PATATAJEC - Powrót do regularnego biegania
Moderator: infernal
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 19 grudnia 2009
Waga: 72,1 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 10 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Obudziłem się o 8 rano na siku i piciu.
Reinstalka windowsa
Dzień poimprezowy. Za długo spałem i stąd lekki ból głowy - bo nie sądzę, że po wczorajszych 3 piwach mnie boli. Wpis daję wcześniej, ponieważ nie wiem kiedy skończę reinstalkę. Muszę to w końcu zrobić, bo mocny komp chodzi jakby był wyprodukowany w latach 90-tych . Muszę jeszcze wszystko poarchiwizować - co zajmie też w cholerę czasu. Miałem to wszystko zrobić jakiś czas temu, ale jest to tak nieprzyjemna czynność, że odwlekałem do ostatniej chwili. Okej... no to do roboty - pierwsze, co zarchiwizuję, to dzienniki Sportracks'a
Udanego weekendu!
Dieta:
08:00: szklanka wody i mandarynka
12:35: mandarynka
15:00: schabowy z ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty
16:40: muesli z jogurtem
Będzie jedzone - jak nie zapomnę - robota!
Suplementy: Vitaral, Iskial, Artresan
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,1 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 10 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Obudziłem się o 8 rano na siku i piciu.
Reinstalka windowsa
Dzień poimprezowy. Za długo spałem i stąd lekki ból głowy - bo nie sądzę, że po wczorajszych 3 piwach mnie boli. Wpis daję wcześniej, ponieważ nie wiem kiedy skończę reinstalkę. Muszę to w końcu zrobić, bo mocny komp chodzi jakby był wyprodukowany w latach 90-tych . Muszę jeszcze wszystko poarchiwizować - co zajmie też w cholerę czasu. Miałem to wszystko zrobić jakiś czas temu, ale jest to tak nieprzyjemna czynność, że odwlekałem do ostatniej chwili. Okej... no to do roboty - pierwsze, co zarchiwizuję, to dzienniki Sportracks'a
Udanego weekendu!
Dieta:
08:00: szklanka wody i mandarynka
12:35: mandarynka
15:00: schabowy z ziemniakami i surówką z kiszonej kapusty
16:40: muesli z jogurtem
Będzie jedzone - jak nie zapomnę - robota!
Suplementy: Vitaral, Iskial, Artresan
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 20 grudnia 2009
Waga: 72,2 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Reinstalka
Wiedziałem, że to będzie trwać długo, ale nie wiedziałem, że aż tak długo. Cały wczorajszy i dzisiejszy dzień zajęła mi archiwizacja i porządkowanie danych (ok 500gb), reinstalacja systemu i instalowanie bibliotek i instrumentów (ponad 500 GB)... Jestem wykończony . Nie biegam już 3 dzień, ale dopiero dziś czuję jakąś poprawę w nogach. Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję aplikując sobie tę przerwę w bieganiu. Mam nadzieję, że za te parę dni będzie jeszcze lepiej. Fajnie byłoby zupełnie pozbyć się bólu zupełnie. Dziś też strasznie marnie z żarciem - zarobiony jestem.
Dieta:
13:00: paluch z kakao
15:00: kawałek ciasta
19:00: rosół z kluchami i marchewką
19:30: 2 ciastka
Bida jedzeniowa
Suplementy: jak zwykle - zapomniałem
Łączny dystans: 19,7 km
Łączny czas: 01:50 godz.
Liczba dni biegowych: 2
Średnie tempo: 5:36 min/km
Średni puls: 160 bpm
Łączna liczba spalonych kalorii: 1532 kcal
Łączna liczba punktów wg. tabeli intensywności Daniels'a: 34,9
Spotkane zwierzaki: 0
Przerwa w bieganiu zrobiła swoje. Mały kilometraż. Odpoczywam. Drugi tydzień też będzie leciutki.
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,2 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Reinstalka
Wiedziałem, że to będzie trwać długo, ale nie wiedziałem, że aż tak długo. Cały wczorajszy i dzisiejszy dzień zajęła mi archiwizacja i porządkowanie danych (ok 500gb), reinstalacja systemu i instalowanie bibliotek i instrumentów (ponad 500 GB)... Jestem wykończony . Nie biegam już 3 dzień, ale dopiero dziś czuję jakąś poprawę w nogach. Coraz mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że podjąłem dobrą decyzję aplikując sobie tę przerwę w bieganiu. Mam nadzieję, że za te parę dni będzie jeszcze lepiej. Fajnie byłoby zupełnie pozbyć się bólu zupełnie. Dziś też strasznie marnie z żarciem - zarobiony jestem.
Dieta:
13:00: paluch z kakao
15:00: kawałek ciasta
19:00: rosół z kluchami i marchewką
19:30: 2 ciastka
Bida jedzeniowa
Suplementy: jak zwykle - zapomniałem
Łączny dystans: 19,7 km
Łączny czas: 01:50 godz.
Liczba dni biegowych: 2
Średnie tempo: 5:36 min/km
Średni puls: 160 bpm
Łączna liczba spalonych kalorii: 1532 kcal
Łączna liczba punktów wg. tabeli intensywności Daniels'a: 34,9
Spotkane zwierzaki: 0
Przerwa w bieganiu zrobiła swoje. Mały kilometraż. Odpoczywam. Drugi tydzień też będzie leciutki.
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
poniedziałek, 11 stycznia 2010
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: doskonałe
Morderczy rekonesans i rozmowy ze zwierzętami
Witajcie po długiej przerwie!
Wreszcie zdecydowałem się wrócić na biegowe ścieżki. Ścieżki to może za dużo powiedziane. 40 cm pod śniegiem jest ścieżka na pewno, ale dojrzeć jej nie sposób :D. Zacznę od tego, że nic mnie już nie boli. Nogi są w zasadzie jak nowe. Odpocząłem i chcę biegać z powrotem . Jeszcze taka mała dygresja. Odkąd przestałem biegać pogorszyła mi sie cera! Jak biegałem, to gładki byłem jak pupa niemowlaka. Wyznaczam więc nowy cel biegowy! Odnowa skóry na pysku! ;-P A tak na poważnie, to się strasznie cieszę, że pobiegłem! Zresztą cieszyłem się z tego już na parę dni przed, na co wskazuje kierunek wywinięcia etykietki w poście z piątku ;-P. A, no i jeszcze jedno! Nie przytyłem, a nawet trochę schudłem !
No dobra. Wybiegłem i co? I po prostu wspaniale! Biegnę sobię, dookoła drzewa ośnieżone, biało, pięknie! Oddech spokojny, nogi nie bolą, mięciutko, wszystko gra... spoglądam na pulsometr i w tym momencie igła ze zgrzytem spada z płyty! Co!? Biegnę 6:40 na km a tętno 170! Tłumaczę sobie to tym, że śnieg usuwa się spod stóp i robię 2 razy większą robotę niż zwykle, albo po prostu tak już jest, jak się nie biegało od miesiąca. W każdym razie biegnę dalej i.... znowu jest pięknie! Widzę 3 sarny. Są bardzo blisko, mają grube futerka i są wypasione - dobrze - myślę. Zaraz potem widzę 4 sarnę. Droga jest odśnieżona - nie na 100%, ale biec można. Myślę, gdzie by tutaj pobiec. Może gdzieś w bok odbić? Decyduję się na bieg w kopnym śniegu. Skręcam w prawo i wpadam po kolana w śnieg. Jest super! Biegnę sobie tak ze 100 metrów i mam niesamowitą frajdę. Po 200 metrach zaczynam się męczyć... Będzie dobrze - mówię sobie - to przecież naturalna siła biegowa chłopie! Musisz się zmęczyć... po 500 metrach puls skacze do 196 uderzeń na minutę! Zatrzymuję się. Ziajam jak pies. Głowa spuszczona, nogi po kolana w śniegu. Jest ciężko. Podnoszę głowę, rozglądam się i widzę łosia po prawej stronie, który stoi sobie w oddaleniu 15-20 metrów i się na mnie patrzy. Duży, ciemny, ale bez poroża. Ja zasapany, on zdziwiony. Chwila ciszy i niepewności. Potem mówię do niego, że się zmęczyłem, że straszny śnieg tutaj, że powinien odgarnąć trochę w lesie, a nie tak stoi bezczynnie. Ale nic nie powiedział, tylko się patrzył. Tak sobie staliśmy ze 2-3 minuty, po czym poinformowałem go, że mi się puls wyrównał i mogę już biec dalej. Nie chciałem jednak nagle się zrywać, żeby go nie przestraszyć, więc pomaszerowałem jakieś 100 metrów. Łoś cały czas stał w jednym miejscu i patrzył się na mnie. Pomachałem mu i pobiegłem dalej :D.
Miałem nadzieję, że jak tylko dobiegnę do takiej większej leśnej drogi, to będzie ona odśnieżona. Niestety - śnieg po kolana. W takich warunkach przebiegłem ponad 3 km, co dało moim udom naprawdę niezły wycisk. Trochę też czuję kostki, ale wydaje mi się, że noga latała mi w różne strony pod tym śniegiem i dlatego tak jest. Najważniejsze jest to, że nie boli mnie nic nad kostką i pod łydką po wewnętrznej stronie!
Po dobiegnięciu do domu wykonałem lekki stretching, do uczucia pierwszego rozciągnięcia. Bez pogłębień. Oczyściłem buty ze śniegu - wyglądają jak nówki i od razu skierowałem się do kuchni, gdzie czekało na podgrzanie leczo z kaszą gryczaną! Oł jeaaah!
Pora dnia: 14:44
Warunki pogodowe: pochmurno, bezwietrznie, śnieg po kolana
Temperatura: -2 °C
Użyty sprzęt:
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (476 km przebiegu)
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (119 dni w użyciu)
Całkowity dystans: 7,46 km
Całkowity czas: 00:53:20 godz
Średnie tętno: 175 bpm
Szczytowe tętno: 196 bpm
Średnie tempo (min/km): 07:08
Średnia prędkość (km/h): 8,40
Średnia prędkość (m/s): 2,33
Liczba spalonych kalorii: 553 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 9338
Napotkane zwierzaki: 4 sarny i jeden łoś
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:18 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 159/167 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:34 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/172 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:31 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/173 bpm
SUMA: 19:46 min / 3,05 km = 06:28 min/km (avg. 165 bpm)
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 07:50 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 186/196 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 08:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/185 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 07:57 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 182/186 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 0,41 km ∙∙∙∙∙∙∙ 07:20 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 184/188 bpm
SUMA: 27:38 min / 3,41 km = 08:06 min/km (avg. 180 bpm)
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:54 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 184/188 bpm
SUMA: 05:54 min / 1,00 km = 05:54 min/km (avg. 184 bpm)
Dieta:
13:00: twaróg na słodko
16:00: leczo z kaszą gryczaną
18:00: jabłko
jeszcze będzie jedzone
Suplementy: dziękuję, nie biorę
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: doskonałe
Morderczy rekonesans i rozmowy ze zwierzętami
Witajcie po długiej przerwie!
