
Długie Easy, i tak jakoś żeby nie zachorować

-11 stopni, śnieg wszędzie. Na szczęście nie było ślisko, nie doskwierał wiatr. Gdyby nie temperatura, warunki do biegania dobre.

Ubrałem się wyjątkowo grubo:
- na dół na legginsy założyłem dodatkowo spodnie dresowe,
- na górę 4 warstwy:
1. koszulka Kalenji Deefuz 1000,
2. Koszulka termo Campus zimowa z długim rękawem,
3. Bluza oddychająca Puma
4. Wiatrówka Kalenji Protest 1000
Wziąłem też drugą parę rękawiczek, musiałem je jednak zdjąć, bo było za ciepło. Zimno za to było w głowę, więc naciągnąłem Buffa na opaskę.
Komentarz do ubrania:
- auaaaaaaaaaaaaaa, ból!!!!!! Głupia koszulka Kalenji otarła mi sutki...


Komentarz do treningu:
- powolutku, spokojnie, może nawet za wolno (?), ale przyjemnie, w pięknych okolicznościach przyrody - nie wiedziałem, że lasek zima wygląda tak ładnie
- tempo może niskie, ale dystans spory... Pod koniec już czułem mocno zmęczone nogi,
- samopoczucie podczas biegu dobre, choć ból w klatce był... Muszę gada zidentyfikować

Sofa - Doremifasofa
Tym razem coś innego w uszach
W drugiej części treningu rozmowy z Agi przy akompaniamencie skrzypiącego pod butami śniegu.
Komentarz ogólny:
- To był dłuuuuugi dzień, o mamo, trwał chyba z tydzień. Pobudka przed szóstą, spowiedź, roraty, śniadanko, potem 2 godziny biegania po lesie, następnie zakupy świąteczne (prezenty w komplecie - hurra!!!) plus kurteczka biegowa dla mnie - tak jakoś wyszło przyjemnie
- Byłem bardzo ciekaw, czy bieganie przy -11 dwie godziny nie zaowocuje chorobą, ale okazało się, że nie. Wszystko jest ok
- Niedługo kolejne posty z kulinariami Qbowymi. Nie będa to może pierniczki (wczoraj upiekłem 8 albo 9 blach), ale coś bardziej "sportowego"...
Pozdrawiam,
Qba














