Kifarus - przyjemność w każdym przebiegniętym kilometrze
Moderator: infernal
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
Tydzień lenistwa. Jaki nastrój taki tydzień... Tylko kawa, książka i koc (oczywiście po pracy
) Wszelkie obowiązki domowe przejął Husband. Uwielbiam jesień i to spowolnienie po wakacjach... Uwielbiam wrzesień i pierwsze otulenia mięciutkim kocem, ciepełko, aromatyczną herbatę i czytanie przy świetle lampy. I jak już się tym nacieszę to wrócę do aktywności. I wyglada na to, że to będzie... dziś 
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
Zgodnie z wszystkimi znakami na niebie i ziemi w piątkowe popołudnie lenistwo zamieniłam na aktywność. Ale jaką!!! Tyle radochy nie miałam już dawno. Może dlatego, że nowe, może dlatego że fajne, może dlatego że z muzą, a może dlatego że towarzystwo super... Faktem jest, że po wyjściu z zajęć swojego nastroju nie chciałam psuć atmosferą piątkowej imprezy, na którą wcześniej się wybierałam
Do tego sobotnie poranne bieganie też zaważyło - po takim wyjściu raczej bym odpuściła BBL. A tak... piątek zaliczam do bardzo udanych, a sobotę tym bardziej
Zajęcia BBL były rewelacyjne. Mnóstwo ludzi, piękna pogoda i mnóstwo ćwiczeń przez znienawidzone przeze mnie za czasów szkoły płotki. A teraz je polubiłam. Dobry trener zdziała cuda
Do tego trochę biegania, rozbiegania i przebieżek i jestem swoja!
Dziś, tj. w niedzielę, miałam wyjść trochę pobiegać, ale tak strasznie chciało mi się spokojnej niedzieli z rodzinką, smacznym obiadem i pysznym ciastem z kawą na deser, że bieganie odkładam do jutra. Zgodnie z zasadą: przede wszystkim przyjemność! A że raz jest to lenistwo, a raz aktywność... cóż... Właśnie tak ma być!!!
Dziś, tj. w niedzielę, miałam wyjść trochę pobiegać, ale tak strasznie chciało mi się spokojnej niedzieli z rodzinką, smacznym obiadem i pysznym ciastem z kawą na deser, że bieganie odkładam do jutra. Zgodnie z zasadą: przede wszystkim przyjemność! A że raz jest to lenistwo, a raz aktywność... cóż... Właśnie tak ma być!!!
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
Hm.... jak już mam czas na zajęcie się sobą to brakuje mi czasu na pisanie tutaj. A jak brakuje mi czasu na pisanie, to właściwie znikam z forum. Więc się odzywam. I chcę powiedzieć, że miniony tydzień to czas fajny i spędzony sportowo. Co to znaczy? To znaczy, że dwa aero, raz archeo
i (ok, to może niezbyt chwalebne) i raz bieganko. Jak dla mnie - świetnie. Jak ktoś ma inne zdanie - trudno 
Ps. Jakiś czas temu, właściwie nawet bardzo dawno temu, trochę marudziłam na osobę, którą byłam rozczarowana. A że wtedy nie były to ładne myśli, to teraz skoro są ładne to też wypadałoby o nich wspomnieć
A więc TenKtórymByłamRozczarowana sprawił mi niespodziankę. I może nie tyle liczy się tu sam prezent (który jest prześliczny i bardzo trafiony i choć obiecany wieki temu to jednak spełniony), ale że chciał sprawić mi przyjemność. I sprawił. Ogromną. Aż szkoda, że takiej chęci sprawiania mi przyjemności i osiągania tego TenKtórymByłamRozczarowana nie ma na codzień. Może wtedy mogłabym napisać: TenDziękiKtóremuUśmiechamSięCzęściej? 
Ps. Jakiś czas temu, właściwie nawet bardzo dawno temu, trochę marudziłam na osobę, którą byłam rozczarowana. A że wtedy nie były to ładne myśli, to teraz skoro są ładne to też wypadałoby o nich wspomnieć
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
I kolejny tydzień za mną. Tym razem jedno aero i jedno bieganie. I jedno alkoholizowanie, które dziś przypłaciłam osłabieniem raptem po 3 km biegu. Jutro czeka mnie bieg uliczny, ale po dzisiejszym normalnie mam stracha. To może być jedna wielka porażka. I obawiam się, że tym razem to nie będzie przyjemność w każdym przebiegniętym kilometrze. To będzie katorga. Pociesza mnie fakt, że tylko pięciokilometrowa i w dobrym towarzystwie 
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
Gratulacje wszystkim wczorajszym Maratończykom! Za wytrwałość i walkę ze słabościami!
