Kredk@: co to ja miałam? Aha pójść pobiegać!

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

CZWARTEK 14.04.2011

Za radą doświadczonej koleżanki postanowiłam iść pobiegać. A radziłam się, bo się kiepsko czułam. Wirus żołądkowy który zgrabnie oczyszczał dzieciakom jelita, postanowił zamieszkać i w moich trzewiach. Obyło się bez sensacji. Ale ciężar na brzuchu czułam niemały i czułam jeszcze gigantyczny brak mocy. Jakby mi ktoś bateryjki zabrał i zasilanie odłączył. Zastanawiałam się zatem, czy wyleżeć, czy trzeba machnąć cielsko choć trochę, żeby nie polegnąć w ZOO. Kazała bieg krótki zaliczyć a w piątek rozciąganie. Bieg machnęłam:

5,07km
00:33:17
6'34"


SOBOTA 16.04.2011

Bieg Dookoła ZOO - MÓJ DEBIUT STARTOWY!!!

Udało się wystartować, pomimo wielu przeciwności. Najpierw kontuzja, potem brak czasu na przygotowania, wirus żołądkowy, ostatecznie już przeciwności natury czysto technicznej, prawie się spóźniłam na bieg, no cóż z dwójką małych dzieci wybrać się z domu nie jest łatwo. Nie zdążyłam w związku z tym się ani rozgrzać ani wysikać. Bieg z pełnym pęcherzem był dla mnie nowym doświadczeniem i doznaniem. Chciałam przy hipkach zaliczyć toaletę, ale jakoś tak stwierdziłam, że jak się urwę z tym oznakowaniem z trasy, to to jakieś takie dziwne będzie i "nieprofesjonalne". A ja przeżywkę miałam z tym debiutem po maksie. Dlatego doleciałam do mety. Zdrowe to na pewno nie było.
Na pierwszym moim okrążeniu zaczęli mnie dublować najszybsi. No! Motywujące to nie jest. :ble: Później dołączyła do mnie jakaś kobita, którą serdecznie pozdrawiam jak tutaj jest! I razem jakoś dowlekłyśmy się do mety! Naawet finisz niezły zaliczyłyśmy! Nie byłam chyba zbytnio towarzyska, ale to z przejęcia chyba. W każdym razie miło się razem człapało! Jeszcze raz POZDRAWIAM i mam nadzieję, że udało się sieknąć życiówkę, bo jak mnie dzieci na mecie oblazły to już nie spytałam i nie wiem w końcu. Mi się nie udało :nienie: , ale też na to nie liczyłam. Bawiłam się świetnie! ;-)

Zajęłam miejsce baaardzo dalekie. 797
Z czasem netto: 1:04:43
Tempo: 9,27 km/h


Według mojego banda:
10,11km
1:04:58
6'25"


Także tak. Fota tuż po przekroczeniu mety:
Obrazek

I z moimi dzielnymi kibicami!
Obrazek

NIEDZIELA 16.04.2011

Ponieważ po ZOO czułam się dobrze, postanowiłam spróbować sił na Kępie Potockiej w Pucharze MAratonu Warszawskiego na 5km. Szalony pomysł. Biegło się bardzo tak sobie. Ale niewątpliwie życiówkę na 5 km tam sieknęłam :hahaha: Tylko band zmierzył mi 4,87km także nie zaliczy mi do najszybszego biegu na 5km :wrrwrr: Pierwsze okrążenie zaczęłam mocno, na kozaka z tempem około 5'30". Przy drugim spuchłam oczywiście i jeszcze kolka złapała, więc musiałam spuścić z tonu i wróciłam do 6'30"-7'00".

Dane z banda:
4,87km
00:29:33
6'04"


Oficjalne wyniki:
Miejsce: 329
Czas: 29:33 cóż za synchronizacja! :hahaha: mimo że ja miałam czas netto a oni brutto to się tak ładnie pokryło. ;-)

Pierwsze okrążenie to hojrak jestem i jeszcze się uśmiecham i macham do dzieci. ;-)
Obrazek

No to posta spłodziłam. Ufff.

