lubusz pisze:
Od trzech tygodni, aby intensywność była wg. planu biegam wolniej o ok.5 %
W związku z tym, że praca w czasie biegu po śniegu jest większa wg. mnie o min 10 %, to o tyle zmniejszyłem kilometraż.
Zobaczymy co na wiosnę z tego wyjdzie ?
lubusz, zainspirowałeś mnie do poukładania paru przemyśleń dziś podczas treningu:
1.
po pierwsze - ekstremalne warunki pogodowe (czy -15 jak dzisiaj, czy +30)
moim zdaniem totalnie rozwalają większość sztywnych planów treningowych - bo się po prostu nie da zrobić rozpisanych treningów.
na bieżąco oczywiście można pewne sprawy "uzdatnić" - tylko że w dłuższej perspektywie ,tak za półtora miesiąca, okaże się, że z siłą biegową jesteś sporo do przodu w stosunku do planu ,a z szybkością - do tyłu.
oznacza to, że 'jak już się zrobi ciepło' ,żeby robota treningowa miała ręce i nogi - znowu będzie trzeba modyfikować plan. a nie biegać dalej sztywną rozpiskę - o czym większość amatorów zapomina.
----------------------
2. popatrzcie na blog treningowy Damiana Paska, który biega i trenuje lepiej niż my - co chwilę jest tam: miało być (...),było (...).
a zauważcie, że on ma halę do dyspozycji, co zasadniczo wpływa na możliwości treningowe.
czyli dla biegaczy bez hali modyfikacje planu powinny być dużo, dużo głębsze.
-----------------------
3 nie wiem, czy liczenie prędkości i intensywności easy ma jakiś głębszy sens w tym wypadku.(zresztą w innych też)
easy ma być tyle, i tak szybko, zebyś był w stanie porządnie (wypoczęty/prawie wypoczęty) robić akcenty, i żebyś się mieścił z tygodniowym kilometrażem w założonych ramach.
-----------------------
4 problem z bieganiem po śliskich nawierzchniach jest taki, że dużo bardziej pracują mięśnie nóg - również te stabilizujące, które normalnie wykorzystywane są w mniejszym stopniu.
plus jest taki, że biegając regularnie po lodzie, robisz przy okazji trening ,który normalnie trzeba robić np na równoważni.
minus jest taki, że nogi są sztywniejsze po bieganiu. - wymagają więcej rozciągania.
oczywiście łatwiej też o rozmaite naciągnięcia, skręcenia - żeby temu zapobiec ,trzeba moim zdaniem brać pod uwagę nie tylko %hrmax, ale i subiektywnie odczuwaną 'intensywność mięśniową' treningu.
------------------------
5 (to już w ogóle herezja, ale chętnie o tym podyskutuję)
Zaremba pisze w 'Lekkoatletyce' pod red Mulaka, że prostą(oczywiście bardzo ogólną) miarą talentu wytrzymałościowego jest prędkość metabolizmu - w skrócie: jak ktoś jest patyk mimo, że je jak smok - będzie przyzwoicie biegał.
idąc dalej: funkcjonowanie na dużych mrozach, poza zwiększonym chwilowym zapotrzebowaniem energetycznym, powoduje również adaptację organizmu do takich warunków.
czujecie się inaczej(lepiej) przy -10 *C niż miesiąc temu?
to świetnie. przyspieszyła się termogeneza. a na to też się musi serce napracować. - czyli - potencjalnie forma rośnie.
oczywiście potrzeba jeszcze trochę pracy specyficznej, biegowej, ale zawsze to jakaś baza.
--------------------------
6 budowanie psychy. jeśli byłeś na treningu dzisiaj ,i będziesz jutro, pomimo warunków, rośnie prawdopodobieństwo ,że i byle mżaweczka wiosenna Cię do treningunie zniechęci.
akurat to uważam za nawiększą zaletę dla amatorów.
-----------------------------------------------------------------
sorry za przynudzanie. dla rozluźnienia proponuję opis treningu w śnieżycy w marcu 2009, który leży na tym forum w innym wątku od 10 miesięcy.
zdrówko.
trening zrobiłem jak założyłem, tylko trochę krótszy : 19 zamiast 20 km.
chociaż już nie mam nadzieji na tą gorączkę. zdrowy dzisiaj jestem jak koń. może za długo spałem, bo 12 godzin, do jedenastej, i czosnku wczoraj znowu zjadłem pogryzając acerolą i pyłkiem pszczelim.
prochów żadnych nie mogę odkąd po pijaku jak mnie kolejna Idealna zostawiła, w chacie u kumpla- syna lekarki metadonu się nażarłem.
to ten zamiennik w leczeniu heroinistów.
ale trochę za mało przedawkowałem, i przez dwa dni się wysikać nie mogłem. myślałem że mi pęcherz rozerwie, i byśmy mieli drugą Hiroszimę.
biegło mi się wyśmienicie. przez 15 km niżej trzeciego nie zszedłem, dwa ostatnie kółka szybciej.wiem, bo kupiłem se akumulatory do mojego stopera za 1800, do paska też. żałuję tylko że futpoda już nie mam, bo na ostatnim kółku tyle śniegu było, żebym go znowu chętnie zgubił.
ale tempo bym trzymał.
ci amatorzy cholerni to tylko narzekać na pogodę umieją. żadnego nie było. a jak znowu będzie 30 stopni, to wszyscy se będą robić trening opalenizny biegowej.
przynajmniej trener juniorów olimpii na trening wygonił.
ale żeby trener widział, jak oni technicznie brzydko biegają!!!!
co tylko wicher ze śniegiem w pysk, to oni zgięci jeno im oczy z kołnierzy wystawały.
ja tam sobie myślę, że jak natura daje szansę zrobienia treningu techniki, to trzeba ją wykorzystać. biegacz to się ma do wiatru ze śniegiem prostowoać i uśmiechać. a jak ktoś przed byle bryzką kark skłania, to i na czterdziestym w maratonie wygląda jakby do kata szedł na ścięcie.
nagor tu na forum pisze że polacy brzydziej biegają niż kenijczycy, bo mamy ostrą zimę. jakby się w kenii urodził toby mówił, że trenować nie może, bo tlenu ni ma.
ja mówię natura daje szansę - to trzeba wykorzystać, nie narzekać
ino tak to szło że jak wicher ze śniegiem z prawej, to prawe oko zamykałem. jak z lewej to lewe. tak się nauczyłem wreszcie lewym mrugać, bo nigdy nie umiałem. a jak wicher w pysk, to miałem trening pryjopercepcji dodatkowo. na początku co trzy kroki oczy otwierałem na moment. na finiszu, to już dwanaście kroków z zamkniętymi przebiegłem.
i strachu ni ma. bo co mi się gorszego w bieganiu może trafić niż w drzewo po 3:30/km???
reasumując, uważam że trening wyśmienity, ino nie wiem, jak szybko biegłem, bo słupki żadko widziałem. ale mi się widzi, że bieganie zimą, to jak fikołki z ukochaną kobietą - nie ma być szybko, tylko wilgotno na dole, a na drugi dzień ma kuśka boleć.
a ja się spociłem, jak świnia w ruji, a i kuśka boli, bo jak wychodziłem słonko świeciło, więc letnie rajtki założyłem. i jeszcze ta pryjopercepcja!!!
Ale co trener myśli?