Biegi ekstremalne czyli wspomnienia poobozowe. Obóz zimowy z Jackiem Gardenerem w Zakopanem.
Doszłam wreszcie do siebie. Przynajmniej na tyle, żeby coś napisać.
Nie wiem od czego zacząć, jak to zwykle bywa w przypadkach, gdy podoba się dosłownie wszystko. W głowie mam natłok przesympatycznych myśli i wspomnień, które obijają się jedna o drugą i wykwitają głupkowatym uśmiechem na ustach. Myśląc o obozie cały czas się uśmiecham. Czy to nie jest najlepsza rekomendacja?
Nagrywanie i analizowanie.
Było wiele nowości. Pierwszy raz byłam nagrywana podczas biegania. Robiliśmy skipy i bieg w trzech szybkościach. Na podstawie filmów i obserwacji zużycia butów szanowni instruktorzy analizowali nasz styl biegania, wytykali błędy i dawali cenne wskazówki na przyszłość. O dziwo wcale nie było to naciągane, nie wyczułam żadnej ściemy. Wręcz przeciwnie, niechętnie byłam zmuszona przyznać, że mam nogi jak dwa marne śledziki, które nie mają siły dźwigać mojego 73kg cielska. Pokiwałam ze smutkiem głową nad zdecydowaną asymetrią pomiędzy lewą i prawą stroną mojego ciała( lewa słabsza i bardziej rozciągnięta, prawa silniejsza i bardziej pokurczona) i z pokorą przyjęłam rokowania na przyszłość (wyraźna wizja mnie i sztangi w przysiadzie plus ograniczenie długich wybiegań na rzecz poprawy skoczności). Czyli jestem Goliatem na wacianych nogach.
Wycieczki biegowe czyli najlepsze i najgorsze wspomnienia.
Wycieczki były to biegi ekstremalne po górach, przy pieknej pogodzie, po maksymalnie oblodzonych szlakach. Ja biegałam w letnich Vomero 4 oraz Structure 13 (Nike), jednak przy takiej szklance to właściwie nie grało roli. Wszyscy zaliczali jazdę figurową z licznymi imponującymi saltami.
Bieg do doliny 5 stawów przypominał mi film " Zagubieni w Andach" a przynajmniej końcowy odcinek do schroniska, który okazał się być czarnym szlakiem. Przy podejściu nie było jeszcze tak tragicznie. Gorzej było gdy już opuściliśmy schronisko. Moje śledziowe nogi odmówiły mi posłuszeństwa przy zbiegu i właściwie były momenty gdy wybierałam godne zjeżdżanie na tyłku. Najlepsi pobiegli jeszcze nad Morskie oko, pokonując niepojęte dla mnie magiczne 30 km. Ja wymiękłam i potruchtałam do schroniska Roztoki, gdzie z rozrzewnieniem wspominałam Maraton Warszawski z jego płaską nieoblodzoną trasą i przyjazną temperaturą, niemrożącą tyłka.
Najmilej wspominam wycieczkę do doliny Kościeliskiej, połączoną z pełzaniem po jaskini Mylnej. Miło było zobaczyć jaskinię, w której nie było napisów "Cracovia @#$%^" na ścianach, puszek po Coli i wycieczek gimnazjalnych. Byliśmy tylko my, błoto i ciemność. Wróciłam ambitnie Ścieżką nad Reglami. Z poczuciem przeżytej małej przygody i aparatem pełnym super fotek.
Były oczywiście jeszcze inne biegi: Murowaniec ze wspaniałymi widokami przy zbiegu do Kuźnic, biegowe zabawy pod Nosalem( dla mnie mało zabawne bo interwałów nienawidzę). Nie będę jednak szczegółowo opisywać ich wszystkich, bo pośniecie. Było super i tyle.
Dodatki.
Dodatkowymi atrakcjami były wieczorne ćwiczenia na sali. Gdy zapadał zmierzch, zamiast gnić w łóżkach lub opijać się browarem, mieliśmy ćwiczenia rozciągające( wielki sukces) ćwiczenia obwodowe na siłę na tzw stacjach ( sukces umiarkowany) oraz ćwiczenia na skoczność i koordynację ruchową plus skoki przez płotki ( wielka porażka).
Relaks.
Oczywiście nie samym wojskiem człowiek żyje. Było więc Spa i sauna. Rozciąganie w basenie i osobiście moje ulubione....
Integracje wieczorne.
Ukoronowaniem naszego dziennego zajechania były wieczorne posiadówki przy pizzy, naleśnikach i napojach gorących i zimnych. Ja zazwyczaj raczyłam się napojami gorącymi, więc....grzałam podwójnie
Ludzie.
Najważniejsi, bo bez nich ten obóz byłby upiorną, niebezpieczną zapierdalanką po górach, od której bolą nogi i tyłek. Na obozie nauczyłam się, że istnieje coś takiego jak brać biegowa. Bieganie nie musi być sportem samotników i indywidualistów z ipodami na uszach. Polubiłam wspólne treningi i mały dreszczyk rywalizacji, który im towarzyszy. Na obozie poznałam parę naprawdę czadowych biegaczy, z którymi mam nadzieję spotykać się nie tylko mając na nogach biegowe buty.
Pozdrowienia.
Szczególnie wielkie dla Justyny, Beaty, Grzesia, Maćka i Tomka ( którzy nie są na naszym forum, ale może mój post wyjątkowo przeczytają) oraz dla Bikerki, która na naszym forum jest i mam nadzieję, że wkrótce też się uzewnętrzni
Podziękowania.
Dzięki Jacek
