Ja realizowałem 24-tygodniowy plan. Po kilku tygodniach przyszły ciężkie chwile. A to kolana nie chciały współpracować. A to jakiś mięsień (o którego istnieniu nawet nie miałem pojęcia) w prawej stopie zaczął boleć. Potem kręgosłup... itd.majmis pisze:6-ty tydz. orki na <5h, nie opuscilem zadnego jeszcze treningu. Poczatek byl euforyczny, prawdopodobnie przez uporzadkowanie dotychczasowego stylu zycia. A to 50km rowerem po Beskidzie Makowskim, a to bieg po gorach a potem basen+sauna. Bez ladu i skladu, ale zwykle chyba, "zeby sie zmeczyc" a tu pelny luz 3xw tyg. trening, wolniutko i lekko. Ale teraz chyba zaczyna sie zmeczenie z treningu nakladac. Uzylem nawet kilka razy jakiegos pulsometru, hrmax wyszlo mi na koncu ostrego podbiegu w L. Wolskim 187, ale mysle, ze to nie max jeszcze, chociaz trzeba sie czegos trzymac. Dotychczas nie przejmowalem sie predkosciami, biegalem jak mi wychodzilo,. Jak jednak zaczalem przeliczac min./km to zaczynam watpic, czy to w ogole dla mnie osiagalne. Dzisij np. 9km na stadionie, + 10p. tt 140 okolo staralem sie utrzymac. I co? wychodzi ponad 7min/km. A wiec "z czym do goscia" Jak ja mam przebiec ten maraton? Chociaz sam trening b. fajny. Moze mi ktos doswiadczony powiedziec czy mam jakas szanse na realizacje swojego marzenia- przebiec maraton? Marek 51 lat, 85kg,182cm, 5-7lat regularnego uprawiania sportow, glownie truchtania.
Cały organizm dawał mi znaki, że mam skończyć z tymi wygłupami i zapomnieć o maratonie. Nie dałem się. Regularnie biegałem 4 razy w tygodniu. Czasami wolniej niż zwykle, ale biegałem. W głowie tylko jedna myśl: "jeżeli tyle osób przebiegło to ja nie dam rady?"
Od połowy planu już mi się biegało coraz lepiej. Dodatkowo do poprzedniej pojawiła się dodatkowa myśl: "Już tyle czasu czasu zainwestowałem w przygotowania. Nie można zmarnować tej inwestycji. Tylko dokończyć i marzenie zrealizowane."
No i udało się. Może czas nie był jakiś rewelacyjny, ale ukończyłem maraton.
Podsumowując: nie poddawaj się! realizuj plan! uda się!