B&B - czerwiec: zakonczyc wreszcie tę wiosnę...
Moderator: infernal
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nowe, majowe otwarcie :D
Tym razem pod czerwcowe dyszki
Pn, 3 maja 2010.
60' OWB (10,1 km)
8x100/100
= 12 km w 70'
OWB po lesie, trasa częściowo krosowa, ale łagodna.
Buciki - Eutopie. Jak skarpetki... Leciutko, mięciutko, perfekcyjnie.
Tym razem pod czerwcowe dyszki
Pn, 3 maja 2010.
60' OWB (10,1 km)
8x100/100
= 12 km w 70'
OWB po lesie, trasa częściowo krosowa, ale łagodna.
Buciki - Eutopie. Jak skarpetki... Leciutko, mięciutko, perfekcyjnie.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wt, 4.05.2010
GPW, czyli Kabaty na Siekierkach.
10,300 w 48:27.
Za szybko zaczęłam , pierwszy kilometr w 4:15, drugi tylko ciut wolniej, 3 km w 12:55 i zaczęły się schody...
Nie wiem, skąd natomiast wykrzesałam siły na finisz i ostatni kilometr zasuwałam po 4:33.
To w ramach "szybkiego treningu".
Buciki - wyciągnęłam Concinnity III, nie śmigane od wczesnej jesieni.
Gdzieś tu jestem na półmetku.
GPW, czyli Kabaty na Siekierkach.
10,300 w 48:27.
Za szybko zaczęłam , pierwszy kilometr w 4:15, drugi tylko ciut wolniej, 3 km w 12:55 i zaczęły się schody...
Nie wiem, skąd natomiast wykrzesałam siły na finisz i ostatni kilometr zasuwałam po 4:33.
To w ramach "szybkiego treningu".
Buciki - wyciągnęłam Concinnity III, nie śmigane od wczesnej jesieni.
Gdzieś tu jestem na półmetku.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Zdecydowanie za szybko zabrałam się za treningi... I to mi wyłazi.
Jestem w kropce. Chyba zamiast za wszelka cene realizowac jakies plany, postaram sie poszukac radosci biegania bez planu, bez startow, bez ograniczen... Tylko że bez planu trudno mi sie zmusic...
Sr, 5.05.2010
9,2 km OWB
10x130m podbiegu (i zbiegu)
truchcik do domu
= 13 km w 1:15.
Podbiegi były naprawdę szybko. A poza tym - luz, luz, luz i trzymanie tętna poniżej 150.
Pierwszy raz od kiedy biegam zaczęłam pilnować tętna (i biegać z pulsometrem nie tylko pro forma).
Czw, 6.05.2010.
Miał być szybki poranny trening urodzinowy, ale rano lało.
Pomyślałam, że szybki zrobię w klubie.
Po pracy...
I coś mi się zepsuło.
Zrobiłam jakie 3,5 km bardzo wolno (ok.20 minut).
I przeszłam na tempo 4:48. Miało być 40 minut. Po 8 (minutach) umarłam, a tętno miałam 180. Dotuptalam spokojnie do 5 km.
Resztę sobie darowałam, zrobiłam trening siłowy (30'), potem machnęłam jeszcze kilometr w 5' i sobie poszłam...
Mam niejasne wrażenie, ze moje fizyczne ja domaga się jeszcze odpoczynku...
Jestem w kropce. Chyba zamiast za wszelka cene realizowac jakies plany, postaram sie poszukac radosci biegania bez planu, bez startow, bez ograniczen... Tylko że bez planu trudno mi sie zmusic...
Sr, 5.05.2010
9,2 km OWB
10x130m podbiegu (i zbiegu)
truchcik do domu
= 13 km w 1:15.
Podbiegi były naprawdę szybko. A poza tym - luz, luz, luz i trzymanie tętna poniżej 150.
Pierwszy raz od kiedy biegam zaczęłam pilnować tętna (i biegać z pulsometrem nie tylko pro forma).
Czw, 6.05.2010.
Miał być szybki poranny trening urodzinowy, ale rano lało.
Pomyślałam, że szybki zrobię w klubie.
Po pracy...
I coś mi się zepsuło.
Zrobiłam jakie 3,5 km bardzo wolno (ok.20 minut).
I przeszłam na tempo 4:48. Miało być 40 minut. Po 8 (minutach) umarłam, a tętno miałam 180. Dotuptalam spokojnie do 5 km.
Resztę sobie darowałam, zrobiłam trening siłowy (30'), potem machnęłam jeszcze kilometr w 5' i sobie poszłam...
Mam niejasne wrażenie, ze moje fizyczne ja domaga się jeszcze odpoczynku...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
So, 08.05.2010
Wyszłam rano do lasu... Niechętnie, ledwie się zwlokłam. Wychodziłam jak na ścięcie...
