Z lektury podrecznika Jacka Danielsa wywnioskowalam, ze autor zaleca biegaczom dosc radykalne ograniczenie treningu uzupelniajacego i przeznaczenia jak najwiekszej mozliwej ilosci czasu&sił na treningi 'glowne', czyli po prostu na bieganie.
Ciekawa jestem, jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Wydaje mi sie, ze sprawa jest dosyc prosta, jesli mamy do czynienia z biegaczem-amatorem, ktory ma na glowie prace, dom i duzo roznych innych zajec, przy tym jest przecietnie sprawny, przecietnie zmotywowany i nastawiony na przecietne wyniki


Co jednak w przypadku biegaczy (amatorow), ktorzy moga poswiecic wiecej czasu na treningi?
Czy osoba, ktora moze trenowac codziennie (a czasem wiecej niz raz dziennie), powinna caly ten czas poswiecic na bieganie? Czy przyniosloby to jej upragniony progres, czy moze wrecz przeciwnie?
Czy nalezy skupic sie na bieganiu, realizowac treningi specjalistyczne i nabijac kilometry, czy moze podejsc do tego zgodnie z mysla, ze co za duzo to niezdrowo i rozplanowac swoje treningi w bardziej zrownowazony sposob?
A moze jeszcze inaczej - wyrzucic troche treningu uzupelniajacego na rzecz kilku dodatkowych treningow biegowych, a reszte czasu przeznaczyc na bierny odpoczynek?