A za mną start w pierwszym białostockim biegu ulicznym. I może zacznę od początku. Od rana startowały dzieci. A że mam ich dwoje to i dwoje pobiegło. A raczej dwie
, bo to przecież dziewuchy. Biec miała jedna - starsza - 9-latka, ale ta Młodsza - 3,5-roczna przecież nie darowałaby nam. Awanturę zrobiła, że ona też adidasy nakłada, że ona też chce biec i że da radę... To biegnij dziecko, biegnij. Cóż że kategorii dla niej nie było. Wystartowała z rok, dwa i trzy lata młodszymi
Cóż że była ostatnia... To nic, że całe 95 m przebiegła płacząc. Pierwsze 5 m z pełnym uśmiechem na twarzy. Zapytacie co się stało? Dziewczynka biegnąca obok wyprzedziła ją. I tak się moja Tosia zdenerwowała, rozłościła, że łzy kapały jedna za drugą. Ale biegła. Do końca. A po biegu, kiedy wszystkie łzy obeschły ze cztery razy te same 100 m przebiegła powtarzając, że nie ma co płakać. Trzeba biec. I była bardzo z siebie zadowolona. W nagrodę dyplom i notatnik z Hello Kitty wyngrodził wszystkie trudy! Starsza biegła na 400 m. Też do końca, choć widać było, że trochę ją to kosztuje. Była 7 i zadowolona. Stwierdziła tylko, ze następnym razem musi potrenować oddychanie 
I pora na mnie. Ambitne plany 2 miesiące temu zakładały start na 10 km. Wraz z upływem czasu i brakiem czasu zeszłam do 5 km. Towarzystwo przednie, biegniemy. Wszystko pieknie, ładnie, aż tu na 3-4 km załamanie. Moje płuca poszły odpocząć. A bez płuc - lepiej nie pytajcie. Całe szczęście szybko je zmobilizowałam do pracy i dalej już poszło OK. Wynik na 5 km: 26:18. jak dla mnie - nieźle. Z moich wyliczeń wynika, ze byłam 3 w swojej kategorii wiekowej, tj. K 30. Niestety wyniki oficjalne zupełnie mnie wyrzuciły z klasyfikacji na 5 km, a wrzuciły do 10 km. A organizatorzy nie mają zamiaru niestety poprawić swojego błędu. I nie wiem czy się upierać by zamieścili prawidłowe wyniki czy im odpuścić i mieć cichą satysfakcję? Wysłałam jeszcze jeden mail z prośbą. Zobaczymy co odpiszą.
A za mną start w pierwszym białostockim biegu ulicznym. I może zacznę od początku. Od rana startowały dzieci. A że mam ich dwoje to i dwoje pobiegło. A raczej dwie
I pora na mnie. Ambitne plany 2 miesiące temu zakładały start na 10 km. Wraz z upływem czasu i brakiem czasu zeszłam do 5 km. Towarzystwo przednie, biegniemy. Wszystko pieknie, ładnie, aż tu na 3-4 km załamanie. Moje płuca poszły odpocząć. A bez płuc - lepiej nie pytajcie. Całe szczęście szybko je zmobilizowałam do pracy i dalej już poszło OK. Wynik na 5 km: 26:18. jak dla mnie - nieźle. Z moich wyliczeń wynika, ze byłam 3 w swojej kategorii wiekowej, tj. K 30. Niestety wyniki oficjalne zupełnie mnie wyrzuciły z klasyfikacji na 5 km, a wrzuciły do 10 km. A organizatorzy nie mają zamiaru niestety poprawić swojego błędu. I nie wiem czy się upierać by zamieścili prawidłowe wyniki czy im odpuścić i mieć cichą satysfakcję? Wysłałam jeszcze jeden mail z prośbą. Zobaczymy co odpiszą.
