Biegałam rekreacyjnie, truchtałam, uwielbiałam. Sprawa z moimi nogami przedstawia się fatalnie, ale zakupiłam buty Asics gel(nie pamiętam nr modelu)dla stóp o dużej pronacji(mam potężną) - biegało się lżej. Owszem, bolało, ale przecież boli całe życie, więc się zbytnio nie przejmowałam, bo jestem przyzwyczajona.
Jednak od paru miesięcy ból przestał być po prostu uciążliwy, a zaczął mnie rozstrajać.
Biegałam coraz mniej chętnie, a i mój chłop starał się mnie przekierować na rower mówiąc, że nie wydaje mu się aby dla moich rozklekotnych stóp bieganie było zdrowe.
Przestałam biegać całkowicie. Obecnie doszło do tego, że gdy naprawdę nie muszę to nie wstaję. Jak niegdyś miałam ochotę zapisac się na aerobik lub kurs tańca, to teraz myśl o takiej aktywności mnie przeraża. Mam problem z chodzeniem, właściwie w miarę normalnie jestem w stanie chodzić tylko przez jakiś czas rano, potem zaczynam przekładać nogi, wykrzywiać je,kołysać się, wszystko by zmniejszyć dyskomfort podczas chodzenia.
Żeby było weselej,w pracy cały czas stoję - masakra jest.

Gdy poszłam do lekarki rodzinnej - po prostu mnie wyśmiała, na zdeformowane łapy nawet okiem nie rzucając. Poprawiłam jej humor tym, że przychodzę ze schorzeniem typowo dziecięcym i śmiem twierdzić, że mnie boli. Skierowanie jednak uzyskałam, z tym, że na razie nie jestem w stanie dopchać się do ortopedy: przez wzgląd na to, że muszę kuśtykać do pracy, mogę czekać pod gabinetem tylko 4 godziny, a kolejka jest pokaźna.
Co miałam się pożalić, to się wyżaliłam - całe otoczenie wmawia mi, że to poprzez bieganie tak pogorszyłam stan nóg. Czyżby?
Pracuję cały czas stojąc - i tak od 3 lat, uwazam, że raczej tym się załatwiłam. Bieganie zwykle było dla mnie wytchnieniem po dniu w pracy, wytchnieniem również dla nóg.