Ciekawi mnie ilu z was daje sobie radę z jesienią
Jesień jest to faktycznie niesamowity sprawdzian dla początkującego biegacza! Fajnie się zaczyna truchtać wiosną, kiedy wszystko budzi się do życia, kiedy słonko z rana wita ciepłym blaskiem, kiedy pierwsze listki na drzewach. No i kiedy dzień jest dłuuugaśny

Ale jesień ...
No jesień jest faktycznie baardzo wymagającym przeciwnikiem dla biegacza.
Ale nie ma co się poddawać!

Najważniejsze jest chyba dobranie odpowiedniej trasy biegowej. Najlepiej, gdy są to oświetlone alejki parkowe (ja np. biegam od 6.oo po wspaniale oświetlonej promenadzie nadmorskiej z Gdańska Brzeźna do Sopotu). Ale jeśli nie mamy w okolicy takich alejek to należy oczywiście nabyć czołