31 stycznia, niedziela
Niedzielne bieganie z Team Saucony Bartoszak
-10 stopni, wiatr słaby, pod nogami dużo śniegu, tylko częściowo ubity.
Warunki dobre.
Komentarz do treningu:
- dzisiaj obfity komentarz, bo ciekawy trening plus kilka wątpliwości czasowo-dystansowych...
- pierwsze kółko wkoło Rusałki dość spokojnie, w środku była ok. minutowa przerwa techniczna,
ale nie wiem ile dokładnie trwała, równie dobrze mogło to być 50 sekund jak i 90,
- potem kilka minut przerwy, po których ruszyliśmy na drugie kółko, niestety dopiero po kilku chwilach
zdałem sobie sprawę, że nie złapałem międzyczasu, więc pomiar kolejnego odcinka zacząłem po 0,5 km
(dokładnie, bo przy słupku),
- okazało się, że Russia zaproponował by pobiec nad Strzeszynek, i grupa w pewnym momencie podzieliła się -
ponieważ myślałem, że raczej wszyscy pobiegną, skręciłem za Michałem i Russią, po czym okazało się, że biegnie nas tylko czterech... razem z w/w wymiataczami... Musiałem nieźle wyciągać nogi by za nimi nadążyć, ale jakoś się udało,
- wg Russii nad Strzeszynek miało być 7 km, mnie i Google Earth wyszło 6,2 - nie jestem do końca pewien (trasę wyznaczałem na czuja, zupełnie nie znam tych rejonów, szczególnie, że zimą wyglądają trochę inaczej niż latem) ale wydaje mi się, że mój dystans bliższy jest prawdzie,
- nad Strzeszynkiem chwilka przerwy i bieg z powrotem - tutaj już nie bło dobrze, pomimo dużego wysiłku czułem, że zaczyna być mi zimno, na szczęście nad Strzeszynkiem spotkaliśmy Rafała, który biegł z nami, i który miał zaparkowany samochód na trasie - zabrałem się z nim, ięc z powrotem nad Rusałkę nie dobiegłem,
- podczas treningu samopoczucie bardzo dobre, pomimo problemów poprzedniego dnia. Chwilami było naprawdę ciężko, ale dałem radę

, po treningu samopoczucie bardzo dobre,
- całkowity dystans treningu dodawszy dobieg na autobus, na miejsce zbiórki, pół kilometra drugiego kółka, i dobieg z przystanku do dom - ok. 16,2 km - piękny wynik i bardzo dobry trening.
Trochę funku, Stevie Wonder...
Komentarz ogólny:
- bieganie w grupie naprawdę motywuje - bardzo się cieszę, że trzeci tydzień z rzędu mogłem biegać razem z Pyrlandia Team - dzięki wielkie!!!
- imponuje mi to, jak np. Michałowi i Piotrkowi tempo, które mnie odbiera oddech, przychodzi z lekkością i łatwością. Super się biegnie za kimś, kto sprawia wrażenie, jakby ślizgał się po leśnych ścieżkach, podczas gdy ja każdym metr znaczę dudnieniem nóg i sapaniem jak parowóz
- powoli myślę, co z moim bieganiem będzie po półmaratonie. Chciałbym przebiec maraton w październiku w Poznaniu, ale chyba wystarczą 3 miesiące przygotowań do niego. Pozostaje co najmniej drugie tyle, myślę, że w tym czasie chciałbym zrobić 10 km w 45 minut... Na pewno będę potrzebował, by treningi były szybkie i konkretne, w końcu będę już tatą (by the way, będzie dziewczynka

) Oczywiście, jak się podzieliłem tym z Russią, stwierdził, że powinienem uderzać w 40 minut na dychę, ale to by chyba było porywanie się z motyką na słońce... Czas pokaże... A łobuz potrafi mi podłożyć dynamit pod moje pomysły...
- przez ostatnie 2-3 tygodnie biegałem 4 razy w tygodniu, co daje całkiem niezły kilometraż, nie mogę się doczekać podsumowania miesiąca (stycznia), zrobię je na dniach.
- ponieważ przez najbliższe dwa weekendy biegam bez Agi, spróbuje coś pokombinować z treningami, najchętniej chyba spróbowałbym pobiegać trochę w docelowym tempie półmaratonu, by zobaczyć, jak się z nim będę czuł...
Wczoraj przy okazji gotowania obiadku, spróbowałem pokombinować trochę z panierką dla indyka:
Normalnie używa się, ja również tak robię, bułki tartej, czasami dodając mąki. Ja często dodaję płatki owsiane, a wczoraj spróbowałem dołożyć dużą ilość (połowę całej panierki) pokruszonych płatków kukurydzianych. Panierka wyszła pyszna, chrupiąca, o wyrazistym smaku i pięknym kolorze. Polecam więc, jeżeli już smażyć, to z klasą!!!
Pozdrawiam,
Kuba