A tymczasem po raz pierwszy od dawna wyszło słońce, po deszczach zieleń zrobiła się ciemna bujna i soczysta.
Biegłam sobie niespiesznie, ale radosnie, wracając samolocikowałam, podskakiwałam i w ogóle mi odbijało...
Sama radość
10 km bc1 w 57:10.
Do 9. km trzymałam tętno poniżej 150, potem już poszłam na żywioł...
Nd, 09.05.2010.
Ekiden. Trochę z zaskoczenia, pomysł i decyzja padły w sobotę o 20.
Po 'porażkowych' dyszkach i nieudanych próbach mocniejszego treningu, nie bardzo wiedzialam, co mogę.
Mogłam pobiec 5 km w 22:14.
I to był dzisiaj maks możliwości na tej trasie. Ale cieszę się, bo był to w miarę równy, dobry bieg. A kręta trasa tylko troszkę przeszkadzała.
Do życiówki zbliżyłam się na 30 sekund, ale mam niejasne wrażenie, że ta moja życiówka z Ekidenu 2009 nie była na równej 5. Garmin wtedy pokazywał 200 m mniej. A dzisiaj bylo rowniutko 5
No, ale, kiedyś i ta 'skróconą' życiówkę poprawię.
Wyszłam rano do lasu... Niechętnie, ledwie się zwlokłam. Wychodziłam jak na ścięcie...
A tymczasem po raz pierwszy od dawna wyszło słońce, po deszczach zieleń zrobiła się ciemna bujna i soczysta.
Biegłam sobie niespiesznie, ale radosnie, wracając samolocikowałam, podskakiwałam i w ogóle mi odbijało...
Sama radość
10 km bc1 w 57:10.
Do 9. km trzymałam tętno poniżej 150, potem już poszłam na żywioł...
Nd, 09.05.2010.
Ekiden. Trochę z zaskoczenia, pomysł i decyzja padły w sobotę o 20.
Po 'porażkowych' dyszkach i nieudanych próbach mocniejszego treningu, nie bardzo wiedzialam, co mogę.
Mogłam pobiec 5 km w 22:14.
I to był dzisiaj maks możliwości na tej trasie. Ale cieszę się, bo był to w miarę równy, dobry bieg. A kręta trasa tylko troszkę przeszkadzała.
Do życiówki zbliżyłam się na 30 sekund, ale mam niejasne wrażenie, że ta moja życiówka z Ekidenu 2009 nie była na równej 5. Garmin wtedy pokazywał 200 m mniej. A dzisiaj bylo rowniutko 5
No, ale, kiedyś i ta 'skróconą' życiówkę poprawię.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Pon. 10.05.2010.
Po raz pierwszy od dawna zmusiłam się, żeby wstać rano. Nagrodę dostałam za to przecudną. Symfoniczny koncert ptasi, promienie słońca prześwietlające się przez gałęzie drzew i fantastycznie rozproszone na pniach, wśród których spora część to białe pnie brzóz, delikatny wiaterek, miekkie, leśne ścieżki. Pure joy of running...
10 km BC1 (chyba, nie wzięłam pulsometru, ale biegłam spokojnie, dyszka lekko krosowa w jakieś 59 minut).
I na koniec 8x100/100.
W sumie 11,6 km w 1h7'.
Przebieżki szybciej niz przed tygodniem.
Niestety, po ostatnich 2 tygodniach zrobilam się jakaś cięższa. Od jutra muszę jeszcze jedzenie uporządkować... ZNowu mam 4 kg do zrzucenia, w tym 3 - bezwzględnie
Po raz pierwszy od dawna zmusiłam się, żeby wstać rano. Nagrodę dostałam za to przecudną. Symfoniczny koncert ptasi, promienie słońca prześwietlające się przez gałęzie drzew i fantastycznie rozproszone na pniach, wśród których spora część to białe pnie brzóz, delikatny wiaterek, miekkie, leśne ścieżki. Pure joy of running...
10 km BC1 (chyba, nie wzięłam pulsometru, ale biegłam spokojnie, dyszka lekko krosowa w jakieś 59 minut).
I na koniec 8x100/100.
W sumie 11,6 km w 1h7'.
Przebieżki szybciej niz przed tygodniem.
Niestety, po ostatnich 2 tygodniach zrobilam się jakaś cięższa. Od jutra muszę jeszcze jedzenie uporządkować... ZNowu mam 4 kg do zrzucenia, w tym 3 - bezwzględnie
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wt, 11.05.2010.
Stresowałam się. Żeby w mojej sytuacji stresować się treningiem, to trzeba mieć nie po kolei w głowie. Ale ja się stresowałam, bo miał to być mocny trening. W zeszłym tygodniu mocne treningi mi nie wyszły i gdyby nie ta piątka w Ekidenie, byłoby kiepsko z motywacją...
