Ogarnęłam się (mniej więcej), mogę napisać, jak to było biegać na Azorach
Przede wszystkim biegałam mało - tylko dwa razy. Po pierwsze - jakoś nie było za bardzo czasu na więcej. Po drugie - było bardzo gorąco. Po trzecie - wszędzie było albo pod górkę, albo z górki. I to dosyć ostro. A jeśli coś na pierwszy rzut oka wydawało się płaskie, to w drodze powrotnej okazywało się, że jednak było z górki, bo nagle ciężko się biegło...

Runlog mówi, że na mojej ponad dwukilometrowej trasie (biegłam ją tam i z powrotem) różnica wysokości wynosiła ponad 80m. A pierwszy zbieg i ostatni podbieg to nachylenie 10%

A teraz szczegóły.
wtorek, 30 sierpnia
ok. 4,5 km w 32:32
średnie tempo: 7:14
średnie tętno: 161
max tętno: 172
piątek, 2 września
ok. 4,64 km w 34:30
średnie tempo: 7:27
średnie tętno: 162
max tętno: 177
Na oba biegania wybrałam się w miarę rano, czyli o 10.

Jak już wspomniałam, było bardzo ciepło, chociaż w piątek nieco cieplej niż we wtorek. Na szczęście wpadłam na to, żeby wziąć ze sobą butelkę z wodą i dzięki temu nie padłam gdzieś po drodze. Połowa trasy wyglądała mniej więcej tak:

lub też tak:

a nawet i tak:
Druga połowa to był asfalt. Coś takiego jak chodniki to dla Azoriańczyków (?) jakiś przesąd, pojawiają się tylko w większych miastach - czyli na naszej wyspie tylko w stolicy

Pobocza też nie istnieją, więc pomykałam sobie normalnie ulicą, która była dosyć kręta. Ale ponieważ i ruch był mały, to nie było tak źle. A wszyscy rolnicy na swoich pickupach lub też miejscowa młodzież na własnoręcznie skleconych motorynkach (było ich słychać zza każdego zakrętu

) patrzyli się na mnie lekko sceptycznie. Tak samo jak krowy:
Jedną taką, która wylazła na drogę, nawet spłoszyłam i zaczęła, bidulka, biec pod tę cholerną górkę. Żeby zwierzęcia nie zabić, musiałam oczywiście przestać biec, no bo jak to tak

Poza tym cholera wie, co zwierzę by zrobiło, gdyby postanowiło przejść od opcji "uciekać" do opcji "atakować". Wtedy ja bym spłoszona popierdzielała pod górkę, a była ona naprawdę stroma
Czy dałoby się wyspę obiec dookoła? Myślę, że tak, chociaż byłoby to niezłe ultra. Wyspa wbrew pozorom nie była aż taka mała, a dodatkowo dosyć górzysta, więc drogi wyglądały mniej więcej tak:
Na wyspie spotkałam jednego biegacza - śmigał po plaży w tę i z powrotem. Podziwiam, ja tam wolałam się popluskać w oceanie
Filmików niestety nie mam, gdyż albowiem osobisty kamerzysta jednak wolał o tej porze jeszcze pospać.
A, i serdecznie pozdrowienia dla
zoltara od wujka Manuela i ciotki Marii. Zastanawiają się, czy nie wyemigrować do Stanów (jak większość wyspiarzy). Na Santa Marii jest tyle krów, które wyżerają co się tylko da i produkują dużo wiadomo-czego

, że wujostwo czuje się tym lekko zmęczone
Dzisiaj miałam w planach wyjść pobiegać, ale złapała mnie tak potworna migrena, że nic z tego nie wyszło. Może uda się jutro.
Stay tuned.