Alexia - mimo wszystko :)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Pamięta mnie ktoś jeszcze? Stęsknił się ktoś? ;)
Mam nadzieję, że wracam :).

Udało mi się w końcu wyzdrowieć, ale zaraz potem wyjechałam z dziećmi i mężem do Gdańska, do dziadków, a tam nie miałam dostępu do internetu. Coś tam pobiegałam. Oba wyjścia z mężem :).

8 lutego 2011 (wtorek)
Ponad godzinę, około 10 km.

Pojechaliśmy na Górki Zachodnie. Tam zostawiliśmy młodszą latorośl pod opieką dziadka i ruszyliśmy przed siebie. Było cudownie znowu biegać! I to w takich okolicznościach przyrody! Biegliśmy wzdłuż morza, ale w lesie. Świeciło słoneczko, pachniało żywicą, a morze huczało (wiatr wiał z prędkością ponad 100 km/h). Pod nogami albo igliwie, albo piasek. Mięciutko. Jeszcze tam wrócimy :).
Oczywiście nie sposób zmierzyć trasy, bo bardzo po tym lesie się kręciliśmy i już nie pamiętam między którymi drzewami przebiegaliśmy ;).


11 lutego 2011 (piątek)
Około godziny, około 9,5 km.

Tym razem pobiegaliśmy koło domu. Moi rodzice mieszkają w takim miejscu, że niezależnie od tego w którą stronę się człowiek skieruje, to ma z górki. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że przecież czeka powrót. Tak więc staraliśmy się nie odbiegać zanadto od domu. I przez to cały czas biegaliśmy góra-dół, góra-dół. Przy okazji zwiedziliśmy okolice, które szalenie się zmieniły.
Trasy też się nie da dobrze wymierzyć, bo zbytnio kluczyliśmy.

15 lutego 2011 (wtorek)
Niecała godzinka
9,5 km

Już w Krakowie. Na Błoniach. I muszę przyznać, że o ile bardzo fajnie mi się biegało po Gdańsku, o tyle fajnie też wrócić na "swoje śmieci" :).


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

17 lutego 2011 (czwartek)
Ponad godzinę
10,700 km.

Oj czwartek to był dziwny dzień. Miałam jakieś tajemnicze problemy z pamięcią i koordynacją ruchów. Zaprowadziłam, jak zwykle, Asię na karate i poszłam biegać. Na pierwszych światłach zauważyłam, że zapomniałam włączyć stoper. Nic to, włączyłam i pobiegłam dalej. Biegło się trochę jak w smole, ale co tam, miło mimo wszystko było. Na drugim kółku na Błoniach wyprzedził mnie z wielką prędkością mój własny mąż. Aż powiało ;). Za chwilkę się zatrzymał i zaczął rozciągać, więc go poprosiłam, by się do mnie dołączył. Zgodził się, ale powiedział, że mnie dogoni. Biegnę więc sobie dalej w ciemnościach i słyszę za sobą szybkie kroki. Myśląc, że to Wojtek, już, już miałam wyciągnąć rękę w jego kierunku i go zaczepić, gdy kątem oka zobaczyłam niebieski kolor. Matko, przecież mój mąż nie ma niebieskiej kurtki. O mały włos nie rzuciłabym się na, znanego skądinąd, krakowskiego biegacza. A potem byłyby nagłówki w gazetach: "Zdesperowana biegaczka rzuca się na mistrza" :hejhej: . Potem, już w towarzystwie Wojtka, dobiegłam do świateł na których włączyłam sobie stoper. Szybki rzut oka na tarcze zegarka i powrót pod drzwi szkoły. Chciałam wiedzieć ile mi to czasu zajmie, by to pomnożyć. Pod szkołą rzut okiem na zegarek, znaczne przyspieszenie i błyskawiczny powrót do domu (po córkę wysłałam męża). Byłam dumna z tego ekspresowego tempa i chciałam zobaczyć, jak ja to szybko biegłam. Ręce mi się trzęsły i zamiast raz, nacisnęłam dwukrotnie jeden guziczek. Wyzerowałam wszystko. Dobrze chociaż, że zapamiętałam czas koło szkoły. Ale w żaden sposób nie jest on reprezentatywny.