Wreszcie zdecydowałem się wrócić na biegowe ścieżki. Ścieżki to może za dużo powiedziane. 40 cm pod śniegiem jest ścieżka na pewno, ale dojrzeć jej nie sposób :D. Zacznę od tego, że nic mnie już nie boli. Nogi są w zasadzie jak nowe. Odpocząłem i chcę biegać z powrotem . Jeszcze taka mała dygresja. Odkąd przestałem biegać pogorszyła mi sie cera! Jak biegałem, to gładki byłem jak pupa niemowlaka. Wyznaczam więc nowy cel biegowy! Odnowa skóry na pysku! ;-P A tak na poważnie, to się strasznie cieszę, że pobiegłem! Zresztą cieszyłem się z tego już na parę dni przed, na co wskazuje kierunek wywinięcia etykietki w poście z piątku ;-P. A, no i jeszcze jedno! Nie przytyłem, a nawet trochę schudłem !
No dobra. Wybiegłem i co? I po prostu wspaniale! Biegnę sobię, dookoła drzewa ośnieżone, biało, pięknie! Oddech spokojny, nogi nie bolą, mięciutko, wszystko gra... spoglądam na pulsometr i w tym momencie igła ze zgrzytem spada z płyty! Co!? Biegnę 6:40 na km a tętno 170! Tłumaczę sobie to tym, że śnieg usuwa się spod stóp i robię 2 razy większą robotę niż zwykle, albo po prostu tak już jest, jak się nie biegało od miesiąca. W każdym razie biegnę dalej i.... znowu jest pięknie! Widzę 3 sarny. Są bardzo blisko, mają grube futerka i są wypasione - dobrze - myślę. Zaraz potem widzę 4 sarnę. Droga jest odśnieżona - nie na 100%, ale biec można. Myślę, gdzie by tutaj pobiec. Może gdzieś w bok odbić? Decyduję się na bieg w kopnym śniegu. Skręcam w prawo i wpadam po kolana w śnieg. Jest super! Biegnę sobie tak ze 100 metrów i mam niesamowitą frajdę. Po 200 metrach zaczynam się męczyć... Będzie dobrze - mówię sobie - to przecież naturalna siła biegowa chłopie! Musisz się zmęczyć... po 500 metrach puls skacze do 196 uderzeń na minutę! Zatrzymuję się. Ziajam jak pies. Głowa spuszczona, nogi po kolana w śniegu. Jest ciężko. Podnoszę głowę, rozglądam się i widzę łosia po prawej stronie, który stoi sobie w oddaleniu 15-20 metrów i się na mnie patrzy. Duży, ciemny, ale bez poroża. Ja zasapany, on zdziwiony. Chwila ciszy i niepewności. Potem mówię do niego, że się zmęczyłem, że straszny śnieg tutaj, że powinien odgarnąć trochę w lesie, a nie tak stoi bezczynnie. Ale nic nie powiedział, tylko się patrzył. Tak sobie staliśmy ze 2-3 minuty, po czym poinformowałem go, że mi się puls wyrównał i mogę już biec dalej. Nie chciałem jednak nagle się zrywać, żeby go nie przestraszyć, więc pomaszerowałem jakieś 100 metrów. Łoś cały czas stał w jednym miejscu i patrzył się na mnie. Pomachałem mu i pobiegłem dalej :D.
Miałem nadzieję, że jak tylko dobiegnę do takiej większej leśnej drogi, to będzie ona odśnieżona. Niestety - śnieg po kolana. W takich warunkach przebiegłem ponad 3 km, co dało moim udom naprawdę niezły wycisk. Trochę też czuję kostki, ale wydaje mi się, że noga latała mi w różne strony pod tym śniegiem i dlatego tak jest. Najważniejsze jest to, że nie boli mnie nic nad kostką i pod łydką po wewnętrznej stronie!
Po dobiegnięciu do domu wykonałem lekki stretching, do uczucia pierwszego rozciągnięcia. Bez pogłębień. Oczyściłem buty ze śniegu - wyglądają jak nówki i od razu skierowałem się do kuchni, gdzie czekało na podgrzanie leczo z kaszą gryczaną! Oł jeaaah!
Pora dnia: 14:44
Warunki pogodowe: pochmurno, bezwietrznie, śnieg po kolana
Temperatura: -2 °C
Użyty sprzęt:
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (476 km przebiegu)
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (119 dni w użyciu)
Całkowity dystans: 7,46 km
Całkowity czas: 00:53:20 godz
Średnie tętno: 175 bpm
Szczytowe tętno: 196 bpm
Średnie tempo (min/km): 07:08
Średnia prędkość (km/h): 8,40
Średnia prędkość (m/s): 2,33
Liczba spalonych kalorii: 553 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 9338
Napotkane zwierzaki: 4 sarny i jeden łoś
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:18 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 159/167 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:34 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/172 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:31 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/173 bpm
SUMA: 19:46 min / 3,05 km = 06:28 min/km (avg. 165 bpm)
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 07:50 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 186/196 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 08:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/185 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 07:57 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 182/186 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 0,41 km ∙∙∙∙∙∙∙ 07:20 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 184/188 bpm
SUMA: 27:38 min / 3,41 km = 08:06 min/km (avg. 180 bpm)
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:54 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 184/188 bpm
SUMA: 05:54 min / 1,00 km = 05:54 min/km (avg. 184 bpm)
Dieta:
13:00: twaróg na słodko
16:00: leczo z kaszą gryczaną
18:00: jabłko
jeszcze będzie jedzone
Suplementy: dziękuję, nie biorę
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
wtorek, 12 stycznia 2010
Waga: 72,2 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 5 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: doskonałe
Bez wytchnienia
Nie biegałem. Nie było na to czasu. Pół dnia miałem w rozjazdach, a po powrocie do domu praca nad dźwiekiem. Skończyłem dopiero o drugiej w nocy. Ta przerwa od nie pisania na blogu rozleniwiła mnie tak bardzo, że nawet nie pamiętałem, żeby zrobić wpis. Jakoś się rozmyłem. Muszę się jakoś zdopingować i stać się bardziej systematyczny. W nocy przeszedłem się na cmentarz, zapalić lampkę. Ogólnie męczący dzień.
Dieta:
08:00: kanapki z krakowską, ogórkiem kiszonym i keczupem
14:00: twaróg
18:00: leczo z ryżem pełnoziarnistym
20:00: banan
22:00: muesli z jogurtem
Suplementy: Nic
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,2 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 5 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: doskonałe
Bez wytchnienia
Nie biegałem. Nie było na to czasu. Pół dnia miałem w rozjazdach, a po powrocie do domu praca nad dźwiekiem. Skończyłem dopiero o drugiej w nocy. Ta przerwa od nie pisania na blogu rozleniwiła mnie tak bardzo, że nawet nie pamiętałem, żeby zrobić wpis. Jakoś się rozmyłem. Muszę się jakoś zdopingować i stać się bardziej systematyczny. W nocy przeszedłem się na cmentarz, zapalić lampkę. Ogólnie męczący dzień.
Dieta:
08:00: kanapki z krakowską, ogórkiem kiszonym i keczupem
14:00: twaróg
18:00: leczo z ryżem pełnoziarnistym
20:00: banan
22:00: muesli z jogurtem
Suplementy: Nic
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Ostatnio zmieniony 14 sty 2010, 15:20 przez PATATAJEC, łącznie zmieniany 1 raz.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
środa, 13 stycznia 2010
Waga: 72,3 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 3 godz.
Jakość snu: źle spałem
Samopoczucie: neutralne
Masakryczna noc i jeszcze gorszy poranek.
Smutna rocznica.
Dziś smutny dzień. W nocy, myśli uporczywie wracały do wydarzeń sprzed roku. Spałem może 3 godziny - nie więcej. Szczerze powiedziawszy, to jestem zmęczony. Znowu sporo pracy. Nie zdecydowałem się na bieganie - jestem z tego powodu zły... Pracując zapomniałem zupełnie o jedzeniu. Zaraz muszę coś wsunąć, bo czuję, że mnie ssie z głodu, a potem pewnie znów odwiedzę cmentarz. Jutro pobiegnę.
Plan na noc - wyspać się!
Dieta:
06:30: 2 jajka na miękko
12:00: makrela w oleju + paluch
Suplementy: Nic, choć pewnie jakbym zażył parę tabletek, to bardziej byłbym się nimi najadł niż tym co wszamałem w ciągu dnia! Żle!
Bardzo źle...
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,3 kg
BMI: 22,3
Ilość snu: 3 godz.
Jakość snu: źle spałem
Samopoczucie: neutralne
Masakryczna noc i jeszcze gorszy poranek.
Smutna rocznica.
Dziś smutny dzień. W nocy, myśli uporczywie wracały do wydarzeń sprzed roku. Spałem może 3 godziny - nie więcej. Szczerze powiedziawszy, to jestem zmęczony. Znowu sporo pracy. Nie zdecydowałem się na bieganie - jestem z tego powodu zły... Pracując zapomniałem zupełnie o jedzeniu. Zaraz muszę coś wsunąć, bo czuję, że mnie ssie z głodu, a potem pewnie znów odwiedzę cmentarz. Jutro pobiegnę.
Plan na noc - wyspać się!
Dieta:
06:30: 2 jajka na miękko
12:00: makrela w oleju + paluch
Suplementy: Nic, choć pewnie jakbym zażył parę tabletek, to bardziej byłbym się nimi najadł niż tym co wszamałem w ciągu dnia! Żle!
Bardzo źle...
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
czwartek, 14 stycznia 2010
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 9 godz.
Jakość snu: spałem dobrze
Samopoczucie: doskonałe
SOPLE Z NOSA, PYSK CZERWONY, BIAŁA BRODA, ZIMNE SZPONY!
Wyspałem się w końcu
Pobiegłem zaraz po przebudzeniu. Słońce tak nęciło, że nie czekałem ani chwili. Pobiegłem więc na czczo.
Widoki niesamowite. Śnieg aż kłuł w oczy, ale to tylko cieszyło. Słońce jedak potrzebne jest człowiekowi do życia i od razu nastraja optymistycznie. Pobiegłem sobie dobrze odśnieżoną trasą - nie miałem ochoty wskakiwać po kolana w śnieg. W sumie fajna trasa i chyba będę nią biegał - nie wiedzie przez lasy, a wzdłuź wsi Marianów. Po lewej są pola, a po prawej zabudowania. Koniec trasy (no.. połowa, bo trzeba jeszcze wrócić) bardzo malowniczy - troszkę podbiegów i zbiegów wśród głowiastych wierzb mazowsza, po czym bieg na skraju lasu w takim wąwoziku małym. Sama końcówka, to wybieg dla koni i dom wielkiego bernardyna, którego już parę razy spotkałem na wybieganiach powyżej 15 km. Bernardyna tym razem nie widziałem, ale koni było ze 20. Parę było na wyciągnięcie ręki, ale po pysku poklepałem tylko takiego szaraka, który wyciągnął do mnie szyję i nie bał się wcale, że go elektryczny pastuch kopnie.
