cały @~3:30
Moderator: infernal
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
37 km recovery
(32km w grupie + 5km za juniorem na rowerze)
wypocząłbym jeszcze po wczorajszych zawodach parę kilometrów więcej, ale już, cholercia, nie miałem siły.
z dobrych newsów: Szmajchel w Paryżu nabiegał 2:44, połówka w 1:22 - wygląda na to, że był jednym z nielicznych, którzy pobiegli ten maraton idealnie taktycznie.skurczybyk
---
z gorszych: Tomka coś 'zegło' w Dębnie /ale połówka jeszcze jak w zegarku, 1:29/ - i póki co nie został pierwszym w Polsce zawałowcem poniżej 3h.
może to i lepiej... jak się wk... to w poznaniu na jesieni z 2:50 nalata.
zdrówko
(32km w grupie + 5km za juniorem na rowerze)
wypocząłbym jeszcze po wczorajszych zawodach parę kilometrów więcej, ale już, cholercia, nie miałem siły.
z dobrych newsów: Szmajchel w Paryżu nabiegał 2:44, połówka w 1:22 - wygląda na to, że był jednym z nielicznych, którzy pobiegli ten maraton idealnie taktycznie.skurczybyk
---
z gorszych: Tomka coś 'zegło' w Dębnie /ale połówka jeszcze jak w zegarku, 1:29/ - i póki co nie został pierwszym w Polsce zawałowcem poniżej 3h.
może to i lepiej... jak się wk... to w poznaniu na jesieni z 2:50 nalata.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
dziś wreszcie znalazłem treningowego Świętego Graala (który to już?...)
jeszcze nigdy nie byłem po bieganiu tak zmęczony będąc tak świeżym.
Naprzód!
jeszcze nigdy nie byłem po bieganiu tak zmęczony będąc tak świeżym.
Naprzód!
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
2:04:58 (55?)
Rajan Ramakrishna Hall na konferencji prasowej przed dzisiejszym biegiem:
“my goals are always really philosophical. I know I can do my best… I am going to run with joy and praise God with every step.”
zastanawiam się, jak bardzo ja musiałbym chwalić pana, żeby mi tak w plecy wiało na najważniejszym starcie życia...
---------------------------------
no i gites.
na tak piękną okoliczność biorę żonkę, dzieciaki i wyjeżdżam dzisiaj w góreczki na dni parę.
w niedzielę palmową odpracowałem pół tygodnia, no to mam wolne.
kurde, jakby takie niedziele palmowe były ze cztery w każdym tygodniu, byłbym milionerem.
-------------
w sobotę na giepsie się nabiegało 16:41, trzy sekundy za wolno, tzn trzy sekundy za Szmajchelem.
w wersji optymistycznej, trzydzieści trzy sekundy za wolno - tyle mi brakowało do Filipa/1m/.
się jeszcze trochę schudnie się samo nadrobi.
------------
no nic, zobaczymy co tam w Pasterce słychać, może coś z Hercim potruchtam.
zdrówko
Rajan Ramakrishna Hall na konferencji prasowej przed dzisiejszym biegiem:
“my goals are always really philosophical. I know I can do my best… I am going to run with joy and praise God with every step.”
zastanawiam się, jak bardzo ja musiałbym chwalić pana, żeby mi tak w plecy wiało na najważniejszym starcie życia...
---------------------------------
no i gites.
na tak piękną okoliczność biorę żonkę, dzieciaki i wyjeżdżam dzisiaj w góreczki na dni parę.
w niedzielę palmową odpracowałem pół tygodnia, no to mam wolne.
kurde, jakby takie niedziele palmowe były ze cztery w każdym tygodniu, byłbym milionerem.
-------------
w sobotę na giepsie się nabiegało 16:41, trzy sekundy za wolno, tzn trzy sekundy za Szmajchelem.
w wersji optymistycznej, trzydzieści trzy sekundy za wolno - tyle mi brakowało do Filipa/1m/.
się jeszcze trochę schudnie się samo nadrobi.
