Aśka: back for my back ;)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

no, skoro już na główną poszło, to z dumą podlinkuję:http://www.bieganie.pl ;))
tudzież konkretniej: http://bieganie.pl/?show=1&cat=131&id=2459
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

chciałam powiedzieć, że z tego całego biegowego pisaninowego konkursu najzajebistsza nie jest ta zajebista nagroda, najzajebistsze nie jest umieszczenie mojego tekstu na pierwszej stronie, choć zajebiste to jest ;)

najzajebistsze są komentarze Wasze wszystkie tu i tam, telefony z pościskanymi gardłami ze wzruszenia i kilka pytań na priv, jak zacząć... :D

meeeeeegaaaa zajefajne uczucie - dzięki wielkie :))



a mój chłopak właśnie spytał, czy już nas zapisałam na bieg w przyszły weekend :D znowu Kabaty ;)
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Czwartek, 03.02.2011

Obrazek

BASEN

Niecała godzina, i co myśmy robili? Kurka, trzeba od razu wpisywać, żeby nie zapominać :D
Na bank był delfin, dostałam pochwałę, że mi idzie dobrze, juhu! :D
Kraul - mała korekta i pływało mi się o niebo lepiej. Musieliśmy pływać najpierw 4x 75 metrów, potem 3x 100 metrów i jeszcze tydzień-dwa temu bym - mówiąc obrazowo, płuca wypluła, po korekcie i po próbach odpowiedniego układania ciała w wodzie jakoś lżej było i nie umarłam na samym końcu.
:D

Także mam wrażenie, że powoli, bo powoli, ale progres jest ;)



Wyjątkowo brak czwartkowego crossu - robota wezwała wcześniej.
Ostatnio zmieniony 05 mar 2011, 19:20 przez Aśka, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Piątek, 04.03.2011

Miał być rower, miały być siłowe, nie wyszło nic - przerzucę coś w tego na poniedziałek pewnie, bo poniedziałek planowo free, więc skoro pt był free, to spokojnie mogę sobie coś machnąć.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Sobota, 05.03.2011

Obrazek

BIEGANIE - 2 zakres (miał być)

Jako w nagłówku - miał być II zakres, ale się zmył. Dupa ciężka wyjątkowo, w płucach brak oddechu. Wyjątkowo nie mój dzień. Nie wiem, czy to wina popcornu wieczorem, w zasadzie w nocy (a w nocy i wieczorem generalnie nie jem, w dodatku ten popcorn wyjątkowo syficzny mi wyszedł - trochę zjedliśmy, reszta poszła do kosza, co świadczy o jakości...).

Miałam biec max 6:00, wyszło... No, aż musiałam odpocząć... Masakra jakaś, ale pocisnęłam, bo lepiej pocisnąć jakkolwiek, niż nijak.

Mapka: http://connect.garmin.com/activity/71291496
Czas: 00:50:24
Dystans: 7,22 km

Trochę dzisiaj wciskałam LAP i STOP nie tak, jak trza, i w sumie nie mogę dojść, gdzie się kończy rozgrzewka... 10 minut jej było

1. 00:06:33 1,00 06:33 - rozgrzewka
2. 00:07:28 1,00 07:28 - tu ? koniec rozgrzewki, ale czy już początek biegu? pieron wie
3. 00:06:13 1,00 06:13 - tu na bank bieg
4. 00:04:44 0,78 06:05 - czemu LAP? chyba koniec pierwszego kółka i chciałam zmierzyć drugie ;)
5. 00:06:15 1,00 06:15 - tragedii w sumie nie ma...
6. 00:06:13 1,00 06:13
7. 00:00:53 0,14 06:18 - ale w porównaniu z wtorkiem, echhh :/

Nic, zdarzyć się chyba może, generalnie soboty u mnie zawsze ciężkie. Nie zdążę się dobrze obudzić i już jestem w aucie w drodze na trening. A w piątek ciężko iść wcześniej spać nawet, jeśli do knajpy się nie pójdzie.
Coś muszę wykombinować. Może lepiej np. bez śniadania totalnie, jakiś baton energetyczny machnąć i wio?