Bieg udany, choć tętno w stosunku do tempa za wysokie. Nogi lekkie, nic nie boli. W drodze powrotnej niemal zamarzł mi pysk i odpadły uszy, bo biegłem pod wiatr, a temperatura niska. Może dlatego, że pod wiatr biegłem, to tętno w drodze powrotnej kilka procent wyższe... Po powrocie krótka rozmowa z sąsiadką, która nie mogła zrozumieć, czemu ja biegam w taką pogodę i krótkie rozciąganie - pilnuję się, żeby nie naciągać za mocno i nie stosować ruchów pulsacyjnych, pogłębianych.
W domu trochę pracy przed kompem, ale nie zrobiłem zbyt wiele - rozkojarzony. Jutro też jest dzień.
Pora dnia: 12:36
Warunki pogodowe: żywe słońce, lekki mroźny wiatr, pieknie.
Temperatura: -9 °C
Użyty sprzęt:
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (486 km przebiegu)
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (123 dni w użyciu)
Całkowity dystans: 9,76 km
Całkowity czas: 00:56:18 godz
Średnie tętno: 165 bpm
Szczytowe tętno: 178 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:45
Średnia prędkość (km/h): 10,41
Średnia prędkość (m/s): 2,89
Liczba spalonych kalorii: 760 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 9281
Napotkane zwierzaki: leśnych brak, ale koniki fajne były
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:36 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 159/165 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:39 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 161/167 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:46 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 162/167 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 163/171 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:02 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 160/174 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:03 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 164/169 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:54 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/173 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:35 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/176 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:35 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/177 bpm
10. ∙∙∙∙∙ 0,76 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:24 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/178 bpm
Dieta:
15:00: Kotlet schabowy z leczo, do tego paluch (pieczywowy twór zawijacki)
17:00: makaron z jogurtem
20:00: parówki z paluchem
20:30: winogronaaaa!
22:00: gruszkaaaaaa!
Jutro mam rybę wędzoną na śniadanie , a na obiad zrobię sobie naleśniki - o!
Suplementy: brak
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 9 godz.
Jakość snu: spałem dobrze
Samopoczucie: doskonałe
SOPLE Z NOSA, PYSK CZERWONY, BIAŁA BRODA, ZIMNE SZPONY!
Wyspałem się w końcu
Pobiegłem zaraz po przebudzeniu. Słońce tak nęciło, że nie czekałem ani chwili. Pobiegłem więc na czczo.
Widoki niesamowite. Śnieg aż kłuł w oczy, ale to tylko cieszyło. Słońce jedak potrzebne jest człowiekowi do życia i od razu nastraja optymistycznie. Pobiegłem sobie dobrze odśnieżoną trasą - nie miałem ochoty wskakiwać po kolana w śnieg. W sumie fajna trasa i chyba będę nią biegał - nie wiedzie przez lasy, a wzdłuź wsi Marianów. Po lewej są pola, a po prawej zabudowania. Koniec trasy (no.. połowa, bo trzeba jeszcze wrócić) bardzo malowniczy - troszkę podbiegów i zbiegów wśród głowiastych wierzb mazowsza, po czym bieg na skraju lasu w takim wąwoziku małym. Sama końcówka, to wybieg dla koni i dom wielkiego bernardyna, którego już parę razy spotkałem na wybieganiach powyżej 15 km. Bernardyna tym razem nie widziałem, ale koni było ze 20. Parę było na wyciągnięcie ręki, ale po pysku poklepałem tylko takiego szaraka, który wyciągnął do mnie szyję i nie bał się wcale, że go elektryczny pastuch kopnie.
Bieg udany, choć tętno w stosunku do tempa za wysokie. Nogi lekkie, nic nie boli. W drodze powrotnej niemal zamarzł mi pysk i odpadły uszy, bo biegłem pod wiatr, a temperatura niska. Może dlatego, że pod wiatr biegłem, to tętno w drodze powrotnej kilka procent wyższe... Po powrocie krótka rozmowa z sąsiadką, która nie mogła zrozumieć, czemu ja biegam w taką pogodę i krótkie rozciąganie - pilnuję się, żeby nie naciągać za mocno i nie stosować ruchów pulsacyjnych, pogłębianych.
W domu trochę pracy przed kompem, ale nie zrobiłem zbyt wiele - rozkojarzony. Jutro też jest dzień.
Pora dnia: 12:36
Warunki pogodowe: żywe słońce, lekki mroźny wiatr, pieknie.
Temperatura: -9 °C
Użyty sprzęt:
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (486 km przebiegu)
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (123 dni w użyciu)
Całkowity dystans: 9,76 km
Całkowity czas: 00:56:18 godz
Średnie tętno: 165 bpm
Szczytowe tętno: 178 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:45
Średnia prędkość (km/h): 10,41
Średnia prędkość (m/s): 2,89
Liczba spalonych kalorii: 760 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 9281
Napotkane zwierzaki: leśnych brak, ale koniki fajne były
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:36 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 159/165 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:39 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 161/167 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:46 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 162/167 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 163/171 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:02 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 160/174 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:03 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 164/169 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:54 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/173 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:35 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/176 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:35 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/177 bpm
10. ∙∙∙∙∙ 0,76 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:24 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/178 bpm
Dieta:
15:00: Kotlet schabowy z leczo, do tego paluch (pieczywowy twór zawijacki)
17:00: makaron z jogurtem
20:00: parówki z paluchem
20:30: winogronaaaa!
22:00: gruszkaaaaaa!
Jutro mam rybę wędzoną na śniadanie , a na obiad zrobię sobie naleśniki - o!
Suplementy: brak
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
piątek, 15 stycznia 2010
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: doskonałe
Brodę miał siwą od mrozu, a z czoła biło mu światło! Gdzie spojrzał - tam jasność nastała, pstryknięciem sprawiał, że gasła!
Dziś trochę zmarzłem podczas biegania, a zmarzłbym pewnie jeszcze bardziej, gdyby nie patent, który zastosowałem. Założyłem buffa na szyję, ale jeden koniec naciągnąłem na potylicę - do połowy głowy, a dopiero potem czapkę. Dzięki temu cała głowa, kark, uszy, szyja i częściowo broda były osłonięte. Wyglądałem jak pomieszanie wojownika ninja z muzułmanką, ze wskazaniem na to drugie. Zabrałem też ze sobą czołówkę, bo było już ciemno. Zaraz po wybiegnięciu, spotkałem Panią Anię (pamiętacie te wpisy, kiedy zachwalałem ciasta, jakie można u Pani Ani zjeść?). Pani Ani potowarzyszyłem jakieś 250 metrów i skręciłem na wczorajszą trasę.
Biegło się lepiej niż wczoraj, choć tętna mówią co innego. Zmieniłem trochę trasę i zamiast skręcać w stronę lasu spróbowałem odwrotnego wariantu i skręciłem w stronę wsi Grądy. Dość szybko okazało się, że pętelka jaką robię jest za krótka, żeby trening można było zaptaszkować jako udany. Pobiegłem więc jeszcze jedno "kółeczko". 30% całej trasy biegłem z czołówką, która wyśmienicie się spisała. Kupiłem ją za 30 złotych w podziemiach warszawskiego Dworca Wschodniego zimą tamtego roku. Do tej pory chodzi na tych samych bateriach, a była ze mną już na paru ogniskach. Od dziś nie boję się treningów nocnych, pod warunkiem, że nie biegnę w lesie, bo tam się czają wiedźmy za każdym drzewem! Na otwartej przestrzeni to co innego - choć mogą się też skrywać za zaspami, ale taką wiedźmę łatwiej zauważyć i odpowiednio zareagować. Dodatkowo promień światła z czołówki skierowany ma obserwującą mnie przehydę sprawi, że zabłysną jej oczy i nici z zasadzki! Gorzej jeśli zdecydowałaby się zaatakować mnie z góry, latając na miotle, wtedy jestem bez szans... hmmm, no i teraz mam wątpliwości.
Po biegu tradycyjnie - rozciąganie. Nie za mocno, nie za krótko i nie za długo. Pojawił się dziwny ból, w okolicy zewnętrznej części ud, na 3/4 ich wysokości, ale taki pozytywny, że coś tam popracowało. Zdaje się, że śnieg swoje robi i wymusza pracę innych mięśni - to dobrze.
W domu, po bieganiu, wypiłem sobie 3 szklanki wody z sokiem malinowym i malinami. Cały słoiczek poszedł.
Jutro prawdopodobnie zrobię przerwę.
Pora dnia: 17:51
Warunki pogodowe: wiatr, zimno, ciemno
Temperatura: -10 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (123 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (495 km przebiegu)
Całkowity dystans: 9,03 km
Całkowity czas: 00:50:28 godz
Średnie tętno: 172 bpm
Szczytowe tętno: 181 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:35
Średnia prędkość (km/h): 10,74
Średnia prędkość (m/s): 2,98
Liczba spalonych kalorii: 705 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 8663
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:28 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 156/172 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:27 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/171 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:39 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 170/173 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:37 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 172/174 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:31 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 175/178 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:37 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 174/178 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:43 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 176/180 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:37 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 176/179 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:33 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 177/181 bpm
Dieta:
15:00: makrela wędzona z chlebem
17:00: gruszka
18:30: słoik malin
19:00: kanapki z krakowską i ogórkiem kiszonym
22:00: serek danio z chlebem
Miałem robić naleśniki, ale nie chciało się...
Suplementy: Nope
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: doskonałe
Brodę miał siwą od mrozu, a z czoła biło mu światło! Gdzie spojrzał - tam jasność nastała, pstryknięciem sprawiał, że gasła!
Dziś trochę zmarzłem podczas biegania, a zmarzłbym pewnie jeszcze bardziej, gdyby nie patent, który zastosowałem. Założyłem buffa na szyję, ale jeden koniec naciągnąłem na potylicę - do połowy głowy, a dopiero potem czapkę. Dzięki temu cała głowa, kark, uszy, szyja i częściowo broda były osłonięte. Wyglądałem jak pomieszanie wojownika ninja z muzułmanką, ze wskazaniem na to drugie. Zabrałem też ze sobą czołówkę, bo było już ciemno. Zaraz po wybiegnięciu, spotkałem Panią Anię (pamiętacie te wpisy, kiedy zachwalałem ciasta, jakie można u Pani Ani zjeść?). Pani Ani potowarzyszyłem jakieś 250 metrów i skręciłem na wczorajszą trasę.