------------
no nic, zobaczymy co tam w Pasterce słychać, może coś z Hercim potruchtam.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
ano pysznie było.
najlepszą metaforą treningu było ostatnie wieczorne ognisko:
Marcin spał (chyba, w każdym razie w ogóle go nie było), Herci był i pił, ale wodę. ja byłem i piłem, ale nie wodę.
no i na treningach było tak samo, tylko dokładnie odwrotnie.
słaby jestem na podbiegach jak gówno.
z pozytywnych akcentów:
1 jakieś 90km, w tym jeden ładny trening: 6x podbieg w trupa na Szczeliniec, trucht na dół.
2 biegałem z jednym mistrzem Polski, browary łupałem z drugim.
fakt, że jeden górski, a drugi sprzed paru już lat, akademicki, i to na 800 (Bonar, 1:49, obecnie gania jakichś trejlranerów i triatlonistów), no ale zawszeć to więcej konkretu niż takie pitu-pitu na forum.
3 Pasterka to wymarzone miejsce do treningu, przynajmniej dla mnie. armia dzieciaków se lata, baby se gadają, a ja se kilomietry dymam w cudnych okolicznościach przyrody. na zmianę z niepasteryzowanymi Opatami w doborowym towarzystwie.
no pić-trenować-nie-umierać, cudownie.
co nie zmienia dość fundamentalnego faktu, że słaby jestem na podbiegach...itd
zdrówko
najlepszą metaforą treningu było ostatnie wieczorne ognisko:
Marcin spał (chyba, w każdym razie w ogóle go nie było), Herci był i pił, ale wodę. ja byłem i piłem, ale nie wodę.
no i na treningach było tak samo, tylko dokładnie odwrotnie.
słaby jestem na podbiegach jak gówno.
z pozytywnych akcentów:
1 jakieś 90km, w tym jeden ładny trening: 6x podbieg w trupa na Szczeliniec, trucht na dół.
2 biegałem z jednym mistrzem Polski, browary łupałem z drugim.
fakt, że jeden górski, a drugi sprzed paru już lat, akademicki, i to na 800 (Bonar, 1:49, obecnie gania jakichś trejlranerów i triatlonistów), no ale zawszeć to więcej konkretu niż takie pitu-pitu na forum.
3 Pasterka to wymarzone miejsce do treningu, przynajmniej dla mnie. armia dzieciaków se lata, baby se gadają, a ja se kilomietry dymam w cudnych okolicznościach przyrody. na zmianę z niepasteryzowanymi Opatami w doborowym towarzystwie.
no pić-trenować-nie-umierać, cudownie.
co nie zmienia dość fundamentalnego faktu, że słaby jestem na podbiegach...itd
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
aaa, najważniejsze:
oj, niedługo się skończy nasze mordowanie...
przezacna płyta.
jeśli chcesz porządnie się złachać, zamiast laczków za pięć paczek, proponuję najtańsze trampki i 13 egzemplarzy płyty R.U.T.A. - Gore.
życówki, czy co tam chciał, murowane.
zdrówko
oj, niedługo się skończy nasze mordowanie...
przezacna płyta.
jeśli chcesz porządnie się złachać, zamiast laczków za pięć paczek, proponuję najtańsze trampki i 13 egzemplarzy płyty R.U.T.A. - Gore.
życówki, czy co tam chciał, murowane.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
korzystając z rodzinno-wyjazdowej sposobności, czyli jak zwykle mniej czy bardziej przypadkowo, wystartowałem dzisiaj w kameralnym biegu wielkanocnym we Wronkach (100-150 osób)
to że wystartowałem to był już duży sukces - do biegu startującego o 12:00, zapisałem się o 12:10, udało się jeszcze zrobić jakąś minutę-półtorej rozgrzewki!
uff, poszło.
9km crossu po lesie, na 3km pętli.
po pierwszej pętli zdjąłem buty, i zrobiło się baaardzo baaardzo przyjemnie. ciepły piasek, trochę szyszek dla treningu czujnego stawiania stóp...bajka.
