Kanas jesteś? Nie? No to troluję dalej
Będę monotonny, ponieważ znowu napiszę o bieganiu. W planie treningowym do BN miało być 40 minut na 75-80%. Pomyślałem sobie już wcześniej, że skoro niedaleko mam bieg, to się zapiszę. Co tak sam będę biegał kolejny trening? Bieg po Mazowieckim Parku Krajobrazowym, wpisowe 15 złotych, crossowa pętla ok. 7 km, czyli wszystko to, co tygryski lubią ostatnio najbardziej. Pobudka 5:30, śniadanko biegacza, kawka... Na zewnątrz mglisto, ale ciepło i bezwietrznie. Zapowiadała się super zabawa. Minimaraton, bo tak nazywa się bieg, organizowany jest po drugiej stronie Warszawy przez Stowarzyszenie Sąsiedzkie Stara Miłosna. Czekała mnie zatem podróż z przesiadkami. Jadę... Pociąg zapełniony, ale siedzę. Po co tracić siły? Dużo młodzieży, pani ze sznaucerem (jaka podobna do tego psiaka, a może odwrotnie?), pan śpi na muchołapa, pani czyta... Nagle poruszenie, każdy sięga do torebki, kieszeni kurtki... No nie ... Kanary o tej porze? Tak! Jak zwykle uderzają nagle, robią swoje i atakują następny przedział. Sięgam zatem i ja: karta miejska, legitymacja... upsssss... nie ma

Została w portfelu na stoliku, bo po co mi on w lesie? Dobra sprawdza mnie, pik pik ... i dziękuję, poszedł.... Uffff

Jadę dalej, ciemno, duszno... Przesiadka do metra: tu poszło szybko, tylko jeden przystanek i już siedzę w autobusie do Starej Miłosnej. Dotarłem na miejsce stosunkowo szybko. Nawet za szybko, bo organizator dopiero się "instalował".
Do startu pozostało mnóstwo czasu, zatem postanowiłem poznać trasę i przy okazji rozruszać się w czasie marszu. Polna droga zaprowadziła mnie do lasu, wypełnionego po brzegi polską złotą jesienią. To powietrze, zapach, kolory... Warto było wstać w sobotę tak rano i tu przyjechać
Patrzę pod nogi, a polna droga zamienia się w piach, a dalej wystające korzenie, a dalej podbiegi...
Organizator informował, że trasa biegu jest wymagająca, a więc wiedziałem, że lekko nie będzie. To w końcu tylko 7 km, a maratończycy mają pokonać pętlę kilka razy w rozgrywanym równolegle maratonie. Może kiedyś podejmę się takiego wyzwania. Poszedłem także zobaczyć końcówkę pętelki. Warto wiedzieć co jest za zakrętem, aby nie paść tuż przed metą

. Minęła godzinka, organizator już się zorganizował, a i biegaczy przybyło. Czas odebrać pakiet, czyli zwrotny numer startowy 200 (zielony, zalaminowany), agrafki (takie same jak na MW, czyli gnące się) i oczywiście oddać podpisane oświadczenie (nigdy go nie czytam). Zaskoczyła mnie mile porządna torba na depozyt. Taka profesjonalna, gruba, z miejscem na napisanie numeru. Zawsze na zawodach dostaje się jakieś worki na śmieci, które nie sprawdzają się.
Godzina startu już niedługo, pora więc na porządną rozgrzewkę. Jak wielu innych szuram po lesie, rozciągam się itd. Jeszcze 500 metrów truchtu na start i oczekiwanie. Maratończycy już gotowi (startują wcześniej), ale czekają na spóźnialskich. Tak, czekają! Kogoś zatrzymał korek na mieście i zadzwonił, że się ciut spóźni. Fakt ten potwierdza niezwykle rodzinny i przyjacielski charakter biegu.
Maratończycy wystartowali, powodzenia! Była ich spora gromadka, a nawet więcej niż minimaratończyków. Ustawiamy się na starcie i... tradycyjnie czekamy. Obok mnie pani biegaczka z biegającym labradorem, wesoło wymachującym ogonem. Chłopak w dżinsach i szaliku (biegacz, bo ma numer). Trzech starszych, brzuchatych biegaczy. Zerkam na czoło biegu... stoją "biegowe chudzielce" i grzeją swoje "biegowe silniki"