Dzisiaj oczywiście odpoczywam. Pibiegam zapewne dopiero środa-czwartek. Jutro hi-dance. ;-)
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek 21.04.2011

Czas zakończyć odpoczynek i regenerację po intensywnym startowym weekendzie i ruszyć do boju. Założenia "treningowe" były 5-8km w tempie easy, a nawet bardzo easy. Rozbiegać się, rozruszać, pod koniec ze 2-4 przebieżki pod lekką górkę tak około 70m długości. Zaczynam dopiero z przebieżkami, więc wychodzą mi bardzo tak sobie. I na razie męczą masakrycznie. ;-) Hmmm lecz pewnie o to w tym chodzi. Niestety nie wygrałam konkursu Reeboka i nie dostanę butów ani opieki trenerskiej (ku mej rozpaczy!!!). Więc sama sobie radzić muszę.

6,2km
00:42:19
6'49"

Przebieżki (dokładność pomiaru wątpliwa):
0,06km
00:00:17
4'21"

0,05km
00:00:17
5'32"

0,06km
00:00:16
4'15"

0,04km
00:00:17
5'48"


Taaaaaaa moje tempo sprinterskie jest sporo gorsze od tempa na 10km większości osób na tym forum. :taktak:

Spostrzeżenie moje ogólne są takie:
- biega mi się co raz gorzej :grr:
- czuję się ociężała (fakt przytyłam 2 kg!!! ale u mnie wahania wagi +/- 5 kg są na porządku dziennym)
chyba jednak czas przyinwestować w dobrego dietetyka. Mam normalnie taaakie napady głodu, że to zdrowe nie jest. Od weekendu żrę (bo jedzeniem tego nie można nazwać) jak bulimiczka jakaś, tylko nie rzygam. Bleeeh. No bo bulimiczką nie jestem.
- biegam wolno
- mam za małe buty!!! :echech: i to jest prawdziwy dramat. Nie wiem co mam zrobić??? Czy ktoś kupi używane buty do biegania???
- znudziła mi się już moja trasa biegowa. Nie mam gdzie biegać koło domu
- wszystkie fajne imprezy biegowo-gimnastyczne są w miejscach lub godzinach dla mnie niedostępnych! :wrrwrr:


Generalnie chyba te zawody zamiast mi dodać skrzydeł to mi je podcięły. Jestem z siebie dumna, cieszę się, ale tez jakieś takie zrezygnowanie mnie ogrania.

Co do planów:

czwartek, piątek, sobota -------> mega tyrka w chacie. Mycie okien, przekopywanie ogródka, generalne porządki w domu i obejściu. Czuję się jakbym co najmniej maraton przebiegła, a nawet kilka z rzędu... Dlatego nie wiem kiedy pobiegam. Może w Wielkanoc, może w Poniedziałek Wielkanocny. Dzisiaj sobie dam odpocząć.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Poniedziałek Wielkanocno-Dyngusowy 25.04.2011

Udało mi się urwać od stołu na ociężałe porszuranie po upale (niby lekko powyżej 20 stopni). Upociłam się i zziajałam jak parowóz jakiś wagi ciężkiej. Słonie rano w ZOO lżej i zgrabniej sobie śmigały po wybiegu niż ja. Na wale slalom gigant pomiędzy grupkami-rodzinkami, wózkami, rowerami, dziadkami, dziećmi, psami... kotów nie było. ;-) Wciąż mnie stresuje bieganie (ha! żeby to chociaż bieganie było!) wśród takich tłumów. Mam wrażenie, że wszyscy na mnie patrzą i się w głowy stukają. Plusami było pobieganie w dzień i wśród nowego otoczenia biegowego. Bo ogólnie otoczenie stare, choć nowe. Byliśmy u teściów, a oni mieszkają na osiedlu na którym się wychowałam. Jak tam się wszystko zmieniło od czasów mojego dzieciństwa to szok! Jaka ja starrra jestem!

Co to ja tam wykręciłam?

