PATATAJEC - Powrót do regularnego biegania
Moderator: infernal
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
piątek, 23 kwietnia 2010
░ WAGA: 73,0 kg
░ BMI: 22,5
PRZED BURZĄ!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Strasznie chciałbym mieć więcej czasu na opisanie tego, co mam w głowie, ale czasu brak... Ostatnio strasznie po macoszemu traktuję blog. Dziś bez retrospekcji - opis dwóch ostatnich dni po prostu się nie pojawi. Po maratonie na pewno spłodzę kawał noty.
Byłem dziś w Wawie w nowym sklepie dla biegaczy - ERGOLAB. Kupiłem tam krótkie leginsy (przemogłem się) i parę skarpetek - drugą natomiast dostałem gratis. Obsługa bardzo mila, aż rzekłbym, że nawet za miła - jeśli łapiecie o co mi chodzi . Początki są ważne i widać, że właściciele są naprawdę przejęci klientem i ciągle się uśmiechają :D... Ale doradzono mi, zainteresowano się moim bieganiem, pogadano ze mną i pożyczono powodzenia na niedzielnym starcie. Sam sklep w świetnym punkcie. Wystrój super - jest profeska. Bieżnię okupował jakiś biegacz, więc nie śmiałem przeszkadzać... Wygląda to wszystko pro. Bardzo fajnie, że taki sklep powstał. Będę tam zaglądał.
Wieczorem z Magdą oglądaliśmy Dextera, popcorn przegryzając torcikiem wedlowskim, a to z kolei popijając domowym sokiem z czarnej porzeczki. Bardzo miły wieczór. Potem miałem się spakować, ale przekładam to na jutro... Nie wiem czy to dobra decyzja :D. Jutro około 15:30 mam pociąg.
Pewnie nie napiszę już nic przed startem, więc pora na kilka zdań odprawy
Za dwa dni biegnę pierwszy maraton w życiu. Jest mnóstwo obaw... że nie dobiegnę, albo doczłapię jak bohaterzy youtubowych filmików, ktoś mnie nakręci i będzie ktoś miał z tego kupę śmiechu... Z drugiej strony nie jest też tak najgorzej. Trening przygotowujący wykonałem w mniej więcej 90%. Ostatnia choroba wytrąciła mnie z rytmu i w konsekwencji pozbawiła jakiejś części ważnych bodźców treningowych, ale czuję się wypoczęty, dość świeży... Jest więc światełko w tunelu. Najdłuższym dystansem, jaki przebiegłem był dystans niemal 32 km, pod koniec którego doświadczyłem zjawiska pod tytułem "Ściana". Było wtedy baaaardzo ciężko i mam nadzieję, olbrzymią nadzieję, że tym razem umknę temu jakoś. Wierzę, że odpocząłem na tyle mocno, że zgromadziłem i zgromadzę jeszcze, na tyle dużo glikogenu, węgli, że dam radę pokonać ten dystans. Żele też mi dopomogą. Jeszcze nie wiem z jaką prędkością będę biegł, ale pewnie będę mierzył w czas 3:45... Strategię opracuję w sobotę wieczorem z pomocą kolegi Mimika, z którym będę dzielił hotelowy pokój. Niestety Marek, który miał z nami jechać ma problemy z biodrem i niestety nie będzie go w Krakowie... Kuruj tam to biodro! Optymistycznie nastraja mnie też spotkanie z userami bieganie.pl, możliwość poznania osobiście tych, których na co dzień się czyta. Być może też część z nas będzie biegła na podobny wynik, więc będziemy trzymać się blisko siebie na trasie...
To by było na tyle. Trzymajcie kciuki za Patatajca i za resztę debiutantów! Wyjadacze sobie poradzą ! A teraz spać - za 7 godzin pobudka... Oby wszystko się udało!!!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 73,0 kg
░ BMI: 22,5
PRZED BURZĄ!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Strasznie chciałbym mieć więcej czasu na opisanie tego, co mam w głowie, ale czasu brak... Ostatnio strasznie po macoszemu traktuję blog. Dziś bez retrospekcji - opis dwóch ostatnich dni po prostu się nie pojawi. Po maratonie na pewno spłodzę kawał noty.
Byłem dziś w Wawie w nowym sklepie dla biegaczy - ERGOLAB. Kupiłem tam krótkie leginsy (przemogłem się) i parę skarpetek - drugą natomiast dostałem gratis. Obsługa bardzo mila, aż rzekłbym, że nawet za miła - jeśli łapiecie o co mi chodzi . Początki są ważne i widać, że właściciele są naprawdę przejęci klientem i ciągle się uśmiechają :D... Ale doradzono mi, zainteresowano się moim bieganiem, pogadano ze mną i pożyczono powodzenia na niedzielnym starcie. Sam sklep w świetnym punkcie. Wystrój super - jest profeska. Bieżnię okupował jakiś biegacz, więc nie śmiałem przeszkadzać... Wygląda to wszystko pro. Bardzo fajnie, że taki sklep powstał. Będę tam zaglądał.
Wieczorem z Magdą oglądaliśmy Dextera, popcorn przegryzając torcikiem wedlowskim, a to z kolei popijając domowym sokiem z czarnej porzeczki. Bardzo miły wieczór. Potem miałem się spakować, ale przekładam to na jutro... Nie wiem czy to dobra decyzja :D. Jutro około 15:30 mam pociąg.
Pewnie nie napiszę już nic przed startem, więc pora na kilka zdań odprawy
Za dwa dni biegnę pierwszy maraton w życiu. Jest mnóstwo obaw... że nie dobiegnę, albo doczłapię jak bohaterzy youtubowych filmików, ktoś mnie nakręci i będzie ktoś miał z tego kupę śmiechu... Z drugiej strony nie jest też tak najgorzej. Trening przygotowujący wykonałem w mniej więcej 90%. Ostatnia choroba wytrąciła mnie z rytmu i w konsekwencji pozbawiła jakiejś części ważnych bodźców treningowych, ale czuję się wypoczęty, dość świeży... Jest więc światełko w tunelu. Najdłuższym dystansem, jaki przebiegłem był dystans niemal 32 km, pod koniec którego doświadczyłem zjawiska pod tytułem "Ściana". Było wtedy baaaardzo ciężko i mam nadzieję, olbrzymią nadzieję, że tym razem umknę temu jakoś. Wierzę, że odpocząłem na tyle mocno, że zgromadziłem i zgromadzę jeszcze, na tyle dużo glikogenu, węgli, że dam radę pokonać ten dystans. Żele też mi dopomogą. Jeszcze nie wiem z jaką prędkością będę biegł, ale pewnie będę mierzył w czas 3:45... Strategię opracuję w sobotę wieczorem z pomocą kolegi Mimika, z którym będę dzielił hotelowy pokój. Niestety Marek, który miał z nami jechać ma problemy z biodrem i niestety nie będzie go w Krakowie... Kuruj tam to biodro! Optymistycznie nastraja mnie też spotkanie z userami bieganie.pl, możliwość poznania osobiście tych, których na co dzień się czyta. Być może też część z nas będzie biegła na podobny wynik, więc będziemy trzymać się blisko siebie na trasie...
To by było na tyle. Trzymajcie kciuki za Patatajca i za resztę debiutantów! Wyjadacze sobie poradzą ! A teraz spać - za 7 godzin pobudka... Oby wszystko się udało!!!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 25 kwietnia 2010
JAK TO PATATAJEC POD WAWELEM WALCZYŁ I ZGINĄŁ MARNIE!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Może zacznę od soboty:
Ledwo zdążyłem na pociąg. Awaria systemu wyświetlania przyjazdów i odjazdów sprawiła, że kolejka do informacji wydłużyła się do rozmiarów tych z poprzedniej epoki. O miejscu, z którego odjeżdżał pociąg do Krakowa dowiedziałem się 3 minuty przed samym odjazdem. Puściłem się więc biegiem po schodach i na całe szczęście zdążyłem. Był to mój pierwszy bieg od 4 dni . Miałem miejsce siedzące, a jako towarzysza, naprzeciw - młodą, piękną dziewczynę, która pół drogi płakała, bo rozstała się ze swym ukochanym , tak więc wesoło nie było. W międzyczasie napisałem parę smsów, odebrałem i wykonałem parę telefonów do forumowiczów, z którymi miałem się spotkać. Bardzo ciekawe uczucie - znać kogoś z forum (nawet całkiem przecież dobrze - o ile to możliwe), a nie kojarzyć tej osoby z głosu, czy wyglądu. Wszystkie głosy były sympatyczne, więc nastroiłem się pozytywnie.
W Krakowie złapałem taksówkę i podjechałem pod hotel. Okazało się, że Piotrek (Mimik) z siostrą Renatą są w miasteczku maratońskim. Z plecakiem przemaszerowałem więc wzdłuż Krakowskich Błoni. Od razu uderzył mnie ogrom tego miejsca i atmosfera. W głowie szybka analiza porównawcza mapy biegu z tym co mam przed oczami i od razu wiem, że te 42 km to będzie istna masakra! Oprócz tego, wszędzie widzę biegaczy, ludzi na rolkach - super. Po prawej mijam Park Jordana, o którym tak często czytam w opisach Alexii, a teraz widzę go na własne oczy. Jakiś kolo pakuje klatę na przypominającym ławeczkę do wyciskania urządzeniu. Nieco dalej ludzie grają w kosza. Super! Dzwonię do Marcina (Bleeza) i dowiaduję się, że zmierza do miasteczka wraz z żoną i córeczką. Docieram do nich po 10 minutach. Witamy się jak starzy znajomi . Córeczka trochę nieufna wobec wujka Patatajca, ale dzieci wyczuwają to szatańskie ziarenko, które gdzieś mi pod skórą płonie ! Na miejscu trochę trudności ze znalezieniem biura zawodów (odbieramy pakiety startowe). W końcu znajdujemy namiot, zabieramy fanty i spotykamy się z w kolejności z Mimikiem i jego siostrą, oraz z Basią (Flądra), jej dziećmi i mężem... (Haha! Jak tak dalej pójdzie, to do jutra tego nie napiszę :D!). Po chwili zostajemy tylko we trójkę - Basia, Piotrek i ja. Mignął mi jeszcze Rychu, ale kurcze wyleciało mi z głowy, żeby podejść i się przywitać. Wsuwamy więc kluchy z sosem pomidorowym i gadamy o bieganiu! Wreeeeszcie! Świetnie jest pogadać z ludźmi, którzy wiedzą z czym to się je - o bieganiu mowa, nie o kluchach... Naprawdę świetna sprawa. Czuję, jakbyśmy znali się od dawna , pora jednak robiła się późna, więc odwiedziliśmy jeszcze miejsce, w którym mieliśmy spotkać się następnego dnia przed startem i rozdzieliliśmy się. Basia w swoją stronę, My z Piotrkiem w stronę hotelu, który okazał się całkiem w porządku. Przegadaliśmy z Mimikiem i Renatą jeszcze wieczór i udaliśmy się spać. Ciężko było zasnąć, ale myślę, że te 5h snu załapałem...
