Mazowiecki Park Krajobrazowy
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
To jeszcze tydzień musisz poczekać...
Gratulacje dla Gerarda i DAR'u.
Ja już od kilku lat marzę o zaliczeniu Rzeźnika i mi jakoś ciągle nie po drodze, ale kiedyś się zawezmę...
Gerard nikt nie pytał, bo się nie chwaliłeś, że jedziesz, a długi łikend nie sprzyja śledzeniu tabel z wynikami.
Gratulacje dla Gerarda i DAR'u.
Ja już od kilku lat marzę o zaliczeniu Rzeźnika i mi jakoś ciągle nie po drodze, ale kiedyś się zawezmę...
Gerard nikt nie pytał, bo się nie chwaliłeś, że jedziesz, a długi łikend nie sprzyja śledzeniu tabel z wynikami.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 278
- Rejestracja: 15 lis 2007, 09:37
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Gocławek
Dzięki za gratulacje.
Czas mało imponujący: 15h34min, ale zdobyte doświadczenie bezcenne.
Niektórzy wiedzą, że mój partner zmagał się od dłuższego czasu z kontuzją (podejrzenie złamania zmęczeniowego piszczeli), skutkiem czego ostatnie dwa tygodnie nie biegał, a przedtem trening też nie do końca przebiegał jak powinien.
Generalnie nastawialiśmy się od początku na przebiegnięcie, w tempie nieco poniżej limitu. Ale gdzieś tam czaiła się cicha nadzieja, że to spokojne tempo da nam czas w granicach 14 godzin.
I wszystko szło zgodnie z planem do Cisnej. Tam dość długo zabawiliśmy (przebranie, posiłek, kawka...) i ruszyliśmy dalej bardzo spokojnie. Niestety na zbiegu z Okrąglika mieliśmy dramat nr 1 - partnerowi kolano odmówiło współpracy i przestało się zginać. Do tego przy każdym kroku boleśnie manifestowało swoją obecność.
Poczłapaliśmy powolutku i walczyliśmy z myślami, co dalej. Na prostej (droga Mirka) Wojtek wygrał walkę z organizmem i zaczął truchtać - powoli, ale konsekwentnie. Na przepak w Smereku dotarliśmy już niewiele przed limitem. A tam na mnie czaił się kryzys. To w końcu już był 54 km, a perspektywa ukończenia zrobiła sie bardzo niepewna.
Ruszyliśmy pod górę i z każdym metrem w górę się rozkręcaliśmy. Przebiegliśmy połoninę Wetlińską i na zbiegu z niej do Berehów Wojtek zaliczył długi poślizg, gdzie kolano znowu boleśnie przypomniało o sobie. Dramat nr 2. I to , co już było tuż, tuż, bardzo się oddaliło. Zejście pokonaliśmy małymi kroczkami (Wojtek na prostej nodze) i z wielkimi przekleństwami na ustach. I znowu limit zaczaił się nam na plecach. W Berehach decyzja - idziemy dalej, pod górę da radę! A potem będziemy się martwić.
Caryńska na piechotę, połowa zejścia z niej też. Kiedy poczuliśmy już metę (3 km do Ustrzyków), najpierw powoli a potem całkiem żwawo ruszyliśmy w dół. Meta była nasza. Jednak się udało - na szczęście wola walki Wojtka była większa od bólu. Dziękuję mu za to.
Pogodowo - jak zwykle. Połowa w deszczu, całość w błocie Na połoninach świeciło za to słońce.
Z perspektywy kilku dni, które upłynęły od biegu, przeważa uczucie radości z ukończenia. Mam mały niedosyt z wyniku, ale zważywszy na okoliczności przed startem i podczas biegu, fajnie że dobiegliśmy do końca.
Tyle. Teraz muszę wymyślić, co dalej. Życiówka w maratonie? Praca nad szybkością? Inne ultra? A może odpoczynek?
Czas mało imponujący: 15h34min, ale zdobyte doświadczenie bezcenne.
Niektórzy wiedzą, że mój partner zmagał się od dłuższego czasu z kontuzją (podejrzenie złamania zmęczeniowego piszczeli), skutkiem czego ostatnie dwa tygodnie nie biegał, a przedtem trening też nie do końca przebiegał jak powinien.
Generalnie nastawialiśmy się od początku na przebiegnięcie, w tempie nieco poniżej limitu. Ale gdzieś tam czaiła się cicha nadzieja, że to spokojne tempo da nam czas w granicach 14 godzin.
I wszystko szło zgodnie z planem do Cisnej. Tam dość długo zabawiliśmy (przebranie, posiłek, kawka...) i ruszyliśmy dalej bardzo spokojnie. Niestety na zbiegu z Okrąglika mieliśmy dramat nr 1 - partnerowi kolano odmówiło współpracy i przestało się zginać. Do tego przy każdym kroku boleśnie manifestowało swoją obecność.
