Qba - misja 3:59/km
Moderator: infernal
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
19 grudnia, sobota
Długie Easy, i tak jakoś żeby nie zachorować
-11 stopni, śnieg wszędzie. Na szczęście nie było ślisko, nie doskwierał wiatr. Gdyby nie temperatura, warunki do biegania dobre.
Ubrałem się wyjątkowo grubo:
- na dół na legginsy założyłem dodatkowo spodnie dresowe,
- na górę 4 warstwy:
1. koszulka Kalenji Deefuz 1000,
2. Koszulka termo Campus zimowa z długim rękawem,
3. Bluza oddychająca Puma
4. Wiatrówka Kalenji Protest 1000
Wziąłem też drugą parę rękawiczek, musiałem je jednak zdjąć, bo było za ciepło. Zimno za to było w głowę, więc naciągnąłem Buffa na opaskę.
Komentarz do ubrania:
- auaaaaaaaaaaaaaa, ból!!!!!! Głupia koszulka Kalenji otarła mi sutki...
Komentarz do treningu:
- powolutku, spokojnie, może nawet za wolno (?), ale przyjemnie, w pięknych okolicznościach przyrody - nie wiedziałem, że lasek zima wygląda tak ładnie
- tempo może niskie, ale dystans spory... Pod koniec już czułem mocno zmęczone nogi,
- samopoczucie podczas biegu dobre, choć ból w klatce był... Muszę gada zidentyfikować , po treningu samopoczucie bardzo dobre, wyjąwszy zmęczenie i otarte sutki.
Sofa - Doremifasofa
Tym razem coś innego w uszach
W drugiej części treningu rozmowy z Agi przy akompaniamencie skrzypiącego pod butami śniegu.
Komentarz ogólny:
- To był dłuuuuugi dzień, o mamo, trwał chyba z tydzień. Pobudka przed szóstą, spowiedź, roraty, śniadanko, potem 2 godziny biegania po lesie, następnie zakupy świąteczne (prezenty w komplecie - hurra!!!) plus kurteczka biegowa dla mnie - tak jakoś wyszło przyjemnie
Muszę ją szybko wypróbować... Następnie ślub kuzynki, poszukiwania idealnej choinki uwieńczone sukcesem (jakże by inaczej?!), podróż przez całe miasto z choinką na plecach, hihi, sprzątanie domu i przemeblowanie - trzeba było znaleźć miejsce dla naszej jodełki... Uff...
- Byłem bardzo ciekaw, czy bieganie przy -11 dwie godziny nie zaowocuje chorobą, ale okazało się, że nie. Wszystko jest ok
- Niedługo kolejne posty z kulinariami Qbowymi. Nie będa to może pierniczki (wczoraj upiekłem 8 albo 9 blach), ale coś bardziej "sportowego"...
Pozdrawiam,
Qba
Długie Easy, i tak jakoś żeby nie zachorować
-11 stopni, śnieg wszędzie. Na szczęście nie było ślisko, nie doskwierał wiatr. Gdyby nie temperatura, warunki do biegania dobre.
Ubrałem się wyjątkowo grubo:
- na dół na legginsy założyłem dodatkowo spodnie dresowe,
- na górę 4 warstwy:
1. koszulka Kalenji Deefuz 1000,
2. Koszulka termo Campus zimowa z długim rękawem,
3. Bluza oddychająca Puma
4. Wiatrówka Kalenji Protest 1000
Wziąłem też drugą parę rękawiczek, musiałem je jednak zdjąć, bo było za ciepło. Zimno za to było w głowę, więc naciągnąłem Buffa na opaskę.
Komentarz do ubrania:
- auaaaaaaaaaaaaaa, ból!!!!!! Głupia koszulka Kalenji otarła mi sutki...
Komentarz do treningu:
- powolutku, spokojnie, może nawet za wolno (?), ale przyjemnie, w pięknych okolicznościach przyrody - nie wiedziałem, że lasek zima wygląda tak ładnie
- tempo może niskie, ale dystans spory... Pod koniec już czułem mocno zmęczone nogi,
- samopoczucie podczas biegu dobre, choć ból w klatce był... Muszę gada zidentyfikować , po treningu samopoczucie bardzo dobre, wyjąwszy zmęczenie i otarte sutki.
Sofa - Doremifasofa
Tym razem coś innego w uszach
W drugiej części treningu rozmowy z Agi przy akompaniamencie skrzypiącego pod butami śniegu.
Komentarz ogólny:
- To był dłuuuuugi dzień, o mamo, trwał chyba z tydzień. Pobudka przed szóstą, spowiedź, roraty, śniadanko, potem 2 godziny biegania po lesie, następnie zakupy świąteczne (prezenty w komplecie - hurra!!!) plus kurteczka biegowa dla mnie - tak jakoś wyszło przyjemnie
Muszę ją szybko wypróbować... Następnie ślub kuzynki, poszukiwania idealnej choinki uwieńczone sukcesem (jakże by inaczej?!), podróż przez całe miasto z choinką na plecach, hihi, sprzątanie domu i przemeblowanie - trzeba było znaleźć miejsce dla naszej jodełki... Uff...
- Byłem bardzo ciekaw, czy bieganie przy -11 dwie godziny nie zaowocuje chorobą, ale okazało się, że nie. Wszystko jest ok
- Niedługo kolejne posty z kulinariami Qbowymi. Nie będa to może pierniczki (wczoraj upiekłem 8 albo 9 blach), ale coś bardziej "sportowego"...
Pozdrawiam,
Qba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
13 listopada - 12 grudnia
2 tygodnie choróbska niestety znacząco odbiły się na treningach.
Treningów: 6
Kilometrów: 52,75
Przed chorobą - stały progres. Po chorobie - spadek formy i wyników.
Waga w tym okresie krążyła wokół 83. Cały czas mam nadzieję na zrzucenie ok. 4 kg do półmaratonu.
Mam nadzieję, że kolejny miesiąc przyniesie poprawę wyników.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
22 grudnia, wtorek
Z treningu nic nie wyszło
W pracy dostałem paczkę świąteczną, która nijak by się nie zmieściła do plecaka, więc pomyślałem sobie, że pojadę do domu i pobiegam w okolicy. Niestety test przyczepności mojej trasy wypadł negatywnie: kilka kroków pewnych, ślizg, kilkanaście pewnych, noga odjeżdża jak na lodzie... Nie dało się bezpiecznie biegać.
Na domiar złego rzeczy wyprane wczoraj nie wyschły do dzisiejszego ranka, więc nie mogę biec z pracy dzisiaj, a potem mam próbę... Wychodzi na to, że będę biegał w Wigilię od rana, o ile oczywiście nie będzie ślisko. Mam nadzieję, że temperatura jeszcze wzrośnie i roztopi resztę tego burego paskudztwa, które chyba już nie pamięta, że kiedyś było śniegiem.
W każdym razie plan do końca tygodnia jest taki: czwartek Tempo Run, sobota Tempo Run, niedziela w towarzystwie na Malcie, ma być Easy, ale Agi mierzy sobie czas na 5 km więc nie wiem do końca co z tego Easy wyjdzie...