7,52km
00:50:02
6'39"


Wciąż kiepsko mi się biega...
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek 28.04.2011

Udało mi się w końcu zanabyć droga kupna Shock Absorbera Maximum Support, czy jakoś tak. Bardzo polowałam na te kolorowe polecane przez strasb, ale jakoś nie mogłam trafić. I mam zwykły czarny. Ale spełnia swoją rolę. Trzymie wszyskto w kupie i nie puszcza. Po przebieżce zapragnęłam jeszcze shock absorbera na brzuch i pośladki i uda, bo mi się trzęsą i falują i to boli. :bleble:

Dzisiaj udało mi się wyjść dopiero po 22:00, dlatego założyłam sobie machnąć szybką piątkę. Podczas biegu wydawało mi się, że ładnie biegnę. W sensie szybko. Że na rekord idę. A tu dupa. Żaden tam rekord, i żadne tam szybko. Na prawdę kiepsko ze mną... Poza tym musiałam lecieć z komórką w ręku, bo jak miałam w kiecce, to mi portki spadały. Poza tym po raz kolejny mi sportband zmierzył 5km a zgrało się 4,99km. Wkurz generalnie z tym wszystkim.

Poszło:

4,99km
00:30:51
6'10"


Jakoś czasu na dłuższe przyjemne wolniutkie wybiegania brak... Grrr.

W sobotę majstruję dzieciakom Kinder Party. :hej:
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

NIEDZIELA 1.05.2011
Miałam ambitne plany wybyć z domu i się porządnie rozruszać przed Biegiem Konstytucji. Nie wiem jak to się stało, ale dzieciaki jakoś późno zagoniliśmy do łóżek, potem poczułam wszechogarniające zmęczenie i w rezultacie zamiast na bieganiu, skończyło się na kanapie i herbacie i o zgrozo!!! torcie. Wyrzut sumienia jakiś błysnął mi przez chwilę. Jakoś ostatnio trudno mi się odnaleźć w tym bieganiu. Ani czasu nie mogę znaleźć, ani sił, ani celu. Znaczy niby cel mam, ale zupełnie nie mam pojęcia jak do niego dotrzeć. Szarpię się, błądzę po omacku... czas coś mądrego przedsięwziąć może... eeee, kaszana po całemu.


PONIEDZIAŁEK 2.05.2011
Przyparta do muru, pomimo totalnego lenia wylazłam poszurać. Dziś właśnie po pierwsze chciałam rozruszać cielsko przed jutrzejszym startem, a po drugie po prostu odnaleźć przyjemność w tym moim bieganiu, która mi się gdzieś pogubiła. I było miło! W końcu mój rytm, moje tempo, oddech równy. Zaczęłam bardzo wolno, dosłownie szurałam, później w miarę biegu nabierałam dynamiki i tempa. Było fajnie. Chciałam ruszyć na druga pętlę i dobić tak może do 10km, ale, ale. No właśnie. Zaczęła się wiosna i zaczęły się bibki na przystankach, jakieś dziwne towarzycho, głupie komentarze. Biegam późno, bardzo późno. Po 22 z reguły. I najzwyczajniej w świecie zaczynam się bać. Spękałam przed drugim kółkiem. W zimę to mogłam biegać i spotykałam co najwyżej innych zapalonych biegaczy, ludzi z psami itp. A teraz. Ostanio te dupy i bluzgi, teraz też ze 3x ciepło miałam. Muszę chyba zmienić godziny biegania. Ciągle coś, no!

Wyszło z tego mojego tchórzostwa:

7,56km
00:53:32
7'05" - normalnie wstydzioch, ale widać takie moje tempo. :bleble: :hahaha:


Biegłam totalnie na odczucia. Nic nie sprawdzałam. Miło było.

Jutro Bieg Konstytucji na 5km. Jestem tak wyśmienicie przygotowana, że nie wiem gdzie dokładnie start, ani o której, ani gdzie pakiety startowe... :hahaha: idę szukać w necie.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek 3.05.2011

XXI Bieg Konstytucji 3 maja, dystans 5km

Znowu spóźniona, ale udało się nabyć pakiet startowy, w sensie odebrać i nawet się wysikać i rozgrzać co nieco. Odśpiewałam hymn i ruszyłam jak dzika, jak zwykle, niesiona tłumem. Na dzień dobry podbieg morderca, nieco ostudził moje, ale nie tylko moje, zapędy. Machałam rączkami machałam, żeby mnie niosły do góry i jakoś sapiąc jak parowóz wtoczyłam się na górę. Miałam ochotę wypuścić parę i gdzieś tam na bocznicy poprzestać. Sapiąc, dysząc brnęłam dalej. Wyrównałam nieco tempo, próbowałam wyrównać oddech. Jakoś się udało. Choć złapałam żółwie tempo. Zbieg po Pięknej już radośniej mi poszedł, ale jakoś nie wyjątkowo lekko. Później już tylko doszurać do mety. Doszurałam Ufff. Kolejny medal za uczestnictwo wisi na ścianie. ;-) Biegłam bez muzy w uszach i tak dziwnie cicho mi się biegło. I strasznie stukają te buty i szurają!!! :orany:

Co do wyników to sportband pokazał:

5,08km
00:31:15
6'09"


Wyniki biegu:

miejsce: 1420 (na około 2000 łącznie z Nordicowcami i wózkarzami, dostudiowałam, że biegaczy koło 1800.)
czas: 00:31:39 / netto: 00:31:17


I kilka fotek:

Przed:
Obrazek

W trakcie na finiszu, ja to ta 3 od prawej w różowej chustce. Ten wysiłek na twarzy... ;-)
Obrazek

I po:
Obrazek
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek, Piątek 5-6.05.2011

W planach były jakieś bieganiowe zmagania, choć bez istotnego planu, bo takowego nie mam czasu sobie poszukać i postudiować. Zamiast biegania miałam nieco inny "trening". Kilka ostrych serii na brzuch z wypluwaniem wnętrzności. Bleeeh. Zaczęło się od dzieciaków, potem ja i na końcu Wszechmogący poległ. Takiego cholerstwa to dawno u nas nie było. Buuuu. Schorowaliśmy się wszyscy przepaskudnie. Mnie trzymało półtorej doby! :lalala: stąd chwilowo bieganie na zaiwadach wisi. Dzisiejszy Zdrowy Kręgosłup też odpuszczony. Mam nadzieję, jutro powrócić do żywych.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Niedziela 8.05.2011

W planach było dłuższe, spokojne wybieganie i odzyskiwanie równowagi po chorobie. Niestety dzieciaki dały tak w kość. Młodej się taka maruda załączyła, że padła dopiero po 23:00. Dopiero po godzinie rwania chusteczki higienicznej na mikrostrzępki wyciszyła się i w końcu łaskawie usnęła. Nie miałam już wtedy ochoty ani siły na żadne bieganie. W nocy jeszcze oboje wędrowali i koncertowali. Szlag mnie trafiał... Kolejny raz życie mi pokazało, że przy dzieciach planowanie nie ma najmniejszego sensu.

Postanowiłam natomiast nie biegac już wieczorami. Bo po pierwsze się boję już, a po drugie nie przyjemne to jest ganianie w kółko. Będę szukac nowej "dziennej" trasy. A biegac zamierzam 18-19. Przed kąpielą maluchów.


Poniedziałek 9.05.2011

Z racji niedzielnego niepowodzenia akcji: truchtanie, nie mogłam się już doczekać wyjścia na szuranie. Nóżkami przebierałam. Jak tylko chłop z roboty przyszedł zawinęłam się i poszłaaaaaaaam!

Pogoda UPAŁ. ;-) No prawie. Ale słońce dawało ostro i 20 stopni. Zarzuciłam żółtą koszulkę lidera na ramiączkach, spódniczkę z getrami 3/4, standardowo chustkę na łeb, okulary p/słoneczne i pobiegłam.

Postanowiłam oswoić las nieco. Jeszcze dzień może nikt mnie nie zgładzi, ani nie wykorzysta. Lasek mam fajny, ale żuleria go też lubi. Pierwsze spostrzeżenie: tłumy biegaczy wręcz! :szok: Pozdrawienia spotkanych na szlaku biegaczy!

Fajnie się biega po drodze z piachu.

Przez większą część lasu da się biegnąć jego obrzeżem (tak mnie to nie przeraża), jest fajna szeroka droga, cień, przyjemny chłodek. Co prawda wieczorem już muszki i komary. Grrrrrr Alexia chyba pisała, o ile nie pomieszałam, albo stasb, że nie wiadomo co z nimi robić połykać czy wypluwać? bueheheheh. Przypomniałam sobie o tym, jak wypluwałam kolejną. Jednak ta trasa dla mnie przykrótkawa. Postanowiłam jakoś większym łukiem ten las oblecieć. Nie udało się. Wyleciałam na pola, łąki dobiegłam do Centrów Handlowych, przeszurałam przez parkingi i wróciłam już wzdłuż trasy do domu, po budowie. Heheheheh. Niemniej większość trasy nieasfaltowa i czuję to w nogach, w sensie pozytywnym. Muszę wziąć rower i obczaić ten las. Może da się tam jakieś kółka kręcić. ;-)