--------
sam bieg, mimo, że zorganizowany przez urząd miasta, czy jakiś taki organ - w bardzo miłej atmosferze, ale to pewnie dlatego, że główny organizator sam jest biegaczem.
ZERO typowo tkkf-owskiego 'mamy cię w d... biegaczu, ale niestety musieliśmy zrobić imprezę'
0 pln wpisowego, brak pomiaru czasu, za trzy pierwsze miejsca - ręcznie pomalowane na złoto/srebrno/brązowo jajka, wody starczyło dla wszystkich.
po biegu chyba najlepszy poczęstunek na jaki się załapałem w 'karierze' - szwedzko-świateczny stół w hotelu 'Olympic' przy stadionie, ciasta przeróżne, sałatki owocowe, i trochę konkretniejszych rzeczy. do tego losowanie nagród.
miło, przyjemnie i treningowo pożytecznie spędzony dzień w gronie biegających znajomych.
...ino mi się w drodze powrotnej jajo pękło, i za dwa dni jedyne, co będę mógł zrobić z pamiątką zwycięstwa, to komuś podrzucić...
chyba, że je zdążę wcześniej zjeść. szkoda, że nie dodali majonezu do pierwszego miejsca.
gdzie ja dziś kurde kupie majezon?
zdrówko
to że wystartowałem to był już duży sukces - do biegu startującego o 12:00, zapisałem się o 12:10, udało się jeszcze zrobić jakąś minutę-półtorej rozgrzewki!
uff, poszło.
9km crossu po lesie, na 3km pętli.
po pierwszej pętli zdjąłem buty, i zrobiło się baaardzo baaardzo przyjemnie. ciepły piasek, trochę szyszek dla treningu czujnego stawiania stóp...bajka.
--------
sam bieg, mimo, że zorganizowany przez urząd miasta, czy jakiś taki organ - w bardzo miłej atmosferze, ale to pewnie dlatego, że główny organizator sam jest biegaczem.
ZERO typowo tkkf-owskiego 'mamy cię w d... biegaczu, ale niestety musieliśmy zrobić imprezę'
0 pln wpisowego, brak pomiaru czasu, za trzy pierwsze miejsca - ręcznie pomalowane na złoto/srebrno/brązowo jajka, wody starczyło dla wszystkich.
po biegu chyba najlepszy poczęstunek na jaki się załapałem w 'karierze' - szwedzko-świateczny stół w hotelu 'Olympic' przy stadionie, ciasta przeróżne, sałatki owocowe, i trochę konkretniejszych rzeczy. do tego losowanie nagród.
miło, przyjemnie i treningowo pożytecznie spędzony dzień w gronie biegających znajomych.
...ino mi się w drodze powrotnej jajo pękło, i za dwa dni jedyne, co będę mógł zrobić z pamiątką zwycięstwa, to komuś podrzucić...
chyba, że je zdążę wcześniej zjeść. szkoda, że nie dodali majonezu do pierwszego miejsca.
gdzie ja dziś kurde kupie majezon?
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
1 maja. w ramach obchodów święta pracy wypadło okrągłe 10h tyry.
---------------
jakieś obce ludzie chcą mi zrobić wywiad za tydzień.
to strasznie stresujące, ta świadomość, że za tydzień trzeba będzie powiedzieć coś mądrego.
niemalże równie stresujące, jak świadomość nabyta parę godzin temu, po nieopatrznym otwarciu skrzynki -, że tydzień temu miałem wysłać następny felieton do 'biegania'...
Viva południowoamerykańska strefa czasowa!
niech żyje manana!
punktualność no pasaran!
k... ciągle meksyk...eh
zdrówko
---------------
jakieś obce ludzie chcą mi zrobić wywiad za tydzień.
to strasznie stresujące, ta świadomość, że za tydzień trzeba będzie powiedzieć coś mądrego.
niemalże równie stresujące, jak świadomość nabyta parę godzin temu, po nieopatrznym otwarciu skrzynki -, że tydzień temu miałem wysłać następny felieton do 'biegania'...
