wisnia - biegi - słońce, wiatr czy śniegi :D

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

poniedziałek, 14.11.2011

Obrazek
dystans: 8.45 km
czas trwania: 55 min
średnia prędkość: 6:31 min/km
kcal: 518

trening po 2-dniowym zasłużonym odpoczynku. 2 stopnie Celcjusza, wreszcie nie było mi za gorąco w długich spodniach ;) sprawdził się także zestaw koszulka+wiatrówka, na początku trochę grzało ale potem było w sam raz.
czy istnieje coś takiego jak bieg z malejącą prędkością? :P jeśli tak to wykonałam go celująco zaczynając szybko i męcząc się, coraz bardziej i bardziej, żeby na końcu zwolnić do żółwiego tempa (ale przynajmniej chyba pierwszy raz zrobiłam takie poprawne schłodzenie :spoko: ). wiedziałam to już podczas biegu ale czasy pokazują jak pięknie mi to wyszło: 6:11 6:14 6:25 6:27 6:27 6:33 6:43 6:47 :bum:
coś brakuje mi paliwa ostatnio. teraz widać jakim wysiłkiem było pobiegnięcie w BN poniżej 6:00 ;)


wtorek, 15.11.2011

Obrazek
dystans: 8.2 km
czas trwania: 53 min
średnia prędkość: 6:31 min/km
kcal: 500

tempo 6:30 to maks na jaki mnie ostatnio stać. powtórka z rozrywki, tylko że robiłam przebieżki. były całkiem ładne i szybkie ale przerywane powłóczeniem nogami. :P do tego doszło lekkie kłucie w brzuchu po szybszych odcinkach, coś jak kolka, raz było silniejsze i zmusiło mnie do chwilowego przejścia do marszu. niby poszłam 3 godziny po posiłku ale widocznie się jeszcze nie zdążyło uleżeć. :)
co tam jeszcze? biegam se w kółko, ciemno, więc nie pozostaje mi nic innego jak 3-4-kilometrowe koła po oświetlonych chodnikach, trochę nudno. przez chwilę tylko zrobiło się trochę ciekawiej bo przez jakieś 2 km mijałam się z biegającą panią - wyprzedzałam ją na szybkich odcinkach a jak zwalniałam to mnie doganiała. poza tym NUDY. ale nie narzekam, lubię biegać wieczorem tylko niestety ma się wtedy ograniczone możliwości terenowe...

musiałabym zacząć robić jakieś ćwiczenia ale mi się nie chce. w ogóle nic mi się ostatnio nie chce, jeszcze najbardziej chce mi się biegać...
ale zdaję sobie sprawę, że trzeba by też trochę zadbać o całe ciało, nie tylko zestaw mięśni pracujących podczas biegu. myślę na razie nad TYM, nie wyglądają nawet tak strasznie.

aha, zapomniałam wam ostatnio przekazać ważną informację... właściwie nie tylko zapomniałam jej przekazać ale w ogóle całkiem o tym zapomniałam :lalala: 11 listopada stuknęło mi dokładnie pół roku z bieganiem! :uuusmiech:
ale ten czas szybko leci, ani się nie obejrzę a niedługo będę biegać rok (oby!) :taktak:
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

sobota, 19.11.2011

Obrazek
dystans: 18.1 km
czas trwania: 2 h :bleble:
średnia prędkość: 6:39 min/km
kcal: 1110 :bum:

no, także tego... miało być długie wybieganie to było. założenie: 1h 20 minut, może 1.5 godziny w zależności od samopoczucia. wyruszyłam jak było jeszcze jasno żeby zrobić długą pętlę z ok. 2-kilometrowym odcinkiem na poboczu jezdni. skończyłam pętlę: chce mi się pić (przed biegiem wypiłam chyba tylko kawę i kilka łyków wody). pewnie bym wytrzymała bez picia ale przypomniałam sobie o napoczętej małej butelce wody stojącej na stole i postanowiłam wykonać telefon do domu z prośbą o wystawienie na balkon tejże butelki i paczki chusteczek :hej: po 2 minutach dobiegłam do domu, cisza, spokój, żadnego dopingu i wspierania na duchu, tylko pozostawione na balkonie rzeczy, o które prosiłam, normalnie pełna konspira (dobrze, że do zestawu nie była dołączona karteczka z zakodowanym komunikatem) :ble:
potem zdałam sobie sprawę z tego, że to właściwie dzięki temu telefonowi (którego prawie bym nie wykonała, zadzwoniłam bez przekonania) udało mi się tyle przebiec bo właściwie trudno się biega ponad godzinę jak jest się spragnionym. napojona, mogłam biec i biec bo nic mi nie stało na przeszkodzie - miałam czas, byłam wypoczęta, najedzona, z kilkagigabajtowym zapasem muzyki w odtwarzaczu biegłam swoim tempem, nic mnie nie bolało, normalnie nic, tylko przebierać nogami ;) takim oto sposobem pobiegłam jeszcze jedną pętelkę - ale w międzyczasie zdążyło się ściemnić (ooo tak, na to czekałam :taktak: ) więc stworzyłam całkiem nową trasę, nigdy się jeszcze nie zapuszczałam w tę część miasta - był mały miejski crossik - dwa przejścia podziemne i dwa kilometry obok ruchliwej i głośnej drogi krajowej (ale nie narzekam, tam akurat jako chodnik zamiast wszechobecnej w moim mieście kostki brukowej jest położony asfalt). dobiegłam znowu do domu, wybiło 1.5h, czułam się świetnie a w głowie świtał nowy rekord - kilometrażowy, czasowy, jakikolwiek ;) więc poszła kolejna pętla, już krótsza żebym w razie czego nie miała daleko do domu... i myśl "jeszcze pół godzinki, tyle co nic...", pod koniec już rzeczywiście nogi zrobiły się ciężkie i mojej postawie było daleko do ideału ale nawet miałam siły na coś w rodzaju finiszu.
było fajnie. a co, ostatnio biegam wolno to mogę chociaż długo :lalala: zastanawiałam się tylko jak długo, żeby nie przedobrzyć. ale co tam, jak to śpiewa Gwen I'm just a girl, guess I'm some kind of freak... ;) mam nadzieję, że nie zapłacę za to niedługo jakąś kontuzją. dzisiaj jest ok, nogi trochę bolą ale spodziewałam się tego, wręcz się na to cieszyłam bo po normalnych treningach nigdy mnie nie bolą, a dzisiaj wreszcie czuję że pobiegałam. :bum:
niefajne jest to, że z tych 18 kilometrów tylko 5 było nie po kostce brukowej. ale nie widzę innego wyjścia - jest właściwie wszędzie a jeszcze trudniej o inną powierzchnię gdy jest ciemno i jest się samotną dziewczyną biegającą tempem, które nie wystarczyłoby na ucieczkę przed jakimś podejrzanym typem :nienie:
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

poniedziałek, 21.11.2011

Obrazek
dystans: 7.55 km
czas trwania: 50 min
średnia prędkość: 6:37 min/km
kcal: 463

lekki i przyjemny trening. zaczęłam bardzo wolno, z premedytacją. i tak sobie biegłam, niby próbując przyspieszać coby się nie wlec za bardzo ale miałam wrażenie, że cały czas biegnę tak wolno jak na początku. po zobaczeniu później czasów na km okazało się, że jednak z każdym kilometrem byłam szybsza, chociaż prawie w ogóle nie zdawałam sobie z tego sprawy ;)
i wyszło coś w rodzaju przypadkowego BNP: 7:12 - 7:05 - 6:41 - 6:33 - 6:36 - 6:20 - 6:09.
czyli okazało się, że potrafię biec równo, nierówno, coraz szybciej i coraz wolniej, normalnie geniusz :bum:

oprócz przypadkowego przyspieszania robiłam też rzecz nieprzypadkową, tzn. cały bieg skupiałam się na technice - na razie ogólnikowo - ćwiczyłam prawidłową postawę (nie wymachiwanie tułowiem na wszystkie możliwe strony i inne takie) i lądowanie inne niż na pięcie.