A wyszło:

10,25km
01:09:59
6'50"


I fajnie mi się biegło. ;-) W końcu. Muszę biegać powoli, wtedy mam z tego radochę. ;-)

Aha zakupiłam pas na bidony, ale niekoniecznie taki do biegania. Bardziej trekkingowy. Wczoraj wypróbowałam z jedną flaszką. I dopóki nie słyszę tego chlupania, to jest w miarę spoko. Trochę podskakiwał na początku i mnie denerwował, ale w miarę biegania, przestawałam go odczuwać, pewnie dlatego, że i płynu ubywało. ;-) Zdecydowanie w lato będę z tym ganiać, bo picie mnie wczoraj ratowało w ten gorąc. Poty oblewały, oj oblewały.

Zapisałam się na kolejny bieg 5km. Tym razem Samsung Irena Women's Run Taki tylko kobiecy!!! Fajnie będzie pobiec z samymi babeczkami. ;-)
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Tak, odzyskanie radości biegania polegało chyba na tym, żeby przełknąć gulę pod tytułem, nie jestem biegaczem tylko szuraczem, nie będę się z nikim ścigać. Co najwyżej ze samą sobą.

Sroda 11.05.2011

Cafe nieco zmotywowała mnie do pozwiedzania okolicy pod względem biegowym. Otóż gania człowiek w kółko jak ten chomik w karuzeli i zapomina co ma wokół. A przecież zima poszła w niepamięć, pomimo jej ostanich podrygów, a koło mnie trochę pól i łąk jest. Nie wiedzieć czemu jakoś o nich nie myślałam. Dzisiaj zrobiłam część trasy brzegiem lasu, potem spowrotem i w miasto. Wbiegłam w podwórka, dobiegłam do Trasy, znalazłam kładkę i za kładką w pola i do domku. Fajna pętelka wyszła. Choć pod koniec czułam nogi, oj czułam. Heheheheh wychodzi na to, że ani długodystansowiec ze mnie, ani sprinter... Ale i tak lepiej niż kanapowiec.

Statystyki baaardzo podobne do ostatnich.

10,17km
01:09:51
6'52"


Nudne te moje biegi pod względem róznorodności, ale powoli zagłębiam się w plan treningowy, mam nadzieję wkrótce wdrozyć i może uda się złamać ta godzinę w Biegnij Warszawo. Na razie starty w masówkach traktuję jako rozrywkę.

Wprowadzam nową rubrykę: DIETA:

Odnośnie tych nadprogramowych kilogramów, czas coś zapodać.

Dzisiaj prawie się udało utrzymać dietę.

Grzechy:
ze 2-3 drożdżóweczki maślane z kruszonką własnej produkcji. No nie mogłam nie spróbować. Jedna była z czekoladą. Ale gorzką. To mniejsze zło! ;-)
Taaaaa w usprawiedliwianiu to ja jestem super!

Założenia mojej diety:

- zero słodyczy
-ograniczyć tłuszcze (masło, oliwa, olej)
- zjadać 5 posiłków dziennie, a nie podjadać co chwil kilka
- tylko pieczywo chrupkie (taaa te drożdżóweczki hihihih)
- ograniczyć ilość (kalorie)
- duuuużo wody

to chyba tyle, jak mi sie przypomni to dopiszę. A i dzisiaj chyba z wodą poległam. Nie wypiłam raczej wystarczającej ilości.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wtorek 17.05.2011

W końcu coś pobiegłam. Wszystko się sprzysięga przeciwko mnie. Wzięliśmy się za remont dzieciaków pokoju i niby takie nic, a już któryś dzień z rzędu tyrka do ciemnej nocy. Dzisiaj zastrajkowałam i poleciałam sobie poczłapać. Półki w związku z tym nie powieszone, ale jutro przecież też można wieszać. ;-)

