Zgodnie z obietnicą - stawiam się do raportu. Plan 10-tygodniowy ukończony. Ukoronowany dzisiejszym "fun runem" na 5km. Co prawda osiągnąłem założony sobie cel (przebiec całość bez marszu i kukończyć poniżej 30 minut), ale nie jestem zadowolony. Szczerze mówiąc trening w poniedziałejk gdzie na siłę się spowalniałem wyszedł mi lepiej. Wystartowałem ufny we własne siły przepełniony ambicją, AC/DC miło nadawało rytm w słuchawkach... No właśnie - za szybko. Gdzieś w połowie dystansu zaczął mnie dół pleców boleć. Do tego stopnia, że ostatni kilometr przetruchtałem ze łzami w oczach.
No nic, pierwsze koty za płoty. Czas 29:28
Od niedzieli startuję z jakimś spokojnym planem na 10km.
Pozdrawiam
Eryk