
rozgrzewka + 15'T p.3' + 10'T p.2' + 5'T + schłodzenie
Dystans: 9,58 km
Czas: 54:07
Śr. tempo: 5:39
Śr. tętno: 156 (81%)
Szybkie odcinki:
dystans / śr. tempo / śr. puls / maks. puls
1. 2,96 km / 5:04 / 168 (87%) / 173 (90%)
2. 1,98 km / 5:04 / 169 (88%) / 174 (90%)
3. 0,99 km / 5:03 / 166 (87%) / 171 (89%)
No i robi się lekka, za przeproszeniem, chujnia. Zaczynają odzywać się mięśnie płaszczkowate, tak przynajmniej to wygląda, jak patrzę na atlas anatomiczny. Drętwieje (bo trudno to nazwać bólem) noga na odcinku mniej więcej 1/3 odległości między kolanem a piętą. Miałem coś takiego w zeszłym roku, też na przełomie lutego i marca. Kilka razy z tego powodu musiałem wracać do domu spacerem, bo biec się nie dało. Wczoraj na rozgrzewce przed podbiegami były pierwsze delikatne objawy, dziś ciąg dalszy, tylko, że w trochę większym stopniu. Zaczęło się na rozgrzewce. Myślałem (a może życzyłem sobie), że to zmęczenie po wczorajszych podbiegach. Na szybkich odcinkach miałem wrażenie, że trudno mi się odbić stopą (brakowało "grzebnięcia", jak to mawia J.S.) i całe to bieganie było ogólnie jakieś "drętwe". O ile szybko biec się jakoś dało, to trucht był prawie niemożliwy. Miałem wrażenie, że ta część nogi drętwieje tak bardzo, że nie mogę się w ogóle odbić stopą. Czyli ogólnie dupa.
Rok temu myślałem, że to wina biegania po śniegu i uślizgiwania się stopy, ale teraz biegałem po asfalcie, więc to nie jest przyczyna. Może po prostu nogi muszą się przyzwyczaić do wysiłku, a przecież to dopiero drugi tydzień z mocniejszymi akcentami. Zobaczę, jak się będę czuł jutro, ale raczej odpuszczę bieganie i poćwiczę trochę. Może trzeba po prostu wzmocnić mięśnie?
Pozdrawiam