BASEN

Godzina, z 45-minutowym czekaniem, aż nas (z kumpelą poszłam) na ten basen wpuszczą. Grrr!
Troszkę delfina, pływanie na boku jednym i drugim, pływanie "z górki", kraul w płetwach na luzaka, żeby poćwiczyć technikę, na koniec 500 m bez płetw, powoli, spokojnie, raz na lewą, raz na prawą.


Wsjo.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Niedziela, 06.03.2011

Obrazek

BIEGANIE - 16 km

Krystepanie, moje kolana! moja d**a! moja cała ja!

Dzisiaj 16 km poszło, znowu trochę spacerków po drodze, ale już dużo krótsze, niż ostatnio, i mniej ich zdecydowanie.
Gdzieś po 13 km był jeden dłuższy, bo już miałam wrażenie, że mi uda odmówią posłuszeństwa, kawałek asfaltu był - wzięłam psa na smycz i wykorzystałam na mój odpoczynek, a jej - małą musztrę ;)
A potem znowu - byle do końca. Końcówka - łolaboga, heeelp, ja już nie chcę! :D Ale dotrwałam, uffffff!

Tempo zakładane: zejść poniżej 7:00 w całości. Cel osiągnięty, chociaż nie na wszystkich kilometrach. Ale jest lepiej, niż tydzień temu, więc zadowolonam :D

Trochę dziś mnie boli przód lewego uda u góry - jakby jakiś przyczep mięśnia czy co? Nic, aj hołp, że 2-3 dni i po sprawie.

Mapka: http://connect.garmin.com/activity/71598486
Czas: 01:49:07
Dystans: 16,01 km
Śr. tempo: 06:48 min/km
Śr. tętno: 144 uderzenia/min
Maks. tętno: 159 uderzenia/min

1. 00:06:40 / 1,00 / 06:39
2. 00:06:48 / 1,00 / 06:48
3. 00:06:41 / 1,00 / 06:41
4. 00:06:49 / 1,00 / 06:49
5. 00:07:15 / 1,00 / 07:15 - przyszedł czas na zwolnienie (marsz wręcz chwilowy ;))
6. 00:06:24 / 1,00 / 06:24
7. 00:06:34 / 1,00 / 06:34
8. 00:06:26 / 1,00 / 06:26
9. 00:07:06 / 1,00 / 07:06 - znowu nid a brejk...
10. 00:06:32 1,00 / 06:32
11. 00:07:12 / 1,00 / 07:12 - daleko, kurde, do końca?
12. 00:07:17 / 1,00 / 07:17 - chyba daleko... ;)
13. 00:06:28 / 1,00 / 06:28 - po tym kilometrze był dłuższy marsz, żeby do końca dociągnąć nie powłócząc nogami, tylko biegnąc jednak ;)
14. 00:06:29 / 1,00 / 06:29 - i się udało jeszcze trochę pocisnąć :D
15. 00:06:25 / 1,00 / 06:25
16. 00:07:50 / 1,00 / 07:50 - ale nie do końca... trza było se nieco łodsapnąć ;)

Po drodze spotkałam migdalącą się parkę w samochodzie - byli na mojej pętli, więc mijałam ich 3 razy. Dziwaczne uczucie.

