hej michał,
Dzięki za wpis.
Do biegania na pewno się nie zniechęcę, potrafę znajdować motywację oraz odpowiednio "tłumaczyć" sobie wolniejszy progres - skoro każdy drobny sukces przychodzi z trudem to znaczy, że ma tym większą wartość
odnośnie butelki - po prsotu wolę biec z pasem z bidonami. Dodatkowo w butelce chlupocze napój - strasznie było mi niewygodnie.
co do ćwiczeń - widzę, że mają one sens bo widze jak zmienia się moja technika i forma, najbardziej w sensie odporności na kilometraż. od kilku tygodni utrzymuję średnią 6-70 km/tyg i nic mmnie nie boli.
Bóle shin splints prawie przeszły, łydki się zaadaptowaly, poza ogólnymi bólami "ze zmęczenia" nie czuję żadnych dolegliwości i chociażby z tego powodu warto moim zdaniem było się przesiąść na lekki buty i ćwiczyć te dziwne wygibasy.
Może spróbujesz? Zajęcia w soboty 9:30 nad Rusałką.