Na koniec jednak zapomniałam dodać wpis na blogu.


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19 lutego 2011 (sobota)
Godzina
9,600 km.

Cały dzień miałam leżeć brzuchem do góry i czytać książkę. A w międzyczasie pobiegać. Jak zwykle, gdy się ma takie plany, to się wszystko musi zepsuć. Ostatecznie pobiegałam późnym wieczorem, a książkę ledwo co ruszyłam.


20 lutego 2011 (niedziela)

Blisko dwie godziny
18,500 km
W sobotę to się raczej oszczędzałam, bo w myślach miałam długie niedzielne wybieganie. Znowu dopiero późny wieczór. I koszmarnie zimno. W planach było tak koło 18 km. Do piętnastego było super. Nawet cały czas nieznacznie przyspieszałam. A potem paliwo zostało odcięte, ale dobiec do domu trzeba było. Zwolniłam i jakoś dotarłam. Na osiemnastym kilometrze zaczęły mnie boleć kolana. A gdzieś tam po drodze czułam, że mi nos odpada z zimna.

Kondycji niestety nie ma, ale jest szansa, że to chwilowe :).

Tak czy inaczej, jestem bardzo zadowolona. Pierwszy pięknie przebiegany tydzień, od nie wiem już jak dawna. Prawie 50 km. Oby tak dalej :).

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

23 lutego 2011 (środa)
Około 40 min
Około 6 km

We wtorek nie dało rady. Po pracy obiadek i szybko do szkoły na dni otwarte. Trwało to bardzo, bardzo długo. Gdy wróciłyśmy do domu, to był już czas na kolację. Potem trzeba było przygotować strój na konkurs i tak zrobiła się 21. Nie miała dostatecznie dużo motywacji, by po nocach pchać się na ten mróz.

A środa przywitała mnie okropnym samopoczuciem. Czymś czego nie znoszę. Lenistwem do kwadratu. Do sześcianu. Nie byłam w stanie nic zrobić i na niczym się skupić. Dobrze, że w środy biblioteka jest zamknięta dla studentów. Cały dzień spędziłam tępo gapiąc się przed siebie. Po powrocie do domu nie byłam nawet w stanie zjeść obiadu. Usiadłam i czytałam. Przysnęłam, obudziłam się i czytałam. Znowu przysnęłam. I znowu czytałam. Tak minął czas do wieczora. Na samą myśl o bieganiu, jeszcze głębiej zakopywałam się pod kocyk. Potem usiadłam przed komputerem i przeczytałam wpis na blogu Makar. Że ona chciałaby a nie może. I jakoś tak mi się głupio zrobiło, bo przecież ja mogę a mi się nie chce. Przebrałam się i wyszłam. Było potwornie ciężko. Nogi odmawiały posłuszeństwa i wlokłam się niemiłosiernie. Myślałam, że jak zwykle, po kilku kilometrach przejdzie. Nie przeszło. Zrobiło mi się niedobrze, rozbolał mnie żołądek i się poddałam. Chyba po raz pierwszy mój organizm mnie pokonał. Wróciłam do domu zmęczona jakbym ze 20 km zrobiła.


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

26 lutego 2011 (sobota)
10,500
5:48/km

Wróciła energia i pobiegałam szybko. Dyszałam jak parowóz, zlana byłam potem a czerwień na twarzy była raczej buraczkowa. Ale było cudnie! Fajnie się tak porządnie wymęczyć. Nareszcie poniżej 6 min./km! Ja wiem, że w zeszłym roku to było luźne tempo, ale co tam! Cieszy mnie, że forma na ten moment rośnie :). Może nie będzie tak źle i uda się przetuptać maraton w Krakowie? Bardzo bym chciała.


KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

27 lutego 2011 (niedziela)
prawie 15 km
ponad półtorej godziny

A dziś nogi nieco zmęczone po wczorajszym szybkim treningu. W planach miałam około półtorej godzinki, więc wyszło. Za tydzień spróbuję znowu więcej.

Z bieganiem zimą jest ten problem, że ciężko się wychodzi z ciepłego domku. Teraz już nie jest tak zimno, ale mi obniżyła się jakoś tolerancja. Ciągle mi zimno. I sama myśl o mrozie na zewnątrz powoduje dreszcze. Ale jak tak już się rozgrzeję, to jest super. Oddychanie tym chłodnym powietrzem jest cudowne. Człowiek czuje, że oddycha. Czuje jak tlen wypełnia mu płuca i wędruje po ciele. Lubię to. Nie to co latem, gdy wciągane powietrze raczej poddusza.

A dziś jeden facet się przy mnie rozbierał. Jakiś czas temu rozmawiałam z dziećmi o różnych facetach, którzy mogą to i owo pokazywać dziewczynkom. Tak, żeby uprzedzić i żeby się nie bały, i żeby wiedziały jak zareagować. Mnie to nigdy nie spotkało, a biegam podobno po ulubionych terenach takich panów. W szczególności Park Jordana jest osławiony w tym względzie. Aż tu dziś wbiegam na nieoświetlony odcinek przy Rudawie i widzę, że z mroku wyłania się rozbierający się mężczyzna. Na początek ściągał kurtkę i nie wiadomo czemu tak dziwnie podrygiwał. Jak już się do niego zbliżyłam (trwało to króciusieńko oczywiście), to się okazało, że to jakiś biegacz (stąd te podrygi ;) ), a coś co wzięłam za gołe ciało, to koszulka w cielistym kolorze. Uśmiałam się serdecznie. A swoją drogą to musiało mu być bardzo ciepło, bo rozebrał się do krótkiego rękawka.



KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

2 marca 2011 (środa)
ponad 11 km
ponad godzinę

Wspominałam już, że mam pewne niedogodności zdrowotne. No, wczoraj to one poszalały. Wygrały nawet ze środkami przeciwbólowymi. Nie dało rady się ruszać, nie mówiąc o bieganiu. Dziś też było kiepskawo, no ale przecież tytuł mojego bloga to "mimo wszystko". To zobowiązuje :). Pobiegałam. Początek powolutku. Ale byłam bardzo spragniona jakiejś rozmowy, więc jak zobaczyłam przed sobą dziewczynę biegnącą moim tempem, to postanowiłam ją dogonić i zaczepić. Przyspieszyłam. Jak już ją dogoniłam, to się okazało, że ma słuchawki na uszach. To mnie onieśmieliło i pobiegłam dalej nie zmieniając tempa. W sumie wyszedł nie za szybki, ale też nie za wolny trening.

Tęsknię za wiosną...

Biegaczy na Błoniach jest już mnóstwo. Że też im to zimno nie przeszkadza. Ekshibicjonistów brak ;).



KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

3 marca 2011 (czwartek)
9,800 km
5:49/km

Ach, co to był za bieg!

Energia mnie dzisiaj rozpiera!

Wiedziałam, że nie dam rady pobiegać wieczorem, więc postanowiłam to zrobić bezpośrednio po pracy. Zapakowałam sobie rzeczy do plecaczka i byłam gotowa.

A w pracy dziś szaleństwo. Początek semestru, więc studenci robią oblężenie. Jutro, to już chyba nie będę miała co wypożyczać. Przeniosłam chyba z tonę książek, rozmawiałam z dziesiątkami studentów. Pół bułki na śniadanie zjadłam dopiero przed południem. Potem zostałam zaproszona na pączki. Zamknęłam na 15 minut bibliotekę i to była jedyna chwila wytchnienia dla moich nóg. Pączki zjadłam dwa. A w międzyczasie jeszcze parę faworków, bo jeden z ulubionych studentów przyniósł.

