Wczorajszy dzień bez treningu.
To był ciężki dzień. Zaczął się niepozornie i miło. Słoneczko, sympatyczni studenci i perspektywa wolnego wieczoru. We wtorki zazwyczaj dzieci śpią u babci i my z mężem mamy wolne

. Przez ostatnie kilka tygodni tak nie było, bo teściowa po operacji miała problemy z poruszaniem się. Wczoraj zdecydowała, że już da radę. Odprowadziłam więc Asię na trening i zaczęłam cieszyć się wolnością. Niestety, w tym momencie dobra karta się odwróciła.
Mój mąż zgubił telefon. Wielokrotnie na przestrzeni lat znajdował różne telefony i zawsze odnajdywał właściciela i mu oddawał. Jak sam zgubił, to nikt nie był na tyle uprzejmy. Poszliśmy do Ery, by zablokować kartę i wyrobić nową. Poszło gładko, ale wszystkie kontakty przepadły, no i przepadł aparat. Po zalogowaniu się na stronę Ery, okazało się, że znalazca, parę razy łączył się z internetem. Koszty w zasadzie żadne, ale wiemy, że uczciwy to on nie jest i komórka przepadła.
Jak wróciliśmy do domu, to byliśmy strasznie głodni. Postanowiliśmy więc zjeść i pobiegać później. To "później" spędziłam w zupełnie nieoczekiwanym miejscu.
Gdy teściowa odbierała Madzię z przedszkola, to zdarzył się mały wypadek. Młoda przewróciła się i uderzyła głową o podłogę. Oczywiście był straszny ryk, ale Madzia płacze zazwyczaj z byle powodu, więc nikt się zbytnio nie przejął. Jednak w domu cały czas skarżyła się na ból głowy. Teściowa zadzwoniła i potuptałam do nich. Madzia wyglądała okropnie. Jak młody wampir*. Blada, oczy na pół twarzy i czarne cienie pod nimi. Zaczęłam zastanawiać się co robić. Nie chciałam wyjść na histeryczną, nadwrażliwą mamuśkę, ale z drugiej strony nie chciałam popełnić błędu zaniechania. Gdy tak się zastanawiałam, Madzia zaczęła wymiotować. To już mnie poderwało. Pojechaliśmy do Prokocimia. Seria badań i decyzja, że Madzia zostaje na kilka godzin na obserwacji. Pół nocy spędziłyśmy w szpitalu. Na szczęście okazało się, że jest wszystko w porządku. Ruszyliśmy więc do domu.
Jadąc w nocy przez cały Kraków, odkryłam jeden z powodów korków w tym mieście. Byłam sama na drodze, cały czas jechałam z przepisową prędkością i stałam prawie na każdych światłach.
Po dojeździe pod dom okazało się, że oczywiście nie mam gdzie zaparkować. Niektórzy "mądrzy" kierowcy zajmowali po dwa miejsca parkingowe. Dobrze, że mąż uruchomił komórkę i mogłam go wezwać na pomoc. Przekazałam mu samochód - niech szuka gdzieś miejsca, a sama ze śpiącą Madzią poszłam do domu. Madzia spała, ale nogami ruszała, więc szła sama. Niestety, po drodze zesikała się na schody. Weszłyśmy do domu. Szybkie mycie, pidżamka i łóżeczko.
Ale to nie koniec. W domu okazało się, że jeden z kotów zjadł pół kwiatka i dostał od tego niestrawności. Całe mieszkanie miałam usłane efektem tej niestrawności. Dobrze, że nie śmierdziało.
Dobrze, że ten dzień się skończył. I oby się szybko podobny nie powtórzył.
Dziś biegania też nie będzie, ale może jutro

.
*Jak już jesteśmy przy wampirach, to zastanawiałam się w tym szpitalu nad pytaniem Moniki, skąd taka ich popularność. Niedawno czytałam "Zmierzch" (by być na czasie) i mam pewną teorię. Wampiry są przystojne, pełne gracji, inteligentne, posiadają rozległą wiedzę, ładnie się wysławiają, są silni i delikatni jednocześnie, są lekko tajemniczy i nieśmiertelni. Wszystkie te cechy (oprócz ostatniej) pociągały by mnie w każdym mężczyźnie. Nie ma się co dziwić, że młode dziewczyny podkochują się w Edwardzie, bo w realnym świecie mało chyba jest takich młodych mężczyzn.