Trening z Pumą dla początkujących
- ptak
- Wyga
- Posty: 109
- Rejestracja: 27 maja 2011, 12:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Plan 15-21 tydzień 8 skończony
Wybieganie 14 km wg. planu, ale samopoczucie dobre, pogada też, zabezpieczony przed komarami - ruszyłem.
Tętno 150 stabilne i pierwsze 2-3km super, już przed 4km zaczęło się coś dziać, potem sprawdziłem w domu i w zasadzie każde wybieganie tak ma 3 lub 4 lub 5km to różnie, tak jakbym przechodził jakiś próg. Tętno skoczyło do 153-155 i nie mogłem go zbić w dół, musiałem mocno zwalniać by je utrzymać, potem 5,6,7km...itd już ok. Wydaje mi się że Mariusz pisał kiedyś o czymś podobnym, to wygląda tak jakby organizm mówił „nie” a potem „a rób co chcesz”. Tu muszę dodać że tętno 150 to dla mnie próg konwersacji, powyżej głos mi się zaczyna łamać.
Ponieważ pętla którą pokonywałem kończy się przed moim domem to 12km, w lesie skręciłem i dodałem trochę, jak wróciłem na trasę,szybko przeliczyłem (w głowie) i wyszło że będzie 15km. W czasie biegu zauważyłem na leśnej drodze, ślady butów, poczułem się jak „tropiciel”, ktoś poruszał się chwilę przede mną w tą samą stronę, ślady był świeże, poznałem że to buty biegowe, a krok tego kogoś był o 1/4 a nawet 1/3 dłuższy od mojego, co świadczyło że biegnie i to znacznie szybciej ode mnie. Po chwili zza zakrętu się wyłonił biegacz, minęliśmy się pozdrawiając gestem ręki. Biegło się naprawdę super 10,11,12km..... przed domem 15km........mówię sobie, „co tam biegnę dalej, koleżeństwo (nemi, mariusz) kontuzjowani, ktoś musi robić robotę” i tak sobie pyknąłem 18km. No może przesada z tym „pyknąłem”, 16,17,18km pokazał że jest brak siły w nogach. Nie miałem siły by przyspieszyć do tętna 150, ponieważ było już ciemno, co podświetliłem zegarek to było 144-146, jakoś przyspieszałem, po chwili sprawdzam a tu znowu 144 i tak do końca. 18km to ciekawe doświadczenie, czułem że dochodze do ściany, mięśnie pomału odmawiały podnoszenia nóg, wrażenie że za chwile nogi zostaną przyklejone do asfaltu, a ja będę leżał, słabe nogi to co cały czas powtarzam, ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Po zakończeniu musiałem sobie trochę pochodzić, przyzwyczaić do chodzenia, innego sposobu poruszania się, potem rozciąganie i tu problem, taki byłem sztywny że miałem problemy ze skłonami, unoszeniem nóg, ale rozruszałem i poszło. Jeszcze co ciekawe, zaczęły mi drętwieć końcówki palców rąk, to pewnie przez to że serce cały czas ostro pompowało krew, a potem zwolniło i stąd to drętwienie, ale krótko po 10-15 minutach przeszło, no i było mi zimno, musiałem w domu założyć bluzę bo w krótkim rękawku mną trzęsło.
Wnioski. Wiem że bezsensu jest to co zrobiłem, zwiększenie objętości o 50%, możliwość nabawienia się na własne życzenie kontuzji, ale........ale tak czasami trzeba, dla swojego lepszego samopoczucia i dodania sobie motywacji, potwierdzenie że treningi wyraźnie coś dają.
Czuje się dumny z siebie...........i kto mi w rodzinie w to uwierzy???
Dzisiaj jest super, tylko lekki dyskomfort w łydkach, to nawet nie można nazwać zakwasami no może leciutkimi, najbardziej bałem się o kolana, ale tutaj zupełnie nic nie czuje po tym biegu.
A teraz dalej do roboty, bo już 9 tydzień czeka!!!
Wybieganie 14 km wg. planu, ale samopoczucie dobre, pogada też, zabezpieczony przed komarami - ruszyłem.
