emerce - from zero to hero

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek (poniedziałek)
wczoraj machnęłam ponad 20km na rowerze, a teren mam cokolwiek urozmaicony, bo jak tak dokładnie przeanalizować, to nawet przez chwilę nie mam płaskiego :ojnie: co ma oczywiście swoje dobre strony, jednak na tę chwilę jest to męczące, i jak tylko pierwszy raz przekręcę korbą to słyszę jak mięśnie nóg krzyczą żebym przestała :taktak: a ja ich nie słucham i myk- pod górę :hejhej: taka niedobra jestem :spoko:

no i wczoraj poszłam na jogę wreszcie
niestety, sobotnie zajęcia mi odpadają ze względu na starty, nad czym bardzo ubolewam
tak więc miałam spora przerwę, bo w ubiegły poniedziałek nie miałam natchnienia na ćwiczenia
a wczoraj....byłam z siebie po prostu dumna
robiłam wszystko, łącznie z wersjami dla zaawansowanych, i ze wszystkim dałam radę
było kilka nowych asan, np rybka
strasznie się śmiałyśmy z siebie nawzajem, bo przy tej asanie widać innych ćwiczących (normalnie to rzadkość-skupiasz się na wykonaniu i nie ma szans rozglądać się na boki), a że byłyśmy "do góry nogami" to efekty wizualne były przezabawne
poza tym jedna z dziewczyn chodzi ze swoim synem i wczoraj doszło do zażartej dyskusji pomiędzy nim a prowadzącym :)

zrezygnowałam z biegania, bo czułam czworogłowe, postanowiłam dać im odpocząć

ale dzisiaj już pójdę potruchtać
w tym tygodniu dwa lekkie treningi
w końcu ten Kierat....
wydrukowałam właśnie regulamin i zacznę kompletować wyposażenie

no i zapisałam się na TEN bieg
to naprawdę durny pomysł, ale też i tzw dupochron
bo jeśli mi nie wyszłoby jesienią wszystko jak ma, to mam nadzieję to co zrobię teraz wystarczy jako kwalifikacja do przyszłorocznych startów :bum: ale hardcore to przy tym Pikuś :trup:






komentarze[/quote]
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

siet, dostałam pracę :echech:

ja wiem, że to głupio zabrzmiało... :ojoj:

ale masakra... od 7.30....a ja ostatnio sypiam do 9 :hahaha: już to widzę
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

no, i tak jak przewidywałam

nawał roboty, nocne imprezy sąsiadów, i od 5 dni ciągnę z 3h snu na dobę
do filmu "świt żywych trupów" nie potrzebowałabym nawet charakteryzaji

wreszcie się dzisiaj odkułam

jutro pójdę pobiegać, już sie nie mogę doczekać, kilka dni nie było kiedy, nawet na joge dzisiaj nie dałam rady :(
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

no, na dzisiaj skończyłam :hej:

jadę do domu, nie wiem jednak czy się odważę na trening

słaniam się na nogach, zaliczyłam dzisiaj kilka naprawdę niezłych zawrotów głowy, i to na siedząco, bez gwałtownych ruchów :lalala:


trzeba odespać i tyle

ciekawe jest obserwować reakcje swojego ciała na permanentne niedospanie, niedługo doświadczę tego w połączeniu z dużym wysiłkiem, więc porównamy; muszę się tego dobrze nauczyć, żeby wiedzieć co i jak wtedy robić, przyda się na kilku imprezach


czekam na czerwiec
chciałabym wiedzieć, jak to pójdzie, czy się uda?
a w lipcu, jak to będzie?
jak tamten start się uda?





poza tym wymyśliłam pewną odjechaną imprezę ultra, zastanawiam się teraz, czy się za to brać, bo z pewnością pochłonie mnóstwo siły i czasu, i nie jestem przekonana, czy to jest to, czego mi akurat najbardziej potrzeba?
ale jeśli miałabym się na to decydować, to trzeba to zrobić TERAZ i zacząć przygotowania... rok powinien wystarczyć....
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

no, to mam małe zaległości >niewinna<

mówiłam, że ta praca to zły pomysł
i w bardzo kiepskim momencie
przekonałam się o tym w tę sobotę

chociaż ostatnio miałam w sobie coraz więcej mocy, chociaż biegałam coraz szybciej
teraz wszystko siadło

maraton przebiegłam w 5:50
kryzys zaczął się na 8 kilometrze :hahaha:
najfajniejsze były te momenty, gdy przed oczami robiło mi się zupełnie biało albo zupełnie czarno
biało robiło się częściej