Czas na niedzielę:
Pobudka leniwa! Ociągałem się jak mogłem z wyjściem spod kołdry. Rezultat był taki, że zostałem w pokoju sam , ale to całe szczęście, bo Piotrek gapiszon, zapomniał żeli, wiec miał je mu kto przynieść. Założyłem na siebie krótkie gatki, które kupiłem w Ergolabie, koszulkę z krótkim rękawem, przywdziałem też bojowo buff'a i ruszyłem na miejsce spotkania. Na miejscu byli wszyscy oprócz mnie. Poznałem Alexię, której z perspektywy czasu strasznie dziękuję za krem przeciw oparzeniom słonecznym i Radio. Przybyli też moi dzielni giermkowie - Aja i Jacek, którzy dzierżyć mieli aparat. Sporo zamieszania przed startem, ale stajemy wreszcie w tłumie przyszłych maratończyków. Jest grupa na 4:00 i na 3:45. Mimik postanawia trzymać się tej na 3:45, a ja postanawiam biec swoim tempem. Strzał startera i ruszamy. Po chwili stajemy, ale ruszamy znowu. Biegniemy i już nie ma odwrotu. Uspokajam oddech. Trzymam się za Mimikiem. Oddala mi się o nie więcej niż 2-3 metry na minutę, ale jednak to robi. Ja wiem, że to chyba nie moje tempo. Widzieć go będę jeszcze przez 2 km. Zakręt na Błoniach, potem Królowej Jadwigi i wbieg z powrotem na Błonie. Czuję się świetnie. Tempo średnie mam 5:24. W okolicy 2 km dogania mnie Radio i mówi, że biegł będzie na 3:30. Życzę mu powodzenia. W okolicach 3 km w ramię stuka mnie Basia (Flądra) i pyta się "jak tam?". Od tej chwili biegniemy razem i troszkę przyspieszamy. Już po maratonie zastanawiamy się kto dyktował to tempo i nie umiemy znaleźć odpowiedzi. Wybiegamy z Błoni i wpadamy na pierwszy punkt z wodą. Zabieram kubek i biegnę. Basia mówi, że zna dobrze trasę, więc jak nie chcę nadrabiać na wirażach, to żebym biegł obok niej. Tak też robię. W uliczkach czuję zapachy żarcia. Zdaję sobie sprawę, że najedzony to ja nie jestem . Po niedługim czasie wpadamy na Rynek, na którym o ile dobrze pamiętam miejsce, Basi fotę robi jej mąż z dziećmi. Pozdrawiam ich również ja. Biegniemy dalej. Tempo jest komfortowe. Nie czuję zmęczenia. Oddech mam zaskakująco wolny. Biegniemy przez Barbakan i znowu zaliczamy rynek. Wszędzie ludzie nam kibicują. Mam wrażenie, że trasa z malutkimi wyjątkami cały czas prowadzi w dół. Myślę, że powrót będzie ciężki, ale nie dopuszczam do myśli, że może być za ciężki... Parę chwil i jesteśmy nad Wisłą. Wiatr bije w pierś, zaliczmy kolejne punkty regeneracyjne. Staram się korzystać z każdego. Na głowę po raz pierwszy cisnę wodę z gąbki. Przyjemne uczucie - szum Wisły, po twarzy spływa zimna woda, a w ustach czuję sól - jak nad morzem (gdybym zamknął oczy). Biegniemy z Basią równiutko - średnia wynosi 5:17-5:18. Lecimy na 3:45. Rozmawiamy sporadycznie, nie marnując energii. Cały czas słucham swojego oddechu i oddechu Basi. Porównuję i mam wrażenie, że oddycham wolniej. Żałuję, że nie mam ustawionego widoku na tętno, bo strasznie jestem ciekawy, czy mogę oddech traktować jako wyznacznik. Wybiegamy znad Wisły na Aleję Pokoju. Droga do Nowej Huty jest przerażająco długa i monotonna. Czasem podbieg, czasem zbieg. Wsuwam pierwszy żel. Widzimy Etiopczyka - Abebe Dagane, w żółtej koszulce, który już wraca z pętli na Nowej Hucie.. Niewiarygodne, że tak zasuwa... Próbuję rozpoznać następnych, ale nie udaje mi się. Potem mijamy się z Etiopką Getą Etaferahu Tarekegn i z Basią wymieniamy spojrzenia pełne podziwu. W tym momencie wszystko jest pod kontrolą. Czuję tylko kostki i stawy skokowe, co jest dla mnie czymś normalnym. Przy treningach mam to samo. Robimy pętlę na Hucie i łapiemy czasy półmaratonu (01:56:29 brutto). Około 25 km zaczynam czuć, że utrzymywanie tego tempa zaczyna kosztować coraz więcej sił, ale nie widzę większych kryzysów - wyrzucam pierwsze opakowanie po żelu. Cały czas staram się korzystać z punktów odżywczych i odświeżających. Przy 28 km łapiemy czas 5:09/km - stanowczo za szybko. Zwalniamy. Zaczynają się podbiegi, które już wykańczają. Czuję, że z palcem u lewej nogi nie jest za ciekawie. Bąbel jest na pewno (to wiem), ale czuję, że coś tam się przelewa (wtedy prawdopodobnie krew wlała się do bąbla i podeszła pod cały paznokieć). Wyczekuję już na każdy punkt odżywczy. Myślę intensywnie o wodzie, bo drugi żel jest niesamowicie słodki... mijamy matę na 30 km i czuję, że to już nie trening a walka. Przy 32 km doznaję dziwnego uczucia. Określam je jako "podbieranie" łydki. W chwili gdy noga odwodzi się do góry czuję, że łydka zamiast odpuszczać napięcie - spina się. W tym momencie mówię Basi, że chyba łapie mnie skurcz. Basia mówi, żebym się nie przejmował, że to tylko zmęczenie. Staram się jej wierzyć. Czepiam się tej myśli jak kawałka drewna na pełnym morzu i staram się brnąć do przodu. Tempo delikatnie spada. Biegniemy już w okolicach 5:26-5:30. Z tym "podbieraniem" łydki biegnę jeszcze 3 km jęcząc co chwila i myśląc sobie... No nie dam rady... W międzyczasie mijamy Beauty&Beast - wtedy tempo trochę rośnie, zdążam jeszcze powiedzieć Basi, że dalej biegnie sama, postanawiam trochę zwolnić i niestety po kilkuset metrach odpadam...
[PAUSE]
Teraz chwila wywodu - co na to się mogło złożyć i co tak naprawdę się stało. Analizowałem dogłębnie wszystkie czynniki. W domu przejrzałem też zapis treningu z Garmina, który zrobił mi niemiłą niespodziankę i zapisał tylko część biegu (34 km). Nie wyczyściłem bowiem poprzednich aktywności i na tę (w pełni) nie starczyło miejsca. Przyczyną mogło też być przypadkowe włączenie Garmina już w hotelu - po biegu. Wróćmy jednak do analizy tego co się stało. Otóż udało mi się złapać całą butelkę zimnej wody, chłeptałem ją sobie jak szczeniak na pustyni, z radością, z uwielbieniem i to przyćmiło mój zdrowy rozsądek. Wyginając się do tyłu polałem sobie lewą nogę wzdłuż od uda do łydki. Wszystko w biegu. I w tym momencie poczułem mega skurcz! Dwugłowy uda i brzuchaty łydki ściągnęły się jak ślimak chowający się do skorupy, zrobiły się twarde jak kamień, a noga nie chciała się rozgiąć. Prawie zaliczyłem glebę. Próbowałem rozmasować, naciągnąć... Dawało to mierny skutek. Próbowałem podbiegać, ale skurcze od razu się odzywały. Na jednym z dłuższych odcinków podbiegania spotkałem siostrę Piotrka (było to już za Wawelem) i wtedy stanąłem na dobre. Od jakiejś pani udało mi się skombinować Lipton IceTea, za co jej dziękuję przeogromnie! Analizując to już w domu zauważyłem jeszcze jedną rzecz, która była prawdopodobnie przyczyną, ale nie zdawałem sobie z niej sprawy. Oddech bowiem cały czas miałem dość spokojny. Tętno natomiast wybiło w szczytowym momencie 201 uderzeń na minutę... Wychodzi więc na to, że tempo było za szybkie, albo wypłukany byłem ze wszystkiego... Ładowanie węglowodanami przed zawodami nie było optymalne, a dzień wcześniej było wręcz skąpe w węglowodany i kładąc się spać byłem jednak głodny. Mogę sobie teraz tak gdybać. Kombinować. Najprostsza i prawdopodobnie najprawdziwsza z prawd jest taka, że przesadziłem z tempem, że ambicja wzięła górę i po prostu przeliczyłem się. Dodatkowo skurcze uniemożliwiły mi dalsze kontynuowanie biegu...
[PLAY]
Zaczynam iść. Wolno jak żółw. Skurcze pojawiają się również w nodze prawej. Jest naprawdę ciężko. Na zegarku widzę średnią z kilometra (17:23/km) czuję się tragicznie... Pokonany. Mija mnie grupka na 4:00 i zachęca "pobiegnij, biegniemy jeszcze na 4:00!" Ja nie potrafię... Co próbuję to dopada mnie skurcz. Zmęczenie również jest niewiarygodne. Nieco szybciej idąc, wyprzedza mnie człowiek, który mówi, że też ma to samo. Już na 3 maratonie. Że nie jest w stanie tego pokonać. Potem okazuje się, że to znajomy Bleeza - bo imię, wygląd i ww szczegóły się zgadzają. Poruszam się takim żółwim tempem do wejścia na Błonie, gdzie spotykam Ajkę i Jacka. Wiedzą już co się stało. Że idę. Wcześniej mija mnie Alexia, ale jej nie widzę. W międzyczasie przychodzi mi do głowy myśl, że ja zejdę z trasy, że nie chcę pokonywać mety w takim stylu, że nie zasługuję na medal. W głowie dźwięczą słowa Skarżyńskiego z audycji na tok.fm - Ten jest maratończykiem, kto przebiegnie cały ten dystans bez zatrzymywania się... Więc chciałem zejść, było tylko pytanie - jak to zrobić, by nie posądzili mnie o skracanie trasy. Aja z Jackiem mówią żebym biegł. Próbuję, ale bez skutku. Skurcze cały czas łapią. Dodatkowo dostaję jakichś już abstrakcyjnych skurczy w mięśniach międzyżebrowych . Po prostu nie da się oddychać, bo z boków czuję mocny ucisk. No komedia normalnie. Jak tak dalej pójdzie, to będą jednak te filmiki na youtube ze mną w roli tego gibającego się ledwo na mecie... Mam za sobą przedostatnie okrążenie Błoni. Widzę metę, ale po drugiej stronie. Wtedy na trasie trafia się jakiś dziadek, który mówi, żebym rozmasował i biegł. Skrzyczał mnie. Nie rozmasowałem, ale pobiegłem. Z małymi przerwami dobiegłem już do końca. Ostatni km zrobiłem w 5:33, a ostatnie 200 metrów w 5:06/km... Wpadłem na metę, ale bez satysfakcji. Tylko zadowolony, że już nigdzie nie muszę biec, czy iść... Tylko na trawkę. Jest medal, ale spojrzałem na niego może ze 2 razy...
Po zawodach spotkaliśmy się na trawce z Basią i jej rodziną, Piotrkiem wraz siostrą i Marcinem z kumplem, który też ładnie pobiegł. Wszyscy w doskonałych humorach. Tylko ja przygaszony ciut... Musiałem trochę odreagować narzekając, co pewnie wszyscy zapamiętają, ale mam nadzieję, że nie tylko to będzie się im kojarzyć ze mną . Przeogromne gratulacje dla Basi (mocna jesteś bardzo - chylę czoła), Alexii, która nawet się nie zmęczyła (!), Marcina (świetna życiówka - na jesieni na bank będzie 3:30 złamane!), Piotrka (równy i mocny bieg - ale wiedziałem, że Cię stać), Radio (który po mocnym starcie mimo wszystko dał radę), a także Moniś, której nie poznałem niestety, ale której wynik robi na mnie olbrzymie wrażenie! Jesteście wszyscy moimi idolami!
Po godzince leżakowania i prażenia się na słońcu poszliśmy ogarnąć się do hotelu i zdać pokój. Po ablucjach wpadliśmy na godzinkę do Basi na kiełbaskę i piwo! Co to była za kiełbaska! Co to było za piwo! Takich rarytasów to ja nie jadłem i nie piłem od wieków! Przepyszne! W super atmosferze i w genialnym towarzystwie, gadając huśtaliśmy się na huśtawkach, popijaliśmy browary i wsuwaliśmy wysmażoną jak lubię kiełbaskę i witaminki w postaci kolorowej sałatki. Dzieciaki Basi - totalna beztroska! Umorusane, szczęśliwe . Dzień dziecka! Widać po dzieciach, że super mają rodziców! Szkoda, że tak krótko w sumie posiedzieliśmy, ale pociągi były już opłacone, więc musieliśmy zmykać.
Podróż w ścisku totalnym, ale przynajmniej siedząc! Miejsca były wywalczone! W domu byłem o północy.
Jeszcze raz Basiu dziękujemy (Aja, Jacek i ja) za gościnę i Wam wszystkim dziękuję z wspólny bieg i dużo ciepłych słów już za linią mety. Dzięki nim kaca, po nie do końca udanym biegu mogę przeżyć z uśmiechem na twarzy, a i dwa dni później ledwo chodzący, poparzony (tylko łydki - dzięki Alexia jeszcze raz) przez słońce wspominam te 2 dni jako jedne z najlepszych, jakie mnie spotkały od długiego czasu.
Great Job Soldiers!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 9:30
░ WARUNKI: upał, wiatr, pełne słońce!
░ TEMPERATURA: 22°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 225 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 508 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 42,49 km
░ CZAS: 273'55"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 6'26"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 175/201 bpm
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
JAK TO PATATAJEC POD WAWELEM WALCZYŁ I ZGINĄŁ MARNIE!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Może zacznę od soboty:
Ledwo zdążyłem na pociąg. Awaria systemu wyświetlania przyjazdów i odjazdów sprawiła, że kolejka do informacji wydłużyła się do rozmiarów tych z poprzedniej epoki. O miejscu, z którego odjeżdżał pociąg do Krakowa dowiedziałem się 3 minuty przed samym odjazdem. Puściłem się więc biegiem po schodach i na całe szczęście zdążyłem. Był to mój pierwszy bieg od 4 dni . Miałem miejsce siedzące, a jako towarzysza, naprzeciw - młodą, piękną dziewczynę, która pół drogi płakała, bo rozstała się ze swym ukochanym , tak więc wesoło nie było. W międzyczasie napisałem parę smsów, odebrałem i wykonałem parę telefonów do forumowiczów, z którymi miałem się spotkać. Bardzo ciekawe uczucie - znać kogoś z forum (nawet całkiem przecież dobrze - o ile to możliwe), a nie kojarzyć tej osoby z głosu, czy wyglądu. Wszystkie głosy były sympatyczne, więc nastroiłem się pozytywnie.
