turek75_31 pisze:
Ja jak nie miałem czasu biegać w dzień (praca, kobieta, uczelnia, inne zajęcia) to biegałem w nocy.
olotraper pisze:A ja orbituję na orbitreku w nocy no i igraszki non stop
wyszło mi, że aby porządnie się przygotować to trzeba: mieć żonę wróżkę odczyniającą uroki na orbitreku i noce poswięcać non-stop igraszkom...
olotraper - jak wszystko razem "pożenisz" to biegowego pulitzera masz w kieszeni (spodenek biegowych )
a ja głupi chcialem czytać skarżyńskiego i jakieś bc1/interwalić/podbiegać.... ii to ma być plan ja sie pytam??
A tak na serio, moim amatorskim okiem. Maraton zupełnie inna bieganie niż 5, 10 km czy nawet półmaraton. Mamy tu ostatni przykład naszego charta Damiana(choć fakt, że co dla niego jest podłogą dla innych jest sufitem), mój debiut też skończył się porażką. Obecnie jest taka moda, aby jak najszybciej przebiec maraton, najczęściej tak po roku od rozpoczęcia biegania. I owszem to wspaniałe uczucie zostać maratończykiem, tylko czy aby nie za szybko. Zawodnicy klubowi mają za sobą kilka, czasem kilkanaście lat doświadczenia z bieganiem najpierw na krótkich potem coraz dłuższych dystansach, treningami techniki, tempa, rytmu mnóstwem ćwiczeń ogólnosprawnościowych np. na płotkach. My chcielibyśmy przeskoczyć te kilka etapów. I ok, to się uda, przy odpowiedniej determinacji, tylko powinniśmy być świadomi, że zamiast dumnym pokonaniem całego dystansu to może się skończyć marszobiegiem czy powłóczeniem nogami na ostatnich kilometrach.
Także warto się zastanowić, czy chcemy już teraz pokonać maraton czy może lepiej jeszcze spokojnie rozwijać się biegowo na krótszych dystansach i stopniowo zdobywac kolejne doświadczenia. Ale jeśli chcemy teraz to trzeba biegać, Orbitrek jak i każda aktywność jakoś tam pomoże ale nie zastąpi biegania. Ja sam jak Olo wiesz trenuję na małym kilometrażu dzieląc to jeszcze między rower a pływanie. Z tymże maratonu obecnie nie planuje, jeśli chciałbym go przebiec to jakoś bym ten czas porozciągał, powyginał, aby jednak biegać trochę więcej.
wolfi pisze: (...) Maraton zupełnie inna bieganie niż 5, 10 km czy nawet półmaraton. (...)
(...) Obecnie jest taka moda, aby jak najszybciej przebiec maraton, najczęściej tak po roku od rozpoczęcia biegania. (...)
(...)Także warto się zastanowić, czy chcemy już teraz pokonać maraton czy może lepiej jeszcze spokojnie rozwijać się biegowo na krótszych dystansach i stopniowo zdobywac kolejne doświadczenia. (...)
turek75_31 pisze:
Ja jak nie miałem czasu biegać w dzień (praca, kobieta, uczelnia, inne zajęcia) to biegałem w nocy.
olotraper pisze:A ja orbituję na orbitreku w nocy no i igraszki non stop
wyszło mi, że aby porządnie się przygotować to trzeba: mieć żonę wróżkę odczyniającą uroki na orbitreku i noce poswięcać non-stop igraszkom...
olotraper - jak wszystko razem "pożenisz" to biegowego pulitzera masz w kieszeni (spodenek biegowych )
a ja głupi chcialem czytać skarżyńskiego i jakieś bc1/interwalić/podbiegać.... ii to ma być plan ja sie pytam??
Widzisz, jak wiele dowiesz się na tym forum . Zdradzę Ci jeszcze jedną tajemnicę przygotowania do biegu maratońskiego, dzięki której będziesz lepszym maratończykiem. Nikt tego nie stosuje dlatego słabo biegają. Trzeba chodzić na zoombę i pakować na klatę na siłce
wolfi pisze:A tak na serio, moim amatorskim okiem. Maraton zupełnie inna bieganie niż 5, 10 km czy nawet półmaraton. Mamy tu ostatni przykład naszego charta Damiana(choć fakt, że co dla niego jest podłogą dla innych jest sufitem), mój debiut też skończył się porażką. Obecnie jest taka moda, aby jak najszybciej przebiec maraton, najczęściej tak po roku od rozpoczęcia biegania. I owszem to wspaniałe uczucie zostać maratończykiem, tylko czy aby nie za szybko. Zawodnicy klubowi mają za sobą kilka, czasem kilkanaście lat doświadczenia z bieganiem najpierw na krótkich potem coraz dłuższych dystansach, treningami techniki, tempa, rytmu mnóstwem ćwiczeń ogólnosprawnościowych np. na płotkach. My chcielibyśmy przeskoczyć te kilka etapów. I ok, to się uda, przy odpowiedniej determinacji, tylko powinniśmy być świadomi, że zamiast dumnym pokonaniem całego dystansu to może się skończyć marszobiegiem czy powłóczeniem nogami na ostatnich kilometrach.