Udało mi się rano wstać, załapałam się na takie ledwo wstałe śliczne słonce i mgłę nad kanałkiem...
Najpierw zdecydowalam o skroceniu rozgrzewki z 20 do 12 minut. Akurat idealne dwa kilometry na obudzenie.
No i potem sie zaczęło.
11'30'' w tempie ponizej 4:30. Wyszło jakies 2,6 km. Ale ostatnie 4 minuty to juz nie bardzo kontaktowalam z otoczeniem.
4 minuty przerwy. W tym 100 m marszu.
Ruszyłam na kolejne 11 minut i... po kilometrze się poddałam.
W rezultacie wyszło tak:
12 minut rozgrzewka (2 km)
11 min 30 sek po ok. 4:25 (2,6 km)
4 min przerwy (400 m)
1 km w 4:30
2:46 przerwa
1 km 4:25
2:47 przerwa
1 km 4:25
3:15 przerwa (dłuższa z powodów infrastruktury )
1 km 4:30
0,5 km truchcik.
W efekcie - 11 km w 58 minut.
Biegalam z pulsometrem, wieczorem sobie obejrze wykresik. W kazdym razie wyl mi ten Garmin jak opetany.
W sumie, mimo niezrealizowania założeń, jestem w miarę zadowolona.
Jutro luzik + podbiegi
Stresowałam się. Żeby w mojej sytuacji stresować się treningiem, to trzeba mieć nie po kolei w głowie. Ale ja się stresowałam, bo miał to być mocny trening. W zeszłym tygodniu mocne treningi mi nie wyszły i gdyby nie ta piątka w Ekidenie, byłoby kiepsko z motywacją...
Udało mi się rano wstać, załapałam się na takie ledwo wstałe śliczne słonce i mgłę nad kanałkiem...
Najpierw zdecydowalam o skroceniu rozgrzewki z 20 do 12 minut. Akurat idealne dwa kilometry na obudzenie.
No i potem sie zaczęło.
11'30'' w tempie ponizej 4:30. Wyszło jakies 2,6 km. Ale ostatnie 4 minuty to juz nie bardzo kontaktowalam z otoczeniem.
4 minuty przerwy. W tym 100 m marszu.
Ruszyłam na kolejne 11 minut i... po kilometrze się poddałam.
W rezultacie wyszło tak:
12 minut rozgrzewka (2 km)
11 min 30 sek po ok. 4:25 (2,6 km)
4 min przerwy (400 m)
1 km w 4:30
2:46 przerwa
1 km 4:25
2:47 przerwa
1 km 4:25
3:15 przerwa (dłuższa z powodów infrastruktury )
1 km 4:30
0,5 km truchcik.
W efekcie - 11 km w 58 minut.
Biegalam z pulsometrem, wieczorem sobie obejrze wykresik. W kazdym razie wyl mi ten Garmin jak opetany.
W sumie, mimo niezrealizowania założeń, jestem w miarę zadowolona.
Jutro luzik + podbiegi
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Myślałam, że dzisiaj nie wstanę....
Ale potem zrobiłam na śpiąco krotki przegląd dnia i wyszło, że albo się zwlokę pobiegac, albo dzisiaj juz nie pobiegam.
No to się zwlokłam.
5,4 km spokojnie
10x120m podbieg + zbieg
2,5 km spokojnie
W sumie: 11 km w 62'
Po podbiegach tętno mi skoczyło do 170 i tak pozostało prawie do konca treningu...
Pierwsze kilometry zrobiłam po lesie, pięknie było, ale to juz chyba pisalam...
Ale potem zrobiłam na śpiąco krotki przegląd dnia i wyszło, że albo się zwlokę pobiegac, albo dzisiaj juz nie pobiegam.
No to się zwlokłam.
5,4 km spokojnie
10x120m podbieg + zbieg
2,5 km spokojnie
W sumie: 11 km w 62'
Po podbiegach tętno mi skoczyło do 170 i tak pozostało prawie do konca treningu...
Pierwsze kilometry zrobiłam po lesie, pięknie było, ale to juz chyba pisalam...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Wczoraj nie myślałam... Wczoraj nie wstałam.
Pomyślałam, że po pracy. Pomyślałam, że po pracy na bieżni w klubie.
Jak tuz przed 21. wychodziłam z pracy, już wiedziałam ze to się nie uda...
Jeszcze mialam pomysł, dojeżdżając o 22 do domu, żeby wyjść, przecież to tylko godzinka. Jeszcze biegacze zasuwali po osiedlowym kolku. Na trasie od przystanku do domu minęłam osobistego małżonka, który właśnie zaczynał swoje wybieganie (20 km, była 22.15). Ale nie miałam siły...
Zatem zamiast biegania w czwartek i wolnego w piątek, wyszło na odwrót.