czwartek, 24.11.2011

Obrazek
dystans: 5.75 km
czas trwania: 40 min
średnia prędkość: 6:57 min/km :hahaha:
kcal: 352

nie wiem co to był za trening, przyznaję się bez bicia :ojoj: miał być Strasbowy ale miałam straszną ochotę posłuchać muzyki podczas biegu... a trochę trudno to połączyć bo jednak program do interwałów co 30 sekund daje znać o zmianie tempa za pomocą dzwonka (chociaż również wibruje i pokazuje na ekranie - ale to łatwo przeoczyć, zazwyczaj polegam na dźwięku), poza tym ostatnio go źle zaprogramowałam i nie chciało mi się kombinować a było już późno. więc wyszłam na nie-wiadomo-co-ze-zmianą-tempa, co zaowocowało pięknym średnim tempem ;) może to też brak rozgrzewki bo zawsze robiłam tak, że dobiegałam do miejsca rozgrzewki, robiłam statyczną i ruszałam w trasę, a teraz jak jest chłodniej robię tylko statyczną (i to też nie aż tak skrupulatnie) i wybiegam z domu. i ciało po kilkugodzinnym siedzeniu nie ma takiego powera... nie wiem, to tylko moja teoria, próbuję sobie wytłumaczyć spowolnienie.
ale żeby nie było - w sumie mi nie przeszkadza (tylko się zastanawiam, no), chciałam powiedzieć o moich ostatnich przemyśleniach - cieszę się, że nadal biegam :taktak: jest koniec listopada, czyli pora którą zawsze najmocniej hejtowałam (chociaż w sumie w tym roku pogoda nas wyjątkowo rozpieszcza), a ja spędzam wieczory truchtając sobie po mieście. i wcale nie jest mi zimno :) coś czuję, że znalazłam sposób na oswojenie zimnych i ponurych miesięcy, których u nas nie brakuje... ale ciii, nie chcę zapeszać.

Obrazek
dzisiaj przypadkiem trafiłam w Trójce na premierę tegorocznego "Karpia". eee... refren dobry, stary, wszystkim powszechnie znany, ale słuchając zwrotki miałam wrażenie jakby kompozytor inspirował się "Kolorowym wiatrem" z "Pocahontas", którą lubię ale... :lalala:

a tak w ogóle to od jakiegoś czasu królowymi okresu jesienno-zimowego w muzyce są Tegan i Sara. uwielbiam dziewczyny za proste, wpadające w ucho melodie, lekko melancholijne ale jednak do potupania nóżką i podśpiewywania.
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

nie było mnie tu jakiś czas ale biegałam... bez szału ale coś się jednak nazbierało :)

sobota, 26.11.2011

Obrazek
dystans: 9.5 km
czas trwania: 1h
średnia prędkość: 6:18 min/km
kcal: 583

pod koniec zobaczyłam średnie tempo 6:22 i się ucieszyłam, po ostatnich wyczynach :bum: postanowiłam zafundować sobie dość ostry finisz by ostatecznie skończyło się na -nastu. :taktak:
nie pomyślałam, że w sobotę wieczorem w okolicach dworca można spotkać łysych i nie całkiem trzeźwych amatorów złotego trunku... tak oto jednemu z nich zachciało się torować mi drogę własnym torsem namawiając do zatrzymania się ale dzielnie parłam do przodu marząc o jak najszybszym wyminięciu ich :lalala: na szczęście nie byli zbyt groźni.

