Wczorajszy egzamin zdany - pora rozpoczac trzymiesieczne wakacje
Noga ma sie calkiem niezle. Na upartego moglabym pobiegac, ale.. no wlasnie - nie ma co ryzykowac. W niebieganiu 'pomaga mi' ponadto potwornie bolący ząb. Jutro bede lezec krzyzem pod gabinetem stomatologicznym i blagac, zeby mnie przyjeli. Łupie mnie pol szczeki, Naproksen nie pomogl (co jest o tyle dziwne, ze generalnie jestem niesamowicie wrazliwa na lekarstwa, a wszystkie tabletki zaczynaja na mnie dzialac jak tylko na nie spojrze..). Wysmarowuje wiec tubke Sacholu (zaluje, ze nie kupilam od razu czterech opakowan...) i zyje nadzieja, ze jutro dentysta przyniesie mi ulge.
Zatem wczoraj i dzisiaj zero biegania. Nie wyobrazam sobie zreszta biegac z tym bolem, bo przy kazdym kroku czuje, jak pulsuje mi szczeka.
Na razie, o dziwo, nie cierpie bardzo z powodu tej przerwy. Troche odsypiam po zakonczeniu egzaminow ('troche odsypiam' = spie do 8 - tak, to moje odsypianie

), poza tym cale dnie gdzies latam. Niemniej jednak mam nadzieje, ze przeciwnosci losu lada chwila znikna. Bo biegac koooocham.
Jeszcze w poniedzialek rano przebieglam sobie 10 km spokojnym tempem.
http://www.sports-tracker.com/#/workout ... 3nd8lmjku8
Caly czas LAŁO, a przez ostatnie 10-15 minut treningu czulam sie wrecz tak, jakbym stala pod prysznicem. Pies patrzyla na mnie jak na oprawce

Mimo tej watpliwej pogody bylo bardzo fajnie. A nawet bardziej niz bardzo. Dlaczego, skoro to najzwyklejsze rozbieganie? Ano dlatego, ze wyszlam na ten bieg jakos tak.. beznamietnie. Ani mi sie jakos straszliwie nie chcialo biegac, ani mi sie nie chcialo, po prostu uznalam, ze 'sobie wyjde i sobie pobiegam'

No i wlasnie tak bylo. Mialam wrazenie, ze moja rola ograniczyla sie do wyjscia z domu i wlaczenia stopera, a reszta zrobila sie sama. Bieglo mi sie tak swobodnie i lekko, jakby byl to moja najnaturalniejsza czynnosc w zyciu. Juz wczesniej zdarzalo mi sie miec takie uczucie, ze choc moje cialo biegnie, to glowa jest zupelnie gdzie indziej - na przyklad jeszcze przewraca sie na drugi bok w lozku

Tym razem to wrazenie bylo jednak wyjatkowo silne i musze przyznac, ze bardzo to lubie. Rok temu jeszcze nie mialam na koncie ani jednej przebiegnietej ciagiem godziny, a bieg ~40minutowy wydawal mi sie dlugim i powaznym przedsiewzieciem
Po biegu na Warsaw Track Cup (o ktorym zaraz jeszcze troche wypocin, bo nie moge go przebolec...) juz nie biegalam i jutro najpewniej jeszcze tez odpuszcze. Troche za to siłkuję (w poniedziałek, wczoraj, dziś..) i roweruje - w niedziele ~55 km, w poniedzialek wyjatkowo malo, bo ok. 15, we wtorek ~45 km - byloby na pewno wiecej, ale uznalam, ze tak kilka godzin przed zawodami na biezni to glupio

, wczoraj ~45, dzisiaj.. 85 km

Pojechalam sobie z kolezanka do Gory Kalwarii i z powrotem przez piaseczno. W trakcie tylko dwa krociutkie postoje - jeden w Górze K. na łyk wody i 'ale gdzie my właściwie jesteśmy?', drugi na stacji benzynowej niedaleko Piaseczna na zimną kolaszkę i Snickersa
No dobra. Koniec wesolych tematow, teraz o wtorkowych zawodach.
Jestem niezmiennie zazenowana swoim wynikiem. To nie powinno sie zdarzyc. Wstyd, wstyd i jeszcze raz wielki, ogromny wstyd.
Moge sie tlumaczyc tylko tym, ze na nowym dystansie nie umiem rozkladac sily i nie wiem, jak biec.
Nie mialam ani cienia zakwasow po tym biegu - a to chyba zle. Moje nogi czuly ze biegaly przez jakies dwie minuty po przebiegu, a potem juz nie. Ani godzine po nim, ani trzy, ani nastepnego dnia rano, dzisiaj tez nic..
Tak sie zlozylo, ze bieglam z pulsometrem. Nie mialam zegarka ze stoperem, ktorego zwykle uzywam i musialam biec z Polarem (ktory suma summarum wcale mi sie nie przydal, bo nigdy nie trafiam w jego klawisz lapowania

), wiec skorzystalam z okazji i zalozylam sobie pasek z nadajnikiem. Na dystansie tego kilometra tetno wzroslo mi do 94%. Chyba wniosek z tego taki, ze serce jeszcze sporo moglo, tylko motorek za slaby..

Zakladajac oczywiscie, ze moje HRmax to 200, zgodnie z wynikiem Fitness Testu Polara. Empirycznie na razie nie zamierzam sprawdzac swojego tetna maksymalnego, bo wiem, ze i tak nie dam rady doprowadzic sie do maksimum.
Swoja droga wczoraj powtorzylam sobie ow test i pulsometr powiedzial mi, ze moje vo2max to 67. Dwa miesiace temu mialam wynik 66. To blad urzadzenia czy niekoniecznie?
Na koniec jeszcze fotka obrazujaca doskonale, co sie dzialo podczas naszej serii..

fot. Dorota Świderska,
http://www.maratonczyk.pl