. Na jaki czas biegną? No własnie... a jak ja mam pobiec? Trening treningiem, ale w końcu to zawody

Dobra, nie ma co planować, bo trasa trudna jak na początkującego crossowca i można się połamać. Dalej widzę ekipęTVP Warszawa (!) i kogoś z profesjonalnym aparatem, jakąś kamerą na statywie (może będą fajne fotki w necie?). Uwaga! Trzy, dwa, jeden... Start!
Jest wąsko, zaczynam powoli i dobiegam do lasu. Zaczyna się ... Patrzę pod nogi, staram się nie biec bezpośrednio za kimś. Właśnie to jest fajne w crossie (oprócz okoliczności przyrody), że trzeba być mimo zmęczenia cały czas skoncentrowanym. Inaczej niż na ulicy, gdzie biegniesz i nie musisz patrzeć gdzie stąpasz (nie dotyczy pewnego odcinka na MW). Czuję, że za wolno, na garminie 5:30... 5:15. Serce woła leć, głowa mówi to nie asfalt... Czy starczy sił do mety jak pobiegnę szybciej? Kurde, przecież to tylko 7 km! Dawaj stary, obudź w sobie białego kenijczyka:) Nagle trasa staje się jakby równiejsza, można pocisnąć! I pocisnąłem. Tempo wysokie jak na mnie, bo nawet zrobiłem 2:27 ihihihihihi. Korzenie, liście, piach, mokro, koleiny... Garmin pokazuje 2, 3, 4 km, tempo w okolicach 5:00! Biegnę...Tętno w normie... Pamiętaj: koncentracja. Mijam biegnącego ze śródstopia (ładnie to wygląda trzeba przyznać). Ktoś siedzi mi na plecach- "wiezie się"...Też tak robię czasami. Mijam strasznie sapiącego biegacza, rozprasza mnie to i gubię rytm. Dukt leśny w miarę równy, wyrównuję i podkręcam tempo... 4:50... 4:30... Podbieg... Wzdłuż ścieżki widzę bagna… jakaś mogiła w środku lasu - kątem oka spostrzegam napis: żołnierz polski... chwila zadumy… kurde walczył „Za wolność naszą i waszą”, za to żebym tu mógł biegać … Tempo jak na mnie mocne... Dam radę, muszę wytrzymać, jeśli chcę dobrze pobiec BN... I jest kryzys... Zwalniam minimalnie, łapię oddech, trzech gości wyprzedza mnie, biegnę za nimi... Jest 6 km i wiem, gdzie jestem. Korzenie, liście... Jak dobrze, że kupiłem Kanadie... Dwóch biegaczy ucieka... Nie ma sensu ich gonić, dołączamy do biegaczki... Lekko pod górkę w lewo, z prawej spalone ranczo... 90 stopni w prawo i prosta do mety... Medal, woda, baton, kawałek czekolady... Koniec. Dystans 7,47 km czas 37:24, średnie tempo 5:00 min/km, tętno 90 % maksymalnego… Jest dobrze nawet bardzo dobrze

Jestem zadowolony z wyniku, biorąc pod uwagę, że to był cross. Przebrać się z mokrych ciuchów, rozciągnąć (szczególnie lewego achillesa), trochę pokibicować maratończykom... O! Dobiegła pani z psem. Widzę też w oddali jednego z brzuchatych panów. Atmosfera na mecie rodzinna, dyskusje, śmiechy, grill... Pora się zbierać. Za rok pewnie też przyjadę. SUPER ZAWODY!
No I oczywiście medal