Z treningu nic nie wyszło
W pracy dostałem paczkę świąteczną, która nijak by się nie zmieściła do plecaka, więc pomyślałem sobie, że pojadę do domu i pobiegam w okolicy. Niestety test przyczepności mojej trasy wypadł negatywnie: kilka kroków pewnych, ślizg, kilkanaście pewnych, noga odjeżdża jak na lodzie... Nie dało się bezpiecznie biegać.
Na domiar złego rzeczy wyprane wczoraj nie wyschły do dzisiejszego ranka, więc nie mogę biec z pracy dzisiaj, a potem mam próbę... Wychodzi na to, że będę biegał w Wigilię od rana, o ile oczywiście nie będzie ślisko. Mam nadzieję, że temperatura jeszcze wzrośnie i roztopi resztę tego burego paskudztwa, które chyba już nie pamięta, że kiedyś było śniegiem.
W każdym razie plan do końca tygodnia jest taki: czwartek Tempo Run, sobota Tempo Run, niedziela w towarzystwie na Malcie, ma być Easy, ale Agi mierzy sobie czas na 5 km więc nie wiem do końca co z tego Easy wyjdzie...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
24 grudnia, czwartek
Tempo Run, tym razem koło domu, bez plecaka.
Ok. 2 stopni, miejscami ślisko, podmuchy wiatru. Dobre warunki do biegania.
Na górze nowa kurtka Adidasa Cieplutko było.
Komentarz do treningu:
- najpierw 300 metrów truchtu, potem 6,75 km na pętelce koło domu (dystans dokładnie taki, jak na trasie z pracy do domu), na koniec 1 km truchtu,
- z pracy zawsze biegnę z 4kg plecakiem, wczoraj bez z oczywistych względów
- samopoczucie podczas biegu bardzo dobre, na początku uczucie dyskomfortu w klatce piersiowej - wydaje mi się, że związane z napływem zimnego powietrza do płuc; bólu w klatce nie było - hurra! - chyba również dlatego, że zadbałem w domu o rozgrzewkę, szczególnie mięśni klatki piersiowej (na marginesie, przyczyną bólu wg przyjaciela - fizjoterapeuty może być nadwerężenie mięśni międzyżebrowych),
- po biegu samopoczucie fantastyczne, ból mięśni ud (dobry trening był),
- fantastyczne ja na mnie tempo, wynik świetny - bardzo się cieszę!
Mary Mary - The Sound
Tym razem w uszach chrześcijańskie r'n'b
Komentarz ogólny:
- z początkiem Nowego Roku uaktualnię tabelkę z kalkulatora McMillana, wprowadzę też nowe środki treningowe, na początek przebieżki,
- mam nadzieję, że trochę prawdy z zabobonie pt. "jaka Wigilia, taki cały rok" jest, bo cały dzień był super, no i trening się świetnie udał
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam, drodzy Forumowicze, oraz Waszym bliskim, wszelkiego Bożego błogosławieństwa w spełnianiu marzeń, nie tylko biegowych... Wesołych Świąt!!!
Qba
Tempo Run, tym razem koło domu, bez plecaka.
Ok. 2 stopni, miejscami ślisko, podmuchy wiatru. Dobre warunki do biegania.
Na górze nowa kurtka Adidasa Cieplutko było.
Komentarz do treningu:
- najpierw 300 metrów truchtu, potem 6,75 km na pętelce koło domu (dystans dokładnie taki, jak na trasie z pracy do domu), na koniec 1 km truchtu,
- z pracy zawsze biegnę z 4kg plecakiem, wczoraj bez z oczywistych względów
- samopoczucie podczas biegu bardzo dobre, na początku uczucie dyskomfortu w klatce piersiowej - wydaje mi się, że związane z napływem zimnego powietrza do płuc; bólu w klatce nie było - hurra! - chyba również dlatego, że zadbałem w domu o rozgrzewkę, szczególnie mięśni klatki piersiowej (na marginesie, przyczyną bólu wg przyjaciela - fizjoterapeuty może być nadwerężenie mięśni międzyżebrowych),
- po biegu samopoczucie fantastyczne, ból mięśni ud (dobry trening był),
- fantastyczne ja na mnie tempo, wynik świetny - bardzo się cieszę!
Mary Mary - The Sound
Tym razem w uszach chrześcijańskie r'n'b
Komentarz ogólny:
- z początkiem Nowego Roku uaktualnię tabelkę z kalkulatora McMillana, wprowadzę też nowe środki treningowe, na początek przebieżki,
- mam nadzieję, że trochę prawdy z zabobonie pt. "jaka Wigilia, taki cały rok" jest, bo cały dzień był super, no i trening się świetnie udał
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam, drodzy Forumowicze, oraz Waszym bliskim, wszelkiego Bożego błogosławieństwa w spełnianiu marzeń, nie tylko biegowych... Wesołych Świąt!!!
Qba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
26 grudnia, sobota
Easy po lesie
Ok. 2 stopni na plusie. Zimny wiatr. Warunki do biegania dobre.
Komentarz do treningu:
- samopoczucie podczas treningu bardzo dobre, lekki ból kolan pod koniec,
- tempo bardzo przyjemne, można było spokojnie porozmawiać z Agi o Świętach
Jutro, tj. 27 grudnia zrobimy na Malcie test na 5 km dla Agi i Piotrka żeby mogli sprawdzić swoją formę i dobrać tempa treningowe.
Easy po lesie
Ok. 2 stopni na plusie. Zimny wiatr. Warunki do biegania dobre.
Komentarz do treningu:
- samopoczucie podczas treningu bardzo dobre, lekki ból kolan pod koniec,
- tempo bardzo przyjemne, można było spokojnie porozmawiać z Agi o Świętach
Jutro, tj. 27 grudnia zrobimy na Malcie test na 5 km dla Agi i Piotrka żeby mogli sprawdzić swoją formę i dobrać tempa treningowe.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
27 grudnia, niedziela
Test na 5km dla Agi (i Piotrka), przebieżki dla mnie.
Ok. 0 stopni, pogoda całkiem przyjemna. Nie wiało, tak jak dzień wcześniej, czego się obawiałem, bo na Malcie (dookoła jeziora) wiatr jest bardziej odczuwalny niż w lesie. Warunki do biegania bardzo dobre.
45 minut, ok. 7 km spokojnie wokół Malty, tempo ok. 6:30/km
Kiedy Agi i Piotrek biegli 5 km, ja zrobiłem w sumie 7 przebieżek:
4 x 60' + 2 x 30' + 1 x 60' ; przerwy w truchcie/marszu; tempo 4:00/km
Na koniec 10 minut truchtu do domu.
Komentarz do treningu:
- przyjemne Easy, potem przebieżki,
- pomyślałem sobie: ciekawe ile (czasu) będę w stanie przebiec szybko i jaki dystans dam radę pokonać podczas takiego przyspieszenia. Założyłem sobie minutę i jedną "kreskę" oznaczeń dystansu wokół Malty, czyli 250m. Takich przebieżek dałem radę zrobić 4, w następnych dwóch zatrzymałem się wcześniej, po 30 sekundach, na koniec jeszcze jedna minutowa. Tempo przebieżek 4:00/km, czyli jak dla mnie pierwsza prędkość kosmiczna
- w oczekiwaniu na finisz Piotrka i Agi porozciągałem się trochę i razem potruchtaliśmy do domu,
- podczas przebieżek było ostro, zaraz po duuuże zmęczenie, wszak przyjemne
- we wtorek Tempo Run, zobaczymy jak pójdzie.
