Jako że w temacie korzystania z bieżni mam spore doświadczenie, włączę się do dyskusji.
Przede wszystkim uważam, że wyrażanie tak radykalnych negatywnych opinii o kimkolwiek kto ma w zwyczaju robić coś inaczej niż autor tejże opinii nie jest za bardzo eleganckie. To tak na marginesie.
Jeśli natomiast chodzi o sam trening na bieżni elektrycznej, to jestem chyba doskonałym przykładem osoby nawróconej na dobrą drogę. Przez ok. 4 lata trenowałem niemal WYŁĄCZNIE na bieżni, najpierw w klubie, a przez 2 ostatnie lata w domu. Zależało mi na realizowaniu treningów biegowo-siłowych, stąd trening "indoorowy" uważałem za najwygodniejszy dla mnie, a poza tym miałem jakieś wewnętrzne przekonanie, że bieganie na bieżni daje takie same rezultaty, co bieganie w terenie, a przy okazji nie obciąża tak stawów jak bieganie po asfalcie. To ostatnie to niezbita prawda, ale co do reszty oczywiście myliłem się sromotnie, o czym przekonałem się dopiero niedawno po serii kilku występów w zawodach ulicznych, w których utrzymanie tempa z bieżni okazało się niemożliwe. Inna sprawa, że przez te 4 lata nie zadałem sobie trudu, aby dowiedzieć się jak powinien wyglądać efektywny trening biegowy. Wydawało mi się, że najlepszy jest taki trening, po którym czuję się jak przysłowiowy koń po gonitwie. Mam więc za sobą 4 lata katowania się na bieżni, które nie przyniosło mi ani poprawy wyników, ani też specjalnej przyjemności z biegania.
Od ok. 2 miesięcy biegam już na zewnątrz i oczywiście moja motywacja do treningów momentalnie podskoczyła o kilka pięter w górę. Nie uważam jednak, aby bieżnia elektryczna stała się przez to zupełnie niepotrzebnym meblem w domu. Nadal jest to bardzo pożyteczne urządzenie uzupełniające, z którego korzystam regularnie, choć oczywiście o wiele rzadziej niż do niedawna. Jest np. bardzo pozyteczna do symulowania podbiegów, niektórych treningów interwałowych oraz zawsze wtedy, gdy warunki zewnętrzne nie zapewniają mi komfortu treningowego (a za takie warunki uznaję np. ulewny deszcz i/lub błoto po kostki). Absolutnie nie czuję się więc przez to moralnie biedniejszy, chociaż - jak wspomniałem wcześniej - przyznaję, że ograniczanie się wyłącznie do bieżni było błędem. Teraz po prostu mam wybór. Ogromną frajdę sprawia mi bieganie w terenie (nawet przy -14 stopniach, jak wczoraj), ale bieżnia nadal ma swoje atuty.
Pozdrawiam wszystkich biegających - i outdoorowych, i tych indoorowych!