Biegło się lepiej niż wczoraj, choć tętna mówią co innego. Zmieniłem trochę trasę i zamiast skręcać w stronę lasu spróbowałem odwrotnego wariantu i skręciłem w stronę wsi Grądy. Dość szybko okazało się, że pętelka jaką robię jest za krótka, żeby trening można było zaptaszkować jako udany. Pobiegłem więc jeszcze jedno "kółeczko". 30% całej trasy biegłem z czołówką, która wyśmienicie się spisała. Kupiłem ją za 30 złotych w podziemiach warszawskiego Dworca Wschodniego zimą tamtego roku. Do tej pory chodzi na tych samych bateriach, a była ze mną już na paru ogniskach. Od dziś nie boję się treningów nocnych, pod warunkiem, że nie biegnę w lesie, bo tam się czają wiedźmy za każdym drzewem! Na otwartej przestrzeni to co innego - choć mogą się też skrywać za zaspami, ale taką wiedźmę łatwiej zauważyć i odpowiednio zareagować. Dodatkowo promień światła z czołówki skierowany ma obserwującą mnie przehydę sprawi, że zabłysną jej oczy i nici z zasadzki! Gorzej jeśli zdecydowałaby się zaatakować mnie z góry, latając na miotle, wtedy jestem bez szans... hmmm, no i teraz mam wątpliwości.
Po biegu tradycyjnie - rozciąganie. Nie za mocno, nie za krótko i nie za długo. Pojawił się dziwny ból, w okolicy zewnętrznej części ud, na 3/4 ich wysokości, ale taki pozytywny, że coś tam popracowało. Zdaje się, że śnieg swoje robi i wymusza pracę innych mięśni - to dobrze.
W domu, po bieganiu, wypiłem sobie 3 szklanki wody z sokiem malinowym i malinami. Cały słoiczek poszedł.
Jutro prawdopodobnie zrobię przerwę.
Pora dnia: 17:51
Warunki pogodowe: wiatr, zimno, ciemno
Temperatura: -10 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (123 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (495 km przebiegu)
Całkowity dystans: 9,03 km
Całkowity czas: 00:50:28 godz
Średnie tętno: 172 bpm
Szczytowe tętno: 181 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:35
Średnia prędkość (km/h): 10,74
Średnia prędkość (m/s): 2,98
Liczba spalonych kalorii: 705 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 8663
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:28 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 156/172 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:27 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 168/171 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:39 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 170/173 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:37 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 172/174 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:31 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 175/178 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:37 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 174/178 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:43 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 176/180 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:37 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 176/179 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:33 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 177/181 bpm
Dieta:
15:00: makrela wędzona z chlebem
17:00: gruszka
18:30: słoik malin
19:00: kanapki z krakowską i ogórkiem kiszonym
22:00: serek danio z chlebem
Miałem robić naleśniki, ale nie chciało się...
Suplementy: Nope
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
sobota, 16 stycznia 2010
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Nic ciekawego
Tak jak w temacie. Dzień minął, jakby go nie było. Co prawda spotkałem się ze znajomymi i ustaliliśmy parę ważnych spraw, ale tak to same nudy. Próbowałem trochę popracować, ale wybitnie mi nie szło dziś nic. Poszedłbym już spać, ale ojczulek coś długo nie wraca, telefon nie odpowiada i trochę się o niego martwię... Może dlatego nie mogę skupić się na robocie.
Chyba znowu zaczynam łapać biegowego bakcyla. Chciałem dziś pobiec i myślałem o tym często, ale 3 dni pod rząd, to chyba nie jest dobry pomysł - tym bardziej, że zaledwie parę dni temu wróciłem do biegania. Wspominałem jakiś czas temu o dobrym wpływie aktywności biegowej na moją skórę... Znowu pysk jest jak nowy . Bieganie w jakiś sposób oczyszcza mi też zatoki.
No, ojczulek właśnie wszedł do domu. Widzę, że wesoło było na "Balu Seniora" . Coś czuję, że senior rodu zaraz będzie spał jak osesek.
Dieta:
12:00: herbata :P
15:00: rosół + gotowana noga kurczacza
15:30: serek homogenizowany
18:00: kluchy z jogurtem i bananem - fajne
20:00: kluchy z jogurtem
22:00: kanapki z szynką i z ogórkiem kiszonym
Suplementy: Ani pastylki
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Nic ciekawego
Tak jak w temacie. Dzień minął, jakby go nie było. Co prawda spotkałem się ze znajomymi i ustaliliśmy parę ważnych spraw, ale tak to same nudy. Próbowałem trochę popracować, ale wybitnie mi nie szło dziś nic. Poszedłbym już spać, ale ojczulek coś długo nie wraca, telefon nie odpowiada i trochę się o niego martwię... Może dlatego nie mogę skupić się na robocie.
Chyba znowu zaczynam łapać biegowego bakcyla. Chciałem dziś pobiec i myślałem o tym często, ale 3 dni pod rząd, to chyba nie jest dobry pomysł - tym bardziej, że zaledwie parę dni temu wróciłem do biegania. Wspominałem jakiś czas temu o dobrym wpływie aktywności biegowej na moją skórę... Znowu pysk jest jak nowy . Bieganie w jakiś sposób oczyszcza mi też zatoki.
No, ojczulek właśnie wszedł do domu. Widzę, że wesoło było na "Balu Seniora" . Coś czuję, że senior rodu zaraz będzie spał jak osesek.
Dieta:
12:00: herbata :P
15:00: rosół + gotowana noga kurczacza
15:30: serek homogenizowany
18:00: kluchy z jogurtem i bananem - fajne
20:00: kluchy z jogurtem
22:00: kanapki z szynką i z ogórkiem kiszonym
Suplementy: Ani pastylki
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
niedziela, 17 stycznia 2010
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: spałem dobrze
Samopoczucie: neutralne
Szkoda, że nie miałem żaglówki!
Co za wietrzysko! Na początku było genialnie. Wiatr dął mi w plecy, więc biegło się idealnie. Tętno w miarę niskie. Dopiero jak musiałem skręcić, a potem wracać, zrobiło się ciężko. Ostatnie 5 kilometrów biegłem praktycznie po polu, a tam normalnie wichura! Zaspy ponawiewane na pół ulicy. Musiałem założyć kaptur od wiatrówki, bo wróciłbym z zapaleniem uszu. W ogóle, to bez wiatrówki, to chyba bym zdechł tam marnie, a moje zwłoki znaleźliby wiosną! Czołówka też się przydała, bo na tych polach, gdzie biegłem zupełnie nie było latarni. Niby biało, ale koleiny już się nie zauważy i ławo w zaspę wpaść, więc światełko się przydało. Zresztą nie tylko do omijania zasp - lokalizowałem światłem też jakieś małe dziamgoty, które nie zamknięte na podwórku próbowały mnie gonić, ale że oczy im się świeciły, to wiedziałem dokładnie gdzie są. Myślałem też, że wielki owczarek kaukaski wyskoczy zza płotu jedej z posesji i rozszarpie mnie na kawałki - przy ogrodzeniu była góra z odgarniętego śniegu i skubaniec prawie się wykaraskał do mnie!
Podczas biegania, tam na tych polach, przepychając się z wiatrem, wspomniałem nasze dziewczyny z bieganie.pl, które biegły dziś na Chomiczówce w 15 km biegu i powiem szczerze, że imponują. Za nic w świecie, w taką pogodę jak dziś, nie dałbym rady choć zblizyć się do wyniku Kasi, czy B&B... Jestem pod wrażeniem.
Pod koniec wybiegania z 4 razy mocno zakłuł mnie lewy achilles, ale zaraz przestał.
Myślałem też o celach biegowych na 2010 rok. Jak już wspomniałem, w którymś z poprzednich wpisów - kondycję poprawiłem, a i waga jest na zadowalającym poziomie. Wymyśliłem sobie cel, który w tej chwili wydaje mi się cholernie ambitny, ale nie niemożliwy. Wymagać będzie nie tylko olbrzymiego samozaparcia, ale także strategicznego planowania i odłożenia na ten cel jakiejś ilości gotówki. Plan na osiągnięcie celu jest długofalowy i obejmuje 2 lata. Będę chciał zdobyć "Koronę Maratonów Polskich". Pewnie wszyscy wiedzą o co chodzi, ale dla pewności wyjaśnię. W przeciągu 2 lat kalendarzowych trzeba przebiec łącznie pięć maratonów. Maratony w Dębnie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu. Wcześniej miałem plan, by pobiec w tym roku tylko Maraton Warszawski, ale wtedy dużą trudnością byłoby w 2011 zaliczyć aż 4 maratony (niektóre dzieli zaledwie kilkanaście dni), a przecież królem chcę zostać! W tym roku wypada więc pobiec 2 maratony i prawdopodobnie będą to: Cracovia Maraton - 25 kwietnia i Maraton Warszawski - 27 września. Trochę się boję, że może mi się nie udać, ale co tam - raz się żyje .
Pora dnia: 18:49
Warunki pogodowe: cholerny wiatr, chmury
Temperatura: -4 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (125 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (507 km przebiegu)
Całkowity dystans: 12,35 km
Całkowity czas: 01:11:56 godz
Średnie tętno: 167 bpm
Szczytowe tętno: 180 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:49
Średnia prędkość (km/h): 10,30
Średnia prędkość (m/s): 2,86
Liczba spalonych kalorii: 961 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 11997
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 148/162 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:46 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 159/174 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 160/171 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:07 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 162/166 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:52 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 169/172 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:51 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 164/173 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:43 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 175/178 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:42 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 177/180 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:51 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 171/176 bpm
10. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:47 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/178 bpm
11. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:36 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 169/179 bpm
12. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 171/176 bpm
13. ∙∙∙∙∙ 0,35 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 172/175 bpm
Dieta:
14:00: parówki z sałatką i pieczywem
19:30: banan
21:00: słoiczek malin
Nie wierzę, że dziś tylko tyle zjadłem... Trzeba to zmienić.
Suplementy: Słoik malin?
Łączny dystans: 38,61 km
Łączny czas: 3:52:02 godz.
Liczba dni biegowych: 4
Średnie tempo (min/km): 6:01
Średni puls: 169 bpm
Łączna liczba spalonych kalorii: 2979
Spotkane zwierzaki: 4 sarny, jeden łoś i stado koni z szarakiem na czele.
Jak widać, tyodniowy bilans nie jest imponujący, ale dopiero co wróciłem do biegania, więc nie ma co rozpaczać. Tętno jest wysokie cały czas, a 12 km bieg czuję w nogach, jak 20 km przed przerwą. Ważne jest dla mnie, że nie ma bólu, który towarzyszył mi niemal od początku września. Codziennie uciskam to miejsce, w którym mnie wcześniej bolało - wszystko z obawą, że wyczuję tam znowu ognisko bólu. Wiem jednak co zrobię, jak poczuję, że mnie boli. Zrobię przerwę , ale krótszą. Ogólnie jest pozytywnie. Chce się biegać.
