makar- bieganie jako sposób na życie :)

Moderator: infernal

Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

22.01.2011r.
Trening - 16-17 km ( nie wiem dokładnie) WB

Plan miałam taki: pobiegnę po asfalcie mojej ulubionej trasy w lesie, ma 12 km więc zrobię całą, a potem w zależności od kondycji kolana pomyślę, co dalej.
Po dotarciu na miejsce okazało się, że nie da się tam biegać. Żywy lód. Zaczęłam się jeszcze wahać : a może jednak spróbować.... i w tym momencie minął mnie samochód z uczepionym na smyczy wielgachnym psem. Oczom nie wierzyłam. Widocznie niektórzy tak sobie wyobrażają spacer z psem po lesie. :echech:
Nie było rady. Pojechałam gdzie indziej. Najbliżej miałam moją krosową trasę, też w lesie. Ostatni raz, gdy tam biegałam miałam śnieg po kolana. Teraz tylko trochę lodu i miejscami na wpół zamarznięte kałuże. Biegłam sobie spokojnie, raz pod górkę, raz z górki i właśnie pomyślałam sobie, jak cudownie jest biegać z pulsometrem zaopatrzonym w GPS, bo nie trzeba się martwić o obliczanie przebiegniętego dystansu, gdy wspomniany pulsometr zapikał i ukazała się informacja: bateria wyczerpana. Ups, zapomniałam, że toto działa na baterie :lalala: Czym prędzej je wyłączyłam, bojąc się że coś narozrabiam. Licznik kilometrów pokazywał 8km670m. Zawróciłam i starałam się powtórzyć przebiegniętą trasę. Nie do końca mi się to udało, stąd niepewność co do dystansu.
Las okazał bardzo uczęszczanym miejscem. Spotkałam: spacerowicza, który nawet nie raczył spojrzeć w moją stronę ( chyba nie był w związku z tym psychopatą, albo nie gustuje w spoconych ciałach, albo przestaję być atrakcyjna nawet dla psychopatów o ile nie są wystarczająco zdeterminowani), dwóch młodzieńców pracujących przy wyrębie drzew oraz chłopca ok.10-letniego z .....siekierą. Tu się trochę przestraszyłam, ale niepotrzebnie, bo uśmiechnął się słodko i powiedział: "Dzień dobry".
Kolano ok.
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

24.01.2011r.
Trening - 7km OWB1

Załamka..... Nic nie zapowiadało dzisiejszej klęski. Jak prawie co poniedziałek, pojechałam do Goleniowa z Jasiem. On na lekcję gry na gitarze, ja na trening na stadionie obok. Biegło mi się fajnie. Najpierw wolniej, ok.6,40min/km, potem trochę szybciej 6,10-6,15min/km. Kolano zaczęło odzywać się po 5 km, ale nie jakoś tragicznie. Dało się biec. Po 7 km musiałam się zatrzymać, żeby zawiązać sznurowadło. Zawiązałam i .... już nie ruszyłam. Kolano po prostu rozrywał ból, łzy ciekły mi po policzkach, bardziej chyba z bezsilności niż z bólu. Kulejąc doszłam do samochodu. Na szczęście było niedaleko. No i dało się prowadzić samochód.
Kolano boli, chociaż wygląda zupełnie normalnie. Biegać się na nim jednak nie da. Powoli zaczynam oswajać się z myślą, że będę musiała zmienić tytuł tego bloga, bo nie dam rady przygotować się do maratonu w Dębnie. Strasznie mało czasu zostało, a teraz powinnam już zacząć pożądnie trenować.
Sama nie wiem, co robić. Jacek straszy mnie artroskopią i radzi przestać biegać na dłużej, a potem powoli i na krótkich dystansach. Gdyby wiedział ile przebiegłam w sobotę, pewnie by mi to kolano w gips wsadził, żebym nie biegała. Teraz wzięłam lek p/bólowy, leżę i czekam, kiedy przestanie boleć. Jeżeli przestanie.....
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

27.01.2011r.

No, cóż. Nie biegam i chyba jeszcze trochę biegać nie będę. Znowu czeka mnie powolne pedałowanie na rowerze i oglądanie "Mody na sukces" brrrrr. Poszukam też jakichś fajnych ćwiczeń na kolana. Coś tam DOM kiedyś pisała w komentarzach, to odszukam.
Z udziałem w maratonie w Dębnie powoli się żegnam. Porządnie przygotować się już raczej nie zdążę, a byle jak "na żywca" przebiec go nie chcę. Cóż, będą inne maratony. Teraz najważniejsze to wyleczyć kontuzję i znowu zacząć regularny trening.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

31.01.2011r.
Trening - 5 km trucht/OWB1 + basen

Otrożnie, powoli, z przerwą na rozciąganie potruchtałam po stadionie w Goleniowie. Tempo śr. 7min10sek/km. Na wszelki wypadek kolano uzbroiłam w stabilizator na rzepy. Nie wiem, czy coś to dało. Trochę bolało.
Potem pojechałam jeszcze na basen. Oj, dawno nie pływałam..... Zrobiłam 20 długości. Potem już tylko relaks w jacuzzi. Kolano trochę puściło. Zobaczymy, jak się będzie sprawowało w środę.

Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

02.02.2011r.
Trening - 15km rower + GR + GS

Nie miałam okazji sprawdzić, jak się będzie sprawowało kolano, bo ktoś niezwykle uczynny podarował mi wczoraj jakiegoś wyjątkowo paskudnego wirusa. Jakąś godzinę po przyjściu z pracy zaczęło mnie drapać w gardle, potem dreszcze i pełnoobjawowe przeziębienie ( albo grypa). Rano, niestety, trzeba było napakować się gripexami itd. i pójść do pracy, ograniczając bliższe kontakty z ludźmi do minimum dla ich własnego dobra. Jeszcze wychodząc z pracy zastanawiałam się, czy może jednak nie spróbować wyjść na trening, ale stwierdziłam, że aż taką masochistką nie jestem. W końcu stanęło na tym, że poćwiczę w domu. Efekt j.w. Kolano nie boli i mam nadzieję, że dzieje się tak, bo mu już lepiej, a nie dlatego, że w gripexie jest paracetamol.......
Jak ja marzę o tym, żeby być już zdrowa i w pełni sprawna, biegać bez strachu, że zaraz coś zacznie boleć. Czasami, a ja nawet dość często, nie doceniamy tego, co mamy. Straszna filozofka się ze mnie zrobiła.
Trzymajcie się ciepło.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

03.02.2011r.
Trening - 10km rower + GR + GS

Chorowania ciąg dalszy..... Czuję się , jak błoto. Z trudem robię cokolwiek bez oblewania sie potem, ale gnuśnieć nie zamierzam. Zobaczymy, kto pierwszy ustąpi - ja czy przeziębienie.
Dzisiaj wolny dzień, mój ulubiony czas na bieganie, kiedy nigdzie się nie spieszę, bo Jasio i Jacek poza domem i mam czas tylko dla siebie aż do 14.00, a tu kicha.... Z tej frustracji pewnie znowu będę kręcić pedałami i machać hantlami. A taka piękna pogoda dzisiaj - pada gęsty deszcz ze śniegiem, a wiatr urywa głowę :bum:
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

04.02.2011r.
Trening - 15 km rower + GR + GS

W piątek przeziębienie było górą. Dzień upłynął mi na wycieraniu nosa, kichaniu i tym podobnych fascynujących czynnościach. Noc była podobna. Żadne cudowne środki nie działały. W sobotę obudziłam się już w lepszej kondycji i stąd w/w trening, znowu w domu. Nie ma co się rozpisywać. Zmiana jest taka, że w trakcie pedałowania w miejscu zamiast katować oczy i umysł sieczką z TV, czytałam książkę.
W niedzielę ( 05.02.2011r.) zaczęła mi kiełkować myśl o wyjściu na bieganie w terenie, ale na szczęście przeczytałam gdzieś komentarz DOM, że lepiej wyjść dzień za późno niż za wcześnie i to ostudziło moje zapędy.
Teraz czuję się już właściwie zdrowa, więc może coś tam potruchtam..... Zobaczymy, bo jak na razie zapowiada się dość napięty czasowo dzień.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

07.02.2011r.
Trening - 6,2 km OWB1

Troszkę pobiegałam.... Po asfalcie, a jednocześnie po lesie, czyli moją prawie ulubioną trasą. Tempo rekreacyjne śr. 7,14min/km. Zważając, że gdzieś w połowie trasy przyszło mi do głowy coś tak głupiego, jak zboczenie z trasy i przełaje po podmokłych łąkach, wśród łapiących za nogawki jeżyn i powalonych drzew, gdzie trzeba było właściwie iść, nie jest tak źle. Spociłam się tylko niemiłosiernie, co pewnie jest wynikiem przebytego przeziębienia. No i kolano :echech: boli..... A co tam, od tego się nie umiera. Trudno będzie co prawda teraz biegać dłużej i szybciej, ale tak powolutku potruchtać dam radę. Dotruchtam tak sobie do lata, a potem mam nadzieję, będzie lepiej. Pożyjemy, zobaczymy..... Oczywiście ćwiczeń na kolano nie zaniedbuję.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

