Wróciliśmy. Było fajnie, chociaż zimno, ale jak oglądam teraz na relację z drogi do Szklarskiej Poręby, to nie mam prawa narzekać.
Trochę pobiegałam, trochę pojeździłam rowerem. Niestety pływanie w jeziorze odpadało ze względu na zimno. Ale po kolei.
30.04.2011r.
Trening- 11km OWB1
Wyjechaliśmy po śniadaniu i na miejscu byliśmy w porze obiadowej. Głodni. W poszukiwaniu jakiejkolwiek knajpy trafiliśmy do baru "U Ireny". Cóż, folklor, ale nic nie było w stanie odwieść nas od zjedzenia pierogów i frytek, nawet plastikowe talerzyki. Po powrocie do ośrodka zaczęliśmy się zastanawiać, co robić. Nie padało i było ciepło, więc udało mi się wyciągnąć Jacka na wspólne bieganie. Było wolno i bardzo rekreacyjnie. Ostatni raz biegałam tamtędy dwa lata temu. Pamiętałam jednak te trasy. Teraz wydawały mi się znacznie krótsze..... Swoją drogą oznakowania dróg pozostawiają wiele do życzenia. Trasa, która miała mieć 7km, w rzeczywistości ma jedynie 5,5km....
01.05.2011r.
Trening- 7km OWB1 + GR + 5xI ( 200m) + 1,2km trucht = 10,2km
Następnego biegania z Jackiem już się nie doczekałam. Biegałam sama z Sabą. Wybieganie w tempie śr. 6,20min/km. Interwały w tempie 4,20min/km. Pozwiedzałyśmy trochę okoliczne piękne lasy.
02.05.2011r.
Trening- 8km OWB1/WB2 + GR + 5xp(100m) + 1,05km trucht = 10,05km
Znowu rano przed śniadaniem z Sabą. Pobiegłyśmy zupełnie inną trasą i znalazłyśmy piękne jezioro w lesie. Saba oczywiście skorzystała z okazji i wykąpała się. Mnie pozostało tylko oglądanie jej dzikiej radości.
Po obiedzie wyruszyliśmy z Jackiem na wycieczkę rowerową. Celem było Miastko, ale nie udało nam się tam dotrzeć. Chyba skręciliśmy gdzieś nie w tę co trzeba drogę w lesie, bo mieliśmy trafić do miasta po 8km, a przejechaliśmy znacznie więcej bezskutecznie. Na szczęście wyjechaliśmy na jakąś "cywilizowaną" drogę i okazało się, że do miejsca naszego pobytu mamy do przejechania 16km. No to pojechaliśmy. Droga jak stół ( miła odmiana po leśnych wertepach), piękna i malownicza. Szkoda tylko, że po drodze zaczął padać deszcz i grad... W sumie wróciliśmy zmarznięci, ale było fajnie.
03.05.2011r.
Trening - 10,4km OWB1 + GR
Ostatni dzień pobytu. Szkoda było odpuścić. Wyszłyśmy przed 8.00. Na trawie szron.... Dobrze, że wyjrzałam przez okno i wzięłam kurtkę. Piękne okoliczności przyrody trochę nam ( Sabie i mnie) wynagrodziły bieganie w niskiej temperaturze. Początek naprawdę był ciężki. Mięśnie zesztywniałe, ręce zgrabiałe. Dobrze, że chociaż w nosie nie zamarzało.... Potem trochę się rozgrzałam i było całkiem przyjemnie. Na ostatniej prostej jeszcze porozciągałam się i potruchtałam do domku.
W sumie fajnie spędzony długi majowy weekend. Pewnie można było więcej pobiegać i prawdę mówiąc miałam nadzieję, że zrobię trochę więcej kilometrów, ale miały być to przede wszystkim dni spędzone z dziećmi, więc starałam się biegać zanim chłopcy wstali. Udało się. Jutro chyba odpocznę od biegania, bo wychodzi na to, że biegałam pięć dni pod rząd. Trochę czuję nogi, zwłaszcza uda, chociaż bywało już gorzej....
Z pomocą mojego syneczka wrzuciłam kilka zdjęć z majówki. Piękna nasza Polska cała.....