Komentarz ogólny:
na Maltę wbiegaliśmy podczas trwanie Biegu Sylwestrowego
Na szczęście nie zamknęli trasy wkoło jeziora, więc mogliśmy spokojnie przeprowadzić trening, w pierwszej jego części mijając dziesiątki biegaczy zmierzających do upragnionej mety... Testowe 5km Agi i Piotrek biegali już po zakończeniu zawodów.
Test na 5km dla Agi (i Piotrka), przebieżki dla mnie.
Ok. 0 stopni, pogoda całkiem przyjemna. Nie wiało, tak jak dzień wcześniej, czego się obawiałem, bo na Malcie (dookoła jeziora) wiatr jest bardziej odczuwalny niż w lesie. Warunki do biegania bardzo dobre.
45 minut, ok. 7 km spokojnie wokół Malty, tempo ok. 6:30/km
Kiedy Agi i Piotrek biegli 5 km, ja zrobiłem w sumie 7 przebieżek:
4 x 60' + 2 x 30' + 1 x 60' ; przerwy w truchcie/marszu; tempo 4:00/km
Na koniec 10 minut truchtu do domu.
Komentarz do treningu:
- przyjemne Easy, potem przebieżki,
- pomyślałem sobie: ciekawe ile (czasu) będę w stanie przebiec szybko i jaki dystans dam radę pokonać podczas takiego przyspieszenia. Założyłem sobie minutę i jedną "kreskę" oznaczeń dystansu wokół Malty, czyli 250m. Takich przebieżek dałem radę zrobić 4, w następnych dwóch zatrzymałem się wcześniej, po 30 sekundach, na koniec jeszcze jedna minutowa. Tempo przebieżek 4:00/km, czyli jak dla mnie pierwsza prędkość kosmiczna
- w oczekiwaniu na finisz Piotrka i Agi porozciągałem się trochę i razem potruchtaliśmy do domu,
- podczas przebieżek było ostro, zaraz po duuuże zmęczenie, wszak przyjemne
- we wtorek Tempo Run, zobaczymy jak pójdzie.
Komentarz ogólny:
na Maltę wbiegaliśmy podczas trwanie Biegu Sylwestrowego
Na szczęście nie zamknęli trasy wkoło jeziora, więc mogliśmy spokojnie przeprowadzić trening, w pierwszej jego części mijając dziesiątki biegaczy zmierzających do upragnionej mety... Testowe 5km Agi i Piotrek biegali już po zakończeniu zawodów.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
29 grudnia, wtorek
Tempo Run. Cel niezrealizowany, trening zepsuty przez własną głupotę.
Zimno, wietrznie, marznąca mżawka. Warunki w miarę.
25 minut marszobiegu.
Komentarz do treningu:
- maiłem zrobić trening przed południem, ale niestety musiałem zająć się ważną sprawą z pracy (pomimo wolnego), i trening został przełożony na popołudnie,
- popołudniem odwiedziliśmy rodzinę, miałem pobiec od nich do domu (ok.4 km) i potem zdecydować czy jeszcze trochę na pętelce w okolicy. Niestety spieszyłem się i nie zrobiłem rozgrzewki, nic...
- efekty były natychmiastowe i jednoznaczne: ciężki oddech, zastygłe mięśnie, ból w klatce, kłucie w plecach, aż do momentu kiedy trzeba było przerwać i przejść w marsz,
- samopoczucie podczas biegu złe, po biegu fatalne, na dodatek dzisiaj coś drapie w gardle, grr...
- teraz plusy : czarno na białym dowód na konieczność rozgrzewki, ból w klatce jest chyba właśnie efektem niedostatecznej rozgrzewki lub jej braku, nauczka na przyszłość, żeby nigdy więcej nie powtórzyć takiego błędu.
Następny trening jutro, musi być porządny - trzymajcie za to kciuki.
W międzyczasie dzisiaj ostatni trening capoeiry w tym roku
Tempo Run. Cel niezrealizowany, trening zepsuty przez własną głupotę.
Zimno, wietrznie, marznąca mżawka. Warunki w miarę.
25 minut marszobiegu.
Komentarz do treningu:
- maiłem zrobić trening przed południem, ale niestety musiałem zająć się ważną sprawą z pracy (pomimo wolnego), i trening został przełożony na popołudnie,
- popołudniem odwiedziliśmy rodzinę, miałem pobiec od nich do domu (ok.4 km) i potem zdecydować czy jeszcze trochę na pętelce w okolicy. Niestety spieszyłem się i nie zrobiłem rozgrzewki, nic...
- efekty były natychmiastowe i jednoznaczne: ciężki oddech, zastygłe mięśnie, ból w klatce, kłucie w plecach, aż do momentu kiedy trzeba było przerwać i przejść w marsz,
- samopoczucie podczas biegu złe, po biegu fatalne, na dodatek dzisiaj coś drapie w gardle, grr...
- teraz plusy : czarno na białym dowód na konieczność rozgrzewki, ból w klatce jest chyba właśnie efektem niedostatecznej rozgrzewki lub jej braku, nauczka na przyszłość, żeby nigdy więcej nie powtórzyć takiego błędu.
Następny trening jutro, musi być porządny - trzymajcie za to kciuki.
W międzyczasie dzisiaj ostatni trening capoeiry w tym roku
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
31 grudnia, czwartek
Tempo Run. Cel nie został zrealizowany.
Ok. -2 stopnie, chłodny wiatr, warunki dobre.
Pierwsze 1,5 km w dobrej formie i w dobry czasie, potem niestety zaczęło boleć ścięgno na goleniu - musiałem przerwać trening.
Jakoś dotruchtałem do domu...
Samopoczucie kiepskie - dwa zepsute treningi w tygodniu
Komentarz:
- nie ma co się rozpisywać, trzeba Nowy ROk dobrze rozpocząć i zamknąć ten nieprzyjemny tydzień.
Tempo Run. Cel nie został zrealizowany.
Ok. -2 stopnie, chłodny wiatr, warunki dobre.
Pierwsze 1,5 km w dobrej formie i w dobry czasie, potem niestety zaczęło boleć ścięgno na goleniu - musiałem przerwać trening.
Jakoś dotruchtałem do domu...
Samopoczucie kiepskie - dwa zepsute treningi w tygodniu
Komentarz:
- nie ma co się rozpisywać, trzeba Nowy ROk dobrze rozpocząć i zamknąć ten nieprzyjemny tydzień.
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
3 stycznia 2010, niedziela
Z Nowym Rokiem nowym krokiem
Niedzielne Easy z Agi. Miał być też Piotrek, ale nie dotarł.
Monitorować wszelkie bóle.
Ok. -4 stopnie, lekki wiatr, niebo zachmurzone. Bardzo dobre warunki do biegania (las).
