
Jeszcze 3 dni temu byłem niemal pewien, że nie pobiegnę w niedzielę w ogóle, ponieważ w ostatnią sobotę naciągnąłem sobie prawy dwugłowy podczas gry w siatkę plażową. Na szczęście kuracja maścią przeciwzapalną dała rezultaty.
Na starcie - ok 8 stopni, bezchmurnie i bezwietrznie. Czułem się dobrze, zacząłem z 4:10, które na wielu kilometrach przekształcało się w 4:05. Trzymałem to tempo bardzo długo, do 30 km. Starałem się cały czas "szukać luzu", nie szarpałem, spokojnie aplikowałem sobie po kolei trzy porcje żelu (13, 22 i 30 km).
Na ok 33 km spostrzegłem, że zaczynam biec po 4:15. Słońce operowało już całkiem mocno i powoli zaczynałem myśleć tylko o jednym - utrzymać przynajmniej to tempo i jakoś dobrnąć do mety. Udało się to, a po minięciu 40 km postanowiłem postawić wszystko na szali i przyspieszyłem! 41 kilometr w 4:06, zaś 42-gi nawet poniżej 4:00! Na metę wpadłem z gwiazdami przed oczami

Chciałbym bardzo podziękować chłopakom z drużyny jadącym przez część biegu na rowerach koło mnie - za wspieranie mnie a szczególnie Patrykowi za ogromna pomoc (oczywiście dozwoloną przepisami

Trasę oceniam jako faktycznie dość szybką, pogoda była bardzo dobra.
Mam sporą satysfakcję, że tegoroczna praca znalazła odbicie w faktycznym wyniku na królewskim dystansie.
Udało się!