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
I jeszcze mała dygresja po naszych zawodach niedzielnych:
Kiedy już moje dziewczyny przebiegły swoje i pojechały na basen, zostałam czekając na swój bieg i oglądałam starty chłopaków. 400 m - jedno okrążenie. Sytuacja dotyczy czołówki biegu. Dwóch chłopców. Jakieś 8-9 lat. Pierwszy z nich długo był pierwszy. W końcu na ostatnich 100 m ten Drugi zaczął go doganiać. Naturalna wola walki spowodowała, że przyspieszyli. Ten Drugi nadrobił dzielącą go odległość od Pierwszego i... zaczął zabiegć mu drogę!!! Nie raz... przypadkowo. Tak ze dwa, trzy razy. I tak jak mu kibicowałam, bo fajnie ambitnie to wyglądalo, tak w sekundę cała sympatia dla tego 9-latka wyparowała. Oczywiście ten Drugi wygrał. Choć ja osobiście bym go zdyskwalifikowała. A żeby moją czarę goryczy przechylić to na mecie mamusia tego Drugiego po prostu skakała z radości. Nie mogłam na to patrzeć. I tak mi szkoda było tego Pierwszego. Bo żeby jeszcze przegrana w równej walce... dał z siebie wszystko, ale tamten był szybszy. A tu nie. Po prostu cwaniactwo i wstrętne zagrywki zdecydowały. Zachowanie wyniesione z domu? Bo skąd u 9-latka umiejętność zachowania nie fair byle tylko osiągnąć cel??? Mam tylko nadzieję, że rodzice tego Drugiego dziwięciolatka już po euforii i radości z wygranej usiądą z dzieckiem i wytłumaczą mu, że jeżeli walczysz - to uczciwie.
Kiedy już moje dziewczyny przebiegły swoje i pojechały na basen, zostałam czekając na swój bieg i oglądałam starty chłopaków. 400 m - jedno okrążenie. Sytuacja dotyczy czołówki biegu. Dwóch chłopców. Jakieś 8-9 lat. Pierwszy z nich długo był pierwszy. W końcu na ostatnich 100 m ten Drugi zaczął go doganiać. Naturalna wola walki spowodowała, że przyspieszyli. Ten Drugi nadrobił dzielącą go odległość od Pierwszego i... zaczął zabiegć mu drogę!!! Nie raz... przypadkowo. Tak ze dwa, trzy razy. I tak jak mu kibicowałam, bo fajnie ambitnie to wyglądalo, tak w sekundę cała sympatia dla tego 9-latka wyparowała. Oczywiście ten Drugi wygrał. Choć ja osobiście bym go zdyskwalifikowała. A żeby moją czarę goryczy przechylić to na mecie mamusia tego Drugiego po prostu skakała z radości. Nie mogłam na to patrzeć. I tak mi szkoda było tego Pierwszego. Bo żeby jeszcze przegrana w równej walce... dał z siebie wszystko, ale tamten był szybszy. A tu nie. Po prostu cwaniactwo i wstrętne zagrywki zdecydowały. Zachowanie wyniesione z domu? Bo skąd u 9-latka umiejętność zachowania nie fair byle tylko osiągnąć cel??? Mam tylko nadzieję, że rodzice tego Drugiego dziwięciolatka już po euforii i radości z wygranej usiądą z dzieckiem i wytłumaczą mu, że jeżeli walczysz - to uczciwie.
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
Co można robić w piękną słoneczną jesienną pogodę? Oczywiście pobiec dwunastkę. W Puszczy. I właściwie na tym powinnam skończyć, bo przecież każdy wie jak fajnie się biegnie przy pięknej pogodzie. Słońce, brak wiatru, temperatura odpowiednia. Do tego jeszcze przepiękne, urocze ścieżki Puszczy Białowieskiej. I oczywiście towarzystwo. I to coś co nazywam "melodią do biegania" - czyli taki stan, że nogi same Cię niosą, oddech nie przeszkadza oddychać
i wiesz, że mogłabyś biec i biec, bez końca. Rewelacja.