Posnułam się po bliskiej okolicy. Dzisiaj miało być nie za długo. Ale szybciej. Wyszło jak zwykle trochę za długo i zdecydowanie za wolno. Po raz kolejny przekonałam się, że jestem muzą chłoporobotników i pracowników niższego szczebla. Przez chwilę biegłam wzdłuż ulicy. Klaksony były grane, a jakże. Tylko jeden pochodził z Poloneza słusznego wieku, zawartość Poloneza nieco młodsza, 5 chłopa z pobliskiej budowy. WoooW. A jak się cieszyli jak się spojrzałam. No na sygnał dźwiękowy reaguję podskokiem i skierowaniem wzroku w jego kierunku. Ile to radości. U la la. Pozdrowiłam radośnie panów promiennym uśmiechem, chociaż mam wątpliwości czy był promienny bo już ostro styrana byłam. Później jeszcze troszkę mniej śmiało dwóch panów z G4S (albo jakoś podobnie) też oparło się o klakson. Chyba nie chcę myśleć co by się działo jakbym ganiała w takiej spódniczce, co to cały czas waham się czy ją sobie kupić. Nie jestem raczej gotowa na takie przejawy nieskrywanej sympatii. :szok:

Dzisiaj biegło mi się bardzo tak sobie. W podkoszulce - zimno, z bluzą - za gorąco. Chyba najpierw to muszę w jakąś bluzkę z rękawem przyinwestować. Na taką jak bym założyła t-shirt byłoby w sam raz. Poza tym bierze mnie jakieś przeziębienie, gardło boli, w nosie głaz. W lesie tradycyjnie trochę towarzystwa biegowego było. ;-) Pozdrawiam jak zwykle! ;-) Ale i towarzycho, wiek późny licealny, było i trawę jarało. Matko, to się jeszcze trawę jara? To nie wyszło z mody? A poza tym za moich czasów to legalne było, a teraz to można beknąć nieźle. Jejq jak fajnie, że mam jeszcze trochę czasu zanim moje dzieci dorosną do tego etapu. :hahaha:

Wyszło:

8,08km
00:52:49
6'32"


DIETA:

- jak zwykle za mało wody piję
- czasami zgrzeszę nieco
- najlepiej się trzymam z brakiem pieczywa

WAGA chyba bez zmian większych. To co straciłam podczas uroczej choroby rzygowej pozostało w miarę stracone. Czyli jakieś -2kg, może -1,5kg. Czyli wielkie nic. Ale i tak cieszy, że jednak ocknęłam się w porę i nie dokładam do pieca dalej, tylko walczę o tą stabilizację.
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Wściekła jestem jak osa, albo mi smutno już sama nie wiem. Nie mam kiedy biegać, nie mam jak. :echech:

W rezultacie nic nie pobiegałam oprócz wtorku. Dzisiaj zaliczyłam Zdrowy Kręgosłup, a jutro mam napierać na Bieg Wisły - 10km.

Mam tylko pewne wątpliwości co do mądrości tego pomysłu. Nic chyba pójdę i potraktuję jako wybieganie ino w startowej atmosferze i zaliczę tą pętlę wokół Wisełki mimo że zupełnie mi to nie po drodze. Powinnam się pakować zamiast ganiać. Ale się zbuntowałam fochem w domu zarzuciłam i skoro cały tydzień olewano moje potrzeby, to ja sobie sobotę dla siebie kradnę i niech sobie robią co chcą!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Sobota 21.05.2011

Bieg Wisły

Pobiegłam jako sobie założyłam, ale nie wiem czy to dobrze. Na pewno bieg spełnił swoje założenia w moim przypadku. Pozwiedzałam sobie dwa brzegi Wisły. I ku mojemu zaskoczemiu, tam na prawdę fajnie jest! Praska strona dzika, leśna bardziej, ale nowa ściecha na prawdę fajowska. Po stronie centrum też milusio. Bardziej betonowo, ale ławeczki są, mnóstwo rowerzystów.