Viva południowoamerykańska strefa czasowa!
niech żyje manana!
punktualność no pasaran!
k... ciągle meksyk...eh
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
no i znowu jestem w krzakach.
po powrocie z Pasterki, z początku strasznie siadła mi psycha - że na podbiegach słaby jestem...itd.
postanowiłem coś z tym zrobić.
niby wszystko fajnie, robota 120k+ na tydzień, nic nie boli, można zapierniczać...
no i trochę za bardzo wkręciłem się w młóckę na Dziewiczej.
200, 300, 400 na podbiegach chyba za mocno i na za długich przerwach.
dzisiaj odświętnie przyodziałem się w polara... no i dupa.
dwusetki na stadionie (chyba pierwszy raz od miesiąca) robione z założenia 'luźno i żwawo', bez kontroli czasu w trakcie - wychodziły po 30-31s, (w życiu mi się jeszcze tak dobrze R-przebieżek nie biegało jak dziś)
za to easy (do 75% hrmax) spadło mi o 10s, do ok 4:10 min/km,
a tempo (danielsowskie), biegane 'na oddech' spadło o jakieś 2s/km - to jeszcze można zwalić na temperaturę./piątkowe/
wygląda na to, że przygotowując się do MP w biegach górskich na długim dystansie (28km) nieopatrznie wylądowałem w treningu milera. tyle, że na podbiegu.
nie ma gdzieś jakiejś mili pod górkę w ten weekend?
whatever.
słaby jestem jak gówno, tyle że tym razem z drugiej strony. odpuszczam. za rok będę gotowy.
mam już pewien pomysł jak się za to rozsądniej zabrać.
zdrówko
po powrocie z Pasterki, z początku strasznie siadła mi psycha - że na podbiegach słaby jestem...itd.
postanowiłem coś z tym zrobić.
niby wszystko fajnie, robota 120k+ na tydzień, nic nie boli, można zapierniczać...
no i trochę za bardzo wkręciłem się w młóckę na Dziewiczej.
200, 300, 400 na podbiegach chyba za mocno i na za długich przerwach.
dzisiaj odświętnie przyodziałem się w polara... no i dupa.
dwusetki na stadionie (chyba pierwszy raz od miesiąca) robione z założenia 'luźno i żwawo', bez kontroli czasu w trakcie - wychodziły po 30-31s, (w życiu mi się jeszcze tak dobrze R-przebieżek nie biegało jak dziś)
za to easy (do 75% hrmax) spadło mi o 10s, do ok 4:10 min/km,
a tempo (danielsowskie), biegane 'na oddech' spadło o jakieś 2s/km - to jeszcze można zwalić na temperaturę./piątkowe/
wygląda na to, że przygotowując się do MP w biegach górskich na długim dystansie (28km) nieopatrznie wylądowałem w treningu milera. tyle, że na podbiegu.
nie ma gdzieś jakiejś mili pod górkę w ten weekend?
whatever.
słaby jestem jak gówno, tyle że tym razem z drugiej strony. odpuszczam. za rok będę gotowy.
mam już pewien pomysł jak się za to rozsądniej zabrać.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
Wanjiru.
a ja nie.
hmmm.
a ja nie.
hmmm.
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
co nowego?
polazłem do empika po 'Luminal' Komet. słaba. poprzednie lepsze. no ale nie ma tego złego - w łapy wpadła mi płyta Piotr Bukartyka.
no i to jest, kurde, zawstydzająco bezbłędne, zwłaszcza z perspektywy iluś-tam-rzewnie-nieudanych-prób-pisania-piosenek
np tak:
kobiety jak te kwiaty
albo tak:
sznurek
-----------
no ale o bieganiu.
po pierwsze, chciałem zobaczyć jak to jest - machnąłem se 30km w s. kilkenny, 170 gramowych startówkach. no i fajnie było, tylko jak czytam se teraz wesołe teksty na głównej "lekkie, elastyczne, niskoprofilowe, estetyczne" - to jedyny kit jaki jestem w stanie łyknąć to "estetyczne". no ale na estetyce to ja się nie wyznaję absolutnie.
coraz bliższy jestem idei zamówienia ze stanów paczki pięciu, czy dziesięciu par tych laczków ze stanów (po jakieś 30$) - i ostatecznego rozwiązania kwestii butów do biegania. fajnie się w tym lata i tyle.