Jadąc do Hajnówki wiedziałam, że nie szaleję. Równe tempo, spokojnie. Tym bardziej, że to właśnie tam w ubiegłym roku trasa mnie strrrasznie zmęczyła. Tegoroczne 12 km miało być czystą przyjemnością. I było. Pierwsze sześć km super. Kolejne sześć musiałam się pilnować, żeby nie przyspieszać
I chłonęłam całą sobą piękną, już kolorową polską złotą jesień. Z 17 kobiet na metę wbiegłam 11 z czasem 1:09:09. W pełni zadowolona. Przede mną tylko 20-30-latki i... tak "na oko" ok. 65-latka
Ale z Panią Wierą to nawet nie będę próbować się mierzyć. Maratony, półmaratony to jej chleb powszedni
:):) Zresztą jej męża też. Troszkę chyba starszy od niej, ale daje czadu na trasie... Tak bym chciała na starość... Wciąż chcieć biegać...
Jadąc do Hajnówki wiedziałam, że nie szaleję. Równe tempo, spokojnie. Tym bardziej, że to właśnie tam w ubiegłym roku trasa mnie strrrasznie zmęczyła. Tegoroczne 12 km miało być czystą przyjemnością. I było. Pierwsze sześć km super. Kolejne sześć musiałam się pilnować, żeby nie przyspieszać
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
Sukces!!!! Uwzględnili mój wynik na 5 km i potwierdzili, że w mojej grupie biegowej zajęłam 3 miejsce!!! Nareszcie. Wiem, wiem, może nie było o co się czepiać, ale... niech pilnują prawidłowości pomiarów i będą czujni na możliwość wystąpienia błędów.
Tydzień mija, a za mną aero, 13 km biegiem w tempie babskich pogaduszek
- czyt. czas spędzony i efektywnie i miło, dziś Archeo, a jutro... test Cooper'a. Zobaczymy jak pójdzie. Nienawidzę testów. Sił nie mam już na starcie. I nic nie jest w stanie mi wytłumaczyć, że to tylko 12 min 
Tydzień mija, a za mną aero, 13 km biegiem w tempie babskich pogaduszek
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
I po teście. Jestem zadowolona. Jeden z przyjemniejszych testów Coopera jakie biegałam. Jeden z lżejszych. A najlepsze jest to, że kalkulowałam, że w ostatniej minucie dam z siebie maksa. I tak sobie biegłam, biegłam, muza na uszach, jedna osoba wyprzedzona, druga, trzecia, pomału co by sił starczyło... I nagle koniec
:):) Ale swoje nabiegałam. W mojej kategorii wiekowej, z której całe szczęście już od stycznia wypadam, bo ile można się porównywać z 30-latkami
wyszedł wynik doskonały (2320m). I ja się bez protestów z nim zgadzam 
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
09.10.2011 niedziela - dałam się wyciągnąć na bieganie. Trasa, którą zawsze chciałam się przebiec: dużo górek, zakrętasów. Pogoda fajna, ludzi prawie brak. Tylko my: ja i kumpela. Umawiamy się, że w jedną stronę biegniemy, w drugą biegniemy, a jak sił zabraknie to marsz do domu. Przez 18 km było super. Trochę pogaduszek, trochę muzy, fajne, lekkie zmęczenie. Ale potem chcąc trochę skrótem i co by zejść z ulicy wbiegłyśmy w lasek. I tam zabłądziłyśmy
:):) Wiemy, że trzeba do przodu, więc biegniemy. Leśne dróżki, łąki, pola, mnóstwo podbiegów. Czas umyka, dziecko na basen muszę zawieźć, a ja... w lesie. W końcu dachy domów i cywilizacja. W sumie nasze niedzielne długie wybieganko zajęło nam 2h45min
Wieki już tyle nie biegałam, o ile wogóle. Myślę, że po tym lesie to jakieś 3-4 km minimum zrobiłyśmy. Niby nie dużo, ale na końcówce sił z podbiegami w roli głównej.... Jednym słowem było super, ale wyczerpująco. Było warto. Tym bardziej, że jak mówi moja współtowarzyszka: nie wiadomo kiedy znajdziemy czas na następny raz 
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
11.11.2011 r. Dawno mnie tu nie było! Ale tylko tu, bo biegać, skakać, latać, pływać nie odpuściłam
Co do moich biegów to:
18 października 2011 r.: 7,96 km
22 października 2011 r.: 6,21 km
23 października 2011 r.: 10,99km, tempo 5:51 min/km (Bieg godzinny w Białymstoku - honorowy medal jest
)
29 października 2011 r.: 9,39 km
W tzw. międzyczasie - raz basen i 50 długości, aero 2 razy w tygodniu, raz w tygodniu archeo - więc trochę się działo.