W Krakowie złapałem taksówkę i podjechałem pod hotel. Okazało się, że Piotrek (Mimik) z siostrą Renatą są w miasteczku maratońskim. Z plecakiem przemaszerowałem więc wzdłuż Krakowskich Błoni. Od razu uderzył mnie ogrom tego miejsca i atmosfera. W głowie szybka analiza porównawcza mapy biegu z tym co mam przed oczami i od razu wiem, że te 42 km to będzie istna masakra! Oprócz tego, wszędzie widzę biegaczy, ludzi na rolkach - super. Po prawej mijam Park Jordana, o którym tak często czytam w opisach Alexii, a teraz widzę go na własne oczy. Jakiś kolo pakuje klatę na przypominającym ławeczkę do wyciskania urządzeniu. Nieco dalej ludzie grają w kosza. Super! Dzwonię do Marcina (Bleeza) i dowiaduję się, że zmierza do miasteczka wraz z żoną i córeczką. Docieram do nich po 10 minutach. Witamy się jak starzy znajomi . Córeczka trochę nieufna wobec wujka Patatajca, ale dzieci wyczuwają to szatańskie ziarenko, które gdzieś mi pod skórą płonie ! Na miejscu trochę trudności ze znalezieniem biura zawodów (odbieramy pakiety startowe). W końcu znajdujemy namiot, zabieramy fanty i spotykamy się z w kolejności z Mimikiem i jego siostrą, oraz z Basią (Flądra), jej dziećmi i mężem... (Haha! Jak tak dalej pójdzie, to do jutra tego nie napiszę :D!). Po chwili zostajemy tylko we trójkę - Basia, Piotrek i ja. Mignął mi jeszcze Rychu, ale kurcze wyleciało mi z głowy, żeby podejść i się przywitać. Wsuwamy więc kluchy z sosem pomidorowym i gadamy o bieganiu! Wreeeeszcie! Świetnie jest pogadać z ludźmi, którzy wiedzą z czym to się je - o bieganiu mowa, nie o kluchach... Naprawdę świetna sprawa. Czuję, jakbyśmy znali się od dawna , pora jednak robiła się późna, więc odwiedziliśmy jeszcze miejsce, w którym mieliśmy spotkać się następnego dnia przed startem i rozdzieliliśmy się. Basia w swoją stronę, My z Piotrkiem w stronę hotelu, który okazał się całkiem w porządku. Przegadaliśmy z Mimikiem i Renatą jeszcze wieczór i udaliśmy się spać. Ciężko było zasnąć, ale myślę, że te 5h snu załapałem...
Czas na niedzielę:
Pobudka leniwa! Ociągałem się jak mogłem z wyjściem spod kołdry. Rezultat był taki, że zostałem w pokoju sam , ale to całe szczęście, bo Piotrek gapiszon, zapomniał żeli, wiec miał je mu kto przynieść. Założyłem na siebie krótkie gatki, które kupiłem w Ergolabie, koszulkę z krótkim rękawem, przywdziałem też bojowo buff'a i ruszyłem na miejsce spotkania. Na miejscu byli wszyscy oprócz mnie. Poznałem Alexię, której z perspektywy czasu strasznie dziękuję za krem przeciw oparzeniom słonecznym i Radio. Przybyli też moi dzielni giermkowie - Aja i Jacek, którzy dzierżyć mieli aparat. Sporo zamieszania przed startem, ale stajemy wreszcie w tłumie przyszłych maratończyków. Jest grupa na 4:00 i na 3:45. Mimik postanawia trzymać się tej na 3:45, a ja postanawiam biec swoim tempem. Strzał startera i ruszamy. Po chwili stajemy, ale ruszamy znowu. Biegniemy i już nie ma odwrotu. Uspokajam oddech. Trzymam się za Mimikiem. Oddala mi się o nie więcej niż 2-3 metry na minutę, ale jednak to robi. Ja wiem, że to chyba nie moje tempo. Widzieć go będę jeszcze przez 2 km. Zakręt na Błoniach, potem Królowej Jadwigi i wbieg z powrotem na Błonie. Czuję się świetnie. Tempo średnie mam 5:24. W okolicy 2 km dogania mnie Radio i mówi, że biegł będzie na 3:30. Życzę mu powodzenia. W okolicach 3 km w ramię stuka mnie Basia (Flądra) i pyta się "jak tam?". Od tej chwili biegniemy razem i troszkę przyspieszamy. Już po maratonie zastanawiamy się kto dyktował to tempo i nie umiemy znaleźć odpowiedzi. Wybiegamy z Błoni i wpadamy na pierwszy punkt z wodą. Zabieram kubek i biegnę. Basia mówi, że zna dobrze trasę, więc jak nie chcę nadrabiać na wirażach, to żebym biegł obok niej. Tak też robię. W uliczkach czuję zapachy żarcia. Zdaję sobie sprawę, że najedzony to ja nie jestem . Po niedługim czasie wpadamy na Rynek, na którym o ile dobrze pamiętam miejsce, Basi fotę robi jej mąż z dziećmi. Pozdrawiam ich również ja. Biegniemy dalej. Tempo jest komfortowe. Nie czuję zmęczenia. Oddech mam zaskakująco wolny. Biegniemy przez Barbakan i znowu zaliczamy rynek. Wszędzie ludzie nam kibicują. Mam wrażenie, że trasa z malutkimi wyjątkami cały czas prowadzi w dół. Myślę, że powrót będzie ciężki, ale nie dopuszczam do myśli, że może być za ciężki... Parę chwil i jesteśmy nad Wisłą. Wiatr bije w pierś, zaliczmy kolejne punkty regeneracyjne. Staram się korzystać z każdego. Na głowę po raz pierwszy cisnę wodę z gąbki. Przyjemne uczucie - szum Wisły, po twarzy spływa zimna woda, a w ustach czuję sól - jak nad morzem (gdybym zamknął oczy). Biegniemy z Basią równiutko - średnia wynosi 5:17-5:18. Lecimy na 3:45. Rozmawiamy sporadycznie, nie marnując energii. Cały czas słucham swojego oddechu i oddechu Basi. Porównuję i mam wrażenie, że oddycham wolniej. Żałuję, że nie mam ustawionego widoku na tętno, bo strasznie jestem ciekawy, czy mogę oddech traktować jako wyznacznik. Wybiegamy znad Wisły na Aleję Pokoju. Droga do Nowej Huty jest przerażająco długa i monotonna. Czasem podbieg, czasem zbieg. Wsuwam pierwszy żel. Widzimy Etiopczyka - Abebe Dagane, w żółtej koszulce, który już wraca z pętli na Nowej Hucie.. Niewiarygodne, że tak zasuwa... Próbuję rozpoznać następnych, ale nie udaje mi się. Potem mijamy się z Etiopką Getą Etaferahu Tarekegn i z Basią wymieniamy spojrzenia pełne podziwu. W tym momencie wszystko jest pod kontrolą. Czuję tylko kostki i stawy skokowe, co jest dla mnie czymś normalnym. Przy treningach mam to samo. Robimy pętlę na Hucie i łapiemy czasy półmaratonu (01:56:29 brutto). Około 25 km zaczynam czuć, że utrzymywanie tego tempa zaczyna kosztować coraz więcej sił, ale nie widzę większych kryzysów - wyrzucam pierwsze opakowanie po żelu. Cały czas staram się korzystać z punktów odżywczych i odświeżających. Przy 28 km łapiemy czas 5:09/km - stanowczo za szybko. Zwalniamy. Zaczynają się podbiegi, które już wykańczają. Czuję, że z palcem u lewej nogi nie jest za ciekawie. Bąbel jest na pewno (to wiem), ale czuję, że coś tam się przelewa (wtedy prawdopodobnie krew wlała się do bąbla i podeszła pod cały paznokieć). Wyczekuję już na każdy punkt odżywczy. Myślę intensywnie o wodzie, bo drugi żel jest niesamowicie słodki... mijamy matę na 30 km i czuję, że to już nie trening a walka. Przy 32 km doznaję dziwnego uczucia. Określam je jako "podbieranie" łydki. W chwili gdy noga odwodzi się do góry czuję, że łydka zamiast odpuszczać napięcie - spina się. W tym momencie mówię Basi, że chyba łapie mnie skurcz. Basia mówi, żebym się nie przejmował, że to tylko zmęczenie. Staram się jej wierzyć. Czepiam się tej myśli jak kawałka drewna na pełnym morzu i staram się brnąć do przodu. Tempo delikatnie spada. Biegniemy już w okolicach 5:26-5:30. Z tym "podbieraniem" łydki biegnę jeszcze 3 km jęcząc co chwila i myśląc sobie... No nie dam rady... W międzyczasie mijamy Beauty&Beast - wtedy tempo trochę rośnie, zdążam jeszcze powiedzieć Basi, że dalej biegnie sama, postanawiam trochę zwolnić i niestety po kilkuset metrach odpadam...
[PAUSE]
Teraz chwila wywodu - co na to się mogło złożyć i co tak naprawdę się stało. Analizowałem dogłębnie wszystkie czynniki. W domu przejrzałem też zapis treningu z Garmina, który zrobił mi niemiłą niespodziankę i zapisał tylko część biegu (34 km). Nie wyczyściłem bowiem poprzednich aktywności i na tę (w pełni) nie starczyło miejsca. Przyczyną mogło też być przypadkowe włączenie Garmina już w hotelu - po biegu. Wróćmy jednak do analizy tego co się stało. Otóż udało mi się złapać całą butelkę zimnej wody, chłeptałem ją sobie jak szczeniak na pustyni, z radością, z uwielbieniem i to przyćmiło mój zdrowy rozsądek. Wyginając się do tyłu polałem sobie lewą nogę wzdłuż od uda do łydki. Wszystko w biegu. I w tym momencie poczułem mega skurcz! Dwugłowy uda i brzuchaty łydki ściągnęły się jak ślimak chowający się do skorupy, zrobiły się twarde jak kamień, a noga nie chciała się rozgiąć. Prawie zaliczyłem glebę. Próbowałem rozmasować, naciągnąć... Dawało to mierny skutek. Próbowałem podbiegać, ale skurcze od razu się odzywały. Na jednym z dłuższych odcinków podbiegania spotkałem siostrę Piotrka (było to już za Wawelem) i wtedy stanąłem na dobre. Od jakiejś pani udało mi się skombinować Lipton IceTea, za co jej dziękuję przeogromnie! Analizując to już w domu zauważyłem jeszcze jedną rzecz, która była prawdopodobnie przyczyną, ale nie zdawałem sobie z niej sprawy. Oddech bowiem cały czas miałem dość spokojny. Tętno natomiast wybiło w szczytowym momencie 201 uderzeń na minutę... Wychodzi więc na to, że tempo było za szybkie, albo wypłukany byłem ze wszystkiego... Ładowanie węglowodanami przed zawodami nie było optymalne, a dzień wcześniej było wręcz skąpe w węglowodany i kładąc się spać byłem jednak głodny. Mogę sobie teraz tak gdybać. Kombinować. Najprostsza i prawdopodobnie najprawdziwsza z prawd jest taka, że przesadziłem z tempem, że ambicja wzięła górę i po prostu przeliczyłem się. Dodatkowo skurcze uniemożliwiły mi dalsze kontynuowanie biegu...
