Niedziela, 06.03.2011
BIEGANIE - 16 km
Krystepanie, moje kolana! moja d**a! moja cała ja!
Dzisiaj 16 km poszło, znowu trochę spacerków po drodze, ale już dużo krótsze, niż ostatnio, i mniej ich zdecydowanie.
Gdzieś po 13 km był jeden dłuższy, bo już miałam wrażenie, że mi uda odmówią posłuszeństwa, kawałek asfaltu był - wzięłam psa na smycz i wykorzystałam na mój odpoczynek, a jej - małą musztrę
A potem znowu - byle do końca. Końcówka - łolaboga, heeelp, ja już nie chcę! :D Ale dotrwałam, uffffff!
Tempo zakładane: zejść poniżej 7:00 w całości. Cel osiągnięty, chociaż nie na wszystkich kilometrach. Ale jest lepiej, niż tydzień temu, więc zadowolonam :D
Trochę dziś mnie boli przód lewego uda u góry - jakby jakiś przyczep mięśnia czy co? Nic, aj hołp, że 2-3 dni i po sprawie.
Mapka:
http://connect.garmin.com/activity/71598486
Czas: 01:49:07
Dystans: 16,01 km
Śr. tempo: 06:48 min/km
Śr. tętno: 144 uderzenia/min
Maks. tętno: 159 uderzenia/min
1. 00:06:40 / 1,00 / 06:39
2. 00:06:48 / 1,00 / 06:48
3. 00:06:41 / 1,00 / 06:41
4. 00:06:49 / 1,00 / 06:49
5. 00:07:15 / 1,00 / 07:15 -
przyszedł czas na zwolnienie (marsz wręcz chwilowy
)
6. 00:06:24 / 1,00 / 06:24
7. 00:06:34 / 1,00 / 06:34
8. 00:06:26 / 1,00 / 06:26
9. 00:07:06 / 1,00 / 07:06 -
znowu nid a brejk...
10. 00:06:32 1,00 / 06:32
11. 00:07:12 / 1,00 / 07:12 -
daleko, kurde, do końca?
12. 00:07:17 / 1,00 / 07:17 -
chyba daleko... 
13. 00:06:28 / 1,00 / 06:28 -
po tym kilometrze był dłuższy marsz, żeby do końca dociągnąć nie powłócząc nogami, tylko biegnąc jednak 
14. 00:06:29 / 1,00 / 06:29 -
i się udało jeszcze trochę pocisnąć :D
15. 00:06:25 / 1,00 / 06:25
16. 00:07:50 / 1,00 / 07:50 -
ale nie do końca... trza było se nieco łodsapnąć
Po drodze spotkałam migdalącą się parkę w samochodzie - byli na mojej pętli, więc mijałam ich 3 razy. Dziwaczne uczucie.
Jakiś biegacz zdrowo mnie nastraszył - usłyszałam go dopiero z metr za sobą i nieźle podskoczyłam

Ale okazał się sympatyczny, bez złowrogich zamiarów
Innego biegacza chyba nieco przestraszyła moja Luka - jak go zobaczyłam, zawołałam, żeby wziąć na smycz, ale coś jej się w nim nie podobało i stała na środku ścieżki... i stała... ale w końcu do mnie przyszła, poszła na smycz, biegacz przeproszony i lecim dalej

Też miły był, nie wkurzał się, na szczęście :D
Biegałyśmy dziś w baaaaaaaardzo fajnym miejscu: jakiś las w sumie już pod Warszawą, jak się przez Bemowo wyjeżdża. Ludzi prawie zero - dwóch biegaczy, 3 spacerowiczów, 1 migdaląca się w aucie parka, 2 panie z kijkami maszerujące hardo, jedna wyjątkowo szczęśliwa na widok Luki staruszka - najchętniej by się z nią pobawiła nieco, ale musiałyśmy lecieć dalej, niestety. Lubię takie starsze panie, co to od razu gadają do psa i się głaszczą i widać wtedy dwa stworzenia, którym fajnie, że się spotkały i mogą dwa "słowa" zamienić
Very najs, słowem, chociaż noga boli nieco.
Ok, spadam się regenerować :D