Renia,jakieś smakołyki, na ten przykład sery, wina, pasty, miody z alpejskich łąk?
Pytanie, które postawiłaś pozwala mi cieszyć się, że myślisz już o Szalonej Maryśce.
Nie dociekam, dlaczego Kazig nie czuje się już tym, kim się nie czuje, ale mógłby zawitać na Sz. M. Wszak impreza ta ma wymiar socjalny bardziej niż biegowy. Na puste stoły nie można było nigdy narzekać.
Ostatni weekend znalazłem się nieoczekiwanie na Mazurach. Na szlakach kajakowych popularnych rzek (reklamy robić nie będę bo i tak jest już od dawna za ciasno, przeto do bani) standardem jest puszka z piwem połyskująca przed osobą machającą wiosłami. W niektórych przypadkach widać i słychać było, że nie pierwsza.
Płynąłem dwójką, z tyłu, Adaś zaś z przodu. Dzielnie pedałując społem wyprzedziliśmy wielu. Wyprzedzania nas nie podjął się nikt. Może jacyś dziwni jesteśmy. Chyba nie pasujemy do takich miejsc.
Powodzenia Habdzin manom i womanom!
Piotrek, mam nadzieje, jużeś wykurowany i wszystko pięknie wyorkiestrujesz!