Oczywiście nie obyło się bez focha Wszechmogącego przed startem, że ich ciągam wszystkich dla swojego widzimisię. Milion razy spytałam czy chcą jechać, czy zostają w domu. W rezultacie i ja miałam nerwa, co raz mniej mi się ten bieg podobał, stres przedwyjazdowy i pakowaniowy też dawał się we znaki. Poza tym ten skwar i duchota. Ale jak już tam pojechałam to stwierdziłam, że już pobiegnę ;-). Fajny festyn był, super atrakcje dla maluchów. Tylko niestety z moimi maluchami w pojedynkę to się nie da. Więc nie skorzystały za bardzo. Udzieliłam nawet "wywiadu" do Kuriera Warszawskiego heheheh, ale chyba mnie wycięli, choć nie wiem, bo nie miałam czasu oglądać. :hej:

Oczywiście rozgrzać się nie zdążyłam, a jakże. Ino troszkę potruchtałam rozruszałam stawy i START. Po 5-10 minutkach mega kolka. Cóż się dziwić? Mimo że tempo żółwie zarządziłam. Poza tym miałam pas z piciem. Jak on mnie wkurzał!!! Nigdy więcej. Obkręcał się, podskakiwał, butelki mnie obcierały. Myślałam, że nim pizgnę w krzaczory, ale trochę za dużo kosztował. :bleble: Do biegania to on się nie nadaje. Muszę zdecydowanie kupić nowy. Jakiś bieganiowy z małymi bidonikami. W rezultacie o ten pas i wody wyłączyłam sobie opaskę pomiarową, tak na jakieś 2 km. Stąd nie wiem, jaki czas. Wiem, że tempo po prostu spacerowe. Kolka tak ściskała, że na jakieś 2 minuty musiałam przejść do marszu. Dopiero na nawrotce na Gdańskim mi odpuściła. Za to słońce, upał i zmęczenie nie odpuszczało. Zamykałam stawkę biegaczy a rozpoczynałam tych, co maszerują. Bo sporo spacerowiczów było heheheh. Dumna jestem jedynie z tego, że pomimo niesprzyjających okoliczności się nie poddałam i cały czas człapałam truchtem. Doczłapałam na metę na prawdę ostatkiem sił. Nogi już zaczynały poważnie boleć. Stopa, kolano. Jakoś chyba przez to negatywne nastawienie nie miałam radochy z tego biegu żadnej. Później przepłynęłam sobie jakąś motorówą pontonową na drugi brzeg Wisły. Zdecydowanie był to najfajnieszy punkt programu :hahaha: :hahaha: :hahaha: I spowrotem do sfrustrowanego męża i znudzonych dzieciaków. Tyle. Nic optymistycznego.

Bez przygotowania nie ma co startować, mija się z celem. Wystartuję jeszcze 4 czerwca ideologicznie, a potem robię przerwę aż do Biegnij Warszawo. I spróbuję się do tego przygotować, nie wiem jakiś plan zrobić? Choć planowanie w moim przypadku to porywanie się z motyką na słońce.

Ech, nieważne jutro na Rabkę ruszamy! :hahaha: Ma lać, więc jest szansa że do kompa siądę. Ale spróbuję się tam chociaż trochę zresetować. A może z raz się uda pobiegać... tylko tam nie ma nic po płaskim, mogę ducha wyzionąć. Na pewno w planach mamy pochodzić po górkach, o ile potffory pozwolą. Bo już trochę przyciężkawe, żeby na plerach nosić. :bleble:

Ach no i wstawię to co się zarejestrowało, choć wstyd! :bleble:

8,16km
01:00:47
7'27"
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Pozdrawiam z Rabki! ;-)

Zapomniałam przy tym Biegu Wisły wpisać, że finał był imponujący. Nad Wisłą fruwał sobie helikopter policyjny. Akurat jak przekraczałam linię mety ostakim sił człapiąc w głębokim piachu on podleciał i na wysokości mety wzbił się w górę włączając na chwilkę syrenę. Tak jakby dla mnie to zrobił! :hej: Miłe to było!!! ;-) Choć ewnie zwykły zbieg okoliczności.

Wtorek 24.05.2011 RABKA ZDRÓJ

Spróbować spróbowałam, powtarzać raczej nie zamierzam. Ci co biegają w górach, choć nie koniecznie po nich, bo to już w ogóle przekracza moje możliwości wyobrażeń, to normalnie czapki z głów i ciepię czołem o glebę.
DRAMAT.