Komentarz do treningu:
- Easy w różnych postaciach, pod koniec i na początku bardziej mojsze , w środku bardziej pod Agi,
- samopoczucie podczas treningu bardzo dobre, po jeszcze lepsze,
- ból w klatce był, ale nie bardzo dokuczliwy, to prawie na pewno są mięśnie, więc podczas biegania nie przejmuje się nim zbytnio.
Próbowałem komplet Kalenji Protect 5000 (czapka i rękawiczki) otrzymane pod choinkę -
rękawiczki świetne, bardzo wygodne, ze specjalnym "okienkiem" na zegarek, czapka cieplutka, trochę skrzypi i trzeszczy ale nie przeszkadza to zupełnie.
Ogólnie z prezentu jestem bardzo, bardzo zadowolony.
Komentarz ogólny:
- po dwóch nieudanych treningach w zeszłym tygodniu bardzo chciałem po prostu sobie pobiegać spokojnie,
- warunki ku temu sprzyjały: niedziela po Nowym Roku, klimat jeszcze wypoczynkowy, przepiękne okoliczności zimowej przyrody w lesie,
- bielutki przeważnie ubity śnieg skrzypiący pod stopami, lekki mrozek, sporo ludzi na spacerze z dziećmi, psami, na rowerze, na sankach, na nartach (biegowych i zjazdowych), z kijkami do Nordic Walking... Atmosfera aktywnego wypoczynku i cudownej polskiej zimy
- niewiarygodne jest to jak potrafi się zmienić subiektywne odczucie temperatury i warunków pogodowych i ogólne nastawienie doń: podczas biegania było cudownie, pięknie, znakomicie, a jak musiałem wyjść tego samego dnia z domu później to było zimno, paskudnie, brr... Śmieszne, ale przynajmniej dzięki bieganiu polubiłem zimę, oczywiście w tym jej wydaniu, jakiego doświadczam podczas treningów.
W następnym wpisie przedstawię Wam (do oceny oraz po to, byście mogli mnie potem rozliczyć) moje cele biegowe i okołobiegowe na następne miesiące.
Pozdrawiam,
Kuba
Z Nowym Rokiem nowym krokiem
Niedzielne Easy z Agi. Miał być też Piotrek, ale nie dotarł.
Monitorować wszelkie bóle.
Ok. -4 stopnie, lekki wiatr, niebo zachmurzone. Bardzo dobre warunki do biegania (las).
Komentarz do treningu:
- Easy w różnych postaciach, pod koniec i na początku bardziej mojsze , w środku bardziej pod Agi,
- samopoczucie podczas treningu bardzo dobre, po jeszcze lepsze,
- ból w klatce był, ale nie bardzo dokuczliwy, to prawie na pewno są mięśnie, więc podczas biegania nie przejmuje się nim zbytnio.
Próbowałem komplet Kalenji Protect 5000 (czapka i rękawiczki) otrzymane pod choinkę -
rękawiczki świetne, bardzo wygodne, ze specjalnym "okienkiem" na zegarek, czapka cieplutka, trochę skrzypi i trzeszczy ale nie przeszkadza to zupełnie.
Ogólnie z prezentu jestem bardzo, bardzo zadowolony.
Komentarz ogólny:
- po dwóch nieudanych treningach w zeszłym tygodniu bardzo chciałem po prostu sobie pobiegać spokojnie,
- warunki ku temu sprzyjały: niedziela po Nowym Roku, klimat jeszcze wypoczynkowy, przepiękne okoliczności zimowej przyrody w lesie,
- bielutki przeważnie ubity śnieg skrzypiący pod stopami, lekki mrozek, sporo ludzi na spacerze z dziećmi, psami, na rowerze, na sankach, na nartach (biegowych i zjazdowych), z kijkami do Nordic Walking... Atmosfera aktywnego wypoczynku i cudownej polskiej zimy
- niewiarygodne jest to jak potrafi się zmienić subiektywne odczucie temperatury i warunków pogodowych i ogólne nastawienie doń: podczas biegania było cudownie, pięknie, znakomicie, a jak musiałem wyjść tego samego dnia z domu później to było zimno, paskudnie, brr... Śmieszne, ale przynajmniej dzięki bieganiu polubiłem zimę, oczywiście w tym jej wydaniu, jakiego doświadczam podczas treningów.
W następnym wpisie przedstawię Wam (do oceny oraz po to, byście mogli mnie potem rozliczyć) moje cele biegowe i okołobiegowe na następne miesiące.
Pozdrawiam,
Kuba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
5 stycznia, wtorek
Zgodnie z zapowiedzią, przedstawiam swoje cele treningowe na najbliższe 3 miesiące.
Bardzo liczę na Wasze szczere opinie, czy wyznaczone cele są możliwe do zrealizowania, czy może są zbyt wygórowane lub wręcz przeciwnie? -
sam nie potrafię tego ocenić. Jeżeli macie jakiekolwiek rady, które mogą mi pomóc w ich zrealizowaniu - bardzo proszę, podzielcie się nimi.
1. do końca stycznia 2010 - 4 mile (6,44 km) w tempie poniżej 5:00/km
2. do końca lutego 2010 - 10 km w tempie poniżej 5:00/km
3. koniec marca 2010 - przebiec pierwsze w życiu zawody - Półmaraton Poznański, w czasie poniżej dwóch godzin.
Środki treningowe:
- założenie maximum to 3 treningi biegowe w tygodniu, w tym dwa krótsze (6,75 km z pracy do domu), realizowane jako Tempo Run ciągły albo jako taki cross (mam kilka podbiegów i zbiegów na trasie), oraz jeden dłuższy, realizowany jako długie Easy (1-2 h) albo Easy z "dzikimi wstawkami" typu przebieżki. Do treningów biegowych dochodzą dwa treningi capoeiry tygodniowo, które można określić jako treningi ogólno-rozwojowo-sprawnościowe
- założenia maksimum mogą być obcięte, przede wszystkim ze względu na fakt, że w kwietniu moja rodzinka ma się powiększyć (hurra!), więc muszę pomagać Ani i być przy niej w takim wymiarze, jakiego aktualnie będzie potrzebować.
W związku z faktem, że moje wyniki poprawiły się, poniżej wklejam tabelkę z kalkulatora McMillana, podstawą dla wyliczeń był najlepszy wynik na 4 mile, z treningu w Wigilię 24 grudnia 2009 ( czas 33:59).
Pozdrawiam,
Qba
Zgodnie z zapowiedzią, przedstawiam swoje cele treningowe na najbliższe 3 miesiące.
Bardzo liczę na Wasze szczere opinie, czy wyznaczone cele są możliwe do zrealizowania, czy może są zbyt wygórowane lub wręcz przeciwnie? -
sam nie potrafię tego ocenić. Jeżeli macie jakiekolwiek rady, które mogą mi pomóc w ich zrealizowaniu - bardzo proszę, podzielcie się nimi.
1. do końca stycznia 2010 - 4 mile (6,44 km) w tempie poniżej 5:00/km
2. do końca lutego 2010 - 10 km w tempie poniżej 5:00/km
3. koniec marca 2010 - przebiec pierwsze w życiu zawody - Półmaraton Poznański, w czasie poniżej dwóch godzin.