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: spałem dobrze
Samopoczucie: neutralne
Szkoda, że nie miałem żaglówki!
Co za wietrzysko! Na początku było genialnie. Wiatr dął mi w plecy, więc biegło się idealnie. Tętno w miarę niskie. Dopiero jak musiałem skręcić, a potem wracać, zrobiło się ciężko. Ostatnie 5 kilometrów biegłem praktycznie po polu, a tam normalnie wichura! Zaspy ponawiewane na pół ulicy. Musiałem założyć kaptur od wiatrówki, bo wróciłbym z zapaleniem uszu. W ogóle, to bez wiatrówki, to chyba bym zdechł tam marnie, a moje zwłoki znaleźliby wiosną! Czołówka też się przydała, bo na tych polach, gdzie biegłem zupełnie nie było latarni. Niby biało, ale koleiny już się nie zauważy i ławo w zaspę wpaść, więc światełko się przydało. Zresztą nie tylko do omijania zasp - lokalizowałem światłem też jakieś małe dziamgoty, które nie zamknięte na podwórku próbowały mnie gonić, ale że oczy im się świeciły, to wiedziałem dokładnie gdzie są. Myślałem też, że wielki owczarek kaukaski wyskoczy zza płotu jedej z posesji i rozszarpie mnie na kawałki - przy ogrodzeniu była góra z odgarniętego śniegu i skubaniec prawie się wykaraskał do mnie!
Podczas biegania, tam na tych polach, przepychając się z wiatrem, wspomniałem nasze dziewczyny z bieganie.pl, które biegły dziś na Chomiczówce w 15 km biegu i powiem szczerze, że imponują. Za nic w świecie, w taką pogodę jak dziś, nie dałbym rady choć zblizyć się do wyniku Kasi, czy B&B... Jestem pod wrażeniem.
Pod koniec wybiegania z 4 razy mocno zakłuł mnie lewy achilles, ale zaraz przestał.
Myślałem też o celach biegowych na 2010 rok. Jak już wspomniałem, w którymś z poprzednich wpisów - kondycję poprawiłem, a i waga jest na zadowalającym poziomie. Wymyśliłem sobie cel, który w tej chwili wydaje mi się cholernie ambitny, ale nie niemożliwy. Wymagać będzie nie tylko olbrzymiego samozaparcia, ale także strategicznego planowania i odłożenia na ten cel jakiejś ilości gotówki. Plan na osiągnięcie celu jest długofalowy i obejmuje 2 lata. Będę chciał zdobyć "Koronę Maratonów Polskich". Pewnie wszyscy wiedzą o co chodzi, ale dla pewności wyjaśnię. W przeciągu 2 lat kalendarzowych trzeba przebiec łącznie pięć maratonów. Maratony w Dębnie, Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i Poznaniu. Wcześniej miałem plan, by pobiec w tym roku tylko Maraton Warszawski, ale wtedy dużą trudnością byłoby w 2011 zaliczyć aż 4 maratony (niektóre dzieli zaledwie kilkanaście dni), a przecież królem chcę zostać! W tym roku wypada więc pobiec 2 maratony i prawdopodobnie będą to: Cracovia Maraton - 25 kwietnia i Maraton Warszawski - 27 września. Trochę się boję, że może mi się nie udać, ale co tam - raz się żyje .
Pora dnia: 18:49
Warunki pogodowe: cholerny wiatr, chmury
Temperatura: -4 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (125 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (507 km przebiegu)
Całkowity dystans: 12,35 km
Całkowity czas: 01:11:56 godz
Średnie tętno: 167 bpm
Szczytowe tętno: 180 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:49
Średnia prędkość (km/h): 10,30
Średnia prędkość (m/s): 2,86
Liczba spalonych kalorii: 961 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 11997
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 148/162 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:46 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 159/174 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 160/171 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 06:07 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 162/166 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:52 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 169/172 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:51 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 164/173 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:43 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 175/178 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:42 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 177/180 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:51 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 171/176 bpm
10. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:47 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 173/178 bpm
11. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:36 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 169/179 bpm
12. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 171/176 bpm
13. ∙∙∙∙∙ 0,35 km ∙∙∙∙∙∙∙ 05:49 min/km ∙∙∙∙∙∙∙ 172/175 bpm
Dieta:
14:00: parówki z sałatką i pieczywem
19:30: banan
21:00: słoiczek malin
Nie wierzę, że dziś tylko tyle zjadłem... Trzeba to zmienić.
Suplementy: Słoik malin?
Łączny dystans: 38,61 km
Łączny czas: 3:52:02 godz.
Liczba dni biegowych: 4
Średnie tempo (min/km): 6:01
Średni puls: 169 bpm
Łączna liczba spalonych kalorii: 2979
Spotkane zwierzaki: 4 sarny, jeden łoś i stado koni z szarakiem na czele.
Jak widać, tyodniowy bilans nie jest imponujący, ale dopiero co wróciłem do biegania, więc nie ma co rozpaczać. Tętno jest wysokie cały czas, a 12 km bieg czuję w nogach, jak 20 km przed przerwą. Ważne jest dla mnie, że nie ma bólu, który towarzyszył mi niemal od początku września. Codziennie uciskam to miejsce, w którym mnie wcześniej bolało - wszystko z obawą, że wyczuję tam znowu ognisko bólu. Wiem jednak co zrobię, jak poczuję, że mnie boli. Zrobię przerwę , ale krótszą. Ogólnie jest pozytywnie. Chce się biegać.
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
poniedziałek, 18 stycznia 2010
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: złe
Bezproduktywność i sflaczenie ogólne, totalne + wkur@#%ie niemiłosierne i bezsilność wobec tego uczucia!
Yo! yo! yo!
Co tu dużo pisać. Dzień zmarnowany. Nie miałem dziś do niczego głowy. Trochę, co prawda poplanowałem w związku z tym pomysłem na "KMP", ale większość dnia minęła mi na durnotach i pomaganiu znajomym w rozwiązywaniu ich problemów (...) Że też nie potrafię tak po prostu odprawić co poniektórych delikwentów najprostszym z możliwych i jednocześnie potencjalnie najbardziej pożytecznym dla nich komentarzem: "www.google.pl". Czasem aż mnie zdumiewa jak bardzo ludzie potrafią być niesamodzielni i jak bardzo oczekują gotowych rozwiązań. Zero zaangażowania... Bo przecież Krzyś pomoże, Krzyś podyktuje, znajdzie przydatne linki i jeszcze ucieszy się razem ze mną, że działa (!!!), albo popłacze ze mną, że nie działa (buuuu), a najlepiej jakby był tutaj ze mną i zrobił to za mnie! Sam mam czasem problemy z pewnymi sprawami, niektórych nie mogę zupełnie przeskoczyć, ale wiem, że pytając kogoś sprawiam mu kłopot, więc staram się jak najmniej pytać i jak najwięcej przepraszać, że pytam (Michał - będziesz wiedział o co chodzi - zresztą też Ci głowę zawróciłem dziś swoim pomysłem - nieładnie z mojej strony) . Ehhh... czyżbym narzekał? Zdecydowanie! Trzeba przecież na kogoś zwalić tę swoją dzisiejszą bezproduktywność...
Dziś sobie posprawdzałem noclegi w Krakowie, ceny pociągów, wpisowe (50 zł do końca stycznia - naaajs) i wszystko zapisałem. Wiem, że jeszcze 14 tygodni do startu i można to zrobić później, ale jak mówię, dziś nic mi nie szło, więc chociaż sobie posprawdzałem. A'propos 14. tygodni - wynalazłem plan na naszym portalu, który przygotowuje do maratonu właśnie w 14 tygodni. Jutro strzelę pierwszy trening z tego planu . Zrobiłem sobie też w Excelu ładną tabelkę, by mieć wszystko czarno na... beżowo-szaro-niebieskim ?!
O taką: http://dl.dropbox.com/u/2975001/plan.jpg
Zastanawiam się też nad Carrefour Półmaraton Warszawski, jako zamiankę jednego z treningów niedzielnych - akurat wtedy wypada spokojne 26 km, może zamienię to na 21 km trochę mniej spokojnego biegu
Idę spać! Jutrzejszy dzień musi być bardziej produktywny, bo zwątpię...
Dieta:
12:30: naleśniki z konfiturą
15:00: jogurt z muesli
17:00: kanapki z pasztetem
19:00: kanapki z szynką
21:00: jogurt z muesli
22:00: jabłko
Suplementy: drugi słoik malin? Tym razem z 2006 roku!
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 8 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: złe
Bezproduktywność i sflaczenie ogólne, totalne + wkur@#%ie niemiłosierne i bezsilność wobec tego uczucia!
Yo! yo! yo!
Co tu dużo pisać. Dzień zmarnowany. Nie miałem dziś do niczego głowy. Trochę, co prawda poplanowałem w związku z tym pomysłem na "KMP", ale większość dnia minęła mi na durnotach i pomaganiu znajomym w rozwiązywaniu ich problemów (...) Że też nie potrafię tak po prostu odprawić co poniektórych delikwentów najprostszym z możliwych i jednocześnie potencjalnie najbardziej pożytecznym dla nich komentarzem: "www.google.pl". Czasem aż mnie zdumiewa jak bardzo ludzie potrafią być niesamodzielni i jak bardzo oczekują gotowych rozwiązań. Zero zaangażowania... Bo przecież Krzyś pomoże, Krzyś podyktuje, znajdzie przydatne linki i jeszcze ucieszy się razem ze mną, że działa (!!!), albo popłacze ze mną, że nie działa (buuuu), a najlepiej jakby był tutaj ze mną i zrobił to za mnie! Sam mam czasem problemy z pewnymi sprawami, niektórych nie mogę zupełnie przeskoczyć, ale wiem, że pytając kogoś sprawiam mu kłopot, więc staram się jak najmniej pytać i jak najwięcej przepraszać, że pytam (Michał - będziesz wiedział o co chodzi - zresztą też Ci głowę zawróciłem dziś swoim pomysłem - nieładnie z mojej strony) . Ehhh... czyżbym narzekał? Zdecydowanie! Trzeba przecież na kogoś zwalić tę swoją dzisiejszą bezproduktywność...
