Flądra pisze:Biegnąc zastanawiałam się co zrobiłabym gdyby na Maratonie na 41 km rozwiązał mi się but i stwierdziłam w myslach, że chyba biegłabym dalej nawet ryzykując utratę buta
Byłabyś już na Błoniach i bez trudu byś go potem znalazła

.
Na moich pierwszych zawodach na 10 km but mi się rozwiązał gdzieś na trzecim kilometrze. Wiedziałam, że jak się zatrzymam, to już nie ruszę i tak dobiegłam szczęśliwie do końca. W butach.
Nauczyłam się już wiązać buty tak, że same się nie rozwiązują. Wykorzystuję węzeł płaski. Nauczył mnie tego kolega żeglarz. Niestety wczoraj coś się zapomniałam, bo też mi się but na Błoniach rozwiązał. Albo grasuje tam jakiś niewidzialny rozwiązywacz butów. Moje młodsze dziecko nie chciało dziś iść spać, bo stwierdziło, że boi się psa widmo. Może to kumple.