wtorek, 29.11.2011

Obrazek
Strasbowe interwały:
5 minut rozgrzewka
10 x 30s szybko/ 30s wolno
5 minut trucht
10 x 30s szybko/ 30s wolno
reszta schłodzenie

czas drugiego km: 05:37 (nie wiedziałam o tym), po pierwszych 10 powtórzeniach byłam tak zmachana, że myślałam że zejdę :trup: spojrzałam na czas, a tam śr. tempo... grubo ponad 6:30 :lalala: wtf? czyżbym była w aż tak złej formie, że umieram przy takim tempie? zastanawiałam się czy w ogóle robić drugą turę ale podczas 5-minutowego odpoczynku stwierdziłam, że dam radę. wolniej... wolno, ale pobiegnę. no i znowu był chyba jakiś finisz. albo nie... nie wiem, nie pamiętam już :lalala:
w domu, po spojrzeniu na tempa na km okazało się, że średnie wyszło takie wysokie bo pierwszy km zrobiłam niby w ponad 9 minut... przez to, że komórka nadal szukała satelitów i zliczyła mi czas bez pomiaru do 1km... gdybym ja to wcześniej wiedziała ;)

piątek, 2.12.2011

Obrazek
dystans: 9.coś km
czas trwania: 1 h
średnia prędkość: ok. 6:08 min/km

wyłączyłam sobie endomondo po ok. 8.5 km :lalala: 10 stopni, krótkie spodnie comeback :spoczko: i wracając sobie tak chodem do domu dosłyszałam komentarz starszej pani na rowerze "coś tam coś tam gorąco" - zapewne (d)o mnie :P
______________________________

a tak w ogóle przeżywam ostatnio jakiś motywacyjny dołek. w tym tygodniu tylko dwa słabe treningi (niby jeszcze będzie trzeci?), na które wyszłam wręcz z łaski, dlatego że odkładałam je już milion razy.
moje wychodzenie wyglądało ostatnio mniej-więcej tak: jem coś, z zamiarem wyjścia na trening za 3 godziny. po tych trzech godzinach, kiedy już wstaję by uszykować się do wyjścia, stwierdzam, że jednak mi się nie chce, właściwie to jestem głodna i mam ochotę na herbatę, mam dużo roboty albo po prostu wolę posiedzieć w domu.
bieganie prawie w ogóle nie sprawia mi przyjemności, na dodatek załącza mi się pacman i w ogóle... jedyna pozytywna rzecz to chyba temperatura powietrza - nie było tego okropnego listopada \(^o^)/
Chel wspominała coś o połówce ;> więc myślę... może przygotowania do czegoś konkretnego wzmocniłyby moją motywację? a może odwrotnie (mała elastyczność ze względu na plan, presja i takie tam)?

do czego to doszło, żebym JA skupiała się na piłce nożnej (i jeszcze na dodatego komentowała to na blogu) ale muszę to napisać - ale mamy słabe mecze w Polsce... i w Poznaniu (nie zarobimy na Niemcach, he he). ale chociaż Polacy mają grupę-marzenie, choć jak zawsze jestem sceptycznie nastawiona do rzekomych "szans" naszej drużyny ;)
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

niedziela, 4.12.2011

Obrazek
dystans: 5.7 km
czas trwania: 36 min
średnia prędkość: 6:17 min/km
kcal: 350

z jednej strony jestem strasznie zmęczona, z drugiej potrzebowałam tego biegu... strasznie nieciekawie porobiło się ostatnio w moim życiu. zastanawiałam się czy pisać o tym tutaj ale to wydarzenie zawładnęło całą mną.
moja Babcia miała wczoraj wylew. kochana Babcia, jedna z najdroższych mi osób. więc jest wielki niepokój, bezradność, bezsilność, oczekiwanie... ale jest też nadzieja.
wysiłek fizyczny pomaga mierzyć się z trudnościami, relaksuje i zapewnia mocniejszy sen, chociaż niełatwo spędzić pół godziny sam-na-sam z własnymi myślami, to bardzo się cieszę, że mam możliwość założenia adidasów i biegnięcia - przed siebie, bez względu na trasę, czas i średnie tempo.
mimo, że na dzień dzisiejszy nie potrafię nic zaplanować w przód to wiem, że chcę biegać - chociażby w trosce o siebie i swoją rodzinę, w której mamy skłonności do nadciśnienia i chorób serca. bieganie (ruch) to najlepsze co można sobie zafundować, jak przeczytał mój tata gdzieś w internecie "najtańszy lek".