[PLAY]
Zaczynam iść. Wolno jak żółw. Skurcze pojawiają się również w nodze prawej. Jest naprawdę ciężko. Na zegarku widzę średnią z kilometra (17:23/km) czuję się tragicznie... Pokonany. Mija mnie grupka na 4:00 i zachęca "pobiegnij, biegniemy jeszcze na 4:00!" Ja nie potrafię... Co próbuję to dopada mnie skurcz. Zmęczenie również jest niewiarygodne. Nieco szybciej idąc, wyprzedza mnie człowiek, który mówi, że też ma to samo. Już na 3 maratonie. Że nie jest w stanie tego pokonać. Potem okazuje się, że to znajomy Bleeza - bo imię, wygląd i ww szczegóły się zgadzają. Poruszam się takim żółwim tempem do wejścia na Błonie, gdzie spotykam Ajkę i Jacka. Wiedzą już co się stało. Że idę. Wcześniej mija mnie Alexia, ale jej nie widzę. W międzyczasie przychodzi mi do głowy myśl, że ja zejdę z trasy, że nie chcę pokonywać mety w takim stylu, że nie zasługuję na medal. W głowie dźwięczą słowa Skarżyńskiego z audycji na tok.fm - Ten jest maratończykiem, kto przebiegnie cały ten dystans bez zatrzymywania się... Więc chciałem zejść, było tylko pytanie - jak to zrobić, by nie posądzili mnie o skracanie trasy. Aja z Jackiem mówią żebym biegł. Próbuję, ale bez skutku. Skurcze cały czas łapią. Dodatkowo dostaję jakichś już abstrakcyjnych skurczy w mięśniach międzyżebrowych . Po prostu nie da się oddychać, bo z boków czuję mocny ucisk. No komedia normalnie. Jak tak dalej pójdzie, to będą jednak te filmiki na youtube ze mną w roli tego gibającego się ledwo na mecie... Mam za sobą przedostatnie okrążenie Błoni. Widzę metę, ale po drugiej stronie. Wtedy na trasie trafia się jakiś dziadek, który mówi, żebym rozmasował i biegł. Skrzyczał mnie. Nie rozmasowałem, ale pobiegłem. Z małymi przerwami dobiegłem już do końca. Ostatni km zrobiłem w 5:33, a ostatnie 200 metrów w 5:06/km... Wpadłem na metę, ale bez satysfakcji. Tylko zadowolony, że już nigdzie nie muszę biec, czy iść... Tylko na trawkę. Jest medal, ale spojrzałem na niego może ze 2 razy...
Po zawodach spotkaliśmy się na trawce z Basią i jej rodziną, Piotrkiem wraz siostrą i Marcinem z kumplem, który też ładnie pobiegł. Wszyscy w doskonałych humorach. Tylko ja przygaszony ciut... Musiałem trochę odreagować narzekając, co pewnie wszyscy zapamiętają, ale mam nadzieję, że nie tylko to będzie się im kojarzyć ze mną . Przeogromne gratulacje dla Basi (mocna jesteś bardzo - chylę czoła), Alexii, która nawet się nie zmęczyła (!), Marcina (świetna życiówka - na jesieni na bank będzie 3:30 złamane!), Piotrka (równy i mocny bieg - ale wiedziałem, że Cię stać), Radio (który po mocnym starcie mimo wszystko dał radę), a także Moniś, której nie poznałem niestety, ale której wynik robi na mnie olbrzymie wrażenie! Jesteście wszyscy moimi idolami!
Po godzince leżakowania i prażenia się na słońcu poszliśmy ogarnąć się do hotelu i zdać pokój. Po ablucjach wpadliśmy na godzinkę do Basi na kiełbaskę i piwo! Co to była za kiełbaska! Co to było za piwo! Takich rarytasów to ja nie jadłem i nie piłem od wieków! Przepyszne! W super atmosferze i w genialnym towarzystwie, gadając huśtaliśmy się na huśtawkach, popijaliśmy browary i wsuwaliśmy wysmażoną jak lubię kiełbaskę i witaminki w postaci kolorowej sałatki. Dzieciaki Basi - totalna beztroska! Umorusane, szczęśliwe . Dzień dziecka! Widać po dzieciach, że super mają rodziców! Szkoda, że tak krótko w sumie posiedzieliśmy, ale pociągi były już opłacone, więc musieliśmy zmykać.
Podróż w ścisku totalnym, ale przynajmniej siedząc! Miejsca były wywalczone! W domu byłem o północy.
Jeszcze raz Basiu dziękujemy (Aja, Jacek i ja) za gościnę i Wam wszystkim dziękuję z wspólny bieg i dużo ciepłych słów już za linią mety. Dzięki nim kaca, po nie do końca udanym biegu mogę przeżyć z uśmiechem na twarzy, a i dwa dni później ledwo chodzący, poparzony (tylko łydki - dzięki Alexia jeszcze raz) przez słońce wspominam te 2 dni jako jedne z najlepszych, jakie mnie spotkały od długiego czasu.
Great Job Soldiers!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 9:30
░ WARUNKI: upał, wiatr, pełne słońce!
░ TEMPERATURA: 22°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 225 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 508 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 42,49 km
░ CZAS: 273'55"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 6'26"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 175/201 bpm
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
wtorek, 4 maja 2010
░ WAGA: 73,0 kg
░ BMI: 22,5
DOSYĆ TEGO LENIUCHOWANIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pobiegałem dziś po raz pierwszy od startu w maratonie. Ale najpierw ciut historii, bo sporo nie pisałem. Skutki niedzielnego maratonu odczuwałem do czwartku włącznie. Przez pierwsze 3 dni, z tendencją spadkową, miałem poważne problemy z poruszaniem się :D. Pierwszego dnia po maratonie nie byłem w stanie kucnąć :D, drugiego ledwo wchodziłem po schodach (schodzenie odbywało się przy pomocy poręczy), a trzeciego mogłem już kucnąć i wchodzić po schodach, lecz schodzenie nadal sprawiało problemy. W czwartek natomiast było już sporo lepiej, lecz moją uwagę przykuły kostki, które napuchły dość solidnie. Trochę takie kostki grubaska:
W piątek natomiast czułem się rewelacyjnie. Zrobiłem grilla dla przyjaciół, wypiłem parę piwek, a w nocy zerwałem paznokieć, który ucierpiał podczas maratonu. Nagrałem filmik, ale jest zbyt obrzydliwy, by umieszczać go na youtube :D. Okropnie to wyglądało, ale za to pod paznokciem mam piękne różowe mięsko!
Dziś oprócz stracenia mnóstwa czasu wreszcie pobiegałem. Było dość chłodno, więc założyłem bluzę. Biegałem po lesie, dość wolno. Celem było sprawdzenie kondycji nóg. Wszystko z nimi okej. Są wypoczęte. Bolała trochę kostka, ale to już standard u mnie. Sam bieg bardzo miły, choć pożarty przed bieganiem twaróg w połowie dystansu zaczął ciążyć na żołądku. Nie spotkałem nikogo, zwierzaków też nie było. Po biegu zafundowałem sobie 10 minut na skakance i rozpędziłem serducho do 190 uderzeń na minutę... Szok nie? Udało mi się też skakać bez przerwy do ponad 110 powtórzeń i to 2 razy. Wyrabiam się :D.
Jeszcze nie sprecyzowałem planów biegowych, więc póki co niech będzie tytułowa regeneracja. Coś się wymyśli. Jutro czeka mnie wyzwanie... Pierwsza próba zespołu na przestrzeni 3 lat jak sądzę. Dziadkowie chcą sobie udowodnić, że jeszcze coś potrafią, a skończy się pewnie jak zwykle - dojściem do alkoholowego max promila ... Nie spodziewam się, żebym był w czwartek w dobrej kondycji... Próba o 20:00 do białego rana :D.
Chyba kurczaka przypaliłem... Bo już tutaj czuję. Za długo mi te wpisy czasu zajmują!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 19:20
░ WARUNKI: pochmurny, bezwietrzny, rześki wieczór
░ TEMPERATURA: 9°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 232 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 516 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 8,00 km
░ CZAS: 45'10"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'38"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 166/176 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
░ SKAKANKA: 10 minut (hr max 190 bpm)
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 73,0 kg
░ BMI: 22,5
DOSYĆ TEGO LENIUCHOWANIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Pobiegałem dziś po raz pierwszy od startu w maratonie. Ale najpierw ciut historii, bo sporo nie pisałem. Skutki niedzielnego maratonu odczuwałem do czwartku włącznie. Przez pierwsze 3 dni, z tendencją spadkową, miałem poważne problemy z poruszaniem się :D. Pierwszego dnia po maratonie nie byłem w stanie kucnąć :D, drugiego ledwo wchodziłem po schodach (schodzenie odbywało się przy pomocy poręczy), a trzeciego mogłem już kucnąć i wchodzić po schodach, lecz schodzenie nadal sprawiało problemy. W czwartek natomiast było już sporo lepiej, lecz moją uwagę przykuły kostki, które napuchły dość solidnie. Trochę takie kostki grubaska:
W piątek natomiast czułem się rewelacyjnie. Zrobiłem grilla dla przyjaciół, wypiłem parę piwek, a w nocy zerwałem paznokieć, który ucierpiał podczas maratonu. Nagrałem filmik, ale jest zbyt obrzydliwy, by umieszczać go na youtube :D. Okropnie to wyglądało, ale za to pod paznokciem mam piękne różowe mięsko!
Dziś oprócz stracenia mnóstwa czasu wreszcie pobiegałem. Było dość chłodno, więc założyłem bluzę. Biegałem po lesie, dość wolno. Celem było sprawdzenie kondycji nóg. Wszystko z nimi okej. Są wypoczęte. Bolała trochę kostka, ale to już standard u mnie. Sam bieg bardzo miły, choć pożarty przed bieganiem twaróg w połowie dystansu zaczął ciążyć na żołądku. Nie spotkałem nikogo, zwierzaków też nie było. Po biegu zafundowałem sobie 10 minut na skakance i rozpędziłem serducho do 190 uderzeń na minutę... Szok nie? Udało mi się też skakać bez przerwy do ponad 110 powtórzeń i to 2 razy. Wyrabiam się :D.
Jeszcze nie sprecyzowałem planów biegowych, więc póki co niech będzie tytułowa regeneracja. Coś się wymyśli. Jutro czeka mnie wyzwanie... Pierwsza próba zespołu na przestrzeni 3 lat jak sądzę. Dziadkowie chcą sobie udowodnić, że jeszcze coś potrafią, a skończy się pewnie jak zwykle - dojściem do alkoholowego max promila ... Nie spodziewam się, żebym był w czwartek w dobrej kondycji... Próba o 20:00 do białego rana :D.
Chyba kurczaka przypaliłem... Bo już tutaj czuję. Za długo mi te wpisy czasu zajmują!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 19:20
░ WARUNKI: pochmurny, bezwietrzny, rześki wieczór
░ TEMPERATURA: 9°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 232 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 516 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 8,00 km
░ CZAS: 45'10"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'38"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 166/176 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
- ZWYKŁE BIEGANIE (81%)
- 1,00 km = 5'45"/km (avg. 151 bpm)
- 1,00 km = 5'32"/km (avg. 166 bpm)
- 1,00 km = 5'47"/km (avg. 166 bpm)
- 1,00 km = 5'33"/km (avg. 166 bpm)
- 1,00 km = 5'26"/km (avg. 167 bpm)
- 1,00 km = 5'42"/km (avg. 168 bpm)
- 1,00 km = 5'41"/km (avg. 171 bpm)
- 1,00 km = 5'38"/km (avg. 173 bpm)
░ SKAKANKA: 10 minut (hr max 190 bpm)
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
środa, 5 maja 2010
░ WAGA: 72,0 kg
░ BMI: 22,2
"PRÓBA"
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Tak jak się spodziewałem. Z grania nic nie wyszło, za to była próba mocnej głowy . 3 lata nie widziałem się z ludźmi, z którymi kiedyś widywałem się codziennie. Trzeba było więc opić tę okazję. Dużo płynów spożyliśmy i jak się okazuje, w pijackiej branży muzycznej jeszcze nie jestem taki ostatni :D. Był też grill i dużo rozmów, trochę planów na przyszłość... Fajnie. Udało mi się nie paść na ryj i swoim zwyczajem podjąłem wyzwanie powrotu, co się tym razem udało. Tzn. udawało się zawsze, ale cierpieniem to było okrutnym... 30 km na piechotę, w nocy, w deszczu na ten przykład, albo ponad 10 km z klawiszami na plecach w totalnych ciemnościach. Środa, a raczej poranny czwartek pod tym względem okazał się łaskawy. Za tę łaskawość jestem wdzięczny, a przynajmniej byłem - z samego rana :D...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,0 kg
░ BMI: 22,2
"PRÓBA"
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Tak jak się spodziewałem. Z grania nic nie wyszło, za to była próba mocnej głowy . 3 lata nie widziałem się z ludźmi, z którymi kiedyś widywałem się codziennie. Trzeba było więc opić tę okazję. Dużo płynów spożyliśmy i jak się okazuje, w pijackiej branży muzycznej jeszcze nie jestem taki ostatni :D. Był też grill i dużo rozmów, trochę planów na przyszłość... Fajnie. Udało mi się nie paść na ryj i swoim zwyczajem podjąłem wyzwanie powrotu, co się tym razem udało. Tzn. udawało się zawsze, ale cierpieniem to było okrutnym... 30 km na piechotę, w nocy, w deszczu na ten przykład, albo ponad 10 km z klawiszami na plecach w totalnych ciemnościach. Środa, a raczej poranny czwartek pod tym względem okazał się łaskawy. Za tę łaskawość jestem wdzięczny, a przynajmniej byłem - z samego rana :D...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
czwartek, 6 maja 2010
░ WAGA: 72,0 kg
░ BMI: 22,2
KAC
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jak się okazało po południu, czwartek wcale nie był taki łaskawy dla mnie, jak można było sądzić rano. Obudziłem się z megakacem, który to "osładzał" mi życie do północy. W rezultacie nie zrobiłem tego dnia nic z czego byłbym dumny. Po północy nieco się ożywiłem i próbowałem w końcu napisać tutoriala dla blogerów z bieganie.pl dotyczącego plugina, za pomocą którego redaguję swoje wpisy do tegoż dzienniczka. Przerosło mnie to jednak, bo jak zwykle wgłębiam się w szczegóły. Mam jakiś szkic tego, jakąś koncepcję... Napisałem już trochę, ale jeszcze sporo czasu minie, zanim będę się mógł podzielić tym na forum. Siedziałem do 5:30 rano przed kompem zanim poszedłem spać... Fatalnie, bo znowu się przestawiłem na tryb nocny, a to mi nie służy. Rozwala mi całe dnie. Do dupy.