Jakiś biegacz zdrowo mnie nastraszył - usłyszałam go dopiero z metr za sobą i nieźle podskoczyłam ;) Ale okazał się sympatyczny, bez złowrogich zamiarów ;)

Innego biegacza chyba nieco przestraszyła moja Luka - jak go zobaczyłam, zawołałam, żeby wziąć na smycz, ale coś jej się w nim nie podobało i stała na środku ścieżki... i stała... ale w końcu do mnie przyszła, poszła na smycz, biegacz przeproszony i lecim dalej ;) Też miły był, nie wkurzał się, na szczęście :D


Biegałyśmy dziś w baaaaaaaardzo fajnym miejscu: jakiś las w sumie już pod Warszawą, jak się przez Bemowo wyjeżdża. Ludzi prawie zero - dwóch biegaczy, 3 spacerowiczów, 1 migdaląca się w aucie parka, 2 panie z kijkami maszerujące hardo, jedna wyjątkowo szczęśliwa na widok Luki staruszka - najchętniej by się z nią pobawiła nieco, ale musiałyśmy lecieć dalej, niestety. Lubię takie starsze panie, co to od razu gadają do psa i się głaszczą i widać wtedy dwa stworzenia, którym fajnie, że się spotkały i mogą dwa "słowa" zamienić ;)

Very najs, słowem, chociaż noga boli nieco.

Ok, spadam się regenerować :D
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Poniedziałek, 07.03.2011

Obrazek

Ciągle mnie to udo boli, w sumie kuśtykam :/ Tak więc dzisiaj wolne na bank, smarowanie "końską" maścią (nie mam w domu nic innego) i odpoczywanie raczej po biegowym weekendzie. Mam nadzieję, że jutro już będzie po wszystkim.

Jutro w planach basen, więc to raczej na plus, bo mnie nieco wymasuje. No i jak będzie ok, to wieczorem bieganie, jak nie ok, to nie wiem :/ Nic, do jutrzejszego wieczoru dużo czasu jest ;)
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Wtorek, 08.03.2011

Obrazek

Noga dalej boli, chociaż mniej. Ale dziś też odpuściłam jednak.
Jutro basen, pojutrze zobaczymy.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Środa, 09.03.2011

Obrazek

BASEN

Ciężko to nazwać treningiem, ale ważne, że tyłek ruszyłam, żeby nogę nieco rozruszać i sprawdzić, co i jak.

Najpierw się wymoczyłam w ciepłej wodzie z masażem ;), potem poszłam trochę popływać - 30 min., kraul, trochę żabki, żeby tą nogą ruszać i ją zmusić do czegokolwiek, troszkę delfina, pływanie "z górki" i na boku jednym i drugim.

Efekt? Dalej boli, tylko znów mniej kolano, bardziej w okolicy uda.



Jutro mam iść na spokojną przebieżkę i sprawdzić, co i jak, ale nie wiem... Start na Kabatach chyba na bank odpuszczę, chociaż mi szkoda - na jego podstawie miałam sobie ustalić tempo połówki za 3 tygodnie. Za trzy? Za dwa! Aaaaaaa! Dżizasss... Nie no, to zamiast zawodów i "zniszczenia" większego tej nogi, wolę sobie w nd zrobić 18 km wolnym tempem, bo ważniejszy jest teraz dla mnie kilometraż. Tak mi się, w każdym razie, zdaje... Poradzicie coś? Zakładając, że nadal będzie lekko pobolewać, co robić? Plan zwykły był taki, że w sb zawsze trochę mocniej, ok. 50', nd = długi bieg (ostatnio 16 km).

Wydaje mi się, że najlepiej:
--> jutro potruchtać z 40' (plus basen),
--> pt free od biegu (rower, pewnie basen machnę)
--> sb spróbować trochę szybciej, do 50' - ale czy zawody? będę chciała cisnąć szybciej i jak zaboli, to się nie zatrzymam...
--> nd 18 km spokojnie - byle przebiec odległość

I co? heeeelp! 27-go pierwsza połówka, chciałabym poniżej 2:30... Marzyłam o 2:15, ale chyba za mało biegałam nieco.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Czwartek, 10.03.2011

Obrazek

BIEGANIE

Ciężko to bieganiem nazwać, raczej super-wolny trucht, przerywany marszem. 20 minut całości, bo dla rozruszania jakiegokolwiek być miało, a i szybko się odechciało coś. Noga bolała, zwłaszcza, jak w marsz przechodziłam, więc doszłam do wniosku, że nie szalejemy, najważniejszy mój start w tym sezonie to triathlon za 3 miechy, Kabaty w nosie, nawet połówkę będę mieć w nosie, byleby Susz się udał. Rzecz jasna, w połówce startuję, ale - żeby dobiec jakkolwiek, więc teraz noga najważniejsza, żeby se jej nie rozpiepsyć, że tak powiem.