09.02.2011r.
Trenning - 5,85 km

Dzień był koszmarny. Wróciłam z pracy tak umordowana, że nie chciało mi się ruszać żadną częścią mojego ciała. Zwykle w śrpdy biegam w czasie angielskiego Jasia, ale dzisiaj po prostu nie miałam na to siły. Zawiozłam synka na zajęcia i poleżałam sobie godzinkę, czując jak zmęczenie powoli opuszcza, głównie moje plecy i barki. Godzinę później już byłam w trasie.
Biegałyśmy we dwie - ja i moja psinka - po okolicznym lesie.
Niestety, przebyta choroba nadal daje znać o sobie. Biegało się ciężko i mimo, że tempo było niskie ( 7 min/km), czułam się jakbym musiała walczyć o każdy oddech. Dodatkowo co jakiś czas łapał mnie atak kaszlu. Ale przeżyłam :hejhej: Mam nadzieję, że z kazdym dniem będzie lepiej.
Pozdrawiam wszystkich czytelników.

P.S.
Kolano tradycyjnie bolało. Kiedyś w końcu przestanie, prawda?
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

11.02.2011r.

Bardzo chciałam pobiegać. Pojechałam do lasu. Musiałam zawrócić po 300 m. Kolano nie dało mi biec. Bolało i w dodatku miałam wrażenie, że jest kompletnie niestabilne, ucieka gdzieś na boki, bardziej na zewnątrz. Tak dalej trenować się nie da. Muszę dać mu naprawdę odpocząć, bo boję się, że w ogóle nie będę mogła biegać. Na razie więc zawieszam blog ( z ciężkim sercem). Zamierzam ćwiczyć i rehabilitować się ile wlezie. Może za miesiąc spróbuję powoli wrócić do biegania. Myślę, że to lepsze niż takie bieganie, jak teraz - ani szybko, ani długo i w dodatku z bólem. Zaczyna to przypominać błędne koło.
Nie chcę teraz snuć żadnych planów, żeby nie zapeszyć. Mam nadzieję, że w końcu moje zdrowotne problemy będą tylko wspomnieniem. Pozrawiam Was wszystkich serdecznie i do .... marca.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

O bieganiu, niestety, nie będzie.... Nadal nie biegam.
Właśnie wróciłam z tygodniowego wypadu z rodziną w austriackie Alpy. Trochę pływałam w hotelowym basenie, trochę ćwiczyłam i ..... jeździłam na nartach. Chyba na zasadzie "klin trzeba potraktować klinem". Kolano, o dziwo, dobrze to znosiło i niezbyt się buntowało. Co prawda omijałam trudniejsze trasy i demonem szybkości też nie byłam, ale radość z jazdy bezcenna.
Teraz zaczynam intensywną rehabilitację mojego nieszczęsnego kolana. Już zakupiłam i nawet wypróbowałam zalecaną przez DOM poduszkę ortopedyczną do ćwiczeń. Na początku w ogóle nie mogłam złapać równowagi, ale powoli zaczynam nabierać wprawy. Będę więc ćwiczyć i w miarę możliwości czasowych, jeździć na basen. I tu informacja specjalna dla Bleeza - kraul wychodzi mi coraz lepiej. Jacek nawet nakręcił te moje wysiłki i mi pokazał. Właściwie miał zastrzeżenia tylko do ułożenia palców rąk. Nie chcę zapeszać, bo pływałam w płytkim basenie w hotelu i w każdej chwili mogłam poczuć dno pod stopami, więc nie wpadałam w panikę. Zobaczymy, jak będzie na prawdziwym sportowym basenie.....

I na koniec opiszę fajną i dość śmieszną sytuację, którą widziałam na stoku. Nie chciałam zbyt obciążać kolan, więc jeździałam sobie spokojnie sama na przepięknej, szerokiej trasie widokowej, podczas gdy Jacek z Jasiem szaleli na bardziej wymagającym stoku. W pewnym momencie wyjechałam na górę z olbrzymin facetem, na oko jakieś 120 kg wagi. Chłopisko stanęło na szczycie trasy i ..... zjechało na sam dół na krechę pługiem. Ani razu nie skręcił. W życiu tak szybkiego pługu nie widziałam.
Pozdrawiam wszystkich. Na razie nie zmieniam tytułu bloga, bo nie mam pomysłu na nowy. Będę czasem coś pisać i mam nadzieję, że do marca kolano będzie jak nowe.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