Co do biegania, to jakiś zniechęcony jestem. Muszę pokonać tę słabość...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,0 kg
░ BMI: 22,2
KAC
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Jak się okazało po południu, czwartek wcale nie był taki łaskawy dla mnie, jak można było sądzić rano. Obudziłem się z megakacem, który to "osładzał" mi życie do północy. W rezultacie nie zrobiłem tego dnia nic z czego byłbym dumny. Po północy nieco się ożywiłem i próbowałem w końcu napisać tutoriala dla blogerów z bieganie.pl dotyczącego plugina, za pomocą którego redaguję swoje wpisy do tegoż dzienniczka. Przerosło mnie to jednak, bo jak zwykle wgłębiam się w szczegóły. Mam jakiś szkic tego, jakąś koncepcję... Napisałem już trochę, ale jeszcze sporo czasu minie, zanim będę się mógł podzielić tym na forum. Siedziałem do 5:30 rano przed kompem zanim poszedłem spać... Fatalnie, bo znowu się przestawiłem na tryb nocny, a to mi nie służy. Rozwala mi całe dnie. Do dupy.
Co do biegania, to jakiś zniechęcony jestem. Muszę pokonać tę słabość...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
piątek, 7 maja 2010
░ WAGA: 72,1 kg
░ BMI: 22,2
LUŹNY DZIONEK + PRZEMYŚLENIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Znowu wstałem mocno po południu. Ledwie się obejrzałem a już był wieczór... Z Magdą obejrzeliśmy Dextera i Konfrontację Sztuk Walki. Myślałem, że Pudzian nie dożyje do końca pierwszej rundy - sapacz jeden. Jakby walka była zakontraktowana na 3 rundy, to nie wiem czy by wygrał. Po nieciekawej walce Pudzianowskiego z Kawagucim (czy jak to się powinno pisać) osłodą była walka Khalidov'a z Sakurai'em - moc wrażeń. Takim oto sposobem dotrwałem do późnej nocy i właśnie zaczynam się rozbudzać...
Teraz przeglądam blogi i widzę jak mocno pracujecie, jak przykładacie się do biegania. Ja natomiast od wielu, wielu dni nic konkretnego. Takie bieganie, to sobie mogę wsadzić w różne zakamarki ciała...
Dość! Koniec tego rozpiździaju...
Powziąłem decyzję. Jutro i pojutrze robię lekkie biegi easy, a od poniedziałku pojedziemy z planem, który robi teraz Mimik. Przeciągnę pierwszy etap ile się da, docelowo bowiem chciałbym dobrze przygotować się do "Biegnij Warszawo", który to bieg odbędzie na początku października, a potem poprawić "Biegiem Niepodległości". Sporo więc czasu przede mną i sporo pracy... Jeśli chodzi o cel, to chciałbym na pewno poprawić swoją życiówkę na tym dystansie, a optymistycznie zbliżyć się do wyniku 42 minuty.
W międzyczasie nabiegam też jakieś dychy dla sprawdzenia kondycji, ale nie będę na pewno walczył tam o życiówkę, bo po prostu teraz mnie na to nie stać. Pierwszym takim biegiem będzie "Bieg Truskawki", po lesie - 30 maja, więc całkiem w niedalekiej przyszłości. Tym bardziej muszę się rozruszać.
Liczę, że uda mi się znowu wrócić do aktywnego biegania i czerpać z tego radochę, jak to było kiedyś. Myślę, że doświadczyłem czegoś w rodzaju zniechęcenia, jakiejś blokady biegowej. Było o tym parę razy na forum. Nie nazwę tego przetrenowaniem, bo za mało biegałem, by to nastąpiło, ale symptomy (te po stronie psychicznej) są całkiem podobne. Być może jest to też część mojej natury i słomiany zapał jaki niestety ta natura generuje. Z drugiej strony dawno nie czułem takiego zaangażowania, jak w przypadku biegania, pozwala więc to na optymistyczne myślenie. Pora zwalczyć w sobie tego lenia, marudę, a ciepłe kluchy jakimi się stałem podsmażyć na wysokim ogniu, wrzucić jajco, rozbełtać, wtrząchnąć i niech spłoną w brzuchu dostarczając węgli!
Ta wojna się jeszcze nie skończyła!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,1 kg
░ BMI: 22,2
LUŹNY DZIONEK + PRZEMYŚLENIA
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Znowu wstałem mocno po południu. Ledwie się obejrzałem a już był wieczór... Z Magdą obejrzeliśmy Dextera i Konfrontację Sztuk Walki. Myślałem, że Pudzian nie dożyje do końca pierwszej rundy - sapacz jeden. Jakby walka była zakontraktowana na 3 rundy, to nie wiem czy by wygrał. Po nieciekawej walce Pudzianowskiego z Kawagucim (czy jak to się powinno pisać) osłodą była walka Khalidov'a z Sakurai'em - moc wrażeń. Takim oto sposobem dotrwałem do późnej nocy i właśnie zaczynam się rozbudzać...
Teraz przeglądam blogi i widzę jak mocno pracujecie, jak przykładacie się do biegania. Ja natomiast od wielu, wielu dni nic konkretnego. Takie bieganie, to sobie mogę wsadzić w różne zakamarki ciała...
Dość! Koniec tego rozpiździaju...
Powziąłem decyzję. Jutro i pojutrze robię lekkie biegi easy, a od poniedziałku pojedziemy z planem, który robi teraz Mimik. Przeciągnę pierwszy etap ile się da, docelowo bowiem chciałbym dobrze przygotować się do "Biegnij Warszawo", który to bieg odbędzie na początku października, a potem poprawić "Biegiem Niepodległości". Sporo więc czasu przede mną i sporo pracy... Jeśli chodzi o cel, to chciałbym na pewno poprawić swoją życiówkę na tym dystansie, a optymistycznie zbliżyć się do wyniku 42 minuty.
W międzyczasie nabiegam też jakieś dychy dla sprawdzenia kondycji, ale nie będę na pewno walczył tam o życiówkę, bo po prostu teraz mnie na to nie stać. Pierwszym takim biegiem będzie "Bieg Truskawki", po lesie - 30 maja, więc całkiem w niedalekiej przyszłości. Tym bardziej muszę się rozruszać.
Liczę, że uda mi się znowu wrócić do aktywnego biegania i czerpać z tego radochę, jak to było kiedyś. Myślę, że doświadczyłem czegoś w rodzaju zniechęcenia, jakiejś blokady biegowej. Było o tym parę razy na forum. Nie nazwę tego przetrenowaniem, bo za mało biegałem, by to nastąpiło, ale symptomy (te po stronie psychicznej) są całkiem podobne. Być może jest to też część mojej natury i słomiany zapał jaki niestety ta natura generuje. Z drugiej strony dawno nie czułem takiego zaangażowania, jak w przypadku biegania, pozwala więc to na optymistyczne myślenie. Pora zwalczyć w sobie tego lenia, marudę, a ciepłe kluchy jakimi się stałem podsmażyć na wysokim ogniu, wrzucić jajco, rozbełtać, wtrząchnąć i niech spłoną w brzuchu dostarczając węgli!
Ta wojna się jeszcze nie skończyła!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 8 maja 2010
░ WAGA: 71,6 kg
░ BMI: 22,1
DOBRY DZIEŃ
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Obudziłem się w wyjątkowo dobrym nastroju. Biegało się świetnie mimo muszek, które lądowały mi zawzięcie na oku . Pobiegłem trochę szybciej niż zamierzałem, ale potrzebne mi to było. Po bieganiu koszenie podwórka i terenu przed ogrodzeniem. Potem naleśniki u Magdy i Michała. Wieczorem przysiadłem ostro do nowych szablonów i mimo tego, że straciłem na programowaniu (no dobra... na "programowaniu") całą noc, to jednak jestem cholernie zadowolony, bo wychodzi wszystko tak, jak zamierzałem. W cholerę automatyki aplikuję, więc powinno być naprawdę wygodnie... Jak dobrze pójdzie, to jutro, albo pojutrze z Mimikiem pokażemy nowe wpisy - ładniejsze, bardziej czytelne i skondensowane (bez niepotrzebnych szczegółów). A tymczasem trzeba patrzeć na ten już wyświechtany szablon wpisu . Następnym etapem ma być ten tutek sparkowy, ale boję się, że nikomu nie będzie chciało się w to wgryźć i tylko się namorduję bez sensu i w cholerę czasu stracę. Jeszcze przemyślę kwestię... Może najpierw nagram jakiś filmik jak to działa, by zachęcić ludzi... Zobaczymy jaki odzew będzie.
No pięknie - 6:30 ... idę spać!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 13:04
░ WARUNKI: słońce, chmurki tylko białe, lekki wiatr
░ TEMPERATURA: 20°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 237 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 524 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 7,73 km
░ CZAS: 40'22"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'13"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 171/194 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 71,6 kg
░ BMI: 22,1
DOBRY DZIEŃ
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Obudziłem się w wyjątkowo dobrym nastroju. Biegało się świetnie mimo muszek, które lądowały mi zawzięcie na oku . Pobiegłem trochę szybciej niż zamierzałem, ale potrzebne mi to było. Po bieganiu koszenie podwórka i terenu przed ogrodzeniem. Potem naleśniki u Magdy i Michała. Wieczorem przysiadłem ostro do nowych szablonów i mimo tego, że straciłem na programowaniu (no dobra... na "programowaniu") całą noc, to jednak jestem cholernie zadowolony, bo wychodzi wszystko tak, jak zamierzałem. W cholerę automatyki aplikuję, więc powinno być naprawdę wygodnie... Jak dobrze pójdzie, to jutro, albo pojutrze z Mimikiem pokażemy nowe wpisy - ładniejsze, bardziej czytelne i skondensowane (bez niepotrzebnych szczegółów). A tymczasem trzeba patrzeć na ten już wyświechtany szablon wpisu . Następnym etapem ma być ten tutek sparkowy, ale boję się, że nikomu nie będzie chciało się w to wgryźć i tylko się namorduję bez sensu i w cholerę czasu stracę. Jeszcze przemyślę kwestię... Może najpierw nagram jakiś filmik jak to działa, by zachęcić ludzi... Zobaczymy jaki odzew będzie.
No pięknie - 6:30 ... idę spać!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 13:04
░ WARUNKI: słońce, chmurki tylko białe, lekki wiatr
░ TEMPERATURA: 20°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 237 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 524 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 7,73 km
░ CZAS: 40'22"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'13"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 171/194 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
- TAK TROCHĘ SZYBCIEJ (83%)
- 1,00 km = 5'17"/km (avg. 159 bpm)
- 1,00 km = 5'26"/km (avg. 167 bpm)
- 1,00 km = 5'09"/km (avg. 171 bpm)
- 1,00 km = 5'26"/km (avg. 172 bpm)
- 1,00 km = 5'24"/km (avg. 171 bpm)
- 1,00 km = 5'14"/km (avg. 173 bpm)
- 1,00 km = 5'05"/km (avg. 177 bpm)
- 0,73 km = 4'30"/km (avg. 186 bpm)
- SUMA: 40'22"/ 7,73 km = 5'13"/km (avg. 171 bpm)
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 9 maja 2010
░ WAGA: 72,2
░ BMI: 22,3
SZABLONY, SZABLONY...LALALAAAA... SZAAABLOOONY!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Odpierdziela! Siedzę nad tymi szablonami już 2 dzień i coraz to nowe problemy napotykam... Już zdecydowałem, że raczej nie ma sensu pisać tego tutoriala, bo go nikt nie zrozumie, a tym bardziej, jak napiszę go ja...