Wybrałam trasę nie trudną. Zaplanowałam króciutki bieg, no bo po co się porywac z motyką na słońce, jak ganiam głównie po płaskim, a po kilku wniesieniach dzieci na plecach pod górę, zakwasiory łydek są jak najbardziej aktualne. Z pensjonatu zbieg dosyć ostry w dół, potem dłuuuugo pod lekką górkę wzdłuż potoku w pełnym słońcu i upale. I będę sobie tłumaczyć, że to słońce tak mnie zmogło nie to wzniesienie. :hahaha: Spowrotem tą samą drogą, potem podbieg do Parku Zdrojowego i już ledwo doczłapałam do tężni do dzieciaków i Wszechmogącego. Potem tylko wepchanie wózka pod mega górę do pensjonatu i można powiedzieć krótkie wybieganie i trening siłowy zaliczony. Ale mam gdzieś takie atrakcje. Może uda się z potfforami pod jaką górę wejść, bo koczkodany zupełnie współpracować nie chcą.

Poza tym pogoda piękna, towarzystwo super i fajnie jest!

6,08km
00:40:54
6'43"
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jestem, wróciłam. Od Rabkowego biegania nic. Nul. Zero. Jedyny mój trening to pranie, rozwieszanie, składanie. Na Dzień Dziecka dzieciom akwarium robię. Tak sobie wymyśliłam. Bo sama uwielbiam. Aż żałuję, że u nich w pokoju będzie stało. Kończymy im jeszcze przebudowę i reorganizację tego kwadrata. Półki niezawieszone, część nieposkręcana, także czasu na kompa praktycznie zero. Poza tym jestem padnięta. Na wyjeździe diety nie trzymałam, no bo wiadomo...

Generalnie spoczęłam na laurach, ale powolutku myślę, jakby się podźwignąć, bo w sobotę Irena Samsunga naginam. Ale sam fakt, że tu zajrzałam dobrze wróży. Jestem cholernie ciekawa co u was i mam szczerą nadzieję, że moje dzieci znowu zaczną wcześniej zasypiać, żebym mogła w spokoju z kubkiem herbaty sobie poczytać wasze zmagania. Tymczasem zapewniam, że myślami jestem z dzielnymi biegaczkami. Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Kredk@
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 345
Rejestracja: 28 lut 2011, 13:33
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Czwartek 2.06.2011

Bujnęłam w końcu poślada, żeby mnie wyrzuty sumienia całkiem nie zjadły. Ciężko było, oj ciężko. Temperatura jeszcze nie taka masakryczna, bo "zaledwie" 25 stopni i przyjemny wietrzyk. Bez jakiejś duchoty. Za to ja czułam, że buty ważą po 3 tony każdy, nogi w ogóle nie chciały się podnosić. Czułam jakbym w zwolnionym tempie przebijała się przez gęstą smołę. Nie wiem, czy to kwestia rozleniwienia, czy mi się już nie chce, czy co? Gorąco mi było, musiałam z tą moją beznadziejną torbą na pas biegać, bo nie miałam gdzie pochować komórki, kluczy, picia. Bo w taki gorąc bez picia nie hulam. Jak wybiegłam z lasu zadyszana, zlana potem, na osiedla, to normalnie dziwne spojrzenia zbierałam. Jak przebiegałam koło stacji benzynowej zamarzył mi się jakiś szybki program myjący w myjni dla aut. A potem szły dzieci z lodami, resztkami sił się powstrzymałam żeby im nie zabrać. Slinotok miałam konkretny, ale byłam tak zlana potem, że nikt nie zauważył że toczę ślinę na te lodziska. Także biegłam sobie, biegłam, zmagałam się z każdym krokiem wmaiwając sobie, że przeciez bywało lepiej. :hahaha: Wdrapałam się na wiadukt, wbiegłam w pola i generalnie czułam, że mi się coraz bardziej nie chce. Dopiegłam siłą woli już tylko do swojej ulicy i zaprzestałam truchtania z ulgą. Nawet nie dobijałam do 10km. Bo po co? :ojoj:

9,07km
01:04:29
7'06"


Zapisałam się już na październikową Biegnij Warszawo! ;-) Wyskoczyłam z 6 dych i cholera złamię tam tą godzinę. Mam jeszcze dużo czasu! :hahaha: Musiałabym wskoczyć z tempa 6'30" na 5'00" Ha ha ha! :orany: :hahaha: :hejhej: no to sobie dowcip palnęłam. Tylko wakacje nie służą treningom. Przynajmniej mi wyjątkowo jakoś ta aura i okoliczności przyrody nie służą. Nie mam w ogóle czasu. Na prawdę 100x fajnie mi się biegało zimą. :niewiem:
ODPOWIEDZ