Także warto się zastanowić, czy chcemy już teraz pokonać maraton czy może lepiej jeszcze spokojnie rozwijać się biegowo na krótszych dystansach i stopniowo zdobywac kolejne doświadczenia. Ale jeśli chcemy teraz to trzeba biegać, Orbitrek jak i każda aktywność jakoś tam pomoże ale nie zastąpi biegania. Ja sam jak Olo wiesz trenuję na małym kilometrażu dzieląc to jeszcze między rower a pływanie. Z tymże maratonu obecnie nie planuje, jeśli chciałbym go przebiec to jakoś bym ten czas porozciągał, powyginał, aby jednak biegać trochę więcej.
Słuszne słowa, ale człowiek juz taki jest. A ja chcę, choćby powłócząc
olotraper pisze:
Słuszne słowa, ale człowiek juz taki jest. A ja chcę, choćby powłócząc
Ja też jestem cholernie niecierpliwy i jeśli półmaraton w Dąbrowie Górniczej wypadnie po mojej mysli to spróbuje maratonu.
Możemy Olo powłóczyć razem te ostatnie kilometry
Kiedy jechałem na swój pierwszy maraton w Pradze (po pół roku biegania) o wiele bardziej doświadczony kolega powiedział mi "...na maratonie poczujesz swoje mięso" - i muszę przyznać, że faktycznie tak było. Chyba tylko przez to, że kilka lat - za młodu - trenowałem wyczynowo inny sport wytrzymałościowy jako tako dałem przebiec ten dystans poniżej 4 godzin. Zaraz po powrocie do hotelu dostałem gorączkę, dreszcze i takie tam inne bonusy... wesoło mi nie było. a kumple, którzy trenowali bieganie kilka lat i byli do takiego dystansu porządnie przygotowani zaraz po maratonie poszli sobie zwiedzać miasto i chodzili po Pradze jeszcze kilka godzin.
Nie ma co się pchać do tego dystansu zbyt szybko, warto maraton przebiec z bananem na ustach zamiast walczyć o przeżycie (i to nie jest taka walka jak na 10km czy w połówce) - choć wygląda na to, że ja za niedługo znowu się na to skuszę, a nie mogę powiedzieć żebym był na to porządnie przygotowany rany, rany, oj rany...
Wito pisze:to i ode mnie parę słów nt. maratonu...
Kiedy jechałem na swój pierwszy maraton w Pradze (po pół roku biegania) o wiele bardziej doświadczony kolega powiedział mi "...na maratonie poczujesz swoje mięso" - i muszę przyznać, że faktycznie tak było. Chyba tylko przez to, że kilka lat - za młodu - trenowałem wyczynowo inny sport wytrzymałościowy jako tako dałem przebiec ten dystans poniżej 4 godzin. Zaraz po powrocie do hotelu dostałem gorączkę, dreszcze i takie tam inne bonusy... wesoło mi nie było. a kumple, którzy trenowali bieganie kilka lat i byli do takiego dystansu porządnie przygotowani zaraz po maratonie poszli sobie zwiedzać miasto i chodzili po Pradze jeszcze kilka godzin.
Nie ma co się pchać do tego dystansu zbyt szybko, warto maraton przebiec z bananem na ustach zamiast walczyć o przeżycie (i to nie jest taka walka jak na 10km czy w połówce) - choć wygląda na to, że ja za niedługo znowu się na to skuszę, a nie mogę powiedzieć żebym był na to porządnie przygotowany rany, rany, oj rany...
Chyba to już polubiłem, taki masochista mały jestem. Zawsze jak mnie bolały na karate czy kick boxingu poobijane golenie, uda, żebra i inne części ciała (za wyjątkiem twarzy), albo całe ciało po siłowni to miałem ogromną frajdę i satysfakcję. To samo było przy marszobiegu na 60 km po plaży nad morzem w harcerstwie. Dzięki za zachętę. Wiesz, jak mnie zdopingować. O psychikę się nie boję, najwyżej padnę po drodze. Ale, jak mnie wkur...nie złapie po drodze to dam radę
Muszę więcej popakować na orbitreku i spoko będzie.