A dziś przy wolnym dniu, pięknej pogodzie i co by duchowo chociaż być i biec razem z biegaczami warszawskimi o 11.11 wybrałam się na 10 km. I było fajnie - szczególnie kiedy panie wyprowadzające pieski gdy je mijałam wołały: ale pani szybka
Dystans: 10,00 km
Czas: 57'20''
Tempo: 5:43 min/km
Co do moich biegów to:
18 października 2011 r.: 7,96 km
22 października 2011 r.: 6,21 km
23 października 2011 r.: 10,99km, tempo 5:51 min/km (Bieg godzinny w Białymstoku - honorowy medal jest
29 października 2011 r.: 9,39 km
W tzw. międzyczasie - raz basen i 50 długości, aero 2 razy w tygodniu, raz w tygodniu archeo - więc trochę się działo.
A dziś przy wolnym dniu, pięknej pogodzie i co by duchowo chociaż być i biec razem z biegaczami warszawskimi o 11.11 wybrałam się na 10 km. I było fajnie - szczególnie kiedy panie wyprowadzające pieski gdy je mijałam wołały: ale pani szybka
Dystans: 10,00 km
Czas: 57'20''
Tempo: 5:43 min/km
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
12.11 -13.11.2011 r. Sobota-niedziela Długi weekned za mną. Fajny weekend za mną Biegowy weekend za mną! I wielkie dzięki moim trenerom z BBL. To co nam zafundowali w sobotę to prawdziwy majstersztyk! I płotki, i bieganie, i płotki i bieganie... Przez pierwsze 5 min było zimno. Przez kolejne 15-20 min zastanawiałam się "co ja tu robię", ale potem już byłam tylko na maksa zadowolona. Kilometraż może nie zachwycający, bo raptem stadionowe 5,92 km, ale za to siły w nogach mi przybyło, że ho, ho! I skoczności, bo to też było decydujące w zmaganiach z powtórzeniami płotkowymi. Podsumowaniem niech będą rozmyślania panów biegających: planowali dziś pomóc żonom sprzątać, trzepać dywany itp., ale po BBL to już tylko lenistwo do końca dnia. W pełni usprawiedliwione
A niedziela?
Dystans: 10,10 km
Czas: 59'25''
Tempo: 5:52 min/km
A niedziela?
Dystans: 10,10 km
Czas: 59'25''
Tempo: 5:52 min/km
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
19 listopada 2011 r. - Dziś zimnica. Dziś Biegam Bo Lubię. Dziś zimnicę zamienię w ciepełko. Wystarczyły dwa okrążenia stadionowe by cieszyć się, że nie wzięłam czapki i marudzić, że wzięłam rękawiczki. Zaczęły przeszkadzać
Zajęcia jak zwykle super! W sumie "nabiegane" ok. 7 km.
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
20 listopada 2011 r. - niedziela - wstałam. Wypiłam kawę otulona kocem. Starsza otulona kocem
na sąsiednim fotelu. Młodsza skacze i bryka wokół nas. Za oknem coś mży. Jakoś jesiennie tak... I jak tu wstać? I jak tu wyjść? Wpadłam na diabelski pomysł co by w mobilizacji wykorzystać dziecię. Ale po kolei: Starsza miała obiecane wczoraj wyjście do kina, a że u Młodszej w grupie w przedszkolu u dziecka znaleziono ohydne i wstrętne meningokoki, więc moje plany, że Starsza do kina, a Młodsza w tym czasie do Planety Urwisa spełzły na niczym. Dlaczego? Bo Młodszą po pierwsze trzeba chronić przed obniżeniem odporności, a gdyby jednak meningokoki u niej też narobiłyby rabanu to stanowiłaby potencjalne zagrożenie dla innych dzieci bawiących się razem. Zostałyśmy więc w domu, a smutek Starszej zrekompensowałam wspólnym pieczeniem ciasteczek i zrobieniem sałatki.
