Dzisiaj biegałem w Marysi po dobiegu z Gocławia, powietrze potwornie gorące, czułem się jak ryba wyrzucona na brzeg, gdy dobiegłem pod szlaban to już myślałem że nie da rady. Ale do lasu wbiegała Zosia (pozdrawiam), a z kimś biec zawsze łatwiej. W lesie zawsze trochę chłodniej. Wiec pobiegliśmy wariantem prosto na wydmę (dłuższym) co okazało się błędem, bo w 5 minut rozpętała się na wydmie burza, sosny fruwały, jak krzaki bzu na wietrze. Jedna się przy nas złamała
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
Całej wydmy nie przebiegliśmy chciałem jak najszybciej uciec z lasu i już nie wiem czy podświadomie czy w wyniku błędu wylądowaliśmy na Czecha
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)
a tam tylko patrzyłem w trwodze jak do nas zbliża się ściana wody, złapałem stopa! pierwszy samochód się zatrzymał
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
ale już deszcz nas trochę liznął
![uśmiech :)](./images/smilies/icon_e_smile.gif)
w samochodzie nic nie było widać ani na drodze, ani przed nią, pan nad podwiózł prawie pod klasztor (dzięki!) gdzie przeczekaliśmy ulewę, taka to była burzowa Marysia, zjawiska te są wyjątkowo gwałtowne czego doświadczyłem też 2 tyg temu w Tatrach