-------
za kilka dni lecę do Francji, następne cele biegowe też się szczęśliwie-mniej-lub-bardziej-przypadkowo krystalizują. będzie się działo, ale póki co cicho-sza, coby nie zapeszać.
orać trza, kuźwa, nie zapeszać.
próbka z ostatnich dni (tyle ile pamiętam)
sb, 21.05. po drodze do Leszna wystartowałem w 'biegu eleganta', 3km w Mosinie. (dla nie-wielkopolan - to od popularnej lokalnie ironicznej frazy 'elegant z Mosiny' )
trochę głupio wyszło, jako jedyny uczestnik leciałem w koszuli, myślałem że się ludziska bardziej wkręcą w klimat. no ale nic to, przynajmniej raz byłem odpowiednio ubrany do odbioru pierwszej nagrody.
wieczorem jeszcze dokręciłem 19km, w tym 8 km mocnego krosu po zadziwiająco zasadniczej trasie zimowego 'biegu górskiego Leszno - Grzybowo'
nd 37 km. miało być kilka mniej, ale siętrochę po lasach pogubiłem.
pn 8km, w tym 10x200 po 30s-32s. luźno, rześko, fajnie.
wt.14,5km po 4:15 (akurat miałem zegarek) + 6km za juniorem na bicyklu.
środa: 21km, w tym 15km po w miarę nowej zajefajnej pętli krosowej, średnio po 3:55 (ale te płaskie fragmenty było po jakieś 3:40-3:45)
całe nogi mam przeżarte na wylot od pokrzyw, ale ponoć to zdrowo.
przynajmniej mam pewność, że to tylko moja pętla ))
zdrówko
polazłem do empika po 'Luminal' Komet. słaba. poprzednie lepsze. no ale nie ma tego złego - w łapy wpadła mi płyta Piotr Bukartyka.
no i to jest, kurde, zawstydzająco bezbłędne, zwłaszcza z perspektywy iluś-tam-rzewnie-nieudanych-prób-pisania-piosenek
np tak:
kobiety jak te kwiaty
albo tak:
sznurek
-----------
no ale o bieganiu.
po pierwsze, chciałem zobaczyć jak to jest - machnąłem se 30km w s. kilkenny, 170 gramowych startówkach. no i fajnie było, tylko jak czytam se teraz wesołe teksty na głównej "lekkie, elastyczne, niskoprofilowe, estetyczne" - to jedyny kit jaki jestem w stanie łyknąć to "estetyczne". no ale na estetyce to ja się nie wyznaję absolutnie.
coraz bliższy jestem idei zamówienia ze stanów paczki pięciu, czy dziesięciu par tych laczków ze stanów (po jakieś 30$) - i ostatecznego rozwiązania kwestii butów do biegania. fajnie się w tym lata i tyle.
-------
za kilka dni lecę do Francji, następne cele biegowe też się szczęśliwie-mniej-lub-bardziej-przypadkowo krystalizują. będzie się działo, ale póki co cicho-sza, coby nie zapeszać.
orać trza, kuźwa, nie zapeszać.
próbka z ostatnich dni (tyle ile pamiętam)
sb, 21.05. po drodze do Leszna wystartowałem w 'biegu eleganta', 3km w Mosinie. (dla nie-wielkopolan - to od popularnej lokalnie ironicznej frazy 'elegant z Mosiny' )
trochę głupio wyszło, jako jedyny uczestnik leciałem w koszuli, myślałem że się ludziska bardziej wkręcą w klimat. no ale nic to, przynajmniej raz byłem odpowiednio ubrany do odbioru pierwszej nagrody.