Poczłapaliśmy powolutku i walczyliśmy z myślami, co dalej. Na prostej (droga Mirka) Wojtek wygrał walkę z organizmem i zaczął truchtać - powoli, ale konsekwentnie. Na przepak w Smereku dotarliśmy już niewiele przed limitem. A tam na mnie czaił się kryzys. To w końcu już był 54 km, a perspektywa ukończenia zrobiła sie bardzo niepewna.
Ruszyliśmy pod górę i z każdym metrem w górę się rozkręcaliśmy. Przebiegliśmy połoninę Wetlińską i na zbiegu z niej do Berehów Wojtek zaliczył długi poślizg, gdzie kolano znowu boleśnie przypomniało o sobie. Dramat nr 2. I to , co już było tuż, tuż, bardzo się oddaliło. Zejście pokonaliśmy małymi kroczkami (Wojtek na prostej nodze) i z wielkimi przekleństwami na ustach. I znowu limit zaczaił się nam na plecach. W Berehach decyzja - idziemy dalej, pod górę da radę! A potem będziemy się martwić.
Caryńska na piechotę, połowa zejścia z niej też. Kiedy poczuliśmy już metę (3 km do Ustrzyków), najpierw powoli a potem całkiem żwawo ruszyliśmy w dół. Meta była nasza. Jednak się udało - na szczęście wola walki Wojtka była większa od bólu. Dziękuję mu za to.
Pogodowo - jak zwykle. Połowa w deszczu, całość w błocie Na połoninach świeciło za to słońce.
Z perspektywy kilku dni, które upłynęły od biegu, przeważa uczucie radości z ukończenia. Mam mały niedosyt z wyniku, ale zważywszy na okoliczności przed startem i podczas biegu, fajnie że dobiegliśmy do końca.
Tyle. Teraz muszę wymyślić, co dalej. Życiówka w maratonie? Praca nad szybkością? Inne ultra? A może odpoczynek?
-----------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Gerard
Pozdrawiam,
Gerard
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Fajna relacja! Załóż bloga...
Teraz to na pewno odpoczynek, a na jesieni życiówka w maratonie.
W maratonie wszystko musi zagrać ale w takiej imprezie jak Rzeźnik musi zagrać razy dwa. I nie dość, że dwie osoby powinny być na podobnym poziomie, to jeszcze w dobrym zdrowiu przed i w trakcie biegu. Inaczej nie ma co liczyć na wynik.
Jednak satysfakcja ukończenia też jest duża. Także wielkie brawa dla Twojego partnera za siłę woli, choć przyznać muszę, że z rozsądkiem to za wiele wspólnego nie miało.
Ja już lekuchno się denerwuję przed swoim startem, ale mam nadzieję, że będzie dobrze.
Teraz to na pewno odpoczynek, a na jesieni życiówka w maratonie.
W maratonie wszystko musi zagrać ale w takiej imprezie jak Rzeźnik musi zagrać razy dwa. I nie dość, że dwie osoby powinny być na podobnym poziomie, to jeszcze w dobrym zdrowiu przed i w trakcie biegu. Inaczej nie ma co liczyć na wynik.
Jednak satysfakcja ukończenia też jest duża. Także wielkie brawa dla Twojego partnera za siłę woli, choć przyznać muszę, że z rozsądkiem to za wiele wspólnego nie miało.
Ja już lekuchno się denerwuję przed swoim startem, ale mam nadzieję, że będzie dobrze.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- Yogi!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 369
- Rejestracja: 06 sie 2008, 23:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mazowiecki Park Krajobrazowy
Żelazny, DARy, Gerard!
Gratuluję ostatnich osiągnięć! Miło poczytać.
Tak mi w tej chwili przyszło do głowy, co myślą sobie turyści wdrapujący się w laczkach na Wetlińską, widząc parę facetów, pędzących pod górę niczym kozice.
Piotrek, czy Twój najbliższy start to impreza o powszechnie używanym w piśmie dwuliterowym skrócie?
Gratuluję ostatnich osiągnięć! Miło poczytać.
Tak mi w tej chwili przyszło do głowy, co myślą sobie turyści wdrapujący się w laczkach na Wetlińską, widząc parę facetów, pędzących pod górę niczym kozice.
Piotrek, czy Twój najbliższy start to impreza o powszechnie używanym w piśmie dwuliterowym skrócie?
Kto nie ma w głowie
Ten ma w nogach ;)
Ten ma w nogach ;)
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Rzekłbym, na imprezie o dystansach odpowiadających tejże, bo licencji do znaczka nie posiada.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Piotrek, a co co słychać w sprawie terminu HM?
Czy 21 lub 22 sierpień to realny termin? I o której byłby start?
Nie chcielibyśmy spóźnić się z zapisami, w tym roku pewnie będzie limit.
A tak w ogóle to powodzenia, broń tytułu jak na żelaznego wojownika przystało. Będziemy mocno trzymać kciuki.
Wdrożyłem trening rowerowy, zamarzyła mi się kariera kolarza szosowego i śmigam teraz na rowerze według planu samego mistrza. Ciekawe czy w Górznie (30.08) zegarek odnotuje jakąś wyraźną różnicę w porównaniu do czasu ze Środy Wlkp.
Czy 21 lub 22 sierpień to realny termin? I o której byłby start?
