Wczoraj, jak co roku odbył się noworoczny bieg dla znajomych biegaczy. Moje wejście w nowy biegowy rok rozpoczął się niefortunnie: idąc (tak, tak:
IDĄC, nie biegnąc) na miejsce zbiórki wykręciłam prawą stopę na pięknym, puszystym śniegu. Trochę zabolało....., przebiegliśmy 7,5 km, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, wypiliśmy szampana. A wieczorem ..... kosteczka trochę już spuchła. Nacieram jakąś maścią i lekko kuśtykam. Ze trzy dni biegania mam z głowy. Do tego jeszcze świąteczno-noworoczne "zawiązywanie" się sadełka i efekt: 3 kg na plusie

.
Ptak lata, ryba pływa, człowiek... biega.
http://www.pedziwiatr.gliwice.pl