Pobiegałem. Krótko, bo już po 10 minutach włączył się alert i konieczna była przerwa techniczna . Skróciłem więc trasę i skierowałem się do domu. Nic nie napiszę na temat tego biegu, bo myślałem o czym innym , ale jedna rzecz mi utkwiła w pamięci - niemal powtórzyła się sytuacja sprzed paru miesięcy, kiedy to musiałem się po 2 km biegu zatrzymywać, bo golenie z przodu nie dawały spokoju... Trzeba się zacząć suplementować magnezem.
Spać poszedłem znowu po 5 rano... Szablooony, szabloooony...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 19:28
░ WARUNKI: rześko
░ TEMPERATURA: 12°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 238 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 530 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 6,21 km
░ CZAS: 33'04"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'19"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 166/187 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,2
░ BMI: 22,3
SZABLONY, SZABLONY...LALALAAAA... SZAAABLOOONY!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Odpierdziela! Siedzę nad tymi szablonami już 2 dzień i coraz to nowe problemy napotykam... Już zdecydowałem, że raczej nie ma sensu pisać tego tutoriala, bo go nikt nie zrozumie, a tym bardziej, jak napiszę go ja...
Pobiegałem. Krótko, bo już po 10 minutach włączył się alert i konieczna była przerwa techniczna . Skróciłem więc trasę i skierowałem się do domu. Nic nie napiszę na temat tego biegu, bo myślałem o czym innym , ale jedna rzecz mi utkwiła w pamięci - niemal powtórzyła się sytuacja sprzed paru miesięcy, kiedy to musiałem się po 2 km biegu zatrzymywać, bo golenie z przodu nie dawały spokoju... Trzeba się zacząć suplementować magnezem.
Spać poszedłem znowu po 5 rano... Szablooony, szabloooony...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ START: 19:28
░ WARUNKI: rześko
░ TEMPERATURA: 12°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 238 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 530 km przebiegu
░
░ DYSTANS: 6,21 km
░ CZAS: 33'04"
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'19"/km
░ PULS ŚREDNI I MAKSYMALNY: 166/187 bpm
▌ MIĘDZYCZASY:
- TAKIE JAKIEŚ NIE WIADOMO CO (81%)
- 1,00 km = 5'09"/km (avg. 157 bpm)
- 1,00 km = 5'08"/km (avg. 174 bpm)
- 1,00 km = 5'30"/km (avg. 168 bpm)
- 1,00 km = 5'34"/km (avg. 162 bpm)
- 1,00 km = 5'36"/km (avg. 161 bpm)
- 1,00 km = 5'11"/km (avg. 173 bpm)
- 0,21 km = 4'09"/km (avg. 185 bpm)
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
poniedziałek, 10 maja 2010
░ WAGA: 72,4 kg
░ BMI: 22,3
░ START: 22:28
░ WARUNKI: lekka mżawka na początku, ciepło, bezwietrznie
░ TEMPERATURA: 12°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 239 dni w użyciu
░ OBUWIE: Kalenji Kiprun Comfort - 591 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 30'
█ SUMA: 31'50"/ 5,31 km = 05'59" (154 = 75%)
█► 5'59" (145/158)
█► 5'55" (155/161)
█► 6'00" (157/163)
█► 5'59" (155/165)
█► 6'10" (156/160)
█► 5'44" (155/159)
Biegowa kiszka + szablooony, szabloooony...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
W końcu coś wyszło z tych szablonów nowych. Jeszcze nie jest to 100%, bo udoskonalenia przychodzą cały czas do głowy, ale wygląda to już (od strony konstrukcyjnej, bo wizualna prawie nie zmieniona) w miarę tak, jak chciałem. Jutro część dalsza zmagań i mam nadzieję, już totalne finito. Trzeba zrobić jeszcze parę usprawnień i zmajstrować jakąś legendę do odczytywania międzyczasów, które w przypadku przebieżek (których dziś nie zrobiłem) potrafią stworzyć nad głową dymek ze znakiem zapytania w środku. Dziś z nowym szablonem startuje też Mimik, którego przetrzymałem do późna, ale zły nie był z tego powodu, jak sądzę...
Miałem dziś wcale nie biegać, bo przecież wg. planu mógłbym jutro, ale Mimik sobie ubzdurał, że przez pracę nad szablonami nie mam czasu pobiegać, no to poleciałem... po 22... Miałem polatać po stadionie, ale jak tam dotarłem okazało się, że miejscowe zakapiory siedzą i chleją pod wiatą, drąc mordy. Wolałem nie ryzykować zainicjowania kolejnej mrożącej krew w żyłach historii do ptatatajecznej kolekcji i wycofałem się skrycie... Polatałem pół godzinki po twardych chodnikach, spotykając pod koniec biegania Michała od Spark Exporter'a (dzięki jeszcze raz!) i wróciłem grzecznie do domu. Chyba lepszym rozwiązaniem byłoby pobiec jutro, na luzie, bez ciśnień...
Teraz jestem pieruńsko głodny i nie mam zamiaru się oszczędzać!!!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ NAJBLIŻSZE ZAWODY:
III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 19 dni
Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 33 dni
XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 74 dni
A jutro wolne od biegania
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,4 kg
░ BMI: 22,3
░ START: 22:28
░ WARUNKI: lekka mżawka na początku, ciepło, bezwietrznie
░ TEMPERATURA: 12°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 239 dni w użyciu
░ OBUWIE: Kalenji Kiprun Comfort - 591 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 30'
█ SUMA: 31'50"/ 5,31 km = 05'59" (154 = 75%)
█► 5'59" (145/158)
█► 5'55" (155/161)
█► 6'00" (157/163)
█► 5'59" (155/165)
█► 6'10" (156/160)
█► 5'44" (155/159)
Biegowa kiszka + szablooony, szabloooony...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
W końcu coś wyszło z tych szablonów nowych. Jeszcze nie jest to 100%, bo udoskonalenia przychodzą cały czas do głowy, ale wygląda to już (od strony konstrukcyjnej, bo wizualna prawie nie zmieniona) w miarę tak, jak chciałem. Jutro część dalsza zmagań i mam nadzieję, już totalne finito. Trzeba zrobić jeszcze parę usprawnień i zmajstrować jakąś legendę do odczytywania międzyczasów, które w przypadku przebieżek (których dziś nie zrobiłem) potrafią stworzyć nad głową dymek ze znakiem zapytania w środku. Dziś z nowym szablonem startuje też Mimik, którego przetrzymałem do późna, ale zły nie był z tego powodu, jak sądzę...
Miałem dziś wcale nie biegać, bo przecież wg. planu mógłbym jutro, ale Mimik sobie ubzdurał, że przez pracę nad szablonami nie mam czasu pobiegać, no to poleciałem... po 22... Miałem polatać po stadionie, ale jak tam dotarłem okazało się, że miejscowe zakapiory siedzą i chleją pod wiatą, drąc mordy. Wolałem nie ryzykować zainicjowania kolejnej mrożącej krew w żyłach historii do ptatatajecznej kolekcji i wycofałem się skrycie... Polatałem pół godzinki po twardych chodnikach, spotykając pod koniec biegania Michała od Spark Exporter'a (dzięki jeszcze raz!) i wróciłem grzecznie do domu. Chyba lepszym rozwiązaniem byłoby pobiec jutro, na luzie, bez ciśnień...
Teraz jestem pieruńsko głodny i nie mam zamiaru się oszczędzać!!!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ NAJBLIŻSZE ZAWODY:
III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 19 dni
Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 33 dni
XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 74 dni
A jutro wolne od biegania
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
wtorek, 11 maja 2010
░ WAGA: 72,5 kg
░ BMI: 22,3
Ten dzień to jakaś pomyłka.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nie będę opisywał w szczegółach, bo piszę z jednodniowym opóźnieniem. Ważne, że nastrój był fatalny przez cały dzień. Nie mogłem się do niczego zmusić, byłem jakiś poddenerwowany, zmęczony, zniechęcony do wszystkiego. Po południu wpadli konsultanci od telewizji N i przekabacili mnie, a bardziej mojego tatę na założenie talerza. W sumie i ja trochę pooglądam, czemu nie... Potem (a może przedtem) odebrałem maila od organizatorów "Biegnij Warszawo". Ogólnie chodziło o to, by ułatwić życie chcącym wziąć udział w biegu. Założono konta na portalu uczestnikom poprzedniej edycji "Biegnij Warszawo". Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie pokićkały im się dane osobowe. Dostałem login i hasło jakiegoś kola z Warszawy, poznałem jego telefon, maila, adres domowy, datę urodzenia... Nic tylko handlować... Ktoś zapewne dostał i moje dane, ale czym prędzej wlazłem na swoje konto i zmieniłem sobie hasło, by nikt ich nie poznał. Potem napisałem ze szczegółami maila do działu IT "Biegnij Warszawo". Po 5 minutach było sprostowanie, przeprosiny i informacja, że hasła zostały zmienione... Potem mailowałem z człowiekiem, który był odpowiedzialny za ten błąd i jak na początku byłem całą sytuacją zdenerwowany, to mi się go szkoda zrobiło. Ponoć zabrakło ciągu 5 znaków w kodzie. Partia 105 loginów poszła do niewłaściwych osób. No ale tak czy owak - błąd był po prostu niedopuszczalny...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ NAJBLIŻSZE ZAWODY:
III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 18 dni
Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 32 dni
XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 73 dni
█ EASY RUN 15'
█ TEMPO RUN 2x10' / PRZERWA 3' W TEMPIE EASY RUN
█ EASY RUN 5'
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,5 kg
░ BMI: 22,3
Ten dzień to jakaś pomyłka.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nie będę opisywał w szczegółach, bo piszę z jednodniowym opóźnieniem. Ważne, że nastrój był fatalny przez cały dzień. Nie mogłem się do niczego zmusić, byłem jakiś poddenerwowany, zmęczony, zniechęcony do wszystkiego. Po południu wpadli konsultanci od telewizji N i przekabacili mnie, a bardziej mojego tatę na założenie talerza. W sumie i ja trochę pooglądam, czemu nie... Potem (a może przedtem) odebrałem maila od organizatorów "Biegnij Warszawo". Ogólnie chodziło o to, by ułatwić życie chcącym wziąć udział w biegu. Założono konta na portalu uczestnikom poprzedniej edycji "Biegnij Warszawo". Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie pokićkały im się dane osobowe. Dostałem login i hasło jakiegoś kola z Warszawy, poznałem jego telefon, maila, adres domowy, datę urodzenia... Nic tylko handlować... Ktoś zapewne dostał i moje dane, ale czym prędzej wlazłem na swoje konto i zmieniłem sobie hasło, by nikt ich nie poznał. Potem napisałem ze szczegółami maila do działu IT "Biegnij Warszawo". Po 5 minutach było sprostowanie, przeprosiny i informacja, że hasła zostały zmienione... Potem mailowałem z człowiekiem, który był odpowiedzialny za ten błąd i jak na początku byłem całą sytuacją zdenerwowany, to mi się go szkoda zrobiło. Ponoć zabrakło ciągu 5 znaków w kodzie. Partia 105 loginów poszła do niewłaściwych osób. No ale tak czy owak - błąd był po prostu niedopuszczalny...
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ NAJBLIŻSZE ZAWODY:
III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 18 dni
Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 32 dni
XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 73 dni
█ EASY RUN 15'
█ TEMPO RUN 2x10' / PRZERWA 3' W TEMPIE EASY RUN
█ EASY RUN 5'
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
środa, 12 maja 2010
░ WAGA: 72,6 kg
░ BMI: 22,4
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 23:59
░ WARUNKI: ciepła, przyjemna noc; czasem lekka mżawka, czasem lekki podmuch wiatru
░ TEMPERATURA: 16°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 241 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 538 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 15'
█ SUMA: 15'00"/ 2,62 km = 05'43" (167 = 81%)
█► 5'36" (162/173)
█► 5'42" (170/175)
█► 5'54" (169/174)
█ TEMPO RUN 2x10' / PRZERWA 3' W TEMPIE EASY RUN
█ SUMA: 23'01"/ 4,73 km = 04'51" (180 = 88%)
█► 2,04 km = 4'54" (176/182) ■ (167/182)
█► 2,25 km = 4'27" (189/201)
█ EASY RUN 5'
█ SUMA: 05'00"/ 0,74 km = 06'45" (168 = 82%)
█► 6'45" (168/175)
N-ka, zombiaki i późne bieganie... i paznokcie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Miałem dziś zamiar trochę popracować, co zasadniczo się nie udało... Znowu. Tzn. popracowałem trochę, ale wyniki marne. Termin mnie goni, temat fajny, a jakoś nie wychodzi... Muszę zrobić 7 różnych fragmentów muzycznych na za tydzień + masę efektów dźwiękowych śmierci różnego rodzaju zombiaków... Czyli będzie znowu rozstawianie sprzętu i ryczenie do mikrofonu .