byłam słaba, organizm wariował
na zmianę skręcało mnie z głodu i było niedobrze
to efekty niewyspania, braku czasu na jakiekolwiek treningi (jedna joga i jedno godzinne bieganie trudno do czegokolwiek zaliczyć)
no i odżywianie, które od czasu, gdy pracuję, również stoi na głowie

boję się
boję się tego weekendu
tego startu
chciałam, żeby był przygodą
a skończy się męką i bólem

ale nie odpuszczę
nie mogę
nie chcę




trudno
"lubię pchać busa pod górę", jak to mawiały starożytne Gumisie...

wczoraj chciałam pójść pobiegać, ale stwierdziłam że rozsądniej będzie wcześniej pójść spać
muszę się wyspać
na zapas :taktak:

wciaż mam problem z dostępem do netu, mam nadzieję,
że na dniach się to zmieni
a najpóźniej 10., gdy będzie matki boskiej pieniężniej :sss:
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

no, to se pobiegałam

chociaż gańba się przyznać, że to był bieg na 48h
bo taki wynik to w 24h z palcem przy guzicznej powinnam majtać

165km

w sumie, jak na totalny brak przygotowania, to cacy


jutro napiszę więcej :hej:

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek


to moje czasy
pętla miała 2,5km
doskonale widać, kiedy robiłam coś ponad plan
pierwsze kółka biegane
ale już nawet sam szybki marsz- zawierający się w czasie ok 25' na kółko był ok
dwa razy spałam- 31. i 57. kółeczko
dwa razy się kąpałam, co było kwestią dojścia do zbiornika, schłodzenia się, umycia- 30. i 56. kółko
poza tym kilka razy się masowałam
najpierw plecy, bo miałam spięte mięśnie ramion, a także trudności z oddychaniem, co było najpewniej efektem wilgotności, duchota była okropna, na wszelki wypadek poprosiłam o rozmasowanie mięśni wspomagających oddychanie
później nogi, i te dwa masaże były przed pierwszym snem
wstałam wcześnie rano, ale już było gorąco
postanowiłam po prostu szybko chodzić
szło mi kiepsko, ale żeby było zabawniej, jedyne co mi przeszkadzało to stopy
a dokładnie- podeszwy
nie wiem, czy to wynik gorąca, bo wrażenie było takie, jakby mi je ktoś przypiekał
czy obciążenie i to ciągłe kłapanie- w końcu nigdy wcześniej tyle "na raz" nie zrobiłam (to już było po 100km), a może kwestia obuwia i amortyzacji?
ta zagadka pozostaje niewyjaśniona
poza tym, że w niedzielę rano dziewczyny stopy mi wymasowały i dało się znowu chodzić

trochę to chaotyczne, wiem
dla porządku:
start w piątek o 12; do wieczora ponad 70km; masaż pleców, kąpiel, masaż nóg i nyny; pobudka, kółko na rozruch i masaż nóg; szybki marsz (setny kilometr pokonany w 24:02:00); popołudniu przerwa obiadkowa; wieczorem kąpiel i spanie; (głupia byłam, zamiast nastawić budzik uwierzyłam że mnie obudzą) wstanie, śniadanko i szybki marsz

no i tu zaczęła się jazda
miałam dość, stwierdziłam że dobijam tylko do 150km i mam resztę głęboko
no i gdy sprawdzałam, ile mi brakuje do tych 150, zauważyłam, że gość przede mną, za którym nie przepadam, jest o 3 kółka lepszy
i tak sobie w swej kobiecej złośliwości pomyślałam, że go powkurwiam
facet nie uczy się nic a nic na swoich błędach
wystartował z czołówką, chociaż to nie jego poziom, i po kilku godzinach zaczął snuć się po trasie w zwolnionym tempie i dziwnie kuśtykając
kółko robił w ciągu godziny
serio, ślimaki go wyprzedzały
tak więc, gdy zaczął mi przyświecać konkretny cel, poczułam w sobie przypływ sił
zaczęłam biec
jeśli zwrócicie uwagę, ostatnie kółka są tylko minutę wolniejsze od tych pierwszych...
biedactwo, gdy się zorientował że go doganiam, też zaczął biec
jeśli można te ruchy tak określić
a ja normalnie biegłam :)
i tak go ścigałam, nie dając odpocząć, stresując, i doprawdy nie wiem skąd we mnie ten sadyzm
ale przyznaję się bez bicia, że sprawiało mi to przyjemność
(zwłaszcza że on później nie umiał w ogóle chodzić, a ja bez problemu wstawałam/siadałam/chodziłam/podskakiwałam)