Tak więc po 20 minutach - powrót do domu.


BASEN

Godzinka się odbyła, noga chwilami się odzywała, ale pływałam dalej. Efekt chyba pozytywny - dziś boli zdecydowanie mniej.
A na basenie po rozgrzewce 5x na przemian po 50 m kraul i 50 m same ręce do kraula. Bardzo dobre ćwiczenie - za każdym razem po przepłynięciu 50 m samymi rękami miałam wrażenie, że nieco lepiej i łatwiej ten kraul idzie. Fajnie, że tak na przemian właśnie, bo po kraulu i skupianiu się na technice było 50 m łatwiej, też z techniką, ale łatwiej ;) Muszę sobie zapamiętać, żeby to samej też robić na basenie.
Potem trochę delfina, na koniec ćwiczenia na czucie wody.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

Piątek, 11.03.2011

Dziś noga boli zdecydowanie mniej. Wczoraj robiłam zimne okłady (lodowate wręcz - wieczorem sobie zapodałam taki na maksa zmrożony i trzymałam, chociaż prawie mi drętwiało przez chwilkę. Jakby zdrętwiało na maksa, to bym zdjęła ;) ale dało radę, więc trzymałam.

Dziś już udo niemal nie boli, kolano - jak stanę mocniej i przeniosę cały ciężar ciała na lewą nogę.

Słowem: jest poprawa. Mocna poprawa :)

Dzisiaj idę na rower, jutro spróbuję pobiegać 30 minut truchcikiem, bez patrzenia na tempo, byleby pobiegać cokolwiek. Trener poradził, żeby w nd nie szaleć, żeby przełożyć te wielokilometrowe szaleństwa na środę-czwartek. Tak zatem zrobię, w nd jeszcze ewentualnie spróbuję znowu 40 min. jak będzie ok, i na basen znów pójdę.


Dzisiaj i jutro przeprowadzka - mam nadzieję, że to nie spowoduje małego regresu w rekonwalescencji ;)

Wieczorem będzie rower - jak będzie coś boleć, to zwolnię i zdejmę obciążenie najwyżej.

Wsjo. Spadam do szybkiej roboty, a potem do długieeeeeeeeeeeeego pakowania pudeł :D
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

nie pisałam, bo nieco mniej treningów, prawie wcale - z uwagi na nogę. co nieco robiłam, ale szkoda zachodu z pisaniem.

byłam dziś u lekarza. w skrócie: wszystko ok, tylko boli mnie ta noga, bo się wzmocnił efekt mojej nadmiernej lordozy i pracy za biurkiem, co w połączeniu z większą ilością treningów zaowocowało większym bólem i w innych miejscach, niż dotychczas.

mam się rozciągać zawsze pilnie, dostałam skierowanie na rehabilitację, masaże i krioterapię i mam nadzieję, że się poprawi.

biegać mogę nawet, jak boli, bo wygląda na to, że nic nie powinno się od tego stać.


niemniej, trener zasugerował, że powinnam odpuścić niedzielną połówkę - za długo nic/bardzo niewiele robiłam. noż kurka! :( :( :(
mózg podpowiada to samo, niemniej is not izi... buuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! :( :( :( :( :(
ale odpuszczam, rzecz jasna.

no i co? no i wracam do biegania powoli, aczkolwiek nie wiem, czy będę dużo tu pisać teraz, bo w nd jadę na prawie 2-tyg. szkolenie. biorę ze sobą specjalnie na ten wyjazd pożyczony rower, znajduję w okolicy basen i biegam, rzecz jasna, w podkrakowskich okolicznościach przyrody ;))
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

po dzisiejszej wizycie w ortorehu donoszę uprzejmie, że szlaban na treningi na dwa tyg. (stargowałam nieco - jak będzie dobrze, to za tydzień mogę powoli próbować).