Tętno 150 stabilne i pierwsze 2-3km super, już przed 4km zaczęło się coś dziać, potem sprawdziłem w domu i w zasadzie każde wybieganie tak ma 3 lub 4 lub 5km to różnie, tak jakbym przechodził jakiś próg. Tętno skoczyło do 153-155 i nie mogłem go zbić w dół, musiałem mocno zwalniać by je utrzymać, potem 5,6,7km...itd już ok. Wydaje mi się że Mariusz pisał kiedyś o czymś podobnym, to wygląda tak jakby organizm mówił „nie” a potem „a rób co chcesz”. Tu muszę dodać że tętno 150 to dla mnie próg konwersacji, powyżej głos mi się zaczyna łamać.
Ponieważ pętla którą pokonywałem kończy się przed moim domem to 12km, w lesie skręciłem i dodałem trochę, jak wróciłem na trasę,szybko przeliczyłem (w głowie) i wyszło że będzie 15km. W czasie biegu zauważyłem na leśnej drodze, ślady butów, poczułem się jak „tropiciel”, ktoś poruszał się chwilę przede mną w tą samą stronę, ślady był świeże, poznałem że to buty biegowe, a krok tego kogoś był o 1/4 a nawet 1/3 dłuższy od mojego, co świadczyło że biegnie i to znacznie szybciej ode mnie. Po chwili zza zakrętu się wyłonił biegacz, minęliśmy się pozdrawiając gestem ręki. Biegło się naprawdę super 10,11,12km..... przed domem 15km........mówię sobie, „co tam biegnę dalej, koleżeństwo (nemi, mariusz) kontuzjowani, ktoś musi robić robotę” i tak sobie pyknąłem 18km. No może przesada z tym „pyknąłem”, 16,17,18km pokazał że jest brak siły w nogach. Nie miałem siły by przyspieszyć do tętna 150, ponieważ było już ciemno, co podświetliłem zegarek to było 144-146, jakoś przyspieszałem, po chwili sprawdzam a tu znowu 144 i tak do końca. 18km to ciekawe doświadczenie, czułem że dochodze do ściany, mięśnie pomału odmawiały podnoszenia nóg, wrażenie że za chwile nogi zostaną przyklejone do asfaltu, a ja będę leżał, słabe nogi to co cały czas powtarzam, ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć. Po zakończeniu musiałem sobie trochę pochodzić, przyzwyczaić do chodzenia, innego sposobu poruszania się, potem rozciąganie i tu problem, taki byłem sztywny że miałem problemy ze skłonami, unoszeniem nóg, ale rozruszałem i poszło. Jeszcze co ciekawe, zaczęły mi drętwieć końcówki palców rąk, to pewnie przez to że serce cały czas ostro pompowało krew, a potem zwolniło i stąd to drętwienie, ale krótko po 10-15 minutach przeszło, no i było mi zimno, musiałem w domu założyć bluzę bo w krótkim rękawku mną trzęsło.
Wnioski. Wiem że bezsensu jest to co zrobiłem, zwiększenie objętości o 50%, możliwość nabawienia się na własne życzenie kontuzji, ale........ale tak czasami trzeba, dla swojego lepszego samopoczucia i dodania sobie motywacji, potwierdzenie że treningi wyraźnie coś dają.
Czuje się dumny z siebie...........i kto mi w rodzinie w to uwierzy???
Dzisiaj jest super, tylko lekki dyskomfort w łydkach, to nawet nie można nazwać zakwasami no może leciutkimi, najbardziej bałem się o kolana, ale tutaj zupełnie nic nie czuje po tym biegu.
A teraz dalej do roboty, bo już 9 tydzień czeka!!!