po szybkich obliczeniach i uzyskaniu pewności, że go nie dogonię- tzn może go dogonię, ale zaraz później umrę, 15' przed końcem biegu oddałam chipa i udałam się na pożegnalny masaż całościowy nóg

szczerze, to nawet nie wiedziałam, ile w końcu nabiegałam i byłam miło zdziwiona, że zrobiło się z tego 165km

statuetka na półkę nie nadzwyczajna, ale za to piękny, szklany, imienny medal w pudełku- cudo!

to tyle z technicznego punktu widzenia

miałam zamysł żeby zrobić 200km, to było moje minimum
może bym i je zrobiła, gdyby nie kilka głupotek?
fakt że start mimo wszystko potraktowałam lekko, jako zwiad, zabawę

spędziłam czas z cudownymi ludźmi
świetnie się bawiłam
mam kilka fajnych zdjęć
niedosyt też
wiem już, że moje ciało potrafi na raty zrobić sporo
bo problem przeważnie jest właśnie w tym, że po przespaniu chwili nie ma się już sił, wszystko boli i w ogóle....
a ja nie...ja mogłam dalej, mogłam znowu
gdybym była lepiej wytrenowana, mogłabym szybciej a więc i więcej, ale na to przyjdzie jeszcze czas

po powrocie do domu kimnęłam się 2h i wróciłam do normalnego życia
chciałam iść wczoraj na jogę, ale stwierdziłam że tak na wszelki wypadek jeszcze odpuszczę
co prawda nic mnie nie boli, stopy tylko czasem czuję, ale może nie wiem że coś mi się porobiło, niech sobie jeszcze wszystko poodpoczywa


bieg i czas spędzony z ludźmi nastroił mnie nostalgicznie
ale i jakoś tak...radośnie
ufnie
znów wierzę w to, że mogę....
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

w tym tygodniu, trochę poplątanym
zaliczyłam dwa treningi biegowe, ale na luzie, bez przyrządów i pomiarów, po około godzince
i w sobotę joga
na jodze nie byłam na tyle długo, że w niedzielę bolały mnie ramiona :szok:

myślę że w tym tygodniu wrócę już zupełnie do swojej normalnej aktywności
jutro jest test Kupra, ciekawe co mi wyjdzie
nie zrobiłam treningów tempowych ostatnio żadnych...


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

trening dość specyficzny, bo po prostu test Coopera



na miejsce podjechałam autobusem, bo chciałam być jak najbardziej "świeża"
wiedziałam że i tak będzie rozgrzewka przed testem, więc się o to nie martwiłam

no, i nie wiem czy to upał i duchota?
w każdym razie już jak miałam wychodzić, to mi się nie chciało, i bynajmniej nie przez lenistwo
pół godziny przed wyjściem po prostu mnie ścięło
zachciało mi się mocno spać, co nie jest u mnie normalne, bo nie sypiam w ciągu dnia
nie lubię i w zasadzie nie umiem (a może powinnam użyć czasu przeszłego?w końcu się starzeję)
przemogłam się jednak, bardzo mi zależało na tym
może to był błąd?

gdy byłam już na miejscu, zrobiliśmy tę rozgrzewkę
i znowu gdybanie- może za szybko biegłam? to była tylko chwila, ale czułam się coraz gorzej, a jak się w końcu zatrzymaliśmy żeby odsapnąć i przejść do części z wygibasami gimnastycznymi, zrobiło mi się słabo
przed oczami biało, czułam jak cała krew odpłynęła mi z głowy
usiałam na murku, po chwili podniosłam wyżej nogi i zaczęłam się modlić, żeby nie zemdleć
5 minut to trwało, może nawet ciut więcej

ostro zastanawiałam się, czy zostać, czy biec, co w ogóle robić?
no niby w każdej chwili mogę się zatrzymać i w ogóle, no ale jak zemdleję, to będzie problem
obecni biegacze to same chucherka, a ja taka kobyła wielka...
w końcu wstałam ostrożnie, zrobiłam kilka kroków
najgorsze minęło, ale obawy były coraz większe
no i zła byłam, chciałam pobiec na maksa, do utraty tchu
a tu trzeba będzie jakoś tak delikatnie, asekuracyjnie, do dupy, złota rybko...