co mi jest: coś tam piszczelowo-biodrowego pasma (pokurczone, ponapinane wszystko etc.).

poza tym rzepka za mało się rusza, a przy okazji dowiedziałam się, że mam supinację (myślałam, że stawiam nogi prosto, ale się okazało, że jednak nie ;)), więc mam zmienić buty. dobrze, że akurat o tym myślałam, bo moje się nieco zużyły już ;))


dzisiejsza wizyta bardzo fajna, a najfajniejszy efekt: nie czuję niemal żadnego bólu, juhuuu! tak więc jestem dobrej myśli, mimo szlabanu dwutygodniowego. lepiej usłyszeć, że raz-dwa i będzie po sprawie, tylko trzeba trochę poćwiczyć (dostałam kilka zaleceń odnośnie wzmacniania i rozciągania) i wstrzymać się na chwilkę od treningów, niż żeby to miało być coś poważniejszego i np. miesiąc-dwa bez ruchu... wtedy na triathlon nie miałabym najmniejszych szans, a teraz - wprawdzie nie pozamiatam ;) ale spokojnie chyba zdążę się z powrotem na odpowiednie tryby przestroić ;)

humor mam wyśmienity - chyba najbardziej z powodu tego, że wreszcie niemal nie boli ;)
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

krótka info: pilnie ćwiczę zadane ćwiczenia, nowe buty kupione, stare wywalone, dzisiaj sobie zrobiłam 2 szybkie obwody, żeby ciało totalnie nie straciło siły, plus rehabilitacyjne zalecenia - wymasowane wszystko, wyrozciągane, poćwiczone.
Awatar użytkownika
Aśka
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 693
Rejestracja: 13 lis 2010, 20:52
Życiówka na 10k: 01:01:11
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Toronto

Nieprzeczytany post

kolejna krótka info:
godzina 6. minut 3, właśnie wróciłam z planu pijaków, z planu, z którego jeden aktor spieprzył nam dziś 2x, drugi raz na tyle skutecznie, że w 5 minut trza było organizować zastępstwo. zastępstwo zjawiło się narąbane tak, że dosłownie ledwo na nogach stało, ale za to jak koleś zagrał! na słowo akcja trzeźwiał gwałtownie, grał jak ta lala, po czym znów niemal leżał biedny na podłodze... szacun...
reszta niech milczeniem będzie, zanim dziś armatę zamówię u dostarczyciela, co to dostarcza towar 5 godzin po rozpoczęciu zdjęć... ja maaaaaaaan, gud najt i aj hołp tumoroł łil bi beter, bo jak nie, to pozabijam towarzystwo.

idę spać na 2,5 godz., jutro mam nadzieję, że powtórka tylko z tych pozytywnych elementów dzisiejszej rozrywki...
pobiegałam dziś czy wczoraj - już nie pamiętam, na rzęsach chodzę - 2 km. marszobieg raczej. kolano nie bolało, udo tak, ale nie mam jak rehabilitacji robić. może jutro będzie nieco lżej, to spróbuję, ale generalnie masakra jeśli chodzi o mój stan fizyczny tutaj. psychiczny był dziś na granicy, ale że jestem w zespole z chłopakiem, od którego dużo się uczę i który podchodzi poważnie, a jednocześnie twórczo, do całej tej zabawy, to już git, już mi przeszło, chociaż parę godzin temu jakbym miała ciężką broń, to uch! ;)))

ale fajnie jest, bardzo fajnie, bardzo bardzo bardzo -bo tylko dziś była taka masakra totalna, poza tym serio fajna sprawa.

idę spać z nadzieją, że jutro doniosę o kolejnych 2 km albo przynajmniej o odbytej sesji cwiczeń rehabilitacyjnych ;)
ODPOWIEDZ