21.02.2011r.
Trening - basen

Udało mi się wygospodarować dwie godzinki na wyjazd na basen do Goleniowa. Niestety nie dane mi było popływać kraulem, bo .... zapomniałam zabrać okularków, a zorientowałam się, jaka ze mnie gapa, dopiero gdy się przebrałam w kostium kąpielowy. No, cóż przyszło mi więc pływać na grzbiecie oraz profanacją żabki, czyli tzw. prezesowską żabką bez zanurzania głowy, która nie dość, że obciachowo wygląda to jeszcze rujnuje odcinek szyjny mojego kręgosłupa.
W sumie fajnie spędzona godzina. Zrobiłam ponad 40 długości basenu, więc forma pływacka powolutku się buduje.
Miałam jeszcze dzisiaj poćwiczyć, ale prawdę mówiąc nie mam już siły. No i zjadłam już kolację. Strasznie byłam głodna po powrocie do domu. :hahaha:
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

22.02.2011r.
Trening - 10 km rower stacjonarny + GR + GS

Powolutku, powolutku kolano wraca do żywych. Właściwie prawie w ogóle nie boli, poza sytuacjami, gdy za szybko próbuję gdzieś skręcić, albo podskoczyć. Ćwiczę wytrwale na DOM-owej poduszce, z ciężarkami na kostkach i na rowerku. Strasznie chce mi się pobiegać..... Chyba będę się musiała przykuć do kaloryfera, żeby nie wyjść na trening w ten weekend ( w tygodniu, jak mam pracę, domowe obowiązki itd. jakoś łatwiej zapomnieć o bieganiu).
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

24.02.2011r.
Trening - 10 km rower stacjonarny + GR + GS

To już się robi nudne jak flaki z olejem. Taki "trening" to mogę co najwyżej robić w dni , kiedy nie biegam. Jutro, mowy nie ma, idę pobiegać i niech się dzieje co chce. To nic, że zimno jak jasna cholera. Jak mi nic nie odpadło przy - 20* C, to i nie odpadnie przy - 10. Żeby chociaż ten basen był trochę bliżej, to mogłabym częściej pływać, a tak trzeba mieć przynajmniej dwie godziny wolne. Często trudno to zrealizować.
Plan mam taki: wyprawię Jacka do pracy o 7.30 ( wiecie, facet lubi, jak dostaje świeżą owsiankę na śniadanie + kawkę + kanapeczki ręką żony wyczarowane na drugie śniadanie :taktak: ), a potem, jak zniknie z pola widzenia, zabiorę psa i pójdę potruchtać. Dzieci mają jeszcze ferie, więc i tak śpią do południa. Nikt nie zauważy, że mnie nie ma i nie doniesie Jackowi, że biegałam. No, bo obiecałam mu, że trochę odpuszczę..... Przynajmniej ze trzy tygodnie, a najlepiej miesiąc. Nie pierwszy raz nie dotrzymam słowa. Pewnie już cytowałam to stare chińskie przysłowie, ale zrobię to jeszcze raz, bo jest świetne: "Lepiej się zużyć niż zardzewieć". Pozdrawiam. Zdrówka życzę.
Awatar użytkownika
makar
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1050
Rejestracja: 23 wrz 2007, 08:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: 4:38:26

Nieprzeczytany post

25.02.2011r.
Trening - 6,73 km OWB1 + GR

Nareszcie! Udało się zrealizować plan, choć z małym, półgodzinnym, opóźnieniem ( Jacek coś dzisiaj wyjątkowo się grzebał). Tempo bez szaleństw, czyli 6,40min/km. Nie chciałam zrobić sobie znowu kuku. Zresztą sądząc po moich "osiągach", to niemal moje tempo maratońskie :hahaha: Po bieganiu, jeszcze rozgrzana zrobiłam trochę ćwiczeń rozciągających. Wieczorem, jak moi mężczyźni pójdą pograć w nogę, jeszcze pewnie poćwiczę. A co mi tam!
Nogi w miarę w porządku, kolano leciutko ćmi. W czasie biegu bardziej chyba serce i płuca nie nadążały za resztą. Jakiś kaszel się nagle pojawił, rzęziło w oskrzelach... Dwa tygodnie niebiegania, a już organizm tak się rozleniwił.

A wieczorem : 15 km rower stacjonarny + GR + GS

Nawet fajnie mi sie pedałowało. Chyba zaczynam to lubić.

Jutro nieoczekiwanie czeka mnie wyjazd do Kołobrzegu. Jacek jedzie w interesach, a ja wymyśliłam sobie , że skorzystam i odwiedzę basen w Hali Millenium. Już się cieszę. Idę spakować okularki, żeby znowu nie było obsuwy. Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