Przy czym dzisiaj wiedziałam, ze muszę wstać, chociaż mogę to zrobić kilka minut później niż zazwyczaj...
Pt, 14.05.2010.
12 min rozgrzewka (2,06 km)
40 min BC2..., no w każdym razie 8,3 km w tempie od 4:45 do 4:55 w zależności od tego, na którym kilometrze była górka.
1 km truchtu.
w sumie 11,3 km w 57 min.
Nie było źle, chociaż daleka jestem od zachwytów. Od piątego kilometra tego szybszego kawałka tętno miałam na 175, pulsometr co chwile wył, a ja sama walczyłam z psyche. Na bieżni bym się poddała po 4 km. Koniec końców jestem zadowolona głównie z psychologicznego wymiaru tego treningu. Natomiast na jego podstawie nie mogę wyjść z podziwu dla głupoty, która kazała mi w Krakowie zasuwać po 5:00 (dopóki mogłam). Na te chwile nie jest to dla mnie realne tempo maratonu.
No nic, trenujemy dalej
Pomyślałam, że po pracy. Pomyślałam, że po pracy na bieżni w klubie.
Jak tuz przed 21. wychodziłam z pracy, już wiedziałam ze to się nie uda...
Jeszcze mialam pomysł, dojeżdżając o 22 do domu, żeby wyjść, przecież to tylko godzinka. Jeszcze biegacze zasuwali po osiedlowym kolku. Na trasie od przystanku do domu minęłam osobistego małżonka, który właśnie zaczynał swoje wybieganie (20 km, była 22.15). Ale nie miałam siły...
Zatem zamiast biegania w czwartek i wolnego w piątek, wyszło na odwrót.
Przy czym dzisiaj wiedziałam, ze muszę wstać, chociaż mogę to zrobić kilka minut później niż zazwyczaj...
Pt, 14.05.2010.
12 min rozgrzewka (2,06 km)
40 min BC2..., no w każdym razie 8,3 km w tempie od 4:45 do 4:55 w zależności od tego, na którym kilometrze była górka.
1 km truchtu.
w sumie 11,3 km w 57 min.
Nie było źle, chociaż daleka jestem od zachwytów. Od piątego kilometra tego szybszego kawałka tętno miałam na 175, pulsometr co chwile wył, a ja sama walczyłam z psyche. Na bieżni bym się poddała po 4 km. Koniec końców jestem zadowolona głównie z psychologicznego wymiaru tego treningu. Natomiast na jego podstawie nie mogę wyjść z podziwu dla głupoty, która kazała mi w Krakowie zasuwać po 5:00 (dopóki mogłam). Na te chwile nie jest to dla mnie realne tempo maratonu.
No nic, trenujemy dalej
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
So, 15.05.
W sobotę w ramach treningu wybrałam się na Bieg Szczęścia. Szczęście to miałam - w losowaniu nagród. Wygrałam za dużą koszulkę w zjadliwej zieleni (pójdzie w lud) oraz skarpetki, też za duże, będą dla małżonka. Małżonek tez wygrał, torbę, kubek i czapeczkę, wszystko z napisem Warszawa - Ochota
O samym biegu nie ma co pisać. Zaczęłam nieźle, pierwszy kilometr 4:22, drugi ciut wolniej, ale po drodze była górka, 30 m (podobno) różnicy poziomu. I na dodatek ażurowa kostka Bomba. No, ale zbiegłam z górki i nagle zaczęłam zwalniać. Po 3 km poczułam lekki ból w okolicach brzucha. No, a potem przespacerowałam sobie kilometr, bo nawet truchcik nie wchodził w rachubę. Kilometr przed metą odzyskałam rezon i próbowałam trochę nadrobić, ale to żałosne było.... Mimo ze kilka osób wyprzedziłam.
W efekcie - 5 km w 26 minut. W tym czwarty kilometr - w ponad 7...
Ech...
I do tego 30 minut basenowania. Już mnie nic nie bolało...
W sobotę w ramach treningu wybrałam się na Bieg Szczęścia. Szczęście to miałam - w losowaniu nagród. Wygrałam za dużą koszulkę w zjadliwej zieleni (pójdzie w lud) oraz skarpetki, też za duże, będą dla małżonka. Małżonek tez wygrał, torbę, kubek i czapeczkę, wszystko z napisem Warszawa - Ochota
O samym biegu nie ma co pisać. Zaczęłam nieźle, pierwszy kilometr 4:22, drugi ciut wolniej, ale po drodze była górka, 30 m (podobno) różnicy poziomu. I na dodatek ażurowa kostka Bomba. No, ale zbiegłam z górki i nagle zaczęłam zwalniać. Po 3 km poczułam lekki ból w okolicach brzucha. No, a potem przespacerowałam sobie kilometr, bo nawet truchcik nie wchodził w rachubę. Kilometr przed metą odzyskałam rezon i próbowałam trochę nadrobić, ale to żałosne było.... Mimo ze kilka osób wyprzedziłam.