Tak najedzona ruszyłam na podbój Błoń. Wyszłam nieco wcześniej z pracy, bo chciałam spotkać jak najmniej studentów (ciągle jakoś się jeszcze wstydzę). No, ale coś sobie źle policzyłam i akurat jak wychodziłam z mojego budynku, to z budynku obok wysypali się studenci. Zamiast więc truchtającej rozgrzewki zrobiłam więc przepiękną przebieżkę. Jak już widzą, to niech przynajmniej podziwiają ;).

Na Błoniach piękne słoneczko (już nie pamiętam kiedy biegałam w dzień)! Nogi same niosły. Gdy kończyłam pierwsze okrążenie, to spotkałam kolegę ze studiów na rowerze. Przekonałam go, że chce zrobić dodatkowe 3,5 km. Oczywiście nie mogłam tak za bardzo ciągnąć nóg za sobą, więc ładnie szybko sobie biegłam. Cały czas rozmawiając! Forma chyba wraca! :)

A powrót znowu przez AGH. Już się nie rozglądałam trwożliwie. Czoło podniesione, uśmiech na ustach, i gepard w wyobraźni.

Wróciłam do domu. Zjadłam pączka, popiłam herbatką miętową, gdzieś tam jeszcze musiałam wyjść i nadal mnie nosi!

Czego oni dosypali do tych pączków?! :hejhej:

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

6 marca 2011 (niedziela)

ok. 19 km
2 godziny



W sobotę z różnych przyczyn nie udało się pobiegać :smutek: .

A dziś coś mało czasu miałam. Od wyjścia z domu do wejścia do restauracji musiałam się zmieścić w trzech godzinach. W planie był dwu i pół godzinny bieg, ale szybko zweryfikowałam plany do dwóch godzin. Musiało zostać trochę czasu na ogarnięcie się ;).

Pobiegłam przed siebie. Bez myślenia i bez kalkulowania. Jak wycieczka, to wycieczka! Gdy tak kluczyłam po nieznanych mi miejscach w końcu dotarłam do Lasku Wolskiego. Po krótkim namyśle ruszyłam pod górkę. Było ciężko. W ogóle nie umiem biegać po górkach. Czas chyba się tym zająć. W lesie jeszcze dużo śniegu i lodu (na tych nieosłonecznionych stokach), i błoto. Czasem przechodziłam do marszu. Jak już się wyspindrałam na górę, to dalej biegłam różnymi ścieżkami (choć i bez ścieżek a między drzewami mi się też zdarzało) kierując się raczej instynktem. W końcu trafiłam pod zoo i stamtąd szybciutko w dół. To wbrew pozorom też nie jest takie łatwe. Gdy już osiągnęłam parking i wiedziałam jak trafić do domu, to przyszło mi do głowy by skręcić w lewo. I po kilkudziesięciu metrach biegania po lesie, nie po ścieżce - trafiłam do zupełnie wyjątkowego, bajkowego miejsca. Znalazłam się w głębokim, wąskim jarze. Było tam przepięknie! A ja się czułam troszkę tak, jakbym sama na świecie była. A po chwili wybiegłam dokładnie w tym miejscu, w którym zaczynałam tę leśną przygodę. I trochę wydłużoną trasą wróciłam do domu.

Pogoda była dziwna. Jak świeciło słońce, to było gorąco. Jak tylko zaszło, to zaraz był ziąb. A świeciło i zachodziło wielokrotnie. I nawet śnieżek od czasu do czasu prószył.

Nie mam pojęcia ile było kilometrów. Do lasu i z powrotem, to ok. 14 km w 85 minut. A po lesie biegałam około 35 minut. Pewnie więc z 5 km przetuptałam. W sumie to trochę mało, a wykończona byłam bardzo, bardzo. Strasznie mi się pić chciało. Po powrocie do domu litr różnego rodzaju napojów wypiłam od razu. Na tych dłuższych biegach chyba czas brać jakieś picie ze sobą. I czekoladkę :usmiech: .

