Dzięki - w niedzielę po Warszawie faktycznie biegło się szybko . Fajnie było, choć w drodze powrotnej wiatr ostro dawał w twarz, co widać po minach - np. mojej :darek284 pisze:Dziękuję, a w ramach rewanżu gratuluję serdecznie szybkiego biegu w niedzielę po Warszawie.
Zakładam, że nie raz chodziłaś więcej niż my w Kampinosie, ale po górach. A my właśnie wdrażamy się do długiego łażenia.
http://www.maratonczyk.pl/Galeria/biegn ... _0024.html
Chodzenie: czym innym jest chodzenie po górach, czym innym po płaskim. Zresztą, podobnie jest w bieganiu. Po górach rzeczywiście robiłam pewnie i do 30km dziennie czasem, po płaskim sądzę, ze nie zrobiłabym marszem 20 - monotonna, jednolita praca mięśni nóg, bardzo - w moim przypadku je męczy. Ja nie mogę nawet po sklepach chodzić !
Zazdroszczę bieszczadzkiego urlopu.
Ja pod koniec października wybieram się też na tygodniowy urlop, ale nieco dalej i nie w góry, choć pewnie bym wolała, ale skoro mam okazję jechać nad morze, no to jadę - chociaż nie leżeć, bo leżeć i tam już się nie da.
Yogi - fotka super. Na Lackowej byłam kilka razy, fajna góra! W ogóle Beskid Niski, choć niski - słynie ze stosunkowo dużych względnych różnic wysokości i stromych podejść. Zmęczyć się można.