Środki treningowe:
- założenie maximum to 3 treningi biegowe w tygodniu, w tym dwa krótsze (6,75 km z pracy do domu), realizowane jako Tempo Run ciągły albo jako taki cross (mam kilka podbiegów i zbiegów na trasie), oraz jeden dłuższy, realizowany jako długie Easy (1-2 h) albo Easy z "dzikimi wstawkami" typu przebieżki. Do treningów biegowych dochodzą dwa treningi capoeiry tygodniowo, które można określić jako treningi ogólno-rozwojowo-sprawnościowe
- założenia maksimum mogą być obcięte, przede wszystkim ze względu na fakt, że w kwietniu moja rodzinka ma się powiększyć (hurra!), więc muszę pomagać Ani i być przy niej w takim wymiarze, jakiego aktualnie będzie potrzebować.
W związku z faktem, że moje wyniki poprawiły się, poniżej wklejam tabelkę z kalkulatora McMillana, podstawą dla wyliczeń był najlepszy wynik na 4 mile, z treningu w Wigilię 24 grudnia 2009 ( czas 33:59).
Pozdrawiam,
Qba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
5 stycznia, wtorek
Tempo Run z pracy do domu.
Ok. -5 stopni, lekki wiatr. Warunki dobiegania, dobre, utrudnione przez zalegający na chodnikach śnieg,
a właściwie śniegowo-lodowo-piaskową masę.
Komentarz do treningu:
- biegło się bardzo ciężko, po nienajgorszym początku było słabo: bolały nogi po poniedziałkowej capoeirze, masa pośniegowa nie pomagała. Samopoczucie podczas treningu średnie, po bardzo dobre,
- pomimo niezbyt dobrego tempa (zwalam je jednak na ból mięśni, plecak, nawierzchnię i motyle w Bangladeszu) trening uważam za bardzo udany.
Work of Art - Work of Art
Komentarz ogólny:
- Święta minęły mi w atmosferze spokoju i obżarstwa
- dzięki kilku dniom wolnego udało nam się z Anią załatwić kilka ważnych spraw, w tym część zakupów dla Maleństwa (rożek, ręczniki, smoczki, mnóstwo innych gadżetów), zbadaliśmy temat łóżeczek, zostały nam jeszcze wózki...
- pomimo świątecznego rozpasanie udało się kilka razy pobiegać, z różnym skutkiem
- bardzo Was proszę o opinie dotyczące moich celów i środków, o których pisałem w poprzednim wpisie - nie chce popełnić jakichś treningowych gaf...
Tempo Run z pracy do domu.
Ok. -5 stopni, lekki wiatr. Warunki dobiegania, dobre, utrudnione przez zalegający na chodnikach śnieg,
a właściwie śniegowo-lodowo-piaskową masę.
Komentarz do treningu:
- biegło się bardzo ciężko, po nienajgorszym początku było słabo: bolały nogi po poniedziałkowej capoeirze, masa pośniegowa nie pomagała. Samopoczucie podczas treningu średnie, po bardzo dobre,
- pomimo niezbyt dobrego tempa (zwalam je jednak na ból mięśni, plecak, nawierzchnię i motyle w Bangladeszu) trening uważam za bardzo udany.
Work of Art - Work of Art
Komentarz ogólny:
- Święta minęły mi w atmosferze spokoju i obżarstwa
- dzięki kilku dniom wolnego udało nam się z Anią załatwić kilka ważnych spraw, w tym część zakupów dla Maleństwa (rożek, ręczniki, smoczki, mnóstwo innych gadżetów), zbadaliśmy temat łóżeczek, zostały nam jeszcze wózki...
- pomimo świątecznego rozpasanie udało się kilka razy pobiegać, z różnym skutkiem
- bardzo Was proszę o opinie dotyczące moich celów i środków, o których pisałem w poprzednim wpisie - nie chce popełnić jakichś treningowych gaf...
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
7 stycznia, czwartek
Tempo Run z pracy do domu. Pobiec lepiej niż we wtorek.
Ok. -6 stopni, padający śnieg, wiatr wiejący w twarz. Na chodnikach masa pośniegowa.
Warunki do biegania utrudnione.
Komentarz do treningu:
- biegło się trochę lepiej niż we wtorek, chociaż warunki pogodowe były cięższe, szczególnie przez wiatr wiejący prosto w twarz,
- samopoczucie podczas treningu dobre, po treningu bardzo dobre,
- pierwszy odcinek wolniej niż we wtorek, by nie zabrakło sił na końcówce,
- w drugiej części treningu przyspieszyłem, po złapaniu czasu na 5,25 km trochę się wkurzyłem i przyspieszyłem,
i ku mojemu zaskoczeniu starczyło mi sił na mocny finisz do samego domu,
- nie da się ukryć, że w tych warunkach biega się ciężko. Czasy są gorsze, mam jednak nadzieję, że to zaprocentuje...
Składanka kilku utworów, zupełnie nie ambitnych, za to energetyzujących.
Komentarz ogólny:
- już sobie ostrzę zęby na sobotnie Easy po lesie. Mam nadzieję, że uda się pobiegać ok. 2 godzin. Pewnie będzie to bieganie z Agi i Piotrkiem, czyli na pewno będzie super, z drugiej strony brakuje mi trochę samotnego biegania po lesie, sam na sam ze swoimi myślami, taki emocjonalny detoks po całym tygodniu...
- powoli mam dosyć zimy... Okej, fajnie, pięknie, śnieg i te sprawy ale po Trzech Króli moje myśli kierują się w stronę cieplejszych dni. Dobrze, że już dnia przybywa, jest jakaś nadzieja
W ramach myślenia o wiośnie, lecie, upałach i słoneczku przedstawiam doskonałą przegryzkę:
MARCHEWKA a właściwie Daucus carota
1. Wartości odżywcze:
* Korzeń marchwi zawiera odżywcze cukry-węglowodany (4-10%, m.in. sacharozę i glukozę), białko, liczne karoteny (8-22 mg, prowitamina A α- i β-karoten), olejek lotny, witaminy B1 i B2 (0,06 mg), B6, C (6-10 mg), E, H, K, PP (0,05 mg) oraz wapń, żelazo, miedź i fosfor, a także pektyny.
* Wartość energetyczna 100 g marchwi wynosi ok. 33-35 kcal.
2. Wartości dodatkowe
- marchewka ze względu na karoteny nadaje skórze ładny kolor, szczególnie w połączeniu z opalaniem
- jest doskonała jako przegryzka do podjadania między posiłkami (ja stosuję ją w pracy), również dlatego, że pożera się ją stosunkowo wolno, trzba włożyć trochę wysiłku i poświęcić nieco czasu na pogryzienie
3. Ciekawostki:
# W klasyfikacji urzędowej Unii Europejskiej marchew uznawana jest za warzywo. Ponieważ jednak w Portugalii marchew używana jest do wyrobu dżemów, w rozumieniu dyrektywy ustalającej parametry ich produkcji, marchew uznana została za owoc.
# W przeszłości rozpowszechniona była marchew w różnych kolorach: białym, żółtym, pomarańczowym, fioletowym oraz tzw. tęczowym. Obecną popularność na świecie pomarańczowa marchew zawdzięcza Holendrom, którzy wyhodowali oraz wypromowali odmianę w tym kolorze.