wieczorem jeszcze dokręciłem 19km, w tym 8 km mocnego krosu po zadziwiająco zasadniczej trasie zimowego 'biegu górskiego Leszno - Grzybowo'
nd 37 km. miało być kilka mniej, ale siętrochę po lasach pogubiłem.
pn 8km, w tym 10x200 po 30s-32s. luźno, rześko, fajnie.
wt.14,5km po 4:15 (akurat miałem zegarek) + 6km za juniorem na bicyklu.
środa: 21km, w tym 15km po w miarę nowej zajefajnej pętli krosowej, średnio po 3:55 (ale te płaskie fragmenty było po jakieś 3:40-3:45)
całe nogi mam przeżarte na wylot od pokrzyw, ale ponoć to zdrowo.
przynajmniej mam pewność, że to tylko moja pętla ))
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
aha, i najważniejsze:
żrem od jakiegoś czasu nikorety zamiast cmokać fajków, zapijam zbożowym 'anatolem' (ach te antyoksydanty!!!) zamiast espresso, i w ogóle czuję się jak świeżo ogolona pipa.
cel uświęca środki heh.
obiecałem sobie, że na wagę wejdę dopiero wtedy, kiedy nie będę już w stanie jej podnieść.
czyli tak na oko za jakieś dwa dni.
psychotonus, biorytmy (czy jak zwał te diabelstwa) wystrzeliły w kosmos, ale tak po prawdzie, to po prostu jestem jeszcze świeżo wkurwiony po tych mistrzostwach polski, co to w nich nie wystartowałem
pewnie niedługo minie, ale póki co - korzystam.
zdrówko
żrem od jakiegoś czasu nikorety zamiast cmokać fajków, zapijam zbożowym 'anatolem' (ach te antyoksydanty!!!) zamiast espresso, i w ogóle czuję się jak świeżo ogolona pipa.
cel uświęca środki heh.
obiecałem sobie, że na wagę wejdę dopiero wtedy, kiedy nie będę już w stanie jej podnieść.
czyli tak na oko za jakieś dwa dni.
psychotonus, biorytmy (czy jak zwał te diabelstwa) wystrzeliły w kosmos, ale tak po prawdzie, to po prostu jestem jeszcze świeżo wkurwiony po tych mistrzostwach polski, co to w nich nie wystartowałem
pewnie niedługo minie, ale póki co - korzystam.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
dalej korzystam.
wczoraj 35,5km, ostatni kilometr w 3:30.
dzisiaj tysiące po 3:09-3:06. w życiu jeszcze tak szybko kilometrówek nie biegałem.
-----------
nie, nie mam złudzeń - to na pewno nie jest optymalny trening. ale jakie to złudzenie wszechmocy przyjemne...
jutro znowu będę próbował odpowiedzieć na to samo, lecz z dnia na dzień trudniejsze, pytanie:
co by tu, kurde, zrobić, żeby się wreszcie zmęczyć?
wczoraj 35,5km, ostatni kilometr w 3:30.
dzisiaj tysiące po 3:09-3:06. w życiu jeszcze tak szybko kilometrówek nie biegałem.
-----------
nie, nie mam złudzeń - to na pewno nie jest optymalny trening. ale jakie to złudzenie wszechmocy przyjemne...
jutro znowu będę próbował odpowiedzieć na to samo, lecz z dnia na dzień trudniejsze, pytanie:
co by tu, kurde, zrobić, żeby się wreszcie zmęczyć?
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
Tour de Pays de Caux
3m ~200osób
88,5km w sześciu etapach, w cztery dni (15km, |20km + 10km|, |8km + 13km|, 21km), ze średnią ~3:44 min/km, przy dość plażowej aurze...
wyszła taka średnia, bo ostatnie etapy biegłem bez szaleństwa - wystarczyło kontrolować czwartego w klasyfikacji generalnej.
co się będę wysilał jak nie muszę.
