w niedzielę rano, wracając z lasu, jakiś kilometr od domu, biegnę koło przystanku tramwajowego i widzę jak jakiś koleś biegnie przez ulicę z przystanku w moją stronę i coś krzyczy. poniżej zapis rozmowy - niedokładny bo z pamięci
On: Tak biegasz tak?! Poczekaj no!
Ja: ....
On: Taki jesteś mocny kurde?! To pobiegamy razem!
ja zmieszany nieco, pomyślałem, ze szuka zaczepki żeby mi dać w ryja 
Ja: ale ja już kończę, na dzisiaj już wystarczy...
On: co kurde, twardym trzeba być! Musisz być twardy! Jak w wojsku!!! Pobiegamy, tylko się rozbiorę!
zdejmuje kurtkę
Zobaczymy jaki z Ciebie biegacz, jaki jesteś mocny. Pobiegamy!
Ja: Wiesz, ja już dzisiaj jestem zmęczony, już godzinę biegam.
On: Godzinę? Tylko?! Ja biegam 3 godziny dziennie! Możemy nawet dziesięć kilometrów biec!
Ja: O kurczę, ja tyle nie wytrzymam...
On: Pobiegamy! Twardy musisz być kurde! Jak w wojsku!!!
Ja: No dobra, to biegamy.
zaczynamy biec, po jakieś 5:00/km
On: Ile masz lat?
Ja: 29...
On: I taki słaby jesteś? Ja mam 40. Pobiegamy. Zobaczymy jaki jesteś mocny!
mija 5 minut, kilometr za nami, kolega już sapie...
On: Starośc nie radość, k...
dobiegamy do krzyżówki koło mojego domu. Zatrzymuję się.
Ja: Ja tu juz mam koniec.
On: Co, już?
Ja: Żona na mnie czeka w domu z dzieckiem.
On: Ale dałem radę! Ja zawsze daję radę!
Ja: Dałeś radę, spoko.
uśmiech, graba. KURTYNA :D