Nie każdy narodził się aby biegać boso

...czyli wszystko co nie zmieściło się w innych działach a ma związek z bieganiem lub sportem.
Crazyfly
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 481
Rejestracja: 01 paź 2008, 15:58
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Gdynia
Kontakt:

Nieprzeczytany post

wojtek pisze:Jesli Biom zaleca 8 tygodni na niewielkie w sumie przestawienie sie , to ile trzeba czasu aby zaadoptowac sie do biegania boso ?

W erze automatycznych przyciskow i pilotow , cierpliwosc jest zanikajaca .
Nie wiem ile trzeba by sie przyzwyczaic?? Ja biegam od 3 lat ALE
- biegam po plazy
- nie wiem czy odwazylbym sie biegac po lesie czy tez po asfalcie
- mniej wiecej od kwietnia/ maja zalezy od zimy staram sie robic 2 treningi na boso
w tygodniu - po ok 10 km kazdy, oprocz innych treningow butach
- nie robie zadnych specjalnych przygotowan do biegania boso
- plus to zdecydowanie poprawienie techniki chodzi o srodstopie
- nieprawdopodobne uczucie lekkosci i swobody
- nie mialem zadnej kontuzji z powodu biegania boso aczkolwiek po pierwszych bieganiach
czuje ze inne partie miesni pracowaly
- ani razy nie skaleczylem sie
- oprocz tego ze biegam boso równiez plywam boso na desce caly sezon od kwietnia do pazdziernika, moze wiec moja stopa jest bardziej do tego przyzwyczajona
- uwazam ze mam duzo szczescia ze posiadam tak blisko plaze ze moge po niej biegac na bosaka
- jesli ktos jedzie nad morze szczegolnie tam gdzie sa piaszczyste plaze - polecam sprobowac aczkolwiek piasek hiszpanski jest inny niz polski

pzdr
andrzej/gdy

1316km/2012 ( 400 km boso)
1420 km/2013( 350 km boso)
42,195 3H58' na bosaka po plazy ( 2014)
66 km B7D Krynica 9:58
65 km TUT ( Trójmiejski ULTRA Trail ) 8:41
65 km B7D Krynica 9:21
Run for Fun - Gdynia No.1
New Balance but biegowy
Awatar użytkownika
yacool
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 12931
Rejestracja: 03 gru 2008, 11:25
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Po co od razu biegać na boso? Przecież można sobie na boso połazić trochę. 10-15 minut spaceru po trawie, w kałużach, po asfalcie. Potem wskoczyć w papcie i poczuć but od nowa. To jest naprawdę świetna zabawa. Najlepiej w sobotę czy niedzielę rano, gdy większa część populacji umiera na kaca, więc nikt nie zapyta o cel podróży i nie zadzwoni po białe kitle.
Awatar użytkownika
wojtek
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 10535
Rejestracja: 19 cze 2001, 04:38
Życiówka na 10k: 30:59
Życiówka w maratonie: 2:18
Lokalizacja: lokalna
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Najlepiej pobiegac po treningu w kolcach , na biezni , po swiezo skoszonej trawie.

Ja tak robie pod wieczor , kiedy rosa osiada i trawa soczysta.
Articles in English:
http://www.examiner.com/atlanta-sports-gear-in-atlanta/wojtek-wysocki

Looking back:
http://bieganie.pl/?cat=37

Jutup: http://www.youtube.com/user/wojtek1425/videos?view=0
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Ale w przeciwieństwie do Chi Running - to nie jest książka instruktażowa. To jest książka beletrystyczna.
Dla jej zobrazowania wkleję krótki fragment:
[ciach]
Ok, jasne.

PS: Dzięki za fragment, wiem na pewno, że nie kupię tej pozycji :oczko:
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Adam Klein
Honorowy Red.Nacz.
Posty: 32176
Rejestracja: 10 lip 2002, 15:20
Życiówka na 10k: 36:30
Życiówka w maratonie: 2:57:48
Lokalizacja: Polska cała :)

Nieprzeczytany post

Kurcze, wybrałem pewnie zły fragment albo za krótki, bo wg mnie dla Ultrasów ( a Ty też tego próbowałeś) ale i wszystkich zainteresowanych tematem to jest naprawdę ciekawa książka (trochę może traci na tłumaczeniu?)
Może dla Ciebie lepszy byłby fragment o Joe Vigilu. ?

