Kiedyś (nie tak dawno) zacząłem przygodę z bieganiem tym oto postem http://bieganie.pl/forum/viewtopic.php?f=9&t=16399
Teraz według odległości jaką pokazuje googlowa mapa jestem w pięknym Gdańsku i zamierzam wrócić do domu

Według mapy, jadąc z Krakowa trasą E75 to 8 godz. 38 min jazdy samochodem. Mi to zajęło od 27.12.2009 roku do wczoraj.
Na początku było "powoli jak żółw ociężale". Potem coraz lepiej i lepiej. Własne skromne rekordy. W między czasie z uwagi na to, że pokazała się arytmia trzymająca mnie czasami dość długo miałem założony aparat Holtera. Potem zniknęła i jak na razie nie ma po niej śladu. Teraz jak zobaczyłem, że w niewiele ponad pół roku przebiegłem 611 km, to... chyba sam w to nie wierzę


Cel zlikwidowania nadwagi osiągnąłem. Praktycznie nie stosując żadnej diety (chociaż przyznam, że przez jakiś czas była. Teraz jedynie przestałem jeść smażone - wyjątek grill), bez cudownych tabletek i męczenia nimi żołądka i wątroby z 91 kg zrobiło się 72 kg. To co przez długi czas było nie osiągalne dla mnie przy pomocy roweru. Dzidka, jakub738 - mieliście racje. Nie ma co wymyślać, bo bieganie jest najlepszym sposobem poradzenia sobie z nadwagą. Żadne rowery !
Nie mam zadyszki po 1 km. Nie boli mnie wszystko po 2 km. Trasę jaką na początku ledwo przebiegałem z jęzorem na wierzchu traktuję jako miejsce kultowe, którym się chwalę głównie przed samym sobą z uśmiechem politowania porównując ją do obecnych. Swobodnie biegnę nawet 2 h, a do domu wracam najczęściej jak już nie ma co oglądać po drodze

Wszystkim, którzy mi życzyli wytrwałości baaardzo dziękuję. Bardzo mi się to przydało, bo dla mnie była to motywacja niesamowita. Gdybym zrezygnował i widział na ulicy jakiegoś biegacza, to przypominało by mi się to forum, a powrót by oznaczał wstyd po przegranej z samym sobą

... teraz wracam z Gdańska...

I jeszcze na koniec, poniekąd anegdota. Trzy tygodnie temu wyjechaliśmy z rodzinką. Awaria samochodu na szczęście na miejscu docelowym. W środku nocy poważniejszy problem z alergią u dziecka. Weekend. 7 km do najbliższej czynnej apteki. Czyli same złe okoliczności. Wziąłem receptę do ręki i... za nie długi czas przybiegłem z lekarstwem w ręce. Żona - "Już jesteś ? To naprawiłeś samochód ?". Prawdę mówiąc było by szybciej tylko kolejka w aptece była duża