staję na starcie
wystrzał i biegnę
mam wrażenie, że boksuję nogami w miejscu, mijają mnie nawet nieletni doprowadzając tym samym do furii, gdy próbuję przyspieszać tracę oddech
zresztą nawet w bezruchu źle mi się oddycha, jest gorąco, powietrze nagrzane po całym dniu- jest 18, a najgorsze że jest tak parno
i to "parno" zabiera mi oddech
dwa razy przechodzę do marszu
kilka ćwiczeń mających za zadanie wciągnięcie większej ilości powietrza do płuc
pomaga, znów bieg
durne 12 minut, a ile emocji!
no i jest
2 kilometry

może być, uznałam że to takie moje minimum
chociaż smutno, bo nie wiem na ile mnie tak naprawdę teraz stać
o ile byłabym szybciej, gdybym biegła w lepszych warunkach?
udałoby się w te 5:40/km?
cóż, trudno
muszę przemyśleć zasadność biegania w takich porach
i trzeba pamiętać o piciu, muszę zainwestować w jakąś nerkę na bidon lub dwa

w piątek tak sobie pobiegam przez godzinę
chciałam zrobić 11km, bo to już byłby mój rekord
ale za 10 też będę wdzięczna


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

Dzisiaj zaszalałam na siłowni.
Wracam do tych sal ze wzruszeniem i pietyzmem.
I po prostu się cieszę!

Najpierw był "zdrowy kręgosłup". Kilka lasek popatrzyło na mnie z wyższością, gdy na pytanie kto pierwszy raz ja jedna podniosłam rękę. Wkurzyła mnie zwłaszcza taka okrąglutka, która stała blisko mnie. Olałam ją i skupiłam się na ćwiczeniach. Nie były takie trudne, a podobały mi się, bo wcześniej takich nie robiłam, więc miałam całkiem sporo zabawy. Okrągła połowy ćwiczeń nie wykonywała poprawnie, a gdy zaczęły się takie z balansowaniem- nie umiała zrobić żadnego. Byłam ciekawa czy nadal patrzyła na mnie z wyższością, ale sam fakt, że radziłam sobie lepiej od niej był przyjemny. Tak, zołzowatość to normalna cecha kobiet :D

Później były rowerki. Ustawiłam sprzęt tuż przy instruktorze, czego szybko pożałowałam. To chyba najfajniejszy chłopak z instruktorów. Pomijam już że ciacho aż ślinka cieknie, ale on jest po prostu sympatyczny, miły. Oczywiście, nie umiałam się skupić na ćwiczeniach i myślałam tylko o świństwach. Tym niemniej, dałam z siebie wszystko- koszulka i spodenki były mokre.

I tak minął mi dzisiaj dzień na siłowni :) jestem zadowolona, podbudowana
najważniejsze, że wracam na właściwe tory

tak się zastanawiam- może starczy mi jeszcze siły na bieganie? chociaż jestem głodna jak diabli...jak zjem to już nie wyjdę, bo to będzie bez sensu, jak wyjdę bez zjedzenia czegokolwiek, ryzykuję że znowu zasłabnę :/ poszukam czegoś lekkiego i spróbuję
szkoda nie wykorzystać tak korzystnego układu

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

cisnęłam jak wściekła, walczyłam do końca, nie poddawałam się nawet na chwilę

i zrobiłam głupie 10,15 w ciągu godziny
mój rekord na godzinę to 10,55 z 2008 roku

jedno kółko...zabrakło jednego okrążenia
w sumie powinnam być zadowolona, wiem
zrobiłam ponad 10km, uciekłam osobom, które wyprzedzały mnie na Cooperze we wtorek
miałam siłę walczyć do końca i biegłam równo- kontrolowałam ile zajmuje mi okrążenie

zastanawiam się czy zrobiłam coś źle? czy był jakiś moment którym mogłam coś zawalić? strata góra 100m, więc się nie liczy

mam jakiś paskudny niedosyt, zwłaszcza że wiem że nie było czynników przeszkadzających, że to tylko i wyłącznie jest to, na co mnie w tej chwili stać....

komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Obrazek

i znowu leśna połóweczka
i znowu 2:22

pogoda- na zmianę ostre słońce i silny deszcz
jak parowało to mnie zatykało i to totalnie
to jedyne, czego nie umiem wypracować
nawet w upale nauczyłam się biegać, chociaż wiadomo, nie lubię, ale się da
ale jak jest wysoka wilgotność, to czuję się jak ryba bez wody i pewnie nawet tak wyglądam
próbując oddychać

no nic to
te zawody to i tak są w zasadzie z przymrużeniem oka
są fajne, bo to dobry trening, głównie silnej woli


ale jako że zaczęłam znowu regularniej ćwiczyć i biegać częściej
zauważyłam sympatyczne zmiany w moim ciele
a dokładnie to nogi
mniej ich jest
a ponieważ nie tylko ja to zauważyłam
to mam pewność, że to nie jest na zasadzie "wydaje mi się"
i tym samym moja kobieca próżność jest ugłaskana


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

cztery dni wolnego

po powrocie do pracy i kilkukrotnym wstawaniu po piątej rano, jedyne o czym marzę to spać do oporu, czyli pewnie tak do 9
w porywach może nawet 11

jednak krew się gotuje
dusza wojownika śpiewa
i tak się zastanawiam, czy nie walnąć sobie obozu treningowego w wersji domowej
co prawda z treningami byłby totalny eksperyment, ale warto przetestować i pooglądać, jak ciało na to zareaguje

zwłaszcza dopóki mam kasę na normalne, zdrowe żarcie- nigdy nie wiadomo co będzie za tydzień :D



komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

pobiegałam w czwartek, niewiele, na oko jakieś 7-8km, ale w tak sympatycznym miejscu, że grzechem byłoby zwracać uwagę na dystans i czas
trafiłam w takie dzikie miejsce, nawet kaczki się mnie nie bały i jedna podpłynęła bardzo blisko a za nią sznureczek małych żółciutkich kaczątek, no oczywiście rozszczebiotałam się cała, ale one były takie słodziuchne!
a później spotkałam wielkiego haskacza na spacerze i się razem bawiliśmy patykiem
w piątek ćwiczenia- w sumie 1,5h i bieganko godzinkę z rytmami, ale w samo południe i myślałam że umrę, bo było łokropicnie gorąco

no, a wieczorem.... impreza!
ostatnio tyle alkoholu naraz wypiłam w 2003 roku
bawiłam się wyśmienicie
było kapitalnie!
do domu wróciłam o 4 i po 5h snu...

Obrazek

maraton
co prawda jak jechaliśmy to jeszcze miałam karuzelę w głowie
a na starcie było mi lekko mdło
ale jak tylko zaczęłam biec to wszystko wróciło do normy i było ok

biegłam powoli, oszczędnie, a pogoda była wyjątkowo złośliwa
raz ostre słońce wysysające wszystkie siły, raz deszcz, ale tak wiaderkami
i znowu słońce i wszystko paruje
a ja znowu nie mam czym oddychać
i tak w kółko

do połówki szło fajnie, równo
a po połówce zaczęło mi się źle biec
po pierwsze mieszałam żarcie i picie i był moment że gniotło mnie bardzo w brzuchu
a później siadło kolano

a tego kolana to się cholernie boję
już od kilku startów mam tak, że mój organizm tego nie czuje
może w pierwszych chwilach jest jeszcze jakiś mięśniowy dyskomfort, ale nie mam później problemów ze wstawaniem i siadaniem
teraz jest zupełnie inaczej

boli mnie przy rzepce
zastanawiam się, czy nie zerwałam sobie mięśnia
spróbuję znaleźć kogoś kto mi zrobi usg i powie czy coś widać
wczoraj bolało długo, nie umiałam zasnąć wieczorem
smarowałam maścią przeciwzapalną i przeciwbólową, ale z mizernym skutkiem
dzisiaj jest już ok, a jak się rozchodzę to w zasadzie zapominam o tym
tym niemniej mnie to martwi i wiem że nie mogę tego tak po prostu zostawić

czas w maratonie kiepściutko- 5:20

wkurza mnie że zgubiłam gdzieś ten power który miałam jeszcze w kwietniu i maju
pieprzona praca
taa, po miesiącu czekania dostałam w końcu umowę
do końca roku "o ile będą zlecenia"
jakkolwiek głupio to zabrzmi, chciałabym w czasie wakacji dużo przestojów


komentarze
Awatar użytkownika
emerce
Stary Wyga
Stary Wyga
Posty: 157
Rejestracja: 20 lis 2010, 21:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

hmmm

kolano nie boli
gdyby coś się z nim stało, to chyba dalej powinno boleć?
zwykłe przeciążenie?
buty? buty mi najbardziej podpadają...

jadę na jogę
a wieczorem może zrobię z 1-3 km i zobaczę co mi nogi powiedzą



komentarze
ODPOWIEDZ