W efekcie - 5 km w 26 minut. W tym czwarty kilometr - w ponad 7...
Ech...
I do tego 30 minut basenowania. Już mnie nic nie bolało...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nie biega mi się (((
Od soboty mi się nie biega...
W niedzielę miałam nawet chęć, ale wobec pompy z nieba - odpuściłam. Akurat kiedy pompę na chwilę przytkało, nie mogłam.
Mogłam pojechać do klubu. Ale mi się nie chciało...
W poniedziałek nawet usłyszałam budzik. Podniosłam głowę, nasłuchując, co za oknem. Pompa. Przestawiłam budzik o godzinę.
Miałam isc do klubu. Ale na sama myśl o bieżni, zrobiło mi się niedobrze. Zanim dojechałam do domu, przypomniałam sobie o spotkaniu, na którym powinnam być. Po spotkaniu padłam jak stałam...
Dziś rano budzik znow zadzwonil, a zza okna nie dobiegaly niepożądane dzwieki.
Pozbieralam się. Poszłam. Mżyło. A niech tam.
Potupalam wolniutko -
11 km w 1h2'.
Szybciej nie dało rady, i tak tętno miałam dosc wysokie
Od soboty mi się nie biega...
W niedzielę miałam nawet chęć, ale wobec pompy z nieba - odpuściłam. Akurat kiedy pompę na chwilę przytkało, nie mogłam.
Mogłam pojechać do klubu. Ale mi się nie chciało...
W poniedziałek nawet usłyszałam budzik. Podniosłam głowę, nasłuchując, co za oknem. Pompa. Przestawiłam budzik o godzinę.
Miałam isc do klubu. Ale na sama myśl o bieżni, zrobiło mi się niedobrze. Zanim dojechałam do domu, przypomniałam sobie o spotkaniu, na którym powinnam być. Po spotkaniu padłam jak stałam...
Dziś rano budzik znow zadzwonil, a zza okna nie dobiegaly niepożądane dzwieki.
Pozbieralam się. Poszłam. Mżyło. A niech tam.
Potupalam wolniutko -
11 km w 1h2'.
Szybciej nie dało rady, i tak tętno miałam dosc wysokie
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Środa, 19 maja 2010
Nie wstałam rano. Kolejny raz....
No ale nic to, obiecałam sobie nadrobić wieczorem.
Mimo zachęcającej pogody, wyszłam z pracy na tyle późno, ze aby nie stracić resztek motywacji, pogalopowałam do klubu (przez ulicę z pracy).
Zrobiłam półtora programu cardio*, wyszło mi 6,2 km, dociagnełam do 7,2 (w 35 minut). Do tego dołożyłam sobie 30 minut ćwiczeń siłowych na maszynkach (rączki, barki, nóżki, te sprawy). Dziwnie na mnie patrzyli, bo faktycznie zeszlam z biezni jak bym wyszła z basenu albo lazni parowej...
*Program cardio w klubie na P trwa 20 minut i zaczyna się od dwoch bardzo wolnych minut (poziom 5), a potem co minutę biegniemy szybciej (6,7,8,9), i tak 4 razy, po czym czwarty raz konczy się mega szybko (10), i ostatni minuta znowu 5 na schłodzenie. Te poziomy oczywiście każdy sobie jakoś indywidualnie ustala. no wiec ja sobie ustalam, że poziom 5 to 8km/h. A potem każdy poziom co dwa - 10, 12, 14, 16 i ostatni - 18. Fajne, strasznie fajne Tylko po tym 18 to schlodzenie u mnie trwa dwie minuty...
Wyszłam z tej siłowni z poczuciem lekkości, energią i w ogóle w znakomitym humorze, którego nie popsuł nawet trwający ponad godzinę powrót do domu... Na szczęście miałam dobra książkę...
Czwartek, 20.05.2010
A dzisiaj milusi krosik poranny, w lekko zamglonym lesie. 10 km w 59:10. Mimo krosu tętno chyba sporo niższe niż we wtorek (a wtorek był asfaltowy).
Nie wstałam rano. Kolejny raz....
No ale nic to, obiecałam sobie nadrobić wieczorem.
Mimo zachęcającej pogody, wyszłam z pracy na tyle późno, ze aby nie stracić resztek motywacji, pogalopowałam do klubu (przez ulicę z pracy).
Zrobiłam półtora programu cardio*, wyszło mi 6,2 km, dociagnełam do 7,2 (w 35 minut). Do tego dołożyłam sobie 30 minut ćwiczeń siłowych na maszynkach (rączki, barki, nóżki, te sprawy). Dziwnie na mnie patrzyli, bo faktycznie zeszlam z biezni jak bym wyszła z basenu albo lazni parowej...