Sławek na ostatnich etapach wywalczył 10 miejsce,
Bogusz, (który mnie niedawno poskładał na piątaka na GP) - 15.
w sumie zajęliśmy 2m w trzyosobowych teamach.
wesoło było, przygody i takie tam.
-----------------
jak Krzysiek puści, to za miesiąc w papierowym 'Bieganiu' powinno być z tego małe co nieco.
zdrówko
3m ~200osób
88,5km w sześciu etapach, w cztery dni (15km, |20km + 10km|, |8km + 13km|, 21km), ze średnią ~3:44 min/km, przy dość plażowej aurze...
wyszła taka średnia, bo ostatnie etapy biegłem bez szaleństwa - wystarczyło kontrolować czwartego w klasyfikacji generalnej.
co się będę wysilał jak nie muszę.
Sławek na ostatnich etapach wywalczył 10 miejsce,
Bogusz, (który mnie niedawno poskładał na piątaka na GP) - 15.
w sumie zajęliśmy 2m w trzyosobowych teamach.
wesoło było, przygody i takie tam.
-----------------
jak Krzysiek puści, to za miesiąc w papierowym 'Bieganiu' powinno być z tego małe co nieco.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
jeszcze mały kawałek podsumowań:
z 'bólu ogólnoustrojowego' powoli zostają tylko pośladkowy/ ale tylko naciągnięcie - daję mu jeszcze ze dwa dni/, i co gorsza SS przy lewym piszczelu od wewnętrznej strony.
nie jest to nic uniemożliwiającego bieganie, ale że podobny problem miałem już w zimie - wypadałoby się temu przyjrzeć bliżej.
pomacamy, obadamy, może się uda bez amputacji.
------
z wiadomości poprawiających humor - przejrzałem wyniki salomon tralrunning w Poznaniu - Miłosz, aktualny mistrz Polski w górach na długim dystansie, na trzecie miejsce nabiegał o cztery sekundy lepszy czas, niż ja w zeszłym roku. głupio z takich faktów wyciągać daleko idące wnioski...ale...no właśnie: ale.
------
czytam sobie na forum perypetie Artura Pelo:
właściwie dokładnie to samo zafundowałem sobie we Francji.
czy to wystarczy/przełoży się na Rzeźnika? nie wiem, ale kierunek chyba dobry.
przynajmniej wiem, do czego mam ewidentny talent, to już coś. co prawda wolałbym po prostu szybko biegać, no ale dobre i to.
---------
jeszcze jedna uwaga co do siły pod góry robionej na nizinach - jestem coraz gorętszym fanem wstępowania/wskakiwania na stopień, ławkę cokolwiek.
w różnych kombinacjach, na różne wysokości - parę serii po kilkadziesiąt, kilkaset powtórzeń.
można z tego uszyć, naprawdę sensowny, (moim zdaniem) intensywny trening interwałowy, który specyfikę stromych podbiegów oddaje dużo lepiej niż wieloskoki, czy podbiegi po jakichś trefnych miejskich pagóreczkach.
no i wystarczy jeden metr kwadratowy i kilkanaście minut, żeby się konkretnie styrać.
---------
sporo rozmawiałem o treningu z Koudierem /zwycięzcą TdPdC, swojego czasu mistrzem Francji w przełajach/, i z tego wszystkiego najbardziej spodobał mi się jego zestaw 'running drills'( jak to przetłumaczyć na polski? /i nie o skipy chodzi/), który regularnie wykonuje. popróbujemy, obadamy. może coś z tego wyjdzie.
zdrówko
z 'bólu ogólnoustrojowego' powoli zostają tylko pośladkowy/ ale tylko naciągnięcie - daję mu jeszcze ze dwa dni/, i co gorsza SS przy lewym piszczelu od wewnętrznej strony.
nie jest to nic uniemożliwiającego bieganie, ale że podobny problem miałem już w zimie - wypadałoby się temu przyjrzeć bliżej.
pomacamy, obadamy, może się uda bez amputacji.