Ale co to ma wspólnego z dzisiejszym bieganiem? Otóż ma. Tak siedząc w tych kocach rozmawiając o tym i owym w końcu Starsza pyta jak dziś z tym kinem. Przeprowadzam więc arcy szybki tok myślowy: biegać mi się nie chce, ale jak nie pójdę biegać, to będę zła; jak będę zła to nie pójdę do kina, a jak nie pójdę do kina to będę zła, bo zawiodłam córkę. I mówię do Starszej: jak mamę nie wygonisz na bieganie, to czarno widzę to kino... Dzieci mają niesamowitą umiejętność przekonywania i mobilizowania. W 15 min byłam gotowa do biegu, a po godzince już było po wszystkim
Dystans: 10,21 km
Czas: 1:00'08''
Tempo: 5:53 min/km
Ale co to ma wspólnego z dzisiejszym bieganiem? Otóż ma. Tak siedząc w tych kocach rozmawiając o tym i owym w końcu Starsza pyta jak dziś z tym kinem. Przeprowadzam więc arcy szybki tok myślowy: biegać mi się nie chce, ale jak nie pójdę biegać, to będę zła; jak będę zła to nie pójdę do kina, a jak nie pójdę do kina to będę zła, bo zawiodłam córkę. I mówię do Starszej: jak mamę nie wygonisz na bieganie, to czarno widzę to kino... Dzieci mają niesamowitą umiejętność przekonywania i mobilizowania. W 15 min byłam gotowa do biegu, a po godzince już było po wszystkim
Dystans: 10,21 km
Czas: 1:00'08''
Tempo: 5:53 min/km
-
kifarus
- Stary Wyga

- Posty: 230
- Rejestracja: 08 cze 2009, 09:36
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Białystok
U mnie jak zwykle wpis z opóźnieniem, ale za to z całego minionego tygodnia
26 listopada 2011 r. - z biegania to jedynie Biegam Bo Lubię. Fajny trening - podbiegi, przebieżki, łącznie jakieś 8 km w tempie konwersacyjnym - niestety tylko tu udaje nam się spotkać i chwilę pogadać z moją biegową koleżanką. Ostatnio nawet na nasze wtorkowe bieganie nie możemy się zebrać: tzw. obowiązki rodzinne rządzą!
Co do pozostałych zajęć to spoko: na Archeo - późno to późno, ale zwlekam się spod kocyka, a potem żałuję, że tak szybko się kończą. Aero - bardzo spoko, jest nowa dziewczyna i zajęcia u niej to rewelacyjny test mięśni
Jedyne czego naprawdę żałuję to tego, że paskudna pogoda nastała. Wczorajszy wiatr skutecznie wyperswadował mi bieganie i chyba coraz częściej trzeba będzie zaprzyjaźniać się z bieżnią - czego nie znoszę. O ile bieganie po stadionie jest dla mnie niesamowitym wyzwaniem, bo czuję się tam jak koń na lonży, to bieżnia jest jeszcze gorsza - kojarzy mi się z chomikiem w swojej ciasnej klatce-karuzeli
-ale jaka pogada taka przyjemność z biegania...
26 listopada 2011 r. - z biegania to jedynie Biegam Bo Lubię. Fajny trening - podbiegi, przebieżki, łącznie jakieś 8 km w tempie konwersacyjnym - niestety tylko tu udaje nam się spotkać i chwilę pogadać z moją biegową koleżanką. Ostatnio nawet na nasze wtorkowe bieganie nie możemy się zebrać: tzw. obowiązki rodzinne rządzą!
Co do pozostałych zajęć to spoko: na Archeo - późno to późno, ale zwlekam się spod kocyka, a potem żałuję, że tak szybko się kończą. Aero - bardzo spoko, jest nowa dziewczyna i zajęcia u niej to rewelacyjny test mięśni
Jedyne czego naprawdę żałuję to tego, że paskudna pogoda nastała. Wczorajszy wiatr skutecznie wyperswadował mi bieganie i chyba coraz częściej trzeba będzie zaprzyjaźniać się z bieżnią - czego nie znoszę. O ile bieganie po stadionie jest dla mnie niesamowitym wyzwaniem, bo czuję się tam jak koń na lonży, to bieżnia jest jeszcze gorsza - kojarzy mi się z chomikiem w swojej ciasnej klatce-karuzeli