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
no to jeszcze 3,1km i bariera psychologiczna zostałaby złamana...
moim zdaniem... bieganie w 1 zakresie nawet tak długie nie spowoduje kontuzji, kontuzje powoduje tempo i brak rozgrzewki a nie porządna rozgrzewka i długie konwersacyjne wybieganie
A CO DO MNIE, kolano myśle, że jest już takie jak być powinno, wczoraj testowałem bieganie na boso po asfalcie, na przodzie stopy, zero bólu, sama natura, myśle, że będzie dobrze
tylko jeszcze goi mi się ta rozcięta pięta... zostanie mi 2 tygodnie treningu do biegu olimpijskiego, da sie rade
moim zdaniem... bieganie w 1 zakresie nawet tak długie nie spowoduje kontuzji, kontuzje powoduje tempo i brak rozgrzewki a nie porządna rozgrzewka i długie konwersacyjne wybieganie
A CO DO MNIE, kolano myśle, że jest już takie jak być powinno, wczoraj testowałem bieganie na boso po asfalcie, na przodzie stopy, zero bólu, sama natura, myśle, że będzie dobrze
tylko jeszcze goi mi się ta rozcięta pięta... zostanie mi 2 tygodnie treningu do biegu olimpijskiego, da sie rade
Ostatnio zmieniony 07 wrz 2011, 09:26 przez mariuszbugajniak, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Dobrze prawi, dac mu wodki.mariuszbugajniak pisze:no to jeszcze 3,1km i bariera psychologiczna zostałaby złamana...
moim zdaniem... bieganie w 1 zakresie nawet tak długie nie spowoduje kontuzji, kontuzje powoduje tempo i brak rozgrzewki a nie porządna rozgrzewka i długie konwersacyjne wybieganie
- ptak
- Wyga
- Posty: 109
- Rejestracja: 27 maja 2011, 12:29
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
tylko muszę się jeszcze wzmocnić i przesunąć "ścianę" o te około 3,1km.mariuszbugajniak pisze:no to jeszcze 3,1km i bariera psychologiczna zostałaby złamana...
spoko, dasz radę.....mariuszbugajniak pisze:tylko jeszcze goi mi się ta rozcięta pięta... zostanie mi 2 tygodnie treningu do biegu olimpijskiego, da sie rade
- nodrog
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 278
- Rejestracja: 12 lip 2011, 22:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Też mam taki "bunt na pokładzie" w okolicy 3-4 km - przebiegam go i dalej jakoś idzie. Niektórzy radzą, że jak idzie taki kryzys to czasami lepiej nawet przyśpieszyć niż zwolnić.ptak pisze:w zasadzie każde wybieganie tak ma 3 lub 4 lub 5km to różnie, tak jakbym przechodził jakiś próg. Tętno skoczyło do 153-155 i nie mogłem go zbić w dół, musiałem mocno zwalniać by je utrzymać, potem 5,6,7km...itd już ok. Wydaje mi się że Mariusz pisał kiedyś o czymś podobnym, to wygląda tak jakby organizm mówił „nie” a potem „a rób co chcesz”.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
JEST NA TO SPOSÓB, zobaczcie blog kolegi Quentino, robi 2-2,5km a'la rozgrzewki w tempie niższym
więc my możemy 2km zrobić tema bardzo wolnego, ja tak robiłem i potem idzie luz
więc my możemy 2km zrobić tema bardzo wolnego, ja tak robiłem i potem idzie luz
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
nie lubie, ale musze polubić, ide dziś na siłownie, zaczne treningiem odwodowym, żeby przyzwyczaić organizm do takiego wysiłku i uniknąć zakwasów i naderwań mięśni
3kg jestem na + już więc źle nie jest, nastawie się z tą siłownią na ogólnorozwojówke i mocne nogi, myśle, że zrobi się siła biegowa z tego, a z ogólnorozwojówki lepsza postawa i lepsze trzymanie kręgosłupa przez mięśnie, a inne partie czyli góra będą udawać, że nie wychudłem
najgorsze jest to, że to strasznie dużo czasu zajmuje...
3kg jestem na + już więc źle nie jest, nastawie się z tą siłownią na ogólnorozwojówke i mocne nogi, myśle, że zrobi się siła biegowa z tego, a z ogólnorozwojówki lepsza postawa i lepsze trzymanie kręgosłupa przez mięśnie, a inne partie czyli góra będą udawać, że nie wychudłem
najgorsze jest to, że to strasznie dużo czasu zajmuje...
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
jakbyś zobaczył ile spożywałem to byś zrozumiał
ale na serio to jak miałem stałą wage to miałem stałą zawsze, od czasu biegania w dół szybko, w góre to samo widze, ale np po 21km 3kg w poszło od razu
ale na serio to jak miałem stałą wage to miałem stałą zawsze, od czasu biegania w dół szybko, w góre to samo widze, ale np po 21km 3kg w poszło od razu
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
a i co Wam powiem, wróciłem z siłowni, koksy wielkie napakowane, a ja jak się zobaczyłem w lustrze i moje mięśnie, które kiedyś były a teraz ich nie ma to się sam do siebie śmiałem, ale zrobiłem trening obwodowy z nastawieniem na nogi, z przeszłości jak nawet jakimiś ciężarami ćwiczyłem to teraz jedynie siła w nogach była, a tak to dooopa
ale zrobimy wszystko zrobimy wszystko, zrobimy
A KOLANO GRA! PRZYSIADY ZE SZTANGĄ 40KG ROBIŁEM I KOLANKO AŻ MIŁO GRA
ale zrobimy wszystko zrobimy wszystko, zrobimy
A KOLANO GRA! PRZYSIADY ZE SZTANGĄ 40KG ROBIŁEM I KOLANKO AŻ MIŁO GRA
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
Kiedys lubilem chodzic na silke ale obecnie nie mam na to czasu wiec wdrozylem program 100 push-ups i 200 squats oraz po wczorajszym treningu cwiczenia na lydki ktore po dosc szybkim biegu odmowily posluszenstwa.
- mariuszbugajniak
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2131
- Rejestracja: 02 lip 2011, 11:48
- Życiówka na 10k: 37.29
- Życiówka w maratonie: 2.59.02
- Lokalizacja: Włoszczowa
najgorsze na siłowni to te napinające się koksy... to ja już wole wyglądać jak aushwitz niż jak paker... błeee
a co to kolego te programy Twoje, znalazłem na google, ale mógłbyś mi tak po chłopsku wytłumaczyć
a co to kolego te programy Twoje, znalazłem na google, ale mógłbyś mi tak po chłopsku wytłumaczyć
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1984
- Rejestracja: 14 cze 2011, 12:13
- Życiówka na 10k: 42:21
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Łódź
No coz celem kazdego programu jest dojscie do zalozonego celu (czyli 100 pompek i 200 przysiadow robionych w jednej serii). Program jest ulozony tak ze mozna zaczac z kazdego poziomu nawet zerowego sukcesywnie zwiekszajac ilosc powtorzen. Wyglada dosc logicznie a jakie beda efekty zobaczymy. Chyba kolega nodrog stosuje 100 push-ups od jakiegos czasu wiec moze on cos wiecej powie o skutecznosci.mariuszbugajniak pisze:najgorsze na siłowni to te napinające się koksy... to ja już wole wyglądać jak aushwitz niż jak paker... błeee
a co to kolego te programy Twoje, znalazłem na google, ale mógłbyś mi tak po chłopsku wytłumaczyć
- nodrog
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 278
- Rejestracja: 12 lip 2011, 22:05
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
Dzisiaj po pierwszych krokach biegu, a właściwie już po rozgrzewce, wiedziałem, że będzie ciężko i tak było. Nogi nie chciały pracować, tętno szybko wchodziło na wysokie poziomy - słabo się biegło, zero przyjemności. Widać tak miało być. Zwykle biegam w sobotę (zamiast "PartyTime") i niedzielę, ale może sobie sobotę daruję by odpocząć przed niedzielną 12-tką
Ale nie myślcie sobie, że się poddaję, o nie - jeden trudny dzień to kolejny pretekst by się zastanowić co mogę robić lepiej i dalej rozważać swoje bieganie w najdrobniejszych szczegółach (a to taka moja ostatnia fix-acja)
Ale nie myślcie sobie, że się poddaję, o nie - jeden trudny dzień to kolejny pretekst by się zastanowić co mogę robić lepiej i dalej rozważać swoje bieganie w najdrobniejszych szczegółach (a to taka moja ostatnia fix-acja)