Po południu przyjechali monterzy od N-ki. W sumie się uwinęli. Młodzi, to mają werwę, choć jeden kulawy jakiś, ale po drabinie latał bez szemrania. Mają wpaść jeszcze jutro, pociągną mi sygnał do pokoju, to sobie będę w nocy sport oglądał. Sama telewizja super... Pewnie na początku każdy tak uważa. Pooglądałem trochę tenisa na Eurosport i program o broni na Discovery. Ojciec wniebowzięty .
Potem znowu trochę bezowocnej pracy i wpadł pomysł by pobiegać w końcu (po 23. się zdecydowałem). Wychodząc spotkałem kumpla Kubę, który właśnie zmierzał na stadion, posiedzieć ze znajomymi. Poszedłem z nim. Na stadionie była jeszcze 2 "wesoła" grupka, ale nie robili problemów.
Sam bieg wyglądał jak poniżej. Biegało się całkiem dobrze. Jeśli chodzi o tempo runs, to pierwsze 10' pobiegłem za wolno, a drugie 10' raczej za szybko. Przy drugim tempo run przyłączył się do mnie Kuba, który przebiegł jedno kółko i po finiszu na prostej (wygrałem) wysiadł :D... Ale co tam - odpoczął cwaniak i jak kończyłem, to zerwał się do wyścigu na 100 metrów... No i przegrałem. Tętno skoczyło mi do 201 uderzeń (to częsty odczyt ostatnimi czasy), ale trening się skończył i nie wiem jakie było dalej. Teraz jak o tym myślę, to swobodnie mogłem dalej pociągnąć ten bieg (może nie na pełnej parze, ale na pewno jeszcze pół minuty bym pociągnął w wolniejszym tempie... Ciekaw jestem co by mi pulsometr pokazał. Spróbuję 30. maja, na zawodach ostatni kilometr pobiec w trupa, a na mecie zamiast stop nacisnę lap i złapię jeszcze trochę tętna po zatrzymaniu się. Potem jeszcze parę minut truchciku (nie easy) i wstąpiłem na górkę skąd jest niezły overview na Leszno, uzupełniłem węglowodany w postaci połowy piwka i wróciłem do domu...
Podczas kąpieli zerwałem sobie drugi paznokieć - zaczyna mi się to podobać . Tym razem u prawej nogi. Przynajmniej jest symetrycznie. Na lewej natomiast ostatnio zerwany zaczyna odrastać. Fajnie to wygląda. Myślałem, że pazur będzie jakoś wychodził spod skóry, a on po prostu się pojawia... Fajnie całkiem.
Pora spać. Jutro mam nadzieję na pracowity, owocny dzionek!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 17 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 31 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 72 dni
█ EASY RUN 40'
█ PRZEBIEŻKI 6x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,6 kg
░ BMI: 22,4
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 23:59
░ WARUNKI: ciepła, przyjemna noc; czasem lekka mżawka, czasem lekki podmuch wiatru
░ TEMPERATURA: 16°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 241 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 538 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 15'
█ SUMA: 15'00"/ 2,62 km = 05'43" (167 = 81%)
█► 5'36" (162/173)
█► 5'42" (170/175)
█► 5'54" (169/174)
█ TEMPO RUN 2x10' / PRZERWA 3' W TEMPIE EASY RUN
█ SUMA: 23'01"/ 4,73 km = 04'51" (180 = 88%)
█► 2,04 km = 4'54" (176/182) ■ (167/182)
█► 2,25 km = 4'27" (189/201)
█ EASY RUN 5'
█ SUMA: 05'00"/ 0,74 km = 06'45" (168 = 82%)
█► 6'45" (168/175)
N-ka, zombiaki i późne bieganie... i paznokcie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Miałem dziś zamiar trochę popracować, co zasadniczo się nie udało... Znowu. Tzn. popracowałem trochę, ale wyniki marne. Termin mnie goni, temat fajny, a jakoś nie wychodzi... Muszę zrobić 7 różnych fragmentów muzycznych na za tydzień + masę efektów dźwiękowych śmierci różnego rodzaju zombiaków... Czyli będzie znowu rozstawianie sprzętu i ryczenie do mikrofonu .
Po południu przyjechali monterzy od N-ki. W sumie się uwinęli. Młodzi, to mają werwę, choć jeden kulawy jakiś, ale po drabinie latał bez szemrania. Mają wpaść jeszcze jutro, pociągną mi sygnał do pokoju, to sobie będę w nocy sport oglądał. Sama telewizja super... Pewnie na początku każdy tak uważa. Pooglądałem trochę tenisa na Eurosport i program o broni na Discovery. Ojciec wniebowzięty .
Potem znowu trochę bezowocnej pracy i wpadł pomysł by pobiegać w końcu (po 23. się zdecydowałem). Wychodząc spotkałem kumpla Kubę, który właśnie zmierzał na stadion, posiedzieć ze znajomymi. Poszedłem z nim. Na stadionie była jeszcze 2 "wesoła" grupka, ale nie robili problemów.
Sam bieg wyglądał jak poniżej. Biegało się całkiem dobrze. Jeśli chodzi o tempo runs, to pierwsze 10' pobiegłem za wolno, a drugie 10' raczej za szybko. Przy drugim tempo run przyłączył się do mnie Kuba, który przebiegł jedno kółko i po finiszu na prostej (wygrałem) wysiadł :D... Ale co tam - odpoczął cwaniak i jak kończyłem, to zerwał się do wyścigu na 100 metrów... No i przegrałem. Tętno skoczyło mi do 201 uderzeń (to częsty odczyt ostatnimi czasy), ale trening się skończył i nie wiem jakie było dalej. Teraz jak o tym myślę, to swobodnie mogłem dalej pociągnąć ten bieg (może nie na pełnej parze, ale na pewno jeszcze pół minuty bym pociągnął w wolniejszym tempie... Ciekaw jestem co by mi pulsometr pokazał. Spróbuję 30. maja, na zawodach ostatni kilometr pobiec w trupa, a na mecie zamiast stop nacisnę lap i złapię jeszcze trochę tętna po zatrzymaniu się. Potem jeszcze parę minut truchciku (nie easy) i wstąpiłem na górkę skąd jest niezły overview na Leszno, uzupełniłem węglowodany w postaci połowy piwka i wróciłem do domu...
Podczas kąpieli zerwałem sobie drugi paznokieć - zaczyna mi się to podobać . Tym razem u prawej nogi. Przynajmniej jest symetrycznie. Na lewej natomiast ostatnio zerwany zaczyna odrastać. Fajnie to wygląda. Myślałem, że pazur będzie jakoś wychodził spod skóry, a on po prostu się pojawia... Fajnie całkiem.
Pora spać. Jutro mam nadzieję na pracowity, owocny dzionek!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 17 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 31 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 72 dni
█ EASY RUN 40'
█ PRZEBIEŻKI 6x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
czwartek, 13 maja 2010
░ WAGA: 72,6 kg
░ BMI: 22,4
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 23:01
░ WARUNKI: mglisty, ciepły wieczór; lekki wiatr i mokra trawa
░ TEMPERATURA: 13°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 242 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 546 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 40'
█ SUMA: 40'44"/ 7,02 km = 05'47" (160 = 78%)
█► 5'44" (149/159)
█► 5'38" (160/164)
█► 5'45" (160/164)
█► 5'46" (161/167)
█► 5'53" (162/166)
█► 5'50" (164/168)
█► 5'54" (165/169)
█► 6'07" (165/166)
█ PRZEBIEŻKI 6x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
█ SUMA: 04'55"/ 1,13 km = 04'21" (185 = 90%)
█► 3'00" (154/176) ■ (181/185)
█► 3'25" (181/187) ■ (186/189)
█► 3'18" (185/190) ■ (189/192)
█► 3'08" (186/190) ■ (189/192)
█► 3'15" (186/191) ■ (191/193)
█► 3'28" (187/191) ■ (189/192)
Znowu późno
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nastrój nieszczególny, ale bieganie wyszło całkiem fajnie. Wczoraj wieczorem zapomniałem dodać, że podczas biegu towarzyszył mi zając, a przypomniałem sobie o tym dziś podczas biegu, bo ten sam zając znowu był na stadionie i latał razem ze mną. Tak sobie myślę, że ma tam całkiem dobrze (o ile tam sobie żyje). Dużo trawy, nie ma psów, lisów też nie... Nie zastrzelą - lepiej niż między dwoma pasami muru berlińskiego. Pierwsza część biegu - easy run - wykonany na połowę na tętno, na połowę na tempo z kalkulatora. Słabo u mnie z tym easy, albo źle mam wyznaczony HR max, ku czemu się coraz bardziej skłaniam. Tempo jak z najwolniejszych rejestrów kalkulatora McMillana, a tętno i tak 78% ... Przebieżki natomiast wyszły za szybko chyba, bo zmachałem się przy nich niesamowicie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 16 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 30 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 71 dni
█ EASY RUN 15'
█ TEMPO RUN 20'
█ EASY RUN 5'
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,6 kg
░ BMI: 22,4
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 23:01
░ WARUNKI: mglisty, ciepły wieczór; lekki wiatr i mokra trawa
░ TEMPERATURA: 13°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 242 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 546 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 40'
█ SUMA: 40'44"/ 7,02 km = 05'47" (160 = 78%)
█► 5'44" (149/159)
█► 5'38" (160/164)
█► 5'45" (160/164)
█► 5'46" (161/167)
█► 5'53" (162/166)
█► 5'50" (164/168)
█► 5'54" (165/169)
█► 6'07" (165/166)
█ PRZEBIEŻKI 6x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
█ SUMA: 04'55"/ 1,13 km = 04'21" (185 = 90%)
█► 3'00" (154/176) ■ (181/185)
█► 3'25" (181/187) ■ (186/189)
█► 3'18" (185/190) ■ (189/192)
█► 3'08" (186/190) ■ (189/192)
█► 3'15" (186/191) ■ (191/193)
█► 3'28" (187/191) ■ (189/192)
Znowu późno
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Nastrój nieszczególny, ale bieganie wyszło całkiem fajnie. Wczoraj wieczorem zapomniałem dodać, że podczas biegu towarzyszył mi zając, a przypomniałem sobie o tym dziś podczas biegu, bo ten sam zając znowu był na stadionie i latał razem ze mną. Tak sobie myślę, że ma tam całkiem dobrze (o ile tam sobie żyje). Dużo trawy, nie ma psów, lisów też nie... Nie zastrzelą - lepiej niż między dwoma pasami muru berlińskiego. Pierwsza część biegu - easy run - wykonany na połowę na tętno, na połowę na tempo z kalkulatora. Słabo u mnie z tym easy, albo źle mam wyznaczony HR max, ku czemu się coraz bardziej skłaniam. Tempo jak z najwolniejszych rejestrów kalkulatora McMillana, a tętno i tak 78% ... Przebieżki natomiast wyszły za szybko chyba, bo zmachałem się przy nich niesamowicie.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 16 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 30 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 71 dni
█ EASY RUN 15'
█ TEMPO RUN 20'
█ EASY RUN 5'
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
piątek, 14 maja 2010
░ WAGA: 72,6 kg
░ BMI: 22,4
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 20:00
░ WARUNKI: deszcz, zmierzch, ślisko
░ TEMPERATURA: 11°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 243 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 554 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 15'
█ SUMA: 15'00"/ 2,74 km = 05'27" (155 = 76%)
█► 5'24" (149/162)
█► 5'31" (159/168)
█► 5'26" (159/163)
█ TEMPO RUN 20'
█ SUMA: 20'01"/ 4,33 km = 04'37" (179 = 87%)
█► 4'42" (169/178)
█► 4'44" (178/181)
█► 4'30" (182/185)
█► 4'36" (186/188)
█► 4'21" (187/189)
█ EASY RUN 5'
█ SUMA: 05'01"/ 0,88 km = 05'43" (165 = 80%)
█► 5'43" (165/181)
Leniuch - to moje drugie imię
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dzień do dupy - nic nie zrobiłem. Nastrój nieciekawy. Pomogło trochę wieczorne bieganie, a zaraz potem spotkanie ze znajomymi. Ale po kolei:
Biegało się bardzo dobrze, mimo deszczu, który padał dziś cały dzień. Tym razem udałem się na leśne ścieżki. Nogi ciut ociężałe, ale to ze względu na to, że ostatnio po macoszemu traktuję rozciąganie po biegu. Jak człowieka nic nie boli, to łatwo to zaniedbać. Easy wyszło dużo lepiej niż wczoraj - może ze względu na pogodę? Sam nie wiem. Bałem się trochę tego 20. minutowego tempo run, ale dałem radę. Fajnie się biegło. Wąskie leśne ścieżki, świeże, zielone, mokre od deszczu liście smagające po twarzy i konkretna szarówa tworzyły złudzenie bardzo szybkiego biegu. W połowie tempo run rozwiązał mi się but. Trochę walczyłem ze sobą (zatrzymać się i zawiązać, czy nie), ale krótko. Dobiegłem w rozwiązanym. Potem lekkie easy, choć tętno wyższe... Zmęczyłem się tym tempo runem, ale przyjemnie. Niestety, poczułem znowu znajome bóle po wewnętrznej stronie goleni. Oby się cholerstwo nie rozpanoszyło.
