Data i czas treningu: 6 czerwca 2010, sobota (godz.14:00)
Miejsce treningu: Poznań-Lednica
Warunki pogodowe: (23°C)
Zegarek: Garmin Forerunner 205 - nie pamiętam dni w użyciu
Obuwie: Nike Lunar Glide + - według starej rachuby ok. 613 km przebiegu
Cel treningu:
- "Kobieta - dar i tajemnica" - maraton lednicki dla moich kobiet
Łączny dystans: ok. 43,00 km
Łączny czas: ok. 04:30:00
Tempo średnie: ok. 6:20/km
Międzyczasy:
- 1,00 km = 6:11/km
- 1,00 km = 6:04/km
- 1,00 km = 6:15/km
- 1,00 km = 6:16/km
- 1,00 km = 6:26/km
- 1,00 km = 6:20/km
- 1,00 km = 6:14/km
- 1,00 km = 6:17/km
- 1,00 km = 6:17/km
- 1,00 km = 6:28/km
- 1,00 km = 6:18/km
- 1,00 km = 6:09/km
- 1,00 km = 6:08/km
- 1,00 km = 6:15/km
- 1,00 km = 6:10/km
- 1,00 km = 6:12/km
- 1,00 km = 6:05/km
- 1,00 km = 6:08/km
- 1,00 km = 6:02/km
- 1,00 km = 5:59/km
- 1,00 km = 5:56/km
- 1,00 km = 6:26/km
- 1,00 km = 6:15/km
- 1,00 km = 5:55/km
- 1,00 km = 6:00/km
- 1,00 km = 6:09/km
- 1,00 km = 6:01/km
- 1,00 km = 6:11/km
- 1,00 km = 6:05/km
- 1,00 km = 6:18/km
- 1,00 km = 6:23/km
- 1,00 km = 6:14/km
- 1,00 km = 6:01/km
- 1,00 km = 6:11/km
- 1,00 km = 6:10/km
- 1,00 km = 6:07/km
- 1,00 km = 6:19/km
- 1,00 km = 6:26/km
- 1,00 km = 6:15/km
- 1,00 km = 6:53/km
- 1,00 km = 6:56/km
- 1,00 km = 7:58/km
- 1,00 km = 6:00/km
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
- SUMA: ok. 04:30:00/ ok. 43,00 km = 06:20/km
Komentarz do treningu:
- no więc nadszedł ten dzień, w którym objawiło się moje szaleństwo, wiedziony impulsem oraz chęcią bardziej ścisłego powiązania mojego biegania z wiarą, zapisałem się na Maraton Lednicki. To razem 46 km, spod Poznańskich Krzyży na pola lednickie pod Bramę Rybę. Biegnie się jedną zwartą grupą, tempem ok. 6:15/km, z kilkoma postojami na picie, jedzenie, potrzeby fizjologiczne. Za biegaczami cały czas jedzie autobus który zgarnia i podwozi tych, co chwilowo rady dać nie mogą. Nie ma rywalizacji, jest wspólne bieganie.
- w tym tygodniu biegałem tylko raz, reszta to odpoczynek, również z braku czasu na bieganie,
- ruszyliśmy o 14 z Poznania, pierwsze 10km bardzo przyjemnie choć gorąco, przystanek w Koziegłowach na wodę i placek z rabarbarem, kolejny 10 km odcinek przerwany na kubek wody, po czym przerwa na kolejny placek z rabarbarem, rogaliki i jeszcze więcej wody. Tu mały wtręt - pomimo tego, że piłem dużo, już w tym miejscu byłem odwodniony - było ok. 23-25 stopni i mocno grzało słońce,
- kolejny odcinek około 10 km podzielony przez punkt nawadniający, na tym odcinku od około 25 km zacząłem odczuwać dyskomfort oddychania plus chciało mi się wymiotować. Biegło się ciężko pomimo niskiego tempa, ale wytrwałem do punktu na 30 km, tam już nie jadłem, tylko piłem i oblewałem się zimną wodą;
- następny etap do 36 km - tu już było strasznie ciężko - jestem alergikiem i astmatykiem. Wziąłem rano leki ale nie pomyślałem o tym, by zabrać na trasę Ventolin, który pomaga mi doraźnie w razie poważnych problemów z oddychaniem. Ten odcinek 6 km był już ogromną walką. Czułem jakby kawałek po kawałku ktoś odcinał mi nożem kawałeczki płuc i coraz trudniej było mi oddychać, nawet oddech 2-2 nie dawał wystarczającej ilości tlenu; w tym momencie, wiedziałem już, że z ukończeniem będą ogromne problemy.
- Siłą woli chyba dotarłem do kolejnego przystanku, banan, pomarańcze, woda, i dalej w drogę. Od początku wlokłem się w ogonie grupy, po 2 km zaczęła się kolka, po kolejnym kilometrze kłucie w płucach; ból po kilkuset metrach stał się nie do zniesienia i po przebiegnięciu 39,3 km musiałem wsiąść do autobusu, który podwiózł mnie 3 km do kolejnego punktu, z którego ostatnie 4 km w spacerowym tempie pokonałem już z całą grupą.
- w autobusie, pieszczotliwie zwanym trupiarką, ku mojemu zdziwieniu, nie było praktycznie miejsca. Siedziało i stało w nim ok. 50 osób, a w całym biegu biegło ok. 120. Wydaje mi się, że mało było osób, które nie korzystały z podwózki, jednak pogoda dała się wszystkim we znaki.
- na "mecie" byłem bardzo szczęśliwy: wbiegając z zapaloną pochodnią główną drogą wprost przez Bramę Rybę, przy wiwatach dziesiątek tysięcy ludzi, spotkawszy Czaka, który przybiegł do mnie i przybił mi piątkę, czułem. Dziękowałem Panu za Bogu za to szczególne doświadczenie i ofiarowałem je za moje ukochanie kobiety - żonę i córeczkę.
- teraz trochę technicznych konkretów, ku pamięci:
- samopoczucie podczas biegu wyjąwszy ogromne problemy z oddychaniem od 25 km - zadziwiająco dobre,
- mięśnie i stawy przygotowane na wysiłek - teraz, następnego ranka, oczywiście czuję zmęczenie i lekki ból ale nie ma żadnej tragedii, podczas biegu nic mnie specjalnie nie bolało, stopy dały radę, nie miałem pęcherzy (Lunary się sprawdziły), kolana wytrzymały, nogi - uda i łydki również. Nic w stopie mi nie trzasnęło - super! Jestem naprawdę podbudowany. Psycha również nie siadła, wręcz trzymałem się bardzo dzielnie ładnych kilka km-ów pomimo dużego bólu; Koszulka NB ok, nie miałem obtartych sutków, legginsy ok, tylko majtki trzeba by zmienić
na oddychające, bo pod koniec pachwina nieco obtarta
- następnego dnia, jak mówiłem, samopoczucie bardzo dobre.
- brak
Komentarz ogólny:
- mam kilka bardzo konkretnych pytań ale to za czas jakiś bo chwilowo dzidzia mi się obudziła i muszę się nią zająć...
Kuba
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.