piątek, 11.11.2011
1. Luboński Bieg Niepodległości – 10 km
Dystans: 10 km
Czas brutto: 57:45
Czas netto: 57:30
Tempo: 5:50 min/km
pobiegłam, przebiegłam, udało się. a mało brakowało… dłuższe sprawozdanie należy się raczej z drodze do Lubonia niż samej imprezie ale o tym zaraz. ;o
wrażenia z pierwszych zawodów? bardzo pozytywne, tak jak przewidywałam – świetna organizacja, fajni ludzie i idealne jak na listopad warunki pogodowe – przed biegiem trochę marzłam ale potem wyszło słońce i rekompensowało wiatr.
wynik pewnie mogłabym mieć odrobinę lepszy, ale jestem zadowolona, mam prawo w kółko usprawiedliwiać się pierwszym razem :uuusmiech: chciałam mieć poniżej godziny i jest. zacznę od tego że, tak jak to ostatnimi czasy bywa, ciężko mi się biegło. no, żeby nie przesadzać - umiarkowanie ciężko – na tyle dobrze, że cały czas trzymałam tempo, pilnowałam żeby nie zwalniać i udało mi się

trasa przebiegała na ulicach pomiędzy domami, niby płaska ale były ze dwa podbiegi i zbiegi na okrążeniu. byłam świadoma swojej prędkości, pani z endomondo co kilometr raportowała mi lap tajmy, mimo tego jak spojrzałam w domu na wykres prędkości to zrobiłam tak:

był właściwie prosty, tak równo nigdy nie biegałam! ale potem stwierdziłam, że to pewnie kwestia tego, że w warunkach treningowych omija się „przeszkody” i biegnie różnymi terenami, tutaj jednak była trasa (prawie) cała dla mnie. ot, takie moje spostrzeżenie, dla bardziej doświadczonych pewnie oczywista oczywistość. :D ale fajnie wiedzieć, że umiem utrzymać równe tempo.
ostatni kilometr bez szału – 5:33, niby wydawało mi się, że miałam mało siły na przyspieszenie i finisz ale jak już dodałam gazu to stwierdziłam, że mogłabym wcześniej przyspieszyć do maksa… no i na mecie wcale nie byłam tak bardzo zmęczona, oj, mogłam szybciej finiszować. ale się bałam, w końcu (nie wiem czy już wspominałam?

) biegłam pierwszy raz, nie wiedziałam czy może nie padnę 10 metrów przed metą, a to by był w ogóle wstyd, nie?
teraz czas na gwóźdź programu, opis wydarzeń przed-biegowych

nie ukrywam, że dostarczyły mi one więcej adrenaliny niż sam bieg, zastanawiam się tylko jak to ostatecznie na mnie wpłynęło – czy zabrało mi energię, a może zadziałało mobilizująco? :P
ze Swarzędza do Lubonia samochodem jedzie się max. pół godziny, można się zamknąć nawet w 20 minutach. ale jako że nie wiedziałam, z czym taką imprezę się je, wolałam być wcześniej...
wyjazd z domu: 8:00 (start o 10:00), w składzie:
- kierowca - moja siostra, sztuk 1.
- piloto-pasażer - ja, sztuk 1.
- samochód, sztuk 1.
mam ochotę dopisać jeszcze -autostrada, sztuk 1., bo to jest to, co nas przerosło

nie wiem czemu wiedząc, że połączenie siostra+autostrada zwiastuje zawsze jakieś kłopoty, nie zadbałam o dobre rozeznanie się gdzie mamy zjechać, wjechać i tak dalej (no bo wiecie, to jest skomplikowane trochę...), a z autostradą nie ma żartów... takim oto sposobem przejechałyśmy 40 kilometrów w stronę przeciwną do Lubonia, przekraczając o godzinie 8:50 bramkę Poznań-Września (i płacąc 13 zł)

no bo co z tego, że będąc na autostradzie zorientujesz się, że miałeś jechać w innym kierunku, skoro następny zjazd jest za tysiąc km? więc jechałyśmy, jechałyśmy, jechałyśmy i... jechałyśmy, zawracając we Wrześni wcale nie na autostradę tylko ekspresówkę, która wiodła do... Swarzędza

i którą już nie można było jechać 160 km/h

po wykonaniu kilku telefonów plan był taki: jedziemy do miejsca, z którego wyjechałyśmy (czyli prawie spod domu) i jedziemy już dobrą trasą, wjeżdżając tym razem na autostradę w kierunku Lubonia, mamy szansę zdążyć do 9.45. o 9.15 nastąpiło wojażowe deja-vu, kolejna, ostatnia już szansa dojechania na start. wytężyłyśmy swoje i tak już skoncentrowane i zdeterminowane na cel umysły i o 9:40 byłyśmy na miejscu. HURRA!
wysiadając z samochodu byłam już przebrana, pobiegłam po numer startowy i miałam nawet jeszcze czas na coś w rodzaju rozgrzewki

(
dla ludzi z poza Wielkopolski, mapa poglądowa do opowieści pt. "wycieczka krajoznawcza Wiśni" - KLIK)
wiem, że w tym momencie kompletnie skompromitowałam siebie i własną siostrę, ale mimo całej grozy sytuacji (już miałam wizję, że wrócimy do domu) zachowałyśmy względny spokój i wiarę w to, ze się uda (ja mniej, a ona przyznała mi się potem, że raz zwątpiła). już w drodze powrotnej śmiałyśmy się z całej sytuacji (swoją drogą, przypadkiem wracając jeszcze inną drogą - tym razem przez centrum Poznania

), a zawsze jedna historia więcej do opowiadania!
wracając do meritum...
miejsce open: 281/326; kobiety: 37/56; K20: w pierwszej dziesiątce
[10/15]
zdjęć na razie nie mam ale możecie obejrzeć sobie filmik. jakieś duchy mnie goniły czy coś...
KLIK
hej!