Po biegu szybkie ablucje, bo za chwilę miałem mieć gości. Spokojna posiedziawa. Piwo, pizza, muzyka, śmiech i zatkany kibel (Kuuuba! Szczotką!). Przed drugą wszyscy się rozeszli, a ja skleciłem notkę .
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 15 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 29 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 70 dni
A jutro wolne od biegania
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,6 kg
░ BMI: 22,4
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 20:00
░ WARUNKI: deszcz, zmierzch, ślisko
░ TEMPERATURA: 11°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 243 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 554 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 15'
█ SUMA: 15'00"/ 2,74 km = 05'27" (155 = 76%)
█► 5'24" (149/162)
█► 5'31" (159/168)
█► 5'26" (159/163)
█ TEMPO RUN 20'
█ SUMA: 20'01"/ 4,33 km = 04'37" (179 = 87%)
█► 4'42" (169/178)
█► 4'44" (178/181)
█► 4'30" (182/185)
█► 4'36" (186/188)
█► 4'21" (187/189)
█ EASY RUN 5'
█ SUMA: 05'01"/ 0,88 km = 05'43" (165 = 80%)
█► 5'43" (165/181)
Leniuch - to moje drugie imię
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Dzień do dupy - nic nie zrobiłem. Nastrój nieciekawy. Pomogło trochę wieczorne bieganie, a zaraz potem spotkanie ze znajomymi. Ale po kolei:
Biegało się bardzo dobrze, mimo deszczu, który padał dziś cały dzień. Tym razem udałem się na leśne ścieżki. Nogi ciut ociężałe, ale to ze względu na to, że ostatnio po macoszemu traktuję rozciąganie po biegu. Jak człowieka nic nie boli, to łatwo to zaniedbać. Easy wyszło dużo lepiej niż wczoraj - może ze względu na pogodę? Sam nie wiem. Bałem się trochę tego 20. minutowego tempo run, ale dałem radę. Fajnie się biegło. Wąskie leśne ścieżki, świeże, zielone, mokre od deszczu liście smagające po twarzy i konkretna szarówa tworzyły złudzenie bardzo szybkiego biegu. W połowie tempo run rozwiązał mi się but. Trochę walczyłem ze sobą (zatrzymać się i zawiązać, czy nie), ale krótko. Dobiegłem w rozwiązanym. Potem lekkie easy, choć tętno wyższe... Zmęczyłem się tym tempo runem, ale przyjemnie. Niestety, poczułem znowu znajome bóle po wewnętrznej stronie goleni. Oby się cholerstwo nie rozpanoszyło.
Po biegu szybkie ablucje, bo za chwilę miałem mieć gości. Spokojna posiedziawa. Piwo, pizza, muzyka, śmiech i zatkany kibel (Kuuuba! Szczotką!). Przed drugą wszyscy się rozeszli, a ja skleciłem notkę .
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 15 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 29 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 70 dni
A jutro wolne od biegania
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 15 maja 2010
░ WAGA: 72,4 kg
░ BMI: 22,3
Sobota = robota
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Tytuł wpisu w sumie opisuje wszystko. Nastrój nieciekawy, ale nie będę się rozpisywał. Golenie trochę bolą, ale kijkuję, więc będzie dobrze... Późno znowu. Sporo z Was dziś miało zawody. Gratulacje!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 14 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 28 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 69 dni
█ EASY RUN 60'
█ PRZEBIEŻKI 8x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 72,4 kg
░ BMI: 22,3
Sobota = robota
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Tytuł wpisu w sumie opisuje wszystko. Nastrój nieciekawy, ale nie będę się rozpisywał. Golenie trochę bolą, ale kijkuję, więc będzie dobrze... Późno znowu. Sporo z Was dziś miało zawody. Gratulacje!
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 14 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 28 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 69 dni
█ EASY RUN 60'
█ PRZEBIEŻKI 8x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 16 maja 2010
░ WAGA: 73,0 kg
░ BMI: 22,5
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 0:47
░ WARUNKI: noc, deszcz, potem ulewa, silny wiatr
░ TEMPERATURA: 6°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 245 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 566 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 60'
█ SUMA: 60'02"/ 10,47 km = 05'44" (158 = 77%)
█► 5'52" (138/149)
█► 5'55" (152/159)
█► 5'50" (157/163)
█► 5'51" (159/162)
█► 5'48" (160/163)
█► 5'50" (161/165)
█► 5'50" (161/165)
█► 5'41" (162/167)
█► 5'28" (164/167)
█► 5'23" (166/169)
█► 5'17" (167/169)
█ PRZEBIEŻKI 8x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
█ SUMA: 06'49"/ 1,39 km = 04'54" (170 = 83%)
█► 3'25" (136/155) ■ (157/160)
█► 3'37" (160/168) ■ (169/172)
█► 3'46" (166/172) ■ (170/174)
█► 3'46" (167/175) ■ (173/177)
█► 3'41" (172/177) ■ (177/179)
█► 3'36" (174/179) ■ (179/182)
█► 3'25" (175/180) ■ (179/182)
█► 3'42" (177/182) ■ (181/184)
Zimna Zośka
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Biegać wyszedłem dopiero sporo po północy. Nie znalazłem wcześniej czasu. Jak tylko wyszedłem na dwór i wpadłem w wilgotne objęcia Zimnej Zochy, wiedziałem, że będzie ciężko... Pobiegłem na stadion mając nadzieję, że nikomu do łba nie przyjdzie siedzieć tam i spożywać to, co spożywa się nocą na stadionie. Nikogo tam nie było. Zacząłem leciutko. Nogi ociężałe, bolące golenie i łydki, ale biegać trzeba. Już na pierwszym okrążeniu zauważyłem mojego znajomka zająca. Tym razem siedział sobie spokojnie przy bramce i obserwował całe moje dzisiejsze bieganie, a może spał... Kto go tam wie. Deszcz padał bez przerwy. Po 15 minutach byłem cały mokry, a Po 40. deszcz przeistoczył się w ulewę. Wicher stał się też jakby mocniejszy - trząsł wielką blaszaną bramą, która wydawała upiorne dźwięki. Ale nie dałem się wygonić do domu... O dziwo morda się cieszyła i tak pozostało już do końca... Człowiek wizualizuje sobie najgorsze, że będzie trudno, że zimno, mokro, a jak przychodzi co do czego, to wszystko to, czego się obawiał okazuje się betką. Po 45 minutach golenie i łydki przestały boleć i udało się trochę przyspieszyć to wolne easy... Po 60' biegu zatrzymałem się na trochę, zrobiłem rozciąganie i pobiegłem... przebieżki. Wczoraj wyeksportowałem wpis ze złego dnia (z niedzieli) i trening "na jutro" okazał się tym na poniedziałek. Jakoś mi to utkwiło w głowie i zamiast jutro przebieżki pobiegałem dziś... Same przebieżki wyszły lekko, nie spinałem się by pobiec je szybko, a tak, by czuć że biegnę swobodnie i sprężyście. Po powrocie rozciąganie i kąpiel. Za chwilę się wykijkuję, coś obejrzę i idę spać. Oby jutrzejszy dzień był bardziej produktywny niż dzisiejszy.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 14 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 28 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 69 dni
░ ILOŚĆ TRENINGÓW: 5
░ DYSTANS: 41,36 km
░ CZAS: 3h 47'
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'30"/km
░ TĘTNO ŚREDNIE: 164 bpm (80%)
Pierwszy przetrenowany sumiennie tydzień, od bardzo długiego czasu. Kilometraż skromny, ale nie o to chodzi. Plan, jak na razie mi się podoba.
█ EASY RUN 60'
█ PRZEBIEŻKI 8x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
░ WAGA: 73,0 kg
░ BMI: 22,5
░ PLAN BIEGOWY: "Szkoła Amerykańska" - Poziom III
░
░ START: 0:47
░ WARUNKI: noc, deszcz, potem ulewa, silny wiatr
░ TEMPERATURA: 6°C
░
░ MONITOROWANIE I ZAPIS TRENINGU: Garmin FR 305 - 245 dni w użyciu
░ OBUWIE: Saucony ProGrid Echelon - 566 km przebiegu
░
░ SZCZEGÓŁY TRENINGU:
█ EASY RUN 60'
█ SUMA: 60'02"/ 10,47 km = 05'44" (158 = 77%)
█► 5'52" (138/149)
█► 5'55" (152/159)
█► 5'50" (157/163)
█► 5'51" (159/162)
█► 5'48" (160/163)
█► 5'50" (161/165)
█► 5'50" (161/165)
█► 5'41" (162/167)
█► 5'28" (164/167)
█► 5'23" (166/169)
█► 5'17" (167/169)
█ PRZEBIEŻKI 8x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
█ SUMA: 06'49"/ 1,39 km = 04'54" (170 = 83%)
█► 3'25" (136/155) ■ (157/160)
█► 3'37" (160/168) ■ (169/172)
█► 3'46" (166/172) ■ (170/174)
█► 3'46" (167/175) ■ (173/177)
█► 3'41" (172/177) ■ (177/179)
█► 3'36" (174/179) ■ (179/182)
█► 3'25" (175/180) ■ (179/182)
█► 3'42" (177/182) ■ (181/184)
Zimna Zośka
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Biegać wyszedłem dopiero sporo po północy. Nie znalazłem wcześniej czasu. Jak tylko wyszedłem na dwór i wpadłem w wilgotne objęcia Zimnej Zochy, wiedziałem, że będzie ciężko... Pobiegłem na stadion mając nadzieję, że nikomu do łba nie przyjdzie siedzieć tam i spożywać to, co spożywa się nocą na stadionie. Nikogo tam nie było. Zacząłem leciutko. Nogi ociężałe, bolące golenie i łydki, ale biegać trzeba. Już na pierwszym okrążeniu zauważyłem mojego znajomka zająca. Tym razem siedział sobie spokojnie przy bramce i obserwował całe moje dzisiejsze bieganie, a może spał... Kto go tam wie. Deszcz padał bez przerwy. Po 15 minutach byłem cały mokry, a Po 40. deszcz przeistoczył się w ulewę. Wicher stał się też jakby mocniejszy - trząsł wielką blaszaną bramą, która wydawała upiorne dźwięki. Ale nie dałem się wygonić do domu... O dziwo morda się cieszyła i tak pozostało już do końca... Człowiek wizualizuje sobie najgorsze, że będzie trudno, że zimno, mokro, a jak przychodzi co do czego, to wszystko to, czego się obawiał okazuje się betką. Po 45 minutach golenie i łydki przestały boleć i udało się trochę przyspieszyć to wolne easy... Po 60' biegu zatrzymałem się na trochę, zrobiłem rozciąganie i pobiegłem... przebieżki. Wczoraj wyeksportowałem wpis ze złego dnia (z niedzieli) i trening "na jutro" okazał się tym na poniedziałek. Jakoś mi to utkwiło w głowie i zamiast jutro przebieżki pobiegałem dziś... Same przebieżki wyszły lekko, nie spinałem się by pobiec je szybko, a tak, by czuć że biegnę swobodnie i sprężyście. Po powrocie rozciąganie i kąpiel. Za chwilę się wykijkuję, coś obejrzę i idę spać. Oby jutrzejszy dzień był bardziej produktywny niż dzisiejszy.
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
░ III ERGO BIEG TRUSKAWKI (10 km), za 14 dni
░ Salomon Trailrunning - Toyota Ekobieg Kampinos (12,5 km), za 28 dni
░ XX Bieg Powstania Warszawskiego (10 km), za 69 dni
░ ILOŚĆ TRENINGÓW: 5
░ DYSTANS: 41,36 km
░ CZAS: 3h 47'
░
░ TEMPO ŚREDNIE: 5'30"/km
░ TĘTNO ŚREDNIE: 164 bpm (80%)
Pierwszy przetrenowany sumiennie tydzień, od bardzo długiego czasu. Kilometraż skromny, ale nie o to chodzi. Plan, jak na razie mi się podoba.
█ EASY RUN 60'
█ PRZEBIEŻKI 8x100m / PRZERWA 30" W TEMPIE EASY RUN
▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬▬
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.