Jedzmy marchewki!!!
Pozdrawiam,
Kuba
Tempo Run z pracy do domu. Pobiec lepiej niż we wtorek.
Ok. -6 stopni, padający śnieg, wiatr wiejący w twarz. Na chodnikach masa pośniegowa.
Warunki do biegania utrudnione.
Komentarz do treningu:
- biegło się trochę lepiej niż we wtorek, chociaż warunki pogodowe były cięższe, szczególnie przez wiatr wiejący prosto w twarz,
- samopoczucie podczas treningu dobre, po treningu bardzo dobre,
- pierwszy odcinek wolniej niż we wtorek, by nie zabrakło sił na końcówce,
- w drugiej części treningu przyspieszyłem, po złapaniu czasu na 5,25 km trochę się wkurzyłem i przyspieszyłem,
i ku mojemu zaskoczeniu starczyło mi sił na mocny finisz do samego domu,
- nie da się ukryć, że w tych warunkach biega się ciężko. Czasy są gorsze, mam jednak nadzieję, że to zaprocentuje...
Składanka kilku utworów, zupełnie nie ambitnych, za to energetyzujących.
Komentarz ogólny:
- już sobie ostrzę zęby na sobotnie Easy po lesie. Mam nadzieję, że uda się pobiegać ok. 2 godzin. Pewnie będzie to bieganie z Agi i Piotrkiem, czyli na pewno będzie super, z drugiej strony brakuje mi trochę samotnego biegania po lesie, sam na sam ze swoimi myślami, taki emocjonalny detoks po całym tygodniu...
- powoli mam dosyć zimy... Okej, fajnie, pięknie, śnieg i te sprawy ale po Trzech Króli moje myśli kierują się w stronę cieplejszych dni. Dobrze, że już dnia przybywa, jest jakaś nadzieja
W ramach myślenia o wiośnie, lecie, upałach i słoneczku przedstawiam doskonałą przegryzkę:
MARCHEWKA a właściwie Daucus carota
1. Wartości odżywcze:
* Korzeń marchwi zawiera odżywcze cukry-węglowodany (4-10%, m.in. sacharozę i glukozę), białko, liczne karoteny (8-22 mg, prowitamina A α- i β-karoten), olejek lotny, witaminy B1 i B2 (0,06 mg), B6, C (6-10 mg), E, H, K, PP (0,05 mg) oraz wapń, żelazo, miedź i fosfor, a także pektyny.
* Wartość energetyczna 100 g marchwi wynosi ok. 33-35 kcal.
2. Wartości dodatkowe
- marchewka ze względu na karoteny nadaje skórze ładny kolor, szczególnie w połączeniu z opalaniem
- jest doskonała jako przegryzka do podjadania między posiłkami (ja stosuję ją w pracy), również dlatego, że pożera się ją stosunkowo wolno, trzba włożyć trochę wysiłku i poświęcić nieco czasu na pogryzienie
3. Ciekawostki:
# W klasyfikacji urzędowej Unii Europejskiej marchew uznawana jest za warzywo. Ponieważ jednak w Portugalii marchew używana jest do wyrobu dżemów, w rozumieniu dyrektywy ustalającej parametry ich produkcji, marchew uznana została za owoc.
# W przeszłości rozpowszechniona była marchew w różnych kolorach: białym, żółtym, pomarańczowym, fioletowym oraz tzw. tęczowym. Obecną popularność na świecie pomarańczowa marchew zawdzięcza Holendrom, którzy wyhodowali oraz wypromowali odmianę w tym kolorze.
Jedzmy marchewki!!!
Pozdrawiam,
Kuba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
9 stycznia, sobota
Weekendowe Easy z Agi i Piotrkiem.
Przy okazji ukułem swoje własne określenie na wolne Easy - Lazy
Szukam jeszcze określenia dla żwawego Easy... Jakieś propozycje?
Ok. -4 stopni, dość pochmurno, lekki śnieżek. Wiatr raczej słaby. Śnieg świeży, tylko miejscami ubity.
Warunki do biegania dobre.
Komentarz do treningu:
- śnieg nie pozwala mi trzymać się temp treningowych wyliczonych przez McMillana, dlatego po prostu staram się intuicyjnie biegać z odpowiednią intensywnością. Jak śnieg stopnieje, zobaczymy jak poszło
- znakomite towarzystwo Agi i Piotrka umiliło sobotni bieganie. Piotrek niechętnie odnosi się do pomysłu półmaratonu, pewnie będziemy musieli z Agi sami biec...
- w lasku niewielu ludzi, aura najwyraźniej odstraszyła, choć przecież było tak pięknie. Fotoreporterzy byli na miejscu, oto dowody:
.............dowody będą wkrótce...............
Komentarz ogólny:
- następnego dnia, 10 stycznia, w niedzielę, miał być dzień relaksu i odpoczynku od wszelkiego rodzaju aktywności fizycznych. Stało się jednak inaczej - razem z Agi i Piotrkiem wybraliśmy się na górkę w Lasku Marcelińskim na snowboard (dowody również będą).,
- na górce mnóstwo dzieciaków, choć poprzedniego dnia o tej samej porze pojedyncze osoby (jednak co niedziela to niedziela). Mnóstwo sanek, jabłuszek, deski, narty, co kto lubi, co kto ma. W tle kulig ciągnięty przez kucyka, jak również biegacze,
- nietypowe wyczyny jednego z nich można zobaczyć w wątku Pyrlandia Team , obserwowałem je z zaciekawieniem,
- za każdym razem, kiedy kątem oka zauważyłem biegacza, w mojej głowie natychmiast przeskakiwała jakaś klapka i pod kopułka pojawiał się szept: biegaćbiegaćbiegaćbiegaćbiegaćbiegać... Pomimo treningu poprzedniego dnia i dodatkowych śnieżnych sportów uzupełniających przed oczami stanęła wizja jeszcze jednego treningu, na szczęście (ze względu na zdrowie, również psychiczne, również małżonki) odsunąłem ją od siebie. Trzeba wszak mierzyć siły na zamiary no i nie zajechać się na samym początku roku,
- Agi również ma już numer startowy - hurra! Teraz nic tylko trenować i w marcu dać czadu!!!
Pozdrawiam,
Kuba
Weekendowe Easy z Agi i Piotrkiem.
Przy okazji ukułem swoje własne określenie na wolne Easy - Lazy
Szukam jeszcze określenia dla żwawego Easy... Jakieś propozycje?
Ok. -4 stopni, dość pochmurno, lekki śnieżek. Wiatr raczej słaby. Śnieg świeży, tylko miejscami ubity.
Warunki do biegania dobre.
Komentarz do treningu:
- śnieg nie pozwala mi trzymać się temp treningowych wyliczonych przez McMillana, dlatego po prostu staram się intuicyjnie biegać z odpowiednią intensywnością. Jak śnieg stopnieje, zobaczymy jak poszło
- znakomite towarzystwo Agi i Piotrka umiliło sobotni bieganie. Piotrek niechętnie odnosi się do pomysłu półmaratonu, pewnie będziemy musieli z Agi sami biec...