Gdy już wracałam wałem Rudawy do domu, to z daleka zobaczyłam uśmiechającą się Flądrę. Bardzo mnie ucieszyło to spotkanie. Chwila rozmowy i jesteśmy umówione na kolejną wycieczkę. Choć zdaję sobie sprawę, że Basia wyciśnie ze mnie siódme poty.

Teraz już nie czuję tych przebiegniętych kilometrów i w zasadzie mogłabym iść pobiegać :oczko: .

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

Gimnastyka dla pań.

Dawno nic nie ćwiczyłam, oprócz biegania. Czas z tym skończyć i dlatego od dziś będę chodzić na aerobic. Dawno temu już na te zajęcia chodziłam. Pamiętam jak na pierwszych (trzy może cztery lata temu) nie mogłam oddechu złapać i wyszłam z nich wykończona. Dziś było inaczej. Nawet się nie spociłam. Ale niektóre ćwiczenia ostro zaktywowały mięśnie. Szczególnie ramion i nóg. Fajne to było.

A teraz zła wiadomość.
Rano obudziłam się z dyskomfortem w lewej stopie. Na podeszwie, przy pięcie. Jeszcze nie ból, ale taki jakby zaczątek bólu. Po południu jakby kilkakrotne ukłucie. Nie podoba mi się to. Półtorej roku temu było to samo tyle, że prawa stopa. Lekki dyskomfort, machnięcie na to ręką, trzy kółka na Błoniach i kontuzja rozcięgna podeszwowego. Drogi lekarz i jeszcze droższe zabiegi. Postaram się być tym razem mądrzejsza. Niestety na chwilę muszę buty biegowe zawiesić na kołku. A było już tak pięknie.

Masaż lodem, masaż piłką tenisową i masaż kijkiem (dzięki Piter). I zobaczymy co będzie jutro (choć na pewno nie bieganie :ojnie: ).
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

10 marca 2011 (czwartek)

ponad 4 km
niecałe pół godzinki


Delikatnie i powolutku postanowiłam wrócić. Tak krótko, to jeszcze chyba nie biegałam odkąd notuję czas i dystans. Stopa się nie odzywała. Inne części ciała, i owszem. Tak czy inaczej jutro potruchtam trochę dłużej. Mam nadzieję :).

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

12 marca 2011 (sobota)

No to sobie dzisiaj pobiegałam. Ale po kolei.

Cały dzień była przepiękna pogoda, ale niestety nie udało mi się wyjść. Sobota, jak sobota - w wydaniu kobiet, to sprzątanie, pranie, szykowanie obiadu. Potem do pracy, po pracy jedzenie obiadu i trzeba było poczekać, aż się strawi. A potem dzień umknął szybko. Wieczorkiem poszłam po Asię, która spędziła popołudnie u koleżanki. Gdy sobie spokojnie wracałyśmy, to słyszałyśmy głośne chóralne śpiewy i kibicowanie. Nic dziwnego - stadion Wisły był o kilkaset metrów od nas. Nagle zrobił się wielki huk i ogólna radość. Mówię do Asi, że pewnie Wisła bramkę strzeliła. Dzwonię do teścia, bo tam towarzystwo oglądało mecz i dowiaduję się, że nie, nie padła bramka, ale będzie karny. Idziemy więc sobie dalej aleją Kijowską, za plecami mamy światła stadionu i donośne śpiewy. Wtem zrobiła się cisza. Cisza, cisza, cisza. Mówię do Asi, że pewnie jednak nie strzelili i w tym samym momencie potoczył się gromki ryk radości. Zwielokrotniony przez echo wieżowców stojących wokół. To było niesamowite wrażenie.