*Program cardio w klubie na P trwa 20 minut i zaczyna się od dwoch bardzo wolnych minut (poziom 5), a potem co minutę biegniemy szybciej (6,7,8,9), i tak 4 razy, po czym czwarty raz konczy się mega szybko (10), i ostatni minuta znowu 5 na schłodzenie. Te poziomy oczywiście każdy sobie jakoś indywidualnie ustala. no wiec ja sobie ustalam, że poziom 5 to 8km/h. A potem każdy poziom co dwa - 10, 12, 14, 16 i ostatni - 18. Fajne, strasznie fajne Tylko po tym 18 to schlodzenie u mnie trwa dwie minuty...
Wyszłam z tej siłowni z poczuciem lekkości, energią i w ogóle w znakomitym humorze, którego nie popsuł nawet trwający ponad godzinę powrót do domu... Na szczęście miałam dobra książkę...
Czwartek, 20.05.2010
A dzisiaj milusi krosik poranny, w lekko zamglonym lesie. 10 km w 59:10. Mimo krosu tętno chyba sporo niższe niż we wtorek (a wtorek był asfaltowy).
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Pt, 21.05.2010
Dzisiaj wstałam Także dlatego, że to, co za oknem, po raz pierwszy od dawna było zapowiedzią przyjemności.
I była to czysta przyjemność.
9 km po trasie lekko krosowej (choć nie co łatwiejszej niż wczoraj) + 8x100/100 + 500 m trucht.
9 km wyszło w ok. 52 minuty (tętno chyba jeszcze niższe niż wczoraj)
Setki - 23-25' (docelowo ma być 22, ale jeszcze 2 tyg. temu było 26-28).
W sumie - 11 km w 1:03.
Setki już po chodniku, gdzie robiła się patelnia.
Ale las... Wyszłam, a nad kanałkiem trawa była pokryta rosą jak szronem. W lesie słonce przerzucało się przez gałęzie sosen i tworzyło fantastyczną poświatę na ścieżce. Ptaki dawały poranny koncert. Komary... No tak, komarowo sie zrobiło. Stanęłam na chwilę zawiązać buta, potem czuję jakiś dyskomfort na ramieniu. Przejechałam ręką, czuję że mi się coś oderwało od ciała, patrzę, a palce mam całe we krwi... Mimo to było pięknie, a kiedy już wracałam do cywilizacji, z jednego z ogródków przydomowych dobiegło mnie pianie koguta. Takie klasyczne, wiejskie pianie koguta.... Ech, aż kusiło zostać dłużej w tym lesie....
Dzisiaj wstałam Także dlatego, że to, co za oknem, po raz pierwszy od dawna było zapowiedzią przyjemności.
I była to czysta przyjemność.
9 km po trasie lekko krosowej (choć nie co łatwiejszej niż wczoraj) + 8x100/100 + 500 m trucht.
9 km wyszło w ok. 52 minuty (tętno chyba jeszcze niższe niż wczoraj)
Setki - 23-25' (docelowo ma być 22, ale jeszcze 2 tyg. temu było 26-28).
W sumie - 11 km w 1:03.
Setki już po chodniku, gdzie robiła się patelnia.
Ale las... Wyszłam, a nad kanałkiem trawa była pokryta rosą jak szronem. W lesie słonce przerzucało się przez gałęzie sosen i tworzyło fantastyczną poświatę na ścieżce. Ptaki dawały poranny koncert. Komary... No tak, komarowo sie zrobiło. Stanęłam na chwilę zawiązać buta, potem czuję jakiś dyskomfort na ramieniu. Przejechałam ręką, czuję że mi się coś oderwało od ciała, patrzę, a palce mam całe we krwi... Mimo to było pięknie, a kiedy już wracałam do cywilizacji, z jednego z ogródków przydomowych dobiegło mnie pianie koguta. Takie klasyczne, wiejskie pianie koguta.... Ech, aż kusiło zostać dłużej w tym lesie....
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
So, 22.05.2010.
Miał być start w GPW na 10,3 km. Ale z powodu wody i gapiów zawody zostały odwołane. Bylam w tej dobrej sytuacjie, że sprawdziłam to jeszcze w piatek wieczorem.
W sobotę rano musialam cos pilnie zrobic, potem zjadlam sniadanie i zanim wyszlam - byla prawie 10. A na dworzu patelnia...
Po 2 km rozgrzewki (ha,ha) mialo nastapic 8,3 km (40 min) BC2, tak po 4:45. Trochę szybko zaczęłam, 4:45, 4:40... i po 2 km musialam zrobic przerwę. Aha. Przetupalam kilometr spokojnie, zrobilam druga dwukilometrowkę (już 4:35 i 4:29), umarłam definitywnie (tętno 187 na ostatnich 400 m) i dotruchtałam do domu. W sumie - 10 km w 53 minuty, w tym 2 x 2 km szybko.