najważniejsze to mieć nadzieję... pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wpis niestety beztreningowy :ojnie:

wychodzi na to, że ostatnio biegałam 4.12, co daje 12 dni przerwy. nie tak źle, chociaż nie powiem, że nie jestem zmartwiona moim pierwszym poważnym kryzysem. ale czytając blogi zaraz się człowiekowi włącza ochota chociaż na półgodzinną przebieżkę po okolicy, więc może coś jeszcze ze mnie będzie :taktak:

wiadomo, że okoliczności ale też poniekąd moje własne lenistwo sprawiło, że mam taką długą przerwę w bieganiu.
natomiast jeśli chodzi o babcię, niestety stało się najgorsze... wielka strata, nagłe odejście osoby, którą się tak kocha. ale trzeba żyć dalej, wiadomo jak to jest. dziękuję wam wszystkim za wsparcie :)
jeśli mam się dalej tłumaczyć (a myślę sobie, że jednak okoliczności w dużym stopniu przyczyniły się do mojego nie-biegania) to jest to też nawał obowiązków studenckich (w styczniu sesja, początek stycznia - deadline wszystkich projektów, a tu się nagle okazuje, że człowiek jakby jeszcze w połowie nie jest :ojoj: ) i wygląda to w praktyce tak, że owszem - czas dla "siebie" mam (jako zawodowy leń cenię go sobie ponad wszystko), ale jak już się do czegoś usiądzie i przerwie (np. na bieganie) to rzadko udaje mi się wracać do tego z powrotem. a potem już się nic innego nie chce, tylko siedzieć i odpoczywać (szczególnie w takiej aurze, jak powszechnie wiadomo - zdecydowanie nie mojej ulubionej) ;) no i jeść oczywiście, zdecydowanie za dużo jeść.
do tego okres przed-świąteczny - latanie, prezenty, np. jutro czekają mnie zakupy i centrum handlowe pełne ludzi :ojnie:
no i żeby jeszcze wszystkiego było mało - remont w domu... tak, wiem, tylko moja rodzina potrafi robić remont na 10 dni przed świętami. ale wyszło jak zawsze czyli "pójdzie szybko", a jak już się zacznie to się okazuje, że w praktyce wywraca się do góry nogami cały dom. ale przynajmniej przy okazji zrobi się bardzo gruntowne porządki świąteczne... :niewiem:

wątpię, że jutro po zakupach i w trakcie remontu (gdzie jak wiadomo o ile nie ma czegoś do zrobienia, to zawsze się znajdzie coś do sprzątania) uda mi się wyrwać z domu ale nieśmiało mam nadzieję na niedzielę. i to też z dużymi ograniczeniami, częściowo pochodzącymi z mojej głowy - "ciekawe czy w ogóle umiem jeszcze biegać? a może zmęczę się po 15 minutach? pewnie przytyłam jakieś 5 kg i będzie strasznie ciężko".
ale przejawiam już chęci, jest postęp. trzymajcie kciuki, hej ;)
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

jestem, melduję się! nawet biegałam!

wtorek, 20.12.2011

Obrazek
dystans: 8.25 km
czas trwania: 50 min
średnia prędkość: 6:13 min/km
kcal: 505

zadziwiająco dobry trening po 2 tygodniach kompletnego nieruszania się (chociaż gdyby wziąć pod uwagę godziny chodzenia za prezentami, nie było ze mną aż tak źle). ale nie powiem, po 50 minutach miałam dosyć, ciężko byłoby dobić do godziny :lalala:

czwartek, 22.12.2011

Obrazek
dystans: 4.9 km
czas trwania: 30 min
średnia prędkość: 6:30 min/km
kcal: 300

pierwszy w życiu trening w śniegu :) lub czymś przypominającym śnieg... mniejsza, i tak pozostało już tylko wspomnienie. było fajnie! tylko szkoda że po pół godzinie stwierdziłam, że już mi się nie chce i wróciłam do domu. ale stwierdziłam, że przyzwyczajać się trzeba powoli i lepsze to niż nic (w ramach usprawiedliwiania siebie). pod koniec bieg przekształcił się w coś wolniejszego od chodu, bo na większości chodników nie zdążyli nawet odśnieżyć więc musiałam drobić nogami żeby nie wywinąć orła... chciałam pobiec jeszcze jakieś kółko ale niestety w pobliżu nie było żadnej sensownej powierzchni, pozostało mi wrócić do domu, do którego była już prosta, krótka droga...

