Yogi! pisze:No tak, czego oczy nie widzą, temu hulaj dusza. Ja bym opisał to może tak: Pod puchową pierzynką czekają przyczajone: Stłuczenia, złamania, zwichnięcia. Nadwyrężenia, naderwania, rozdarcia...
Właśnie chodzi o to, że jest ok. Wczoraj biegaliśmy z Jackiem. Jest na tyle twardo, że można już biegać szybciej, z drugiej strony w taki świeżo zmrożony śnieg bieżnik łatwo się "wgryza" i but trzyma mocno.
Były tylko 2 mankamenty. W kilku miejscach pod zamarzniętą skorupą czają się kałuże, ale takie miejsca widać z daleka i trzeba je omijać, i w mało uczęszczanych miejscach, tam gdzie nie jest wydeptana szeroka ścieżka, są zamarznięte pojedyncze ślady i trzeba uważać, żeby na tym nogi nie skręcić. A poza tym bajka...
![oczko ;)](./images/smilies/icon_e_wink.gif)