Wieczorem i w nocy - w ramach siły biegowej kilka godzin na 7-cm szpilkach, walcujac i swinugując, nawet jakieś wieloskoki się załapaly do programu. W każdym razie w związku z tym...
Niedziela, 23 maja
1 km marszu
1 km trucht (6 min)
500 m trucht (6 min/km)
500 m marsz...
I tylko dlatego, że umówiłam się z koleżanką na wyznaczanie trasy biegów na Piknik Wesoła...
A propos gdyby ktoś chciał pobiegać rodzinnie albo czuł niedosyt po biegu Entre - piknik jest w sobotę na hipodromie w Wesołej. Biegi od 13 (dzieci), bieg główny - 15. Biegi Krasnali, Zajączków, Lisów...czyli przedszkolaki - 50 m, i potem klasy 1-3, 4-6, gimnazjum oraz bieg główny (ok. 4,5 km). Do tego dla dzieciaków masa atrakcji. Mnie niestety nie będzie, ale organizacja zapowiada się bardzo, bardzo dobrze
Poniedziałek, 24 maja 2010.
Powrót do najlepszego z planów, który stosowałam (i nie chodzi o Greiffa).
Na dobry początek - 10 km + 10x100/100. (powinno być 12 + setki, ale zabrakłoby mi poranka)
W sumie - 12 km w 1:08.
Dyszka - wolno, tętno poniżej 150 (ciekawe, tydzień temu na tej samej trasie przy podobnej prędkości miałam powyżej 160)
Setki - 23'-26'. Troszkę wolno.
Miał być start w GPW na 10,3 km. Ale z powodu wody i gapiów zawody zostały odwołane. Bylam w tej dobrej sytuacjie, że sprawdziłam to jeszcze w piatek wieczorem.
W sobotę rano musialam cos pilnie zrobic, potem zjadlam sniadanie i zanim wyszlam - byla prawie 10. A na dworzu patelnia...
Po 2 km rozgrzewki (ha,ha) mialo nastapic 8,3 km (40 min) BC2, tak po 4:45. Trochę szybko zaczęłam, 4:45, 4:40... i po 2 km musialam zrobic przerwę. Aha. Przetupalam kilometr spokojnie, zrobilam druga dwukilometrowkę (już 4:35 i 4:29), umarłam definitywnie (tętno 187 na ostatnich 400 m) i dotruchtałam do domu. W sumie - 10 km w 53 minuty, w tym 2 x 2 km szybko.
Wieczorem i w nocy - w ramach siły biegowej kilka godzin na 7-cm szpilkach, walcujac i swinugując, nawet jakieś wieloskoki się załapaly do programu. W każdym razie w związku z tym...
Niedziela, 23 maja
1 km marszu
1 km trucht (6 min)
500 m trucht (6 min/km)
500 m marsz...
I tylko dlatego, że umówiłam się z koleżanką na wyznaczanie trasy biegów na Piknik Wesoła...
A propos gdyby ktoś chciał pobiegać rodzinnie albo czuł niedosyt po biegu Entre - piknik jest w sobotę na hipodromie w Wesołej. Biegi od 13 (dzieci), bieg główny - 15. Biegi Krasnali, Zajączków, Lisów...czyli przedszkolaki - 50 m, i potem klasy 1-3, 4-6, gimnazjum oraz bieg główny (ok. 4,5 km). Do tego dla dzieciaków masa atrakcji. Mnie niestety nie będzie, ale organizacja zapowiada się bardzo, bardzo dobrze
Poniedziałek, 24 maja 2010.
Powrót do najlepszego z planów, który stosowałam (i nie chodzi o Greiffa).
Na dobry początek - 10 km + 10x100/100. (powinno być 12 + setki, ale zabrakłoby mi poranka)
W sumie - 12 km w 1:08.
Dyszka - wolno, tętno poniżej 150 (ciekawe, tydzień temu na tej samej trasie przy podobnej prędkości miałam powyżej 160)
Setki - 23'-26'. Troszkę wolno.
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
No i zapomnialam już, co biegalam w tygodniu...
Odtworzeniowo:
Wt, 25.05.
2 km rozgrzewki
6 km po 4:40-4:45 (mialo byc 8, nie pamietam, czemu mi w koncu nie wyszlo)
2 km BC1
= 10 km, czas coś ok. 50 minut.
Śr, 26.05
Rano zaspalam, wieczorem padlam, jedny słowem - biegowo wolne.
Czw, 27.07.
Wstalam...
10,2 km BC1 (w tym duza czesc krosowa, z 7 z tych 10 km)
10x po 50 m skip A, C, wieloskok, 500 m trucht
=12 km, czas - ok. 1:08.