Wróciłyśmy do domu, przebrałam się i poczekałam, aż wróci Wojtek. Trochę obawiałam się jednak kibiców (ich ewentualnych zaczepek, tudzież komentarzy) i namówiłam męża, by potruchtał ze mną. Biegliśmy sobie miło i rozmawialiśmy, gdy nagle się potknęłam. Długo starałam się złapać równowagę, ale w końcu poddałam się sile grawitacji. Było boleśnie. Gdyby nie Wojtek, to chyba bym się sama nie podniosła.

To było jak z koszmaru sennego. Leżę, jak długa na chodniku wciśnięta w płotek okalający trawnik. Nie mogę ruszyć nogami a ręce tak bolą, że nie jestem się w stanie podeprzeć, by wstać. Wojtek usiłuje mnie ciągnąć, jak kłodę, a ja nie jestem w stanie mu pomóc żadnym mięśniem. W końcu, z trudem, zostaję spionowana. I nie było by w tym wszystkim nic koszmarnego. Ot, zwykłe przewrócenie się. Ale na swoje nieszczęście miałam grono kibiców. Tak, tak - szaliki, kebab w garści, radosne śpiewy i taka niezwykła atrakcja, jaką była ja. Oglądali całą scenę z niezwykłym zainteresowaniem. A ja płonęłam ze wstydu.

Bilans: stłuczone biodro, rozwalone kolano, różne otarcia i powoli puchnąca lewa dłoń (ruszać palcami mogę więc jest chyba cała). Spodnie, o dziwo, wyszły bez szwanku.

Biegliśmy całą minutę i czterdzieści sekund.

Jak nie urok, to przemarsz wojsk.

A miało już być wesoło.

Coś ten rok kiepsko się toczy pod względem biegania. No, ale uparta ze mnie bestia. Tak łatwo to ja się nie poddam :sss: .




P.S. Fląderko, jeśli to czytasz, to domyślasz się, że nic z jutrzejszego, wspólnego biegania nie będzie.

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

14 marca 2011 (wtorek)

Ponad 10 km
Ponad godzinkę



Plan był inny. Rano, po stwierdzeniu, że już jest naprawdę nieźle spakowałam sobie plecaczek i postanowiłam pobiegać między pracą a gimnastyką dla pań. Niestety, koleżanka się rozchorowała, a studentów było dziś dużo więc zostałam dłużej w pracy i fitness przeszedł mi koło nosa. Może to i lepiej, bo przecież ręka ciągle jest nie w pełni sprawna, więc żadne tam pompki i inne takie nie wchodzą w grę.

Po pracy szybki obiad i skoro już plecak był spakowany, to postanowiłam zrobić z tego pożytek. Pojechałam do Decathlonu, bo dostałam jakiś bon z terminem ważności do jutra. Niby niewielki nominał, ale szkoda było go nie wykorzystać. Kupiłam dwa komplety skarpetek, przebrałam się i ruszyłam do domu. Muszę przyznać, że bieganie z plecakiem, to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Niby dopasowany, ale przeszkadzał i ciężar było czuć. A najbardziej przeszkadzała chlupiąca woda. Bo plecaczek jest super wypasionym plecaczkiem z możliwością picia prosto z niego ;).

Tak sobie spokojnie chluptałam, znaczy się truchtałam. Trasa pokrywała się z końcówką Cracovia Maraton. Cały czas brzegiem Wisły. O zachodzie słońca. Naprawdę miło :). Gdy już dotarłam na Błonia, to nieco przyspieszyłam i tym tempem dotarłam do domu.

Ciekawa sprawa. Gdy biegam po Błoniach te kółeczka, to jakoś 10 km jest krótsze niż jak biegam gdzie indziej. Dziś w zasadzie pokonałam dystans trzech kółek (czyli niezbyt dużo) a czułam się jakbym długie wybieganie robiła. I to nie chodzi o zmęczenie, bo tak niezbyt się tym tempem zmęczyłam, ale raczej o wrażenie psychiczne.