------
z wiadomości poprawiających humor - przejrzałem wyniki salomon tralrunning w Poznaniu - Miłosz, aktualny mistrz Polski w górach na długim dystansie, na trzecie miejsce nabiegał o cztery sekundy lepszy czas, niż ja w zeszłym roku. głupio z takich faktów wyciągać daleko idące wnioski...ale...no właśnie: ale.
------
czytam sobie na forum perypetie Artura Pelo:
i tak mi jakoś wychodzi, że ten typ budowy fizycznej może po prostu pasować do rozrywek typu: rano dyszka na maxa, a wieczorem połówka w trupa.Trzeci na metę "planowo" dobiegł Artur Pelo, któremu jak powiedział nie starczyło już sił, gdyż... kilka godzin wcześniej, tego samego dnia rano zwyciężył w 15 kilometrowym biegu ulicznym w Sianowie !!
właściwie dokładnie to samo zafundowałem sobie we Francji.
czy to wystarczy/przełoży się na Rzeźnika? nie wiem, ale kierunek chyba dobry.
przynajmniej wiem, do czego mam ewidentny talent, to już coś. co prawda wolałbym po prostu szybko biegać, no ale dobre i to.
---------
jeszcze jedna uwaga co do siły pod góry robionej na nizinach - jestem coraz gorętszym fanem wstępowania/wskakiwania na stopień, ławkę cokolwiek.
w różnych kombinacjach, na różne wysokości - parę serii po kilkadziesiąt, kilkaset powtórzeń.
można z tego uszyć, naprawdę sensowny, (moim zdaniem) intensywny trening interwałowy, który specyfikę stromych podbiegów oddaje dużo lepiej niż wieloskoki, czy podbiegi po jakichś trefnych miejskich pagóreczkach.
no i wystarczy jeden metr kwadratowy i kilkanaście minut, żeby się konkretnie styrać.
---------
sporo rozmawiałem o treningu z Koudierem /zwycięzcą TdPdC, swojego czasu mistrzem Francji w przełajach/, i z tego wszystkiego najbardziej spodobał mi się jego zestaw 'running drills'( jak to przetłumaczyć na polski? /i nie o skipy chodzi/), który regularnie wykonuje. popróbujemy, obadamy. może coś z tego wyjdzie.
zdrówko
mastering the art of losing. even more.
- kulawy pies
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1911
- Rejestracja: 29 sie 2010, 11:38
- Życiówka na 10k: słaba
- Życiówka w maratonie: megasłaba
- Lokalizacja: hol fejmu
wczorajsze trzygodzinne wybieganie po Tatrach z Jędrkiem byłoby prawdziwą przyjemnością...gdyby nie przedwczorajsze pięciogodzinne.
prędkości nieszalone - między 1/4 a 1/3 czasu przewodnikowego.
dzisiaj też mam małe sukcesy treningowe: udało mi dwukrotnie zejść i wejść po schodach.
eh jakbym miał taki Kasprowy pod chałupą, eh...
-------------
btw. polecam restaurację w Kuźnicach (na samej górze, sąsiaduje ze spożywczym), prowadzoną przez bardzo porządnego biegacza górskiego Przemka Sobczyka (np trzeci w ubiegłym roku w Biegu Marduły, 22km, (+1200m, -1050m)).
zdrówko
prędkości nieszalone - między 1/4 a 1/3 czasu przewodnikowego.
dzisiaj też mam małe sukcesy treningowe: udało mi dwukrotnie zejść i wejść po schodach.
eh jakbym miał taki Kasprowy pod chałupą, eh...
-------------
btw. polecam restaurację w Kuźnicach (na samej górze, sąsiaduje ze spożywczym), prowadzoną przez bardzo porządnego biegacza górskiego Przemka Sobczyka (np trzeci w ubiegłym roku w Biegu Marduły, 22km, (+1200m, -1050m)).
zdrówko
mastering the art of losing. even more.