Running barefoot is what can be classified as a self-limiting exercise – the body cannot over-stride or heel strike because the immediate feedback – pain – auto-corrects the form of the runner. In fact, it is completely self-limiting as there is no way of creating overuse injuries either – the foot and the joint impacts of running will prevent that as you’ll stop running. You can’t do it incorrectly.
It’s a perfect exercise. However – when we introduced the running shoe with padding – we put a problem in there (And thought we were creating a solution).
The body is now no longer given immediate feedback to adjust or correct running form, and the very nature of the thick sole of the shoe can allow runners to perform far more volume than their muscles and joints can handle. The results – inevitable injuries, as exhibited by many strapped up/knee supported runners you see.
"Wizja bez działania jest marzeniem, działanie bez wizji jest koszmarem"
Że niby bieganie boso ma taki naturalny bezpiecznik i dzięki natychmiastowej odpowiedzi - bólowi, który nas koryguje, nie możemy biegać źle (na piętę na przykład). Na dodatek bieganie boso nie dopuszcza do urazów przeciążeniowych (przeciążenia stóp, stawów) bo po prostu się zatrzymamy. Słowem nie można biegać boso niepoprawnie.
Jeśli natomiast podłożymy coś pod stopę to robimy sobie problem (choć myślimy, że znaleźliśmy rozwiązanie - czego - sic!).
Ciało nie dostaje wtedy informacji zwrotnej by wyregulować czy skorygować styl biegu. Gruba podeszwa buta pozwala na przekraczanie obciążeń granicznych mięśni i stawów co w sposób nieunikniony prowadzi do urazów.
A RedNacz Adam przytaczał dane, że właśnie nie bardzo i nie tak różowo z tymi urazami bosonogich o czym dyskusje już tutaj były.
Bo wiadomo że noga bosa jest bardziej podatna na uszkodzenia mechaniczne, lecz Afrykańczycy jako przykład wystarcza, całe życie chodzą boso i biegają boso, a europejczycy dawno zapomnieli co to chodzić albo biegać na bosaka.
pozdro
"Wizja bez działania jest marzeniem, działanie bez wizji jest koszmarem"
A ja jestem przekonany, że jakiś rodzaj butów towarzyszy ludziom co najmniej od kilkudziesięciu tysięcy lat (tu w Europie) i jakoś nadal posiadamy nogi i potrafimy chodzić.
Temu się darzy, kto dobrze waży. Szczęśliwi kalorii nie liczą.