Dziś sobie posprawdzałem noclegi w Krakowie, ceny pociągów, wpisowe (50 zł do końca stycznia - naaajs) i wszystko zapisałem. Wiem, że jeszcze 14 tygodni do startu i można to zrobić później, ale jak mówię, dziś nic mi nie szło, więc chociaż sobie posprawdzałem. A'propos 14. tygodni - wynalazłem plan na naszym portalu, który przygotowuje do maratonu właśnie w 14 tygodni. Jutro strzelę pierwszy trening z tego planu . Zrobiłem sobie też w Excelu ładną tabelkę, by mieć wszystko czarno na... beżowo-szaro-niebieskim ?!
O taką: http://dl.dropbox.com/u/2975001/plan.jpg
Zastanawiam się też nad Carrefour Półmaraton Warszawski, jako zamiankę jednego z treningów niedzielnych - akurat wtedy wypada spokojne 26 km, może zamienię to na 21 km trochę mniej spokojnego biegu
Idę spać! Jutrzejszy dzień musi być bardziej produktywny, bo zwątpię...
Dieta:
12:30: naleśniki z konfiturą
15:00: jogurt z muesli
17:00: kanapki z pasztetem
19:00: kanapki z szynką
21:00: jogurt z muesli
22:00: jabłko
Suplementy: drugi słoik malin? Tym razem z 2006 roku!
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
wtorek, 19 stycznia 2010
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Plan treningowy: "Maraton w 14-tygodni"
Etap przygotowań: ███████████████████████████████████████████████████████ - trening 1 z 55
środek treningowy: 50' + 6x20"/1'p
Pierwszy trening z 14-tygodniowego planu! 50 min + 6x20 s.
Zacznę od tego, że zapomniałem, że dziś mam wizytę u dentystki. Przypomniałem sobie półtorej godziny przed wizytą, ale zdążyłem. Tym razem komunikacja podmiejska i miejska dały radę. Trochę wiercenia w górnej szóstce i byłem wolny. Potem poszedłem na zakupy. W Empiku kupiłem sobie książkę Henninga Mankella pt. "Morderca bez twarzy". Bardzo przypadły mi do gustu odcinki serialu emitowanego przez BBC pt. "Wallander", których fabuła opiera się o prozę Mankella, stąd ten zakup. Przeglądałem też Runners World, ale było mi szkoda kasy - przejrzałem pobieżnie, zapamiętując niektóre ćwiczenia na nogi i odłożyłem na półkę. Widziałem też książkę pt. "Biegi Długodystansowe" (nawet z logo bieganie.pl na zadniej okładce), ale z tego co pamiętam, to na forum nie miała dobrych opinii i nie kupiłem. Myślałem, że może znajdę coś jeszcze w tematyce biegowej, ale się przeliczyłem - nic nie było... Poszedłem więc nażreć się w Mac'u.
Po powrocie do domu krótkie skanowanie forum, pogaducha z mimikiem - pożeraczem surowych miąs i niedoszłym degustatorem psiny (tak by się nazywało mięso z psa?) i w plener - trzaskać kilometry i smarkać przez ramię!
Starałem się biec wolno, co mi się udało. W kierunku "pod wiatr" tętno trochę wyższe, ale ogólnie jestem w miarę zadowolony. Za 2 nawrotem, mijając prostopadłą drogę, zauważyłem na tej właśnie drodze bujające się w dół i w górę światełko... Okazał się to ktoś biegający. Miałem nadzieję, że skręci w moim kierunku, ale niestety poleciał w przeciwnym i nie dowiedziałem się nic więcej... Czyli jednak są u mnie w okolicy wariaci, którzy przy -10°C też biegają. Ba! Nawet biegają z fancy światełkiem na czubku głowy! W swoim dziwactwie nie jestem sam! Jupi! Po tym zdarzeniu zrobiłem jeszcze pętelkę przez Grądy i zacząłem z miejsca przebieżki. Nawet nie było ciężko, bo chyba po raz pierwszy nie starałem się lecieć tych przebieżek na maksa, a jedynie sprawnie, sprężyście biegłem. Akurat tak się fajnie złożyło, że minutowy trucht po ostatniej przebieżce z serii zakończył się tuż przed moim domem - nieeeeźle to wymierzyłem nie?
A teraz łyżeczka dziegciu... Dziś po treningu moje paluchy bezwstydnie zaczęły obmacywać okolice wewnętrznej strony piszczeli i poczułem ból. Boli w tym samym miejscu, co wcześniej. Wymasowałem tę okolicę. Zobaczymy jak będzie jutro - na razie jeszcze trochę czuję to miejsce.
Aaaa! No i ciągle zapominam! Parę dni temu blog zanotował 10 000. odwiedziny - to daje skrzydeł. Szkoda, że nie zrobiłem printscreena, bo widziałem tę liczbę !
Pora dnia: 19:58
Warunki pogodowe: lekki wiatr, lód i śnieg
Temperatura: -10 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (127 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (517 km przebiegu)
Całkowity dystans: 9,84 km
Całkowity czas: 00:58:03 godz
Średnie tętno: 164 bpm
Szczytowe tętno: 187 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:53
Średnia prędkość (km/h): 10,17
Średnia prędkość (m/s): 2,83
Liczba spalonych kalorii: 774 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 9494
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙ 153/167 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:50 min/km ∙∙∙∙∙∙ 158/166 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:52 min/km ∙∙∙∙∙∙ 159/165 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:52 min/km ∙∙∙∙∙∙ 163/166 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:50 min/km ∙∙∙∙∙∙ 164/167 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 06:04 min/km ∙∙∙∙∙∙ 165/169 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 06:04 min/km ∙∙∙∙∙∙ 166/169 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 06:02 min/km ∙∙∙∙∙∙ 164/167 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 0,39 km ∙∙∙∙∙∙ 06:22 min/km ∙∙∙∙∙∙ 163/167 bpm
SUMA: 50:03 min / 8,39 km = 05:58 min/km (avg. 162 bpm)
01. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 170/178 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
02. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,16 km ∙∙∙∙∙∙ 06:15 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/181 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
03. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 172/179 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
04. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,14 km ∙∙∙∙∙∙ 07:08 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/181 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
05. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 172/179 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
06. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,15 km ∙∙∙∙∙∙ 06:40 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/180 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
07. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,10 km ∙∙∙∙∙∙ 03:20 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/181 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
08. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,15 km ∙∙∙∙∙∙ 06:40 min/km ∙∙∙∙∙∙ 179/185 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
09. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,10 km ∙∙∙∙∙∙ 03:20 min/km ∙∙∙∙∙∙ 178/185 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
10. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,14 km ∙∙∙∙∙∙ 07:08 min/km ∙∙∙∙∙∙ 179/187 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
11. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 175/182 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
12. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,15 km ∙∙∙∙∙∙ 06:31 min/km ∙∙∙∙∙∙ 178/185 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
SUMA: 08:00 min / 1,45 km = 05:30 min/km (avg. 175 bpm)
Dieta:
12:30: serek danio
16:00: BigMac + 2 cheesburgery, do tego średnia cola - tak, tak - właśnie tak sobie poczynam!
18:00: jogurt z muesli
19:00: banan i kawałek sernika
22:00: pomidorowa z ryżem pełnoziarnistym
Suplementy: hehe - ten BigMac
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Plan treningowy: "Maraton w 14-tygodni"
Etap przygotowań: ███████████████████████████████████████████████████████ - trening 1 z 55
środek treningowy: 50' + 6x20"/1'p
Pierwszy trening z 14-tygodniowego planu! 50 min + 6x20 s.
Zacznę od tego, że zapomniałem, że dziś mam wizytę u dentystki. Przypomniałem sobie półtorej godziny przed wizytą, ale zdążyłem. Tym razem komunikacja podmiejska i miejska dały radę. Trochę wiercenia w górnej szóstce i byłem wolny. Potem poszedłem na zakupy. W Empiku kupiłem sobie książkę Henninga Mankella pt. "Morderca bez twarzy". Bardzo przypadły mi do gustu odcinki serialu emitowanego przez BBC pt. "Wallander", których fabuła opiera się o prozę Mankella, stąd ten zakup. Przeglądałem też Runners World, ale było mi szkoda kasy - przejrzałem pobieżnie, zapamiętując niektóre ćwiczenia na nogi i odłożyłem na półkę. Widziałem też książkę pt. "Biegi Długodystansowe" (nawet z logo bieganie.pl na zadniej okładce), ale z tego co pamiętam, to na forum nie miała dobrych opinii i nie kupiłem. Myślałem, że może znajdę coś jeszcze w tematyce biegowej, ale się przeliczyłem - nic nie było... Poszedłem więc nażreć się w Mac'u.
Po powrocie do domu krótkie skanowanie forum, pogaducha z mimikiem - pożeraczem surowych miąs i niedoszłym degustatorem psiny (tak by się nazywało mięso z psa?) i w plener - trzaskać kilometry i smarkać przez ramię!
Starałem się biec wolno, co mi się udało. W kierunku "pod wiatr" tętno trochę wyższe, ale ogólnie jestem w miarę zadowolony. Za 2 nawrotem, mijając prostopadłą drogę, zauważyłem na tej właśnie drodze bujające się w dół i w górę światełko... Okazał się to ktoś biegający. Miałem nadzieję, że skręci w moim kierunku, ale niestety poleciał w przeciwnym i nie dowiedziałem się nic więcej... Czyli jednak są u mnie w okolicy wariaci, którzy przy -10°C też biegają. Ba! Nawet biegają z fancy światełkiem na czubku głowy! W swoim dziwactwie nie jestem sam! Jupi! Po tym zdarzeniu zrobiłem jeszcze pętelkę przez Grądy i zacząłem z miejsca przebieżki. Nawet nie było ciężko, bo chyba po raz pierwszy nie starałem się lecieć tych przebieżek na maksa, a jedynie sprawnie, sprężyście biegłem. Akurat tak się fajnie złożyło, że minutowy trucht po ostatniej przebieżce z serii zakończył się tuż przed moim domem - nieeeeźle to wymierzyłem nie?
A teraz łyżeczka dziegciu... Dziś po treningu moje paluchy bezwstydnie zaczęły obmacywać okolice wewnętrznej strony piszczeli i poczułem ból. Boli w tym samym miejscu, co wcześniej. Wymasowałem tę okolicę. Zobaczymy jak będzie jutro - na razie jeszcze trochę czuję to miejsce.
Aaaa! No i ciągle zapominam! Parę dni temu blog zanotował 10 000. odwiedziny - to daje skrzydeł. Szkoda, że nie zrobiłem printscreena, bo widziałem tę liczbę !