- w lasku niewielu ludzi, aura najwyraźniej odstraszyła, choć przecież było tak pięknie. Fotoreporterzy byli na miejscu, oto dowody:
.............dowody będą wkrótce...............
Komentarz ogólny:
- następnego dnia, 10 stycznia, w niedzielę, miał być dzień relaksu i odpoczynku od wszelkiego rodzaju aktywności fizycznych. Stało się jednak inaczej - razem z Agi i Piotrkiem wybraliśmy się na górkę w Lasku Marcelińskim na snowboard (dowody również będą).,
- na górce mnóstwo dzieciaków, choć poprzedniego dnia o tej samej porze pojedyncze osoby (jednak co niedziela to niedziela). Mnóstwo sanek, jabłuszek, deski, narty, co kto lubi, co kto ma. W tle kulig ciągnięty przez kucyka, jak również biegacze,
- nietypowe wyczyny jednego z nich można zobaczyć w wątku Pyrlandia Team , obserwowałem je z zaciekawieniem,
- za każdym razem, kiedy kątem oka zauważyłem biegacza, w mojej głowie natychmiast przeskakiwała jakaś klapka i pod kopułka pojawiał się szept: biegaćbiegaćbiegaćbiegaćbiegaćbiegać... Pomimo treningu poprzedniego dnia i dodatkowych śnieżnych sportów uzupełniających przed oczami stanęła wizja jeszcze jednego treningu, na szczęście (ze względu na zdrowie, również psychiczne, również małżonki) odsunąłem ją od siebie. Trzeba wszak mierzyć siły na zamiary no i nie zajechać się na samym początku roku,
- Agi również ma już numer startowy - hurra! Teraz nic tylko trenować i w marcu dać czadu!!!
Pozdrawiam,
Kuba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
13 stycznia, środa
Tempo Run z pracy do domu, cel nie został zrealizowany.
Ok. -5 stopni, zimny wiatr w twarz. Warunki do biegania dobre, powoli chodniki przecierają się spod warstwy masy pośniegowej.
Komentarz do treningu:
- nie udało się niestety zrealizować celu treningowego. Wyszła trochę moja własna głupota, ale to w sumie dobrze...
- pierwszy odcinek poszedł jako tako, czułem się dobrze, ale czas był słaby; na początku drugiego z boku wbiegł przede mnie inny biegacz, podobnym tempem do mojego. Biegłem przez chwilę za nim w odległości kilku metrów, więc miałem okazję przyjrzeć się jego technice itd. Wyglądał jakby biegł strrrrrrrrrrrrrrrrrrrrasznie wolno... Pomyślałem sobie: dystans między nami się nie zmniejsza, kurczę blade, czy ja też tak człapu-człap??? nie może być!!! Przyspieszyłem, najpierw troszkę, potem jeszcze troszkę, żeby go wyprzedzić. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodziło o niego, mijając powiedziałem cześć, generalnie cieszyłem się, że nie jestem sam, ale nie mogłem przyjąć do wiadomości faktu, że moje bieganie wygląda na tak wolne, kiedy ja naprawdę ciężko pracuję. Po przebiegnięciu szybciej jakichś 500-700 metrów niestety zaczęło mnie kłuć, w plecach, taka kolka jakaś czy coś. Grr... myślę sobie-przesadziłem. Po chwili marszu i autoklątw do siódmego pokolenia podjąłem bieg, teraz już w spokojniejszym tempie, i takim żwawym Easy dobiegłem do domu,
- rezultatem całej tej sytuacji jest przykra konstatacja, że nie jestem tak dobry, jaki bym chciał być, że jednak strała progresja wyników nie przychodzi tak łatwo, i nie da się za każdym razem poprawiać rekordu trasy,
- plusem całego zdarzenia jest to, że słucham własnego organizmu i przyznaję mu rację, szczególnie jak używa tak silnych argumentów, jak kłucie rozżarzonym nożem gdzieś pod żebro, czy nagłe duszności
- zobaczymy jak będzie dzisiaj, jeżeli nie będę w stanie przebiec trasy tempem jakie wychodzi z tabelki, i jakim we własnej ocenie powinienem przebiec, tzn. ok. 5:35/km, to zmodyfikuję troszkę trening, ponieważ nie ma sensu za każdym razem się męczyć, lepiej może wolniej pobiegać przez jakiś czas,
- myślę, że problemem może być fakt, że nawet jeśli rozgrzeję się trochę zanim wyjdę biegać, to od razu zaczynam bieg wysokim tempem, nie ma początkowego truchtania... W przypadku tak dużej różnicy temperatur to chyba istotne?
Brand New Heavies - The Best Of
Troszkę soulu, troszkę funku, trochę smooth jazzu - pozytywnie.
Zgodnie z postanowieniem noworocznym, w pracy nie jem świństw już kolejny dzień.
Za to pożeram marchewki: kupuję kilogramowe opakowanie w Biedronce i chrupię sobie, chrupię...
Komentarz ogólny:
- tak sobie pomyślałem... Biegam z pracy we wtorek i czwartek, w sobotę bieganie po lesie, czy nie dałoby się jeszcze troszkę biegania wcisnąć, i stwierdzam, że mógłbym jeszcze dołożyć bieganie z pracy do domu w środę i z pracy na trening w piątek
- oprócz tego kusi mnie żeby odwiedzić grupę prowadzoną przez Michała Bartoszaka nad Rusałką, ale boję się, że jeszcze nie dam rady z nimi pobiegać - nie chcę być spowalniaczem... Zobaczymy jak będzie i zobaczymy co Ania powie, nie chcę zabierać kolejnych godzin z naszego wspólnego czasu, tak mało go mamy w tygodniu.
Pozdrawiam,
Kuba
Tempo Run z pracy do domu, cel nie został zrealizowany.
Ok. -5 stopni, zimny wiatr w twarz. Warunki do biegania dobre, powoli chodniki przecierają się spod warstwy masy pośniegowej.
Komentarz do treningu:
- nie udało się niestety zrealizować celu treningowego. Wyszła trochę moja własna głupota, ale to w sumie dobrze...
