1. 3:56? To ja powiem, że cieniutko Ci poszło, taki Korzeniowski chodził na 50km poniżej 4:20/km, pewnie swego czasu potrafiłby tylko chodząc złamać trójkę w maratonie. Wiesz, ilu zostawiłby za sobą?CríostóirSweeney pisze:1. To co powiesz na to, że chodząc i biegając w zeszłym roku zrobiłem maraton w 3:56. Pomyśl ile ludzi było za mną którzy tylko biegli.
2. Co powiesz na to, że przy stacjach z wodą dużo ludzi chodzi podczas picia. To znaczy wg ciebie już nie można zaliczyć maratonu?
3. A co powiesz o ludziach którzy mają za cel przejście maratonu? Będziesz ich uważał za gorszych?
4.Jeżeli ja zakładam strategię od początku biegu i marszu i uważam że przebiegnę i przejdę w dobrym stylu maraton, bez narażania się na kontuzje to znaczy, że nie mogę zaliczyć tego maratonu, bo bieg jest biegiem?
5. Za 3 tygodnie startuję na sub3:30 w maratonie też będę chodził i biegał to uważasz nadal, że nie mogę osiągnąć lepszego czasu niż dotychczas używając tej metody?

2. Nie ma instytucji "zaliczającej" komuś maraton. Chodzi tylko i aż o uczciwe podejście do zadania zwanego ukończeniem maratonu. Nie ma sensu dyskusja w rodzaju czy łysym się jest jak wypadnie tysiąc włosów czy 50tys, ale po prostu odróżniam łysego od niełysego. Nie interesuje mnie czy ktoś pokonał w maratonie chodem 10m czy kilometr, ale odróżniam maratończyka od niemaratończyka. Choć tu też, jak w przypadku łysego, nie ma ściśle określonej granicy.
3. Nie chodzi o podział na gorszych czy lepszych, ale na maratończyków i maratońskich przebierańców. Chodzących nie należy uważać za maratończyków, i tyle. Przecież tym, którzy ukończyli pielgrzymkę z Radomska na Jasną Górę nie przychodzi do głowy uważać się za maratończyków, pomimo niewątpliwie przezwyciężenia własnych słabości i ograniczeń i pokonania 42km.
4. Dokładnie tak, sam sobie odpowiedziałeś. Bieg jest biegiem, nic dodać, nic ująć.
5. Wracając do Korzeniowskiego można sprowadzić rzecz do absurdu i rzucić twierdzeniem że jeszcze lepszy rezultat osiągnąłbyś tylko chodząc

To piękne. A wiesz ile osób rocznie przepływa kanał La Manche? I są z tego słusznie dumni, to wielkie osiągnięcie. Ale tylko dla tych, którym się to udało zrobić wpław. Ci co używali, jak na przykład ja, "metody promowej" - nie umieszczają sobie tego osiągnięcia w sportowym CV. Może to kwestia indywidualnej uczciwości, ale pomimo "pokonania" kanału duma mnie nie rozpieraCríostóirSweeney pisze:Dla twoich wiadomości metoda Gallowaya otwiera wielu ludziom możliwość poczucia dumy i samorealizacji podczas ukończenia maratonu.