Pora dnia: 19:58
Warunki pogodowe: lekki wiatr, lód i śnieg
Temperatura: -10 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (127 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (517 km przebiegu)
Całkowity dystans: 9,84 km
Całkowity czas: 00:58:03 godz
Średnie tętno: 164 bpm
Szczytowe tętno: 187 bpm
Średnie tempo (min/km): 05:53
Średnia prędkość (km/h): 10,17
Średnia prędkość (m/s): 2,83
Liczba spalonych kalorii: 774 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 9494
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙ 153/167 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:50 min/km ∙∙∙∙∙∙ 158/166 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:52 min/km ∙∙∙∙∙∙ 159/165 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:52 min/km ∙∙∙∙∙∙ 163/166 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 05:50 min/km ∙∙∙∙∙∙ 164/167 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 06:04 min/km ∙∙∙∙∙∙ 165/169 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 06:04 min/km ∙∙∙∙∙∙ 166/169 bpm
08. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙∙ 06:02 min/km ∙∙∙∙∙∙ 164/167 bpm
09. ∙∙∙∙∙ 0,39 km ∙∙∙∙∙∙ 06:22 min/km ∙∙∙∙∙∙ 163/167 bpm
SUMA: 50:03 min / 8,39 km = 05:58 min/km (avg. 162 bpm)
01. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 170/178 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
02. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,16 km ∙∙∙∙∙∙ 06:15 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/181 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
03. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 172/179 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
04. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,14 km ∙∙∙∙∙∙ 07:08 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/181 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
05. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 172/179 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
06. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,15 km ∙∙∙∙∙∙ 06:40 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/180 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
07. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,10 km ∙∙∙∙∙∙ 03:20 min/km ∙∙∙∙∙∙ 173/181 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
08. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,15 km ∙∙∙∙∙∙ 06:40 min/km ∙∙∙∙∙∙ 179/185 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
09. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,10 km ∙∙∙∙∙∙ 03:20 min/km ∙∙∙∙∙∙ 178/185 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
10. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,14 km ∙∙∙∙∙∙ 07:08 min/km ∙∙∙∙∙∙ 179/187 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
11. ∙∙∙∙∙ 00:00:20 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,09 km ∙∙∙∙∙∙ 03:42 min/km ∙∙∙∙∙∙ 175/182 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ PRZEBIEŻKA
12. ∙∙∙∙∙ 00:01:00 godz. ∙∙∙∙∙∙∙ 0,15 km ∙∙∙∙∙∙ 06:31 min/km ∙∙∙∙∙∙ 178/185 bpm ∙∙∙∙∙∙∙ ODPOCZYNEK W TRUCHCIE
SUMA: 08:00 min / 1,45 km = 05:30 min/km (avg. 175 bpm)
Dieta:
12:30: serek danio
16:00: BigMac + 2 cheesburgery, do tego średnia cola - tak, tak - właśnie tak sobie poczynam!
18:00: jogurt z muesli
19:00: banan i kawałek sernika
22:00: pomidorowa z ryżem pełnoziarnistym
Suplementy: hehe - ten BigMac
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Ostatnio zmieniony 31 sty 2010, 00:00 przez PATATAJEC, łącznie zmieniany 2 razy.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
środa, 20 stycznia 2010
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Knucie i układanie sobie we łbie
Dziś dzień leniwy, ale tylko fizycznie. Dużo myślałem i poukładałem sobie w głowie parę spraw. Sprawy poza biegowe - bardzo ważne dla mnie. O bieganiu myślałem mało. W zasadzie sprawy około biegowe ograniczyły się do przeglądnięcia forum i sprawdzania co i raz prawej nogi, czy jeszcze boli. No i boli, cholera... Nie mocno, ale czuję to cholerstwo znowu i mnie to martwi. Tak czy owak wyjdę jutro na trening, a zacznę się przejmować mocniej, jak sprawa będzie się pogłębiać. Wtedy chyba zdecyduję się na ortopedę. Boję się tylko, że każe mi przestać biegać na długo, co się odbije na planie do maratonu, czego bym nie chciał cholernie. Raczej na 100% się przecież nie przetrenowuję - niecałe 40 kilometrów na tydzień i nie więcej niż 12 km jednorazowo to przecież nie jest coś co powinno zaszkodzić moim nogom. Jestem wypoczęty, nie czuję żadnego ujemnego skutku biegania na samopoczucie, tylko ta noga znowu zaczyna boleć... Może to cieśń (powieziowa) cholera, a nie żadna okostna?! Choć z drugiej strony jak odpoczywałem 3 tygodnie, to dopiero po 1,5 tygodnia przestało mnie boleć w tym miescu, więc nie wiem czy możliwe żeby to był zespół cieśni powięziowej... Macie jakieś sugestie?
Poczytam Henninga i idę spać.
Dieta:
12:30: serek danio
16:00: BigMac + 2 cheesburgery, do tego średnia cola - tak, tak - właśnie tak sobie poczynam!
18:00: jogurt z muesli
19:00: banan i kawałek sernika
22:00: pomidorowa z ryżem pełnoziarnistym
Suplementy: suplementy kubek mięty :P
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Knucie i układanie sobie we łbie
Dziś dzień leniwy, ale tylko fizycznie. Dużo myślałem i poukładałem sobie w głowie parę spraw. Sprawy poza biegowe - bardzo ważne dla mnie. O bieganiu myślałem mało. W zasadzie sprawy około biegowe ograniczyły się do przeglądnięcia forum i sprawdzania co i raz prawej nogi, czy jeszcze boli. No i boli, cholera... Nie mocno, ale czuję to cholerstwo znowu i mnie to martwi. Tak czy owak wyjdę jutro na trening, a zacznę się przejmować mocniej, jak sprawa będzie się pogłębiać. Wtedy chyba zdecyduję się na ortopedę. Boję się tylko, że każe mi przestać biegać na długo, co się odbije na planie do maratonu, czego bym nie chciał cholernie. Raczej na 100% się przecież nie przetrenowuję - niecałe 40 kilometrów na tydzień i nie więcej niż 12 km jednorazowo to przecież nie jest coś co powinno zaszkodzić moim nogom. Jestem wypoczęty, nie czuję żadnego ujemnego skutku biegania na samopoczucie, tylko ta noga znowu zaczyna boleć... Może to cieśń (powieziowa) cholera, a nie żadna okostna?! Choć z drugiej strony jak odpoczywałem 3 tygodnie, to dopiero po 1,5 tygodnia przestało mnie boleć w tym miescu, więc nie wiem czy możliwe żeby to był zespół cieśni powięziowej... Macie jakieś sugestie?
Poczytam Henninga i idę spać.
Dieta:
12:30: serek danio
16:00: BigMac + 2 cheesburgery, do tego średnia cola - tak, tak - właśnie tak sobie poczynam!
18:00: jogurt z muesli
19:00: banan i kawałek sernika
22:00: pomidorowa z ryżem pełnoziarnistym
Suplementy: suplementy kubek mięty :P
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
czwartek, 21 stycznia 2010
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Plan treningowy: "Maraton w 14-tygodni"
Etap przygotowań: ███████████████████████████████████████████████████████ - trening 2 z 55
środek treningowy: 40'
Ajajaj... Nie lubię wydawać pieniędzy!
Witajcie!
Będzie krótko, bo już późno! Jest niemal 2 w nocy, a ja dopiero co przylazłem z biegania! Od 19:00 do 24:00 miałem sesję nagraniową w domu :D. Nie było opcji, by przełożyć chłopaków na inny dzień, więc bieganie musiałem siłą rzeczy trzasnąć po północy! Od razu mówię, że nie jest dobrze z nogą - boli bardziej niż po wczorajszym treningu. Lałem ją zaraz po treningu lodowatą wodą z 5 minut, a na noc przesmaruję Ben Gay'em. Wiem, że Ben Gay jest niedobry, ale nic innego nie mam dziś. Jutro kupię za radą Moniki jakiś sterydowy lek rozgrzewający i będę stosował na przemian z zimnymi prysznicami! W ogóle, to dziękuję Ci Moniś za patent .
Biegało się nawet okej. Co prawda wolno jak cholera, ale tętno przynajmniej spokojne jak na mnie. W połowie drogi zatrzymał mnie kierowca ciężarówki, by zapytać o drogę. Niezłą miał minę jak zobaczył mnie z bliska. W zasadzie widać mi było tylko nos, usta i oczy. Resztę twarzy ukryłem w buffie, a na głowie miałem czapę i czołówkę. Ogólnie taki patent jest bardzo dobry na bieganie w zimnie - szyja, kark, uszy, broda, policzki są chronione. Biegłem dookoła Leszna, najdłuższą trasą z możliwych, więc zaliczyłem i chodniki i asfalt i trochę lodu i śniegu. Po powrocie rozciąganie, ablucje, no i niestety żarcie (choć strasznie jestem z tego powodu szczęśliwy) - zaraz będę wsuwał. Dziś ogólnie tragedia mała z jedzeniem - jakoś nie znalazłem czasu.
Dziś też wydałem wszystkie swoje zaoszczędzone pieniądze! Nie była to łatwa decyzja, ale raz się żyje i trzeba spróbować szczęścia. Zakupiłem olbrzymi pakiet instrumentów wirtualnych. Jest tego około 500 GB - olbrzymia bilblioteka i genialne brzmienia. Liczę, że pod koniec przyszłego tygodnia przyjdzie paczka z Niemiec i utonę w muzyce . Była to trudna decyzja, ale chcąc być legalnym i jednocześnie brzmieć ponadprzeciętnie, nie ma mowy o półśrodkach. Ten zakup to jeden z efektów mojego tajemniczego knucia :D. Na resztę efektów knucia, trzeba będzie jeszcze poczekać
No właśnie - krótko miało być i co ?! Znowu rozwlekłem, wodę polałem, a w brzuchu żaby rechoczą! Parówkowym skrytożercom mówimy stanowcze... tak!
Pora dnia: 0:35
Warunki pogodowe: lekki północny wiatr
Temperatura: -9 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (129 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (524 km przebiegu)
Całkowity dystans: 6,77 km
Całkowity czas: 00:40:56 godz
Średnie tętno: 157 bpm
Szczytowe tętno: 167 bpm
Średnie tempo (min/km): 06:02
Średnia prędkość (km/h): 9,93
Średnia prędkość (m/s): 2,76
Liczba punktów z tabeli intensywności Daniels'a:
Liczba spalonych kalorii: 532 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 6412
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 05:54 min/km ∙∙∙∙∙∙ 145/158 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙ 157/160 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 05:57 min/km ∙∙∙∙∙∙ 159/164 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 06:03 min/km ∙∙∙∙∙∙ 154/164 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 06:12 min/km ∙∙∙∙∙∙ 161/167 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 06:06 min/km ∙∙∙∙∙∙ 161/167 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 0,77 km ∙∙∙∙∙ 06:07 min/km ∙∙∙∙∙∙ 160/162 bpm
Dieta:
11:00: bułka z masłem (prawdziwym, domowej roboty) + parę pierników, trochę czekolady, a do tego jagodowa herbata! (u Magdy)
13:00: muesli z jogurtem
16:00: gulasz z mięsa kurczaczego, duszonych pieczarek + ziemniaki i kiszone ogóry
18:00: kawałek camemberta
24:30: banan
02:00: parówki 2 z paluchem - musiałem!