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

19 marca 2011 (sobota)

Półmaraton Marzanny
02:03:17



Nie biegałam od poniedziałku, bo natrafiłam na stronkę z fantastycznymi zadankami logicznymi i utonęłam. Na bieganie zabrakło czasu ;). Nie da się wszystkich srok za ogon złapać. Ale czasami trzeba potrenować nie tylko mięśnie, ale też i umysł. Czuję się usprawiedliwiona :hejhej: .

Do dzisiejszego półmaratonu podchodziłam z absolutnym spokojem. Nic a nic się nie denerwowałam. Plan był taki, by zrobić sobie po prostu długie wybieganie z numerem startowym na brzuchu. A średnia miała byś tak około 6:30-6:40/km.

Zaczęłam z Gabą. Biegłyśmy sobie bardzo miło i rozmawiałyśmy. Sama przyjemność! W pewnym momencie Gabrysia przywitała się z jednym z kibiców i ja przez ten czas nieco jej odbiegłam. Pomyślałam: dogoni mnie. I dołączyłam do Piotrka z kolegą. Nadal sobie miło rozmawiałam i czułam się świetnie. Po przebiegnięciu pierwszego kółka panowie zatrzymali się na wodę. Ja nie mam w zwyczaju zatrzymywać się przy piciu więc spokojnie pobiegłam dalej myśląc: dogonią mnie. Ale jak tak już sobie biegłam sama, to nieświadomie przyspieszyłam. Zaczęłam wyprzedzać i wyprzedzać, i wyprzedzać. Biegło mi się naprawdę świetnie. Pierwsze kółko zrobiłam w ponad 23 minuty, następne w 20 minut i to tempo utrzymałam już do końca. Przy czym ostatnie okrążenie poleciałam nieznacznie szybciej.

Bieg zaliczam do udanych. Czas oczywiście strasznie kiepski w porównaniu do zeszłego roku, ale też i bieganie było strasznie kiepskie. Miałam świadomość, że poniżej 6 min/km nie dam rady, a tu niespodzianka w postaci średniej 5:51. To mi w sumie daje wielką motywację do dalszych działań :hej: . Na dodatek myślę, że jestem w stanie przebiec Cracovia Maraton. Wolno, pewnie wolniej niż w Poznaniu, ale na pewno mam tyle siły i wytrzymałości :).

Acha, niektóre panie z naszego forum mają się czym pochwalić, ale nie odbiorę im tej przyjemności :).


P.S. Niepokoję się o Raula. Nie kibicował, nie pomagał, a tak straszył! Mam nadzieję, że z nim wszystko w porządku i nie rozchorował się po treningu na stadionie (coś tam mówił, że będzie ubrany "na krótko" a u nas dziś śnieg sypał).

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
Awatar użytkownika
Alexia
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1296
Rejestracja: 02 lip 2008, 12:16
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Kraków

Nieprzeczytany post

20 marca 2011 (niedziela)

1,7 km

W sobotę dzwoniła do mnie teściowa, żebym poszła do jej domu i sprawdziła, czy się okna nie otworzyły. Oczywiście zapomniałam sobie i w niedzielę o 6:30 zbudziły mnie wyrzuty sumienia. Cóż było robić, skoro i tak spać nie mogłam i myślałam o tych oknach. Założyłam buty do biegania i powolutku potruchtałam do teściów. Okna były zamknięte. Powolutku też wróciłam do domu. Muszę jednak przyznać, że zmęczył mnie ten trucht. Gdybym miała pulsometr, to na pewno wyświetlałby wysokie liczby. Jakieś 50 metrów od domu zaczęłam się strasznie pocić. Potem bardzo długie rozciąganie (dłuższe niż sam bieg). A w domu dopadły mnie dreszcze więc szybko wskoczyłam pod kołdrę i kocyk, i pospałam jeszcze ze dwie godzinki.

Dobrze, że teściowa mieszka blisko :).

KOMENTARZE
"Ja biegnę beztrosko, bieg biorę za żart
Lecz ci co żartują zostają gdzieś w tyle."

Blog treningowy

Obrazek
ODPOWIEDZ