Czwartek - planowe wolne.
Piatek...11.02.Wyjazd do Sielpi na Kraczącą Pietnastke.
Mialam od rana pobiegac, ale najpierw chwila pracy, potem spotkanie, potem pakowaie, potem coś, potem ... wyjazd.
Jechało nam się ciut dluzej niz zakladalam, dojechalismy tuz przed 16. Padało.
Po ustaleniu harmonogramu dnia postanowiłam się chociaż troszkę robiegać.
Robiło się już ciemnawo, ale wyszło mi
8 km w 42'. Jakoś mnie niosło, musiałam się hamować.
Na koniec masakrycznie rozbolało mnie kolano

Ale imprezę integracyjną zaliczyłam

do udanych
Sobota, 12.02.
Od rana wichura. W ośrodku odcieło prąd na jakiś czas. Za oknem lodowato, jakiś śnieg...
Uh...
Do bolącego kolana doszła jeszcze kostka (w tej samej nodze). Lekka konsternacja. do tej pory nie biegałam z kontuzja... Ale jak już jestem, to chociaz przetruchtam...
Postanowiłam się rozgrzać na pierwszych kilometrach biegu.
Ruszyłam w miarę nieźle, chociaz uważając na kolano. Po kilometrze trasa wpadła w las i okazała się mocno krosowa. Pierwsza piątka w niespełna 24 minuty, druga, najtrudniejsza i pod wiatr - w 25, na 11. kilometrze zaczęłam przyspieszać. Na 12. minęłam jedna z dziewczyn przed sobą. Ostatni kilometr (asfalt) biegłam w tempie 4:30

W rezultacie zamiast zakładanego dla przyzwoitości 1:15:00 wyszło
1:12:42. I K-6. W kategorii co prawda byłam czwarta, ale ponieważ nie dublowały się kategorie i open, załapałam się na podium

Kolano od 6. km nie bolało. Kostka też nie.
Niedziela, 13.02., Kielce
Co prawda wczoraj były zawody, ale zgodnie z planem powinnam robić dwukilometrówki.
Kolano boli. Ale może się rozgrzeje...
Wylądowaliśmy na stadionie w Kielcach, na bieżni.
2x2km po 4:25
1x2km po 4:30
1x2km po 4:38
przerwy 500 m w truchtomarszu.
Razem z dobiegiem wyszło 13 km w 1:10.
Kolano przy tempówkach nie bolało. W przerwach i owszem.
A na deser - bura od trenera

Za bieganie dwójek dzień po starcie.
I do czwartku będę sobie ewentualnie wolniutko truchtać.
Tydzień: 6 wyjść, 71 km, 3 akcenty...