- pierwszy odcinek poszedł jako tako, czułem się dobrze, ale czas był słaby; na początku drugiego z boku wbiegł przede mnie inny biegacz, podobnym tempem do mojego. Biegłem przez chwilę za nim w odległości kilku metrów, więc miałem okazję przyjrzeć się jego technice itd. Wyglądał jakby biegł strrrrrrrrrrrrrrrrrrrrasznie wolno... Pomyślałem sobie: dystans między nami się nie zmniejsza, kurczę blade, czy ja też tak człapu-człap??? nie może być!!! Przyspieszyłem, najpierw troszkę, potem jeszcze troszkę, żeby go wyprzedzić. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodziło o niego, mijając powiedziałem cześć, generalnie cieszyłem się, że nie jestem sam, ale nie mogłem przyjąć do wiadomości faktu, że moje bieganie wygląda na tak wolne, kiedy ja naprawdę ciężko pracuję. Po przebiegnięciu szybciej jakichś 500-700 metrów niestety zaczęło mnie kłuć, w plecach, taka kolka jakaś czy coś. Grr... myślę sobie-przesadziłem. Po chwili marszu i autoklątw do siódmego pokolenia podjąłem bieg, teraz już w spokojniejszym tempie, i takim żwawym Easy dobiegłem do domu,
- rezultatem całej tej sytuacji jest przykra konstatacja, że nie jestem tak dobry, jaki bym chciał być, że jednak strała progresja wyników nie przychodzi tak łatwo, i nie da się za każdym razem poprawiać rekordu trasy,
- plusem całego zdarzenia jest to, że słucham własnego organizmu i przyznaję mu rację, szczególnie jak używa tak silnych argumentów, jak kłucie rozżarzonym nożem gdzieś pod żebro, czy nagłe duszności
- zobaczymy jak będzie dzisiaj, jeżeli nie będę w stanie przebiec trasy tempem jakie wychodzi z tabelki, i jakim we własnej ocenie powinienem przebiec, tzn. ok. 5:35/km, to zmodyfikuję troszkę trening, ponieważ nie ma sensu za każdym razem się męczyć, lepiej może wolniej pobiegać przez jakiś czas,
- myślę, że problemem może być fakt, że nawet jeśli rozgrzeję się trochę zanim wyjdę biegać, to od razu zaczynam bieg wysokim tempem, nie ma początkowego truchtania... W przypadku tak dużej różnicy temperatur to chyba istotne?
Brand New Heavies - The Best Of
Troszkę soulu, troszkę funku, trochę smooth jazzu - pozytywnie.
Zgodnie z postanowieniem noworocznym, w pracy nie jem świństw już kolejny dzień.
Za to pożeram marchewki: kupuję kilogramowe opakowanie w Biedronce i chrupię sobie, chrupię...
Komentarz ogólny:
- tak sobie pomyślałem... Biegam z pracy we wtorek i czwartek, w sobotę bieganie po lesie, czy nie dałoby się jeszcze troszkę biegania wcisnąć, i stwierdzam, że mógłbym jeszcze dołożyć bieganie z pracy do domu w środę i z pracy na trening w piątek
- oprócz tego kusi mnie żeby odwiedzić grupę prowadzoną przez Michała Bartoszaka nad Rusałką, ale boję się, że jeszcze nie dam rady z nimi pobiegać - nie chcę być spowalniaczem... Zobaczymy jak będzie i zobaczymy co Ania powie, nie chcę zabierać kolejnych godzin z naszego wspólnego czasu, tak mało go mamy w tygodniu.
Pozdrawiam,
Kuba
-
- Zaprawiony W Bojach
- Posty: 11474
- Rejestracja: 16 kwie 2008, 22:31
14 stycznia, czwartek
Tempo Run z pracy do domu. Znowu nie wyszło.
Ok. -5 stopni, zimny wiatr w twarz. Chodniki prawie na całej trasie przetarte.
Warunki do biegania dobre.
Komentarz do treningu:
- miał być Tempo Run ale nie wyszedł za bardzo,
- zacząłem spokojniej jeszcze, żeby nie powtórzyć sytuacji z poprzedniego dnia, biegło się dobrze, chociaż strasznie wolno, na dodatek na piątym kilometrze rozbolał(a) mnie goleń, to samo co na treningu 31 grudnia. Musiałem na chwilę przejść do marszu, po przejściu 300m i minięciu standardowego punktu pomiaru czasu na 5,25 km zdecydowałem się podjąć bieg, ponieważ nie chciałem zmarznąć i rozchorować się, a ból tymczasem trochę ustąpił. Ku mojemu zdziwieniu ostatni odcinek pobiegłem z pierwszą prędkością kosmiczną i nic mnie nie bolało!!!
- trening przerwałem na 6,44 km, ponieważ zaczepiła mnie jakaś dziewczyna, która pytała o drogę (que?! nie widzisz, menina, że biegnę?!) Tak mnie to wytrąciło z równowagi, że ostatnie 300m do domu przeszedłem,
- wyjąwszy różne kłucia i ból goleni(a) samopoczucie podczas treningu dobre, po treningu znakomite. Czułem, że energia mnie rozpiera, chciało mi się biegać i skakać, aż mi było głupio
- pytanie moje brzmi: jaak to możliwe, że zaczynam trening i płuca wypluwam przy tempie 6 minut/km, łapie mnie ból, podejmuję bieg i... fruwam 5 minut/km z palcem... wzniesionym ku niebu w geście triumfu ?!?!?!?!?! Czy to zimne powietrze, do którego organizm musi się przyzwyczaić ileś tam minut, czy jednak brak rozgrzewki truchtanej? Czy ktoś mi to wyjaśni?
Lighthouse Family - The Best Of
Komentarz ogólny:
- przyszedł czas na kupno nowych butków, jestem prawie zdecydowany na Lunar Glide'y - są super wygodne i bardzo mi się podobają, choruję też na jedną bluzę Nike (kolor brudnoczerwony) i Nike SportBand... Jestem gadżeciarzem...
Pozdrawiam,
Kuba
Tempo Run z pracy do domu. Znowu nie wyszło.
Ok. -5 stopni, zimny wiatr w twarz. Chodniki prawie na całej trasie przetarte.
Warunki do biegania dobre.
Komentarz do treningu:
- miał być Tempo Run ale nie wyszedł za bardzo,
- zacząłem spokojniej jeszcze, żeby nie powtórzyć sytuacji z poprzedniego dnia, biegło się dobrze, chociaż strasznie wolno, na dodatek na piątym kilometrze rozbolał(a) mnie goleń, to samo co na treningu 31 grudnia. Musiałem na chwilę przejść do marszu, po przejściu 300m i minięciu standardowego punktu pomiaru czasu na 5,25 km zdecydowałem się podjąć bieg, ponieważ nie chciałem zmarznąć i rozchorować się, a ból tymczasem trochę ustąpił. Ku mojemu zdziwieniu ostatni odcinek pobiegłem z pierwszą prędkością kosmiczną i nic mnie nie bolało!!!
- trening przerwałem na 6,44 km, ponieważ zaczepiła mnie jakaś dziewczyna, która pytała o drogę (que?! nie widzisz, menina, że biegnę?!) Tak mnie to wytrąciło z równowagi, że ostatnie 300m do domu przeszedłem,
- wyjąwszy różne kłucia i ból goleni(a) samopoczucie podczas treningu dobre, po treningu znakomite. Czułem, że energia mnie rozpiera, chciało mi się biegać i skakać, aż mi było głupio
- pytanie moje brzmi: jaak to możliwe, że zaczynam trening i płuca wypluwam przy tempie 6 minut/km, łapie mnie ból, podejmuję bieg i... fruwam 5 minut/km z palcem... wzniesionym ku niebu w geście triumfu ?!?!?!?!?! Czy to zimne powietrze, do którego organizm musi się przyzwyczaić ileś tam minut, czy jednak brak rozgrzewki truchtanej? Czy ktoś mi to wyjaśni?
Lighthouse Family - The Best Of
Komentarz ogólny:
- przyszedł czas na kupno nowych butków, jestem prawie zdecydowany na Lunar Glide'y - są super wygodne i bardzo mi się podobają, choruję też na jedną bluzę Nike (kolor brudnoczerwony) i Nike SportBand... Jestem gadżeciarzem...
Pozdrawiam,
Kuba