ale o co konkretnie pytasz, co masz na mysli?
trenuje rzecz jasna pod dlugie dystanse, docelowo jak najdluzsze..

nie jestem i nigdy nie bede sprinterem, wiec wszystkie krotkie starty traktuje bardzo zabawowo. na piątce tez za duzo raczej nie wywalczę - raczej muszę nastawic się na dychy, półmaratony 'i takie tam'
to jesli chodzi o plany i założenia, a w praktyce na razie wyglada to tak, ze biegam od stycznia (nie liczac wczesniejszych 8 miesiecy truchtania po 30-60 minut ok.3 razy w tygodniu), wiec dopiero poznaje swoje mozliwosci i niemozliwosci. na te chwile 'wiem ze nic nie wiem', ucze sie tego wszystkiego i jeszcze nie do konca ogarniam to, co sie wokol mnie dzieje. do tej pory nie ogarnelam, ze dosc szybko przyszło mi złamać 20 min na piątkę (pierwszy start - test na bieżni 19 marca - 21:23, drugi start - 26 marca na półmaratońskiej sztafecie - 22:09 na trasie ~5.2-5.3 km, a potem juz 19:59 pod koniec maja) i od tej pory biegam te piatki ponizej dwudziestu minut i jestem zawiedziona, kiedy wybieguje 19:45...

a przeciez jeszcze tak niedawno taki wynik bylby szczytem moich marzen..
a co do dychy.. do tej pory biegalam ten dystans tylko dwa razy - debiutując na nieatestowanej trasie w lesie (21 maja, 44:51), i dwa tygodnie pozniej na rowniez nieatestowanej (prawdopodobnie dluzszej) trasie w Rezerwacie (11 czerwca, 42:17) - 'dawno temu', a wiec obecnie sam pomysl startowania na 10 km mnie przeraza, a jak pomysle, ze wypadaloby nie tylko pobiec, ale jeszcze troche sie poprawic w stosunku do poprzednich startow, to.. uhm..