Pt, 28.05
Zwloklam się...
10,5 km spokojnie, w tym 7 km kros. 1h 1 minuta. Końcówka dość szybko.
So, 29.05
Start. XVIII Półmaraton Świętokrzyski.
1:46:33. Miejsce 76 w ogóle, K-30 - 4.
Bez żadnych planów wynikowych, i jak się okazało - słusznie. Zaczęłam bardzo szybko, ale na 4 kilometrze zaczął się masakryczny podbieg, po którym miałam ochotę zejść. Z trasy. Nie zeszłam, potem jeden kolega podciągnał mnie do 9. km, potem znowu się pod kogoś podczepiłam, kolejny kryzys miałam ok. 16. km, ale tam jakos sobie wytlumaczylam, ze jeszcze tylko 5 km i jakoś dało radę. Dwa kilometry przed metą minęłam zawodniczkę, ktora od 15 km była 80-100 m przede mna i juz nie oddalam miejsca w kategorii...
W sumie to jestem zadowolona.
Chociaz sam bieg zasluguje na kilka słów, ale nad tym musze pomyslec. Bo w sumie impreza fajna, ale pare rzeczy organizacyjnie polozonych (w tym szatnie - 3 MĘSKIE, 0 damskich)...
Odtworzeniowo:
Wt, 25.05.
2 km rozgrzewki
6 km po 4:40-4:45 (mialo byc 8, nie pamietam, czemu mi w koncu nie wyszlo)
2 km BC1
= 10 km, czas coś ok. 50 minut.
Śr, 26.05
Rano zaspalam, wieczorem padlam, jedny słowem - biegowo wolne.
Czw, 27.07.
Wstalam...
10,2 km BC1 (w tym duza czesc krosowa, z 7 z tych 10 km)
10x po 50 m skip A, C, wieloskok, 500 m trucht
=12 km, czas - ok. 1:08.
Pt, 28.05
Zwloklam się...
10,5 km spokojnie, w tym 7 km kros. 1h 1 minuta. Końcówka dość szybko.
So, 29.05
Start. XVIII Półmaraton Świętokrzyski.
1:46:33. Miejsce 76 w ogóle, K-30 - 4.
Bez żadnych planów wynikowych, i jak się okazało - słusznie. Zaczęłam bardzo szybko, ale na 4 kilometrze zaczął się masakryczny podbieg, po którym miałam ochotę zejść. Z trasy. Nie zeszłam, potem jeden kolega podciągnał mnie do 9. km, potem znowu się pod kogoś podczepiłam, kolejny kryzys miałam ok. 16. km, ale tam jakos sobie wytlumaczylam, ze jeszcze tylko 5 km i jakoś dało radę. Dwa kilometry przed metą minęłam zawodniczkę, ktora od 15 km była 80-100 m przede mna i juz nie oddalam miejsca w kategorii...
W sumie to jestem zadowolona.
Chociaz sam bieg zasluguje na kilka słów, ale nad tym musze pomyslec. Bo w sumie impreza fajna, ale pare rzeczy organizacyjnie polozonych (w tym szatnie - 3 MĘSKIE, 0 damskich)...
- Beauty&Beast
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 1158
- Rejestracja: 11 wrz 2007, 09:07
- Życiówka na 10k: 00:45:29
- Życiówka w maratonie: 3:42:02
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Nd, 30.05
W planie bylo male rozbieganie, ale zmeczenie mnie pokonalo w duecie z pogoda i innymi okolicznosciami. Luz.
Pn, 31.05.
Dlugo sie zbieralam, ale poszlam. 4 km BC1 + 20x(200/300). No, zaczelam od 200/400, ale te 400 jakies dlugie wyszly i skrocilam do 300. W sumie - 14,5 km w 1:19. Dwusetki po 45-47". Perfekcyjnie jak nigdy. Po tartanie, ale przy bardzo silnym wietrze (wmordewind po kielecku ). Bez pulsometru :>
Zmeczylam sie, ale fajnie. Rozbiegalam zakwasy po polmaratonie.
W planie bylo male rozbieganie, ale zmeczenie mnie pokonalo w duecie z pogoda i innymi okolicznosciami. Luz.
Pn, 31.05.
Dlugo sie zbieralam, ale poszlam. 4 km BC1 + 20x(200/300). No, zaczelam od 200/400, ale te 400 jakies dlugie wyszly i skrocilam do 300. W sumie - 14,5 km w 1:19. Dwusetki po 45-47". Perfekcyjnie jak nigdy. Po tartanie, ale przy bardzo silnym wietrze (wmordewind po kielecku ). Bez pulsometru :>
Zmeczylam sie, ale fajnie. Rozbiegalam zakwasy po polmaratonie.