wtorek, 27.12.2011

Obrazek
czas trwania: 1h
brak reszty danych (na szczęście? ;))

...potem przyszły święta i jakoś tak trudno było mi wcisnąć gdzieś trening, chociaż nawet chciałam, ale bez szału z tymi chęciami ;) na szczęście już po i dzisiaj ze spokojem mogłam ruszyć w teren. chociaż znowu o mały włos bym nie poszła (nie że mi się nie chciało ale bywają rzeczy ważne i ważniejsze - na szczęście telefon zadzwonił już po treningu). no i założona godzinka, dobrze!
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

czwartek, 29.12.2011

Obrazek
dystans: 7.7 km
czas trwania: 50 min
średnia prędkość: 6:29 min/km
kcal: 470

pierwszy od dawna bieg ze zmianą tempa. oj, zawsze mnie to męczyło ale tym razem jakoś bardziej :bum:

poniedziałek, 2.01.2012

Obrazek
dystans: 9.3 km
czas trwania: 1 h
średnia prędkość: 6:28 min/km
kcal: 570

padało, ale trening zaplanowany był to trzeba było iść. poza tym musiałam odreagować kilkugodzinne użeranie się nad rozwalonymi danymi z moją grupą przez maila, gooooosh... gdybym nie poszła, pewnie spędziłabym tą godzinę dalej na tym, a tak przynajmniej sobie chwilę odpoczęłam... umysłowo :ble:
ostatni raz w deszczu biegałam chyba w lipcu! i tak sobie wtedy zawsze myślałam: "no tak, teraz to fajnie ciepło i pada orzeźwiający deszczyk, ale w listopadzie już nie będzie tak różowo z takim deszczowym bieganiem", no i co się okazało? (że w listopadzie nie padało,) że jest styczeń, a ja sobie na luzie w jednej, potem już prawie w całości przemokniętej koszulce biegnę i jeszcze mi ciepło :szok: niesamowita sprawa, nie mogę w to uwierzyć.
a poza tym jakoś tak ciężko mi się biegło i myślałam czy by nie skrócić tej godziny ale bardziej dlatego, że padało (chyba?) coraz mocniej, a ja (że się tak, ekhem, pochwalę) w nowych słuchawkach od Gwiazdora (po Polsku: Mikołaja) i nie pamiętam, żeby na opakowaniu było napisane waterproof :lalala: a potem co chwilę oddaję wszystkie moje sprzęty do serwisu...


jako, że to pierwszy post w Nowym Roku a życzeń Gwiazdkowych nie miałam okazji złożyć to chciałabym napisać kilka słów ode mnie.
w Nowym Roku życzę przede wszystkim ZDROWIA - nie trzeba biegać i siedzieć na forum biegowym, żeby wiedzieć, że bez tego się człowiek dalej nie ruszy ale myślę, że tutaj widać to tak czarno na białym ;) jak najmniej kontuzji, szczególnie tych upierdliwych.
poza tym też czegoś, czego mi często brakuje - zapału, chęci do życia, do biegania, do robienia rzeczy, które lubicie i które lubicie trochę mniej ...
żebyście osiągnęli swoje cele i marzenia (biegowe, niebiegowe, właściwie wszystko idzie przełożyć z biegania na życie i odwrotnie) lub też dążyli do nich wytrwale i czerpali satysfakcję niekoniecznie ze złapania króliczka ale z samej pogoni.
no i standardowo - radości, miłości, szczęścia, pomyślności (i rym, który nadawał się na święta ale co tam, nigdy nie byłam dobra w składaniu życzeń) i w karpiu mało ości :bum:
mam nadzieję, że tanecznym krokiem (a niektórzy biegowym, he he) weszliście w NR i takowym będziecie przez niego szli.
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

te moje powroty :wrrwrr: życzenia na Nowy Rok były, a po nich dupa.
ale niech będzie:

środa, 4.01.2012

Obrazek
dystans: 7.25 km
czas trwania: 50 min
średnia prędkość: ok. 6:50 min/km
kcal: 445

pamiętam tyle, że mi ciepło było. i, co widać po tempie, strasznie źle mi się biegło i nie zamierzałam z tym walczyć, po prostu mi się nie chciało. więc wlokłam się jak ten żółw i nadal czułam się jakbym dźwigała kilkukilogramowy balast.
co zrobić :lalala: stwierdziłam, że to w sumie nie tragedia i płakać nie będę bo nie jest moim celem pobijanie rekordów tylko regularne bieganie (czasem szybsze, czasem wolniejsze).

no właśnie...

sobota, 14.01.2012

Obrazek
dystans: 9.2 km
czas trwania: 1 h
średnia prędkość: 6:37 min/km
kcal: 560

ile razy to ja miałam iść pobiegać... ale raz było za zimno, raz za bardzo wiało (wiatr+śniegopodobne coś), raz miałam dużo nauki, raz zjadłam kanapkę - no i tak by można wymieniać. oczywiście w większości przypadków były to zwykłe wymówki. ;)
nie wiem jakim cudem dzisiaj w końcu się ruszyłam ale się ruszyłam, pierwszy raz od nie wiem kiedy biegałam jak jest jasno.
wróciłam na dzienną trasę, ze względów bezpieczeństwa nieuczęszczaną po zmroku. przyjemniejsza od nocnej, trochę na poboczu, trochę przez las...
i co mnie najbardziej denerwuje: jak jedzie samochód (i kierowca na pewno mnie widzi), nie zwolni albo zwolni minimalnie i mimo, że z naprzeciwka nic nie nadjeżdża, jedzie tak że mam wrażenie, że zaraz zahaczy mnie lusterkiem. albo jak biegnę po chodniku i mijam szeroko idącą "młodzież" (w szczególności płci męskiej), która mimo tego, że mnie widzi, nie posunie się ani o centymetr i muszę się przeciskać koło waćpana.
tyle frustracji Wiśni. :)

muszę coś wymyślić, żeby regularnie biegać...
Awatar użytkownika
wisnia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 317
Rejestracja: 11 lip 2011, 00:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

wtorek, 17.01.2012

Obrazek
dystans: 9 km
czas trwania: 1 h
średnia prędkość: 6:44 min/km
kcal: 555

wtorek, 24.01.2012

Obrazek
dystans: 7.5 km
czas trwania: 50 min
średnia prędkość: 6:41 min/km
kcal: 460

piątek, 27.01.2012

Obrazek
dystans: 8 km
czas trwania: 50 min
średnia prędkość: 6:14 min/km
kcal: 495

wróciłam, tym razem (prawie) po-sesyjnie. coś nabiegałam, co prawda nadal szału ni ma ale też jestem w stanie sobie to po części usprawiedliwić ;) po prostu: bieganie jest u mnie chyba na samym szczycie piramidy potrzeb, nie będę biegać regularnie kiedy jestem regularnie niewyspana, nienajedzona i w ogóle, no... nie mówię, że bieganie nie jest dla mnie ale wątpię żeby kiedykolwiek trening stał się moim priorytetem i żebym regularnie rezygnowała z innych rzeczy na jego rzecz.
nawet to lubię. pod warunkiem, że tego dnia się wyspałam, miałam wystarczająco dużo czasu na zajęcie się sobą. wtedy wieczorem wskakuję w adidasy i ruszam przed siebie.

świata nie zdobędę tym podejściem ale co zrobić :hej: moje podejście nie wróży nic dobrego na przyszłość, kiedy będę pracować jedno 8 h w pracy, drugie w domu <podziw dla wszystkich prawdziwie zajętych ludzi ;]>
ODPOWIEDZ