Nie chcielibyśmy spóźnić się z zapisami, w tym roku pewnie będzie limit.
A tak w ogóle to powodzenia, broń tytułu jak na żelaznego wojownika przystało. Będziemy mocno trzymać kciuki.
Wdrożyłem trening rowerowy, zamarzyła mi się kariera kolarza szosowego i śmigam teraz na rowerze według planu samego mistrza. Ciekawe czy w Górznie (30.08) zegarek odnotuje jakąś wyraźną różnicę w porównaniu do czasu ze Środy Wlkp.
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
jak poszło?
zdrówko
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Jeszcze nie mamy wiadomości, czekamy jak na szpilkach.
Będzie dobrze, Piotrek to twardy wojownik, załatwi wszystkich tak jak rok temu.
Kulawy, szkoda, że Twój partner się zepsuł na Rzeźniku. Na przyszły rok weź sobie Piotrka, on nie rdzewieje, zresztą sam wiesz.
Będzie dobrze, Piotrek to twardy wojownik, załatwi wszystkich tak jak rok temu.
Kulawy, szkoda, że Twój partner się zepsuł na Rzeźniku. Na przyszły rok weź sobie Piotrka, on nie rdzewieje, zresztą sam wiesz.
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
Pozdrawiam,
Darek
Darek
-
- Wyga
- Posty: 97
- Rejestracja: 20 paź 2009, 15:01
- Życiówka na 10k: 47:06
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa
Brawo Piotrze
- PiotrekMarysin
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1143
- Rejestracja: 21 lip 2006, 13:15
Bardzo Wam wszystkim dziękuję!
Organizatorzy wymyślając 6 lat temu nazwę, robili to chyba specjalnie z myślą o tegorocznej edycji. Impreza była ekstremalna pod każdym względem, także każdy kto się zdecydował wystartować już się wykazał twardością... (z tego co wiem, to dwie osoby zrezygnowały chwilę przed startem, a jedna trzecia wszystkich zapisanych odpuściła wcześniej).
Teraz już myślę co dalej, ale na razie muszę w pełni dojść do siebie. Myślę że dobrym sposobem na dochodzenie może być wspólne truchtanie po Marysi. Ktoś ma ochotę jutro wieczorkiem?
Do końca tygodnia potwierdzę termin HM.
Coś do poczytania.
Organizatorzy wymyślając 6 lat temu nazwę, robili to chyba specjalnie z myślą o tegorocznej edycji. Impreza była ekstremalna pod każdym względem, także każdy kto się zdecydował wystartować już się wykazał twardością... (z tego co wiem, to dwie osoby zrezygnowały chwilę przed startem, a jedna trzecia wszystkich zapisanych odpuściła wcześniej).
Teraz już myślę co dalej, ale na razie muszę w pełni dojść do siebie. Myślę że dobrym sposobem na dochodzenie może być wspólne truchtanie po Marysi. Ktoś ma ochotę jutro wieczorkiem?
Do końca tygodnia potwierdzę termin HM.
Coś do poczytania.
[url=http://team.entre.pl]ENTRE.PL TEAM[/url]
- darek284
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 748
- Rejestracja: 23 kwie 2004, 11:11
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa-Gocław
- Kontakt:
A dziękuję, poczytałem i jestem pełen podziwu. Podziw jest trwający i nie przemijający.
Mam w planie jutro bieganie, więc możemy się zmówić i potruchtamy razem.
Zapraszamy innych, bo opowieści Piotrka będą ciekawe i porywające i jest nadzieja, że ktoś jeszcze zachoruje na triatlon.
Żelazny Piotrze, czy godzina 19 będzie odpowiednia?
Mam w planie jutro bieganie, więc możemy się zmówić i potruchtamy razem.
Zapraszamy innych, bo opowieści Piotrka będą ciekawe i porywające i jest nadzieja, że ktoś jeszcze zachoruje na triatlon.
Żelazny Piotrze, czy godzina 19 będzie odpowiednia?
Pozdrawiam,
Darek
Darek
- Yogi!
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 369
- Rejestracja: 06 sie 2008, 23:07
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Mazowiecki Park Krajobrazowy
Brawo Piotrek! WIELKIE gratulacje!
Świetny relacja,
Jedno zdanie wywołało szczególnie mój uśmiech; Czy parę lat temu przypuszczałbyś, że jesteś urodzonym maratończykiem? Widać tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Wypoczynku i zdrówka na następne ekstremalne przedsięwzięcia!
Świetny relacja,
Jedno zdanie wywołało szczególnie mój uśmiech; Czy parę lat temu przypuszczałbyś, że jesteś urodzonym maratończykiem? Widać tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Wypoczynku i zdrówka na następne ekstremalne przedsięwzięcia!
Kto nie ma w głowie
Ten ma w nogach ;)
Ten ma w nogach ;)
- Kazig
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2518
- Rejestracja: 01 paź 2001, 11:12
- Życiówka na 10k: brak
- Życiówka w maratonie: brak
- Lokalizacja: Warszawa Targówek
- Kontakt:
dobra robota!