Bennet - jak Ty fragment byś wybrał? :)
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Kurcze, wybrałem pewnie zły fragment albo za krótki, bo wg mnie dla Ultrasów ( a Ty też tego próbowałeś) ale i wszystkich zainteresowanych tematem to jest naprawdę ciekawa książka (trochę może traci na tłumaczeniu?)
Może dla Ciebie lepszy byłby fragment o Joe Vigilu. ?
Adam, jak będzie w sprzedaży przejdę się np. do Empiku i ją sobie dokładnie obejrzę, ok ?
Jakoś mi tak pachnie New Age trochę ... może wrażenie takie. Nie wiem.

Z książek biegowych "nieinstruktażowych" dzięki wojtkowi (wzmiankował je swego czasu) zainteresowałem się "The Perfect Mile" Bascomba i "Running with the Legend" Sandrocka.
Wojtek - bardzo dziękuję.

Przy okazji pytanie do wszystkich - jak się czyta "The Four Minute Mile" Bannistera ? To pozycja nad którą się zastanawiam przy następnych zakupach w Amazonie.
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Bennet
Administrator
Administrator
Posty: 1016
Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szklarska Poręba
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Kurcze, wybrałem pewnie zły fragment albo za krótki, bo wg mnie dla Ultrasów ( a Ty też tego próbowałeś) ale i wszystkich zainteresowanych tematem to jest naprawdę ciekawa książka (trochę może traci na tłumaczeniu?)
Może dla Ciebie lepszy byłby fragment o Joe Vigilu. ?

Bennet - jak Ty fragment byś wybrał? :)
Ja wybrałbym ten:

URODZENI BIEGACZE - str. 170-171

:oczko:
No i co mam tu teraz napisać? ;)
Jurek z Lasu
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 1374
Rejestracja: 08 maja 2009, 08:32

Nieprzeczytany post

Adam Klein pisze:Więc nie ma co zarzucać, że nie tłumaczą Danielsa, bo to nie o to chodzi.
Książka jest już przetłumaczona; planowana data wydania - koniec lata 2010r.
Awatar użytkownika
Bennet
Administrator
Administrator
Posty: 1016
Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szklarska Poręba
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Wow! Super! Prawdziwy wysyp książek dla biegaczy. :hej:
No i co mam tu teraz napisać? ;)
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Jurek Kuptel pisze:
Adam Klein pisze:Więc nie ma co zarzucać, że nie tłumaczą Danielsa, bo to nie o to chodzi.
Książka jest już przetłumaczona; planowana data wydania - koniec lata 2010r.
Bardzo dobra wiadomość.
Bennet pisze:
Adam Klein pisze:Kurcze, wybrałem pewnie zły fragment albo za krótki, bo wg mnie dla Ultrasów ( a Ty też tego próbowałeś) ale i wszystkich zainteresowanych tematem to jest naprawdę ciekawa książka (trochę może traci na tłumaczeniu?)
Może dla Ciebie lepszy byłby fragment o Joe Vigilu. ?

Bennet - jak Ty fragment byś wybrał? :)
Ja wybrałbym ten:

URODZENI BIEGACZE - str. 170-171

:oczko:
A maraton? – zapytałem Jenn, gdy zadzwoniłem do niej, żeby przeprowadzić z nią wywiad dotyczący „ultramaratonowych młodych wilków”. – Sądzisz, że mogłabyś zakwalifikować się do turnieju olimpijskiego?
– Proszę cię, daj spokój – odpowiedziała. Żeby się zakwalifikować, trzeba mieć maksymalny czas dwie godziny i czterdzieści osiem minut. Każdy głupi to potrafi.
Jenn mogła przebiec maraton w mniej niż trzy godziny ubrana w stringi od bikini i po wypiciu piwka na trzydziestym siódmym kilometrze. Tak zresztą zrobiła – trzy dni po przebiegnięciu osiemdziesięciokilometrowego wyścigu w Paśmie Błękitnym w Appalachach.
Faktycznie, beletrystyka. :taktak:
A z beletrystyki ostatnio przeczytałem coś Akunina, o Fandorinie. Fajne, lekkie, zabawne.
Jeżeli w tych Appalachach (czy gdzie tam się oni wybierają) bohater okazuje się być seryjnym mordercą (jak podejrzewa ktoś tam od Jenn) to może się skuszę. :hejhej:
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Bennet
Administrator
Administrator
Posty: 1016
Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szklarska Poręba
Kontakt:

Nieprzeczytany post

rosomak pisze:
A maraton? – zapytałem Jenn, gdy zadzwoniłem do niej, żeby przeprowadzić z nią wywiad dotyczący „ultramaratonowych młodych wilków”. – Sądzisz, że mogłabyś zakwalifikować się do turnieju olimpijskiego?
– Proszę cię, daj spokój – odpowiedziała. Żeby się zakwalifikować, trzeba mieć maksymalny czas dwie godziny i czterdzieści osiem minut. Każdy głupi to potrafi.
Jenn mogła przebiec maraton w mniej niż trzy godziny ubrana w stringi od bikini i po wypiciu piwka na trzydziestym siódmym kilometrze. Tak zresztą zrobiła – trzy dni po przebiegnięciu osiemdziesięciokilometrowego wyścigu w Paśmie Błękitnym w Appalachach.
Faktycznie, beletrystyka. :taktak:
A z beletrystyki ostatnio przeczytałem coś Akunina, o Fandorinie. Fajne, lekkie, zabawne.
Jeżeli w tych Appalachach (czy gdzie tam się oni wybierają) bohater okazuje się być seryjnym mordercą (jak podejrzewa ktoś tam od Jenn) to może się skuszę. :hejhej:
Zwracam uwagę na inny fragment, który tłumaczy powyższy:
Jenn nie miała trenera ani grafiku treningów – nie miała nawet zegarka. Każdego ranka zwlekała się po prostu z łóżka, pochłaniała wegetariańskiego burgera i szła biegać – tak długo i tak szybko, jak akurat miała ochotę, czyli zazwyczaj około trzydziestu kilometrów. A potem wskakiwała na deskorolkę, którą kupiła, zamiast wydawać kasę na parkometr, i pędziła na złamanie karku na Old Dominion, na który ostatnio powróciła z sukcesem (zbierała same piątki).
Gdybym każdego ranka "po prostu zwlekał się z łóżka i biegał zazwyczaj około 30km" to 2:48 w maratonie faktycznie mogłoby być śmieszne. ;)
No i co mam tu teraz napisać? ;)
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Bennet pisze:
rosomak pisze:
A maraton? – zapytałem Jenn, gdy zadzwoniłem do niej, żeby przeprowadzić z nią wywiad dotyczący „ultramaratonowych młodych wilków”. – Sądzisz, że mogłabyś zakwalifikować się do turnieju olimpijskiego?
– Proszę cię, daj spokój – odpowiedziała. Żeby się zakwalifikować, trzeba mieć maksymalny czas dwie godziny i czterdzieści osiem minut. Każdy głupi to potrafi.
Jenn mogła przebiec maraton w mniej niż trzy godziny ubrana w stringi od bikini i po wypiciu piwka na trzydziestym siódmym kilometrze. Tak zresztą zrobiła – trzy dni po przebiegnięciu osiemdziesięciokilometrowego wyścigu w Paśmie Błękitnym w Appalachach.
Faktycznie, beletrystyka. :taktak:
A z beletrystyki ostatnio przeczytałem coś Akunina, o Fandorinie. Fajne, lekkie, zabawne.
Jeżeli w tych Appalachach (czy gdzie tam się oni wybierają) bohater okazuje się być seryjnym mordercą (jak podejrzewa ktoś tam od Jenn) to może się skuszę. :hejhej:
Zwracam uwagę na inny fragment, który tłumaczy powyższy:
Jenn nie miała trenera ani grafiku treningów – nie miała nawet zegarka. Każdego ranka zwlekała się po prostu z łóżka, pochłaniała wegetariańskiego burgera i szła biegać – tak długo i tak szybko, jak akurat miała ochotę, czyli zazwyczaj około trzydziestu kilometrów. A potem wskakiwała na deskorolkę, którą kupiła, zamiast wydawać kasę na parkometr, i pędziła na złamanie karku na Old Dominion, na który ostatnio powróciła z sukcesem (zbierała same piątki).
Gdybym każdego ranka "po prostu zwlekał się z łóżka i biegał zazwyczaj około 30km" to 2:48 w maratonie faktycznie mogłoby być śmieszne. ;)
Tak tak tak. I oczywiście na wegetariańskim burgerze. I w 2:48. I bez zegarka. I trzy dni po 80 kilometrach. :hahaha:
Pewnie to równie ścisłe, co te kwalifikacje olimpijskie po 2:48. Z ciekawości tylko spojrzałbym w oryginał, czy chociaż w nim jest mowa o USATF Olympic Trials (2004 ? kryterium B do kwalifikacji ?) ale niestety Google Books nie udostępniają Born to Run.

Zdecydowanie wolę Fandorina.
Przynajmniej nikt nie bierze tej fikcji na serio. :hejhej:
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Bennet
Administrator
Administrator
Posty: 1016
Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szklarska Poręba
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Co za nierzetelność, Arturze, nie poznaję Cię?! Gdybyś przeczytał wskazany fragment to byś zauważył, że to nie bohaterka pobiegła 2:48 tylko takie było minimum kwalifikacyjne. Ona po ultra aż trzy dni później (moi fikcyjni koledzy biegają maratony na drugi dzień i dobrze żeby się nie zorientowali, że są fikcyjni ;) ) złamała "tylko" 3h.

Popraw mnie proszę, ale czy minimum kwalifikacyjne IAAF na Mistrzostwa Świata w Berlinie w 2009 roku dla kobiet nie wynosiło 2:43 w maratonie? A w Pekinie na IO dla nie finansowanego przez USATF 2:47? :lalala:
No i co mam tu teraz napisać? ;)
rosomak
Zaprawiony W Bojach
Zaprawiony W Bojach
Posty: 599
Rejestracja: 29 maja 2008, 09:20
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak

Nieprzeczytany post

Bennet pisze:Co za nierzetelność, Arturze, nie poznaję Cię?! Gdybyś przeczytał wskazany fragment to byś zauważył, że to nie bohaterka pobiegła 2:48 tylko takie było minimum kwalifikacyjne. Ona po ultra aż trzy dni później (moi fikcyjni koledzy biegają maratony na drugi dzień i dobrze żeby się nie zorientowali, że są fikcyjni ;) ) złamała "tylko" 3h.

Popraw mnie proszę, ale czy minimum kwalifikacyjne IAAF na Mistrzostwa Świata w Berlinie w 2009 roku dla kobiet nie wynosiło 2:43 w maratonie? A w Pekinie na IO dla nie finansowanego przez USATF 2:47? :lalala:
Nierzetelność ? :hahaha:

Bohaterka stwierdziła, że minimum kwalifikacyjne na olimpiadę wynosi 2:48 dla kobiet.
W 2004 roku były dwa kryteria kwalifikacyjne dla kobiet: A 2:39:59 oraz B 2:48:00. Dopiero ich uzyskanie uprawniało do startu w kwalifikacjach przedolimpijskich, do startu w zawodach. Do startu na Olimpiadzie w Atenach kwalifikowały się trzy pierwsze panie.
Link do wszelkich informacji na ten temat:
http://www.usatf.org/events/2004/Olympi ... hon-Women/

Można zobaczyć ile ich było, jakie miały czasy, ile z nich uzyskało jakie czasy już podczas zawodów. Dodam tylko, że żeby pojechać na Olimpiadę Jenn musiałaby pobiec poniżej 2:29:57.
Co innego opowiadać, jakie to banalne, co innego tak pobiec. :bleble:

******

Chciałbym zobaczyć Twoich kolegów, którzy biegają zawody ultra 80km i po trzech dniach biegają poniżej 2:30 w maratonie. :hahaha:

******

Piotrze, czy Ty aby nie jesteś wydawcą tej książki ? Bo sam dobrze wiesz, że ten fragment był - po prostu - śmieszny. :hej:
Nazwanie psa Cezar nie robi z niego Imperatora
Awatar użytkownika
Bennet
Administrator
Administrator
Posty: 1016
Rejestracja: 13 sie 2001, 13:41
Życiówka na 10k: brak
Życiówka w maratonie: brak
Lokalizacja: Szklarska Poręba
Kontakt:

Nieprzeczytany post

Tak czy inaczej sam chyba przyznasz, że kryterium kwalifikacyjne było ustalone na 2:48, więc o co te pretensje, że to fikcja? Jakoś nie widzę sprzeczności w przytoczonym cytacie z prawdą, co tak uporczywie próbujesz dowieść. Jak rozumiem uczepiłeś się tego jakby to był wyciąg z regulaminu USATF, który gwarantuje start na IO. :nienie:

***

Mógłbyś mi wskazać gdzie napisałem, że dzień po ultra moi fikcyjni koledzy biegają poniżej 2:30 w maratonie? Jestem co prawda na prochach przeciwbólowych, ale wydawało mi się, że nie wolno mi tylko prowadzić pojazdów mechanicznych, a Ty próbujesz mnie przekonać, że także pisać na forum. :bum:

***

Nie jestem wydawcą tej książki, ale uwierz, znalazłem w niej o wiele więcej fragmentów, które wywoływały uśmiech na mej twarzy. Na szczęście nie potraktowałem tej książki jako dokumentu, który należy czytać prześwietlając każde słowo i na siłę szukając nieścisłości. :hahaha:
No i co mam tu teraz napisać? ;)
ODPOWIEDZ