Za mało!
Suplementy: nope
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 72,0 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: standardowy sen
Samopoczucie: neutralne
Plan treningowy: "Maraton w 14-tygodni"
Etap przygotowań: ███████████████████████████████████████████████████████ - trening 2 z 55
środek treningowy: 40'
Ajajaj... Nie lubię wydawać pieniędzy!
Witajcie!
Będzie krótko, bo już późno! Jest niemal 2 w nocy, a ja dopiero co przylazłem z biegania! Od 19:00 do 24:00 miałem sesję nagraniową w domu :D. Nie było opcji, by przełożyć chłopaków na inny dzień, więc bieganie musiałem siłą rzeczy trzasnąć po północy! Od razu mówię, że nie jest dobrze z nogą - boli bardziej niż po wczorajszym treningu. Lałem ją zaraz po treningu lodowatą wodą z 5 minut, a na noc przesmaruję Ben Gay'em. Wiem, że Ben Gay jest niedobry, ale nic innego nie mam dziś. Jutro kupię za radą Moniki jakiś sterydowy lek rozgrzewający i będę stosował na przemian z zimnymi prysznicami! W ogóle, to dziękuję Ci Moniś za patent .
Biegało się nawet okej. Co prawda wolno jak cholera, ale tętno przynajmniej spokojne jak na mnie. W połowie drogi zatrzymał mnie kierowca ciężarówki, by zapytać o drogę. Niezłą miał minę jak zobaczył mnie z bliska. W zasadzie widać mi było tylko nos, usta i oczy. Resztę twarzy ukryłem w buffie, a na głowie miałem czapę i czołówkę. Ogólnie taki patent jest bardzo dobry na bieganie w zimnie - szyja, kark, uszy, broda, policzki są chronione. Biegłem dookoła Leszna, najdłuższą trasą z możliwych, więc zaliczyłem i chodniki i asfalt i trochę lodu i śniegu. Po powrocie rozciąganie, ablucje, no i niestety żarcie (choć strasznie jestem z tego powodu szczęśliwy) - zaraz będę wsuwał. Dziś ogólnie tragedia mała z jedzeniem - jakoś nie znalazłem czasu.
Dziś też wydałem wszystkie swoje zaoszczędzone pieniądze! Nie była to łatwa decyzja, ale raz się żyje i trzeba spróbować szczęścia. Zakupiłem olbrzymi pakiet instrumentów wirtualnych. Jest tego około 500 GB - olbrzymia bilblioteka i genialne brzmienia. Liczę, że pod koniec przyszłego tygodnia przyjdzie paczka z Niemiec i utonę w muzyce . Była to trudna decyzja, ale chcąc być legalnym i jednocześnie brzmieć ponadprzeciętnie, nie ma mowy o półśrodkach. Ten zakup to jeden z efektów mojego tajemniczego knucia :D. Na resztę efektów knucia, trzeba będzie jeszcze poczekać
No właśnie - krótko miało być i co ?! Znowu rozwlekłem, wodę polałem, a w brzuchu żaby rechoczą! Parówkowym skrytożercom mówimy stanowcze... tak!
Pora dnia: 0:35
Warunki pogodowe: lekki północny wiatr
Temperatura: -9 °C
Użyty sprzęt:
monitorowanie i zapis treningu: Garmin - FR 305 (129 dni w użyciu)
obuwie: Kalenji - Kiprun Comfort (524 km przebiegu)
Całkowity dystans: 6,77 km
Całkowity czas: 00:40:56 godz
Średnie tętno: 157 bpm
Szczytowe tętno: 167 bpm
Średnie tempo (min/km): 06:02
Średnia prędkość (km/h): 9,93
Średnia prędkość (m/s): 2,76
Liczba punktów z tabeli intensywności Daniels'a:
Liczba spalonych kalorii: 532 kcal
Łączna liczba uderzeń serca: 6412
Napotkane zwierzaki:
Szczegóły:
01. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 05:54 min/km ∙∙∙∙∙∙ 145/158 bpm
02. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 05:56 min/km ∙∙∙∙∙∙ 157/160 bpm
03. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 05:57 min/km ∙∙∙∙∙∙ 159/164 bpm
04. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 06:03 min/km ∙∙∙∙∙∙ 154/164 bpm
05. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 06:12 min/km ∙∙∙∙∙∙ 161/167 bpm
06. ∙∙∙∙∙ 1,00 km ∙∙∙∙∙ 06:06 min/km ∙∙∙∙∙∙ 161/167 bpm
07. ∙∙∙∙∙ 0,77 km ∙∙∙∙∙ 06:07 min/km ∙∙∙∙∙∙ 160/162 bpm
Dieta:
11:00: bułka z masłem (prawdziwym, domowej roboty) + parę pierników, trochę czekolady, a do tego jagodowa herbata! (u Magdy)
13:00: muesli z jogurtem
16:00: gulasz z mięsa kurczaczego, duszonych pieczarek + ziemniaki i kiszone ogóry
18:00: kawałek camemberta
24:30: banan
02:00: parówki 2 z paluchem - musiałem!
Za mało!
Suplementy: nope
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Ostatnio zmieniony 31 sty 2010, 00:01 przez PATATAJEC, łącznie zmieniany 6 razy.
- PATATAJEC
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 2048
- Rejestracja: 05 sie 2009, 21:53
- Życiówka na 10k: 00:44:26
- Życiówka w maratonie: 04:33:53
- Lokalizacja: KPN
- Kontakt:
piątek, 22 stycznia 2010
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: spałem dobrze
Samopoczucie: neutralne
Rozterki
Dziś rano poczytałem o zapaleniu okostnej. Straszne to jest, jeśli się do człowieka przyklei. Już byłem rano bliski rzucenia biegania w cholerę... Poszedłem jednak do apteki i kupiłem Voltaren Emulgel - niesteroidową maść przeciwzapalną i spróbuję ją stosować. Wiem, że to trochę ucieczka od leczenia właściwego, ale spróbuję. Nie będę przerywał biegania. Zobaczę, czy ból będzie postępował. W tej chwili jak biegnę, to nie boli, albo boli bardzo lekko - tak 1/10. Podobnie jest podczas chodzenia. Ból jest wyraźny, jak stosuję ucisk tego miejsca...
Wieczorem byłem na torcie u Magdy. Wczoraj miała urodziny, więc tort mi się należał . Po wciągnięciu solidnego kawałka poszliśmy na górę poskakać na dance macie :D! Wcześniej już próbowałem i mi się spodobało. Wtedy tak strasznie nie odstawałem od Magdy, ale teraz po prostu przepaść jest. Zasuwa, że aż dziw bierze. A wspominam o tym, bo po jednym "tańcu" łydy mi wysiadły prawie :D - całkiem niezłe ćwiczenie to jest.
Co by tu jeszcze... Chyba nic. Nasmaruję sobie girę Voltarenem i idę spać.
Aaaa! W nocy, jak wracałem do domu, to przebiegłem w swoich zimowych Salomonach około 800 metrów na tym mrozie, ale nie o mrozie chciałem. Te Salomony są wyściełane takim futerkiem w środku i świetnie amortyzują. Wcale podczas tego biegu nie czułem bólu. Powstała taka myśl, że może moje Kalenji po 500 km straciły już właściwości amortyzacyjne, i że może powinienem zmienić obuwie na jakieś mocno amortyzowane i ściśle dopasowane do typu mojej stopy. Muszę o tym pomyśleć, bo jako jedną z przyczyn zapalenia okostnej wymienia się bieganie po twardych nawierzchniach i w źle dobranych butach... Dobra, smarowanie!
Do jutra!
Dieta:
11:30: parówki z pieczywem i krzepkim radkiem
15:00: 2 porcje tej "potrawki" z kurczaka w sosie pieczarkowym z wczoraj
16:00: kawałek sernika
19:00: kawałek tortu z bitą śmietaną i mandarynką
22:00: paluch + mleko
23:00: jabłko
Suplementy: Voltaren Emulgel 1% (zewnętrznie :P)
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.
Waga: 71,8 kg
BMI: 22,2
Ilość snu: 7 godz.
Jakość snu: spałem dobrze
Samopoczucie: neutralne
Rozterki
Dziś rano poczytałem o zapaleniu okostnej. Straszne to jest, jeśli się do człowieka przyklei. Już byłem rano bliski rzucenia biegania w cholerę... Poszedłem jednak do apteki i kupiłem Voltaren Emulgel - niesteroidową maść przeciwzapalną i spróbuję ją stosować. Wiem, że to trochę ucieczka od leczenia właściwego, ale spróbuję. Nie będę przerywał biegania. Zobaczę, czy ból będzie postępował. W tej chwili jak biegnę, to nie boli, albo boli bardzo lekko - tak 1/10. Podobnie jest podczas chodzenia. Ból jest wyraźny, jak stosuję ucisk tego miejsca...
Wieczorem byłem na torcie u Magdy. Wczoraj miała urodziny, więc tort mi się należał . Po wciągnięciu solidnego kawałka poszliśmy na górę poskakać na dance macie :D! Wcześniej już próbowałem i mi się spodobało. Wtedy tak strasznie nie odstawałem od Magdy, ale teraz po prostu przepaść jest. Zasuwa, że aż dziw bierze. A wspominam o tym, bo po jednym "tańcu" łydy mi wysiadły prawie :D - całkiem niezłe ćwiczenie to jest.
Co by tu jeszcze... Chyba nic. Nasmaruję sobie girę Voltarenem i idę spać.
Aaaa! W nocy, jak wracałem do domu, to przebiegłem w swoich zimowych Salomonach około 800 metrów na tym mrozie, ale nie o mrozie chciałem. Te Salomony są wyściełane takim futerkiem w środku i świetnie amortyzują. Wcale podczas tego biegu nie czułem bólu. Powstała taka myśl, że może moje Kalenji po 500 km straciły już właściwości amortyzacyjne, i że może powinienem zmienić obuwie na jakieś mocno amortyzowane i ściśle dopasowane do typu mojej stopy. Muszę o tym pomyśleć, bo jako jedną z przyczyn zapalenia okostnej wymienia się bieganie po twardych nawierzchniach i w źle dobranych butach... Dobra, smarowanie!
Do jutra!
Dieta:
11:30: parówki z pieczywem i krzepkim radkiem
15:00: 2 porcje tej "potrawki" z kurczaka w sosie pieczarkowym z wczoraj
16:00: kawałek sernika
19:00: kawałek tortu z bitą śmietaną i mandarynką
22:00: paluch + mleko
23:00: jabłko
Suplementy: Voltaren Emulgel 1% (zewnętrznie :P)
Napisz komentarz
Wpis wygenerowany za pomocą programu Sporttracks 2.1 i dodatku Spark Exporter Plugin.