Lubię bieganie z psem!
Czuję się z nim bezpiecznie na pustkowiu, pies jest wyeksploatowany (potem z nikłym entuzjazmem leci 80 m do bramki widząc listonosza), i wytrenowany, poza tym strasznie go kocham i miło jest nam razem biegać

, po asfalcie i w lesie.
Mam pas z amortyzacją, niepotrzebną, bo Ferdynand nie ciągnie (szkoliłam nasze psy od małego), waży prawie 10 kg więcej ode mnie, taka amortyzacja nic by mi nie pomogła. Za to pas naprawdę mi się przydaje, bo nie lubię mieć ograniczonych ruchów.
Moja sunia (ma 14 lat i już nie chce jej się biegać zbyt dużo) i całe życie chodziła i biegała ze mną przy nodze bez smyczy, ale to było w uporządkowanym chodnikowo i lubiącym psy Berlinie - tutaj na polskiej wsi bieganie na ulicy bez smyczy jest jednak nieco niebezpieczne, a i obawy przed psem ogromne (choć to może nic dziwnego, na wsi duże psy często traktowane są przedmiotowo i tak też się zachowują, nie mówię już nawet o szkoleniu, to prawie egzotyczne zagadnienie).
W lesie spuszczam psa, leśnicy wiedzą już, że bez smyczy słucha się lepiej niż wiele psów na niej, więc dają nam spokój.
Kończę tę dygresyjkę, choć o psach mogłabym długo i z upodobaniem
Przede wszystkim warto psa przeszkolić, lepszym wyjściem niż kurs jest moim zdaniem kilka godzin prywatnych u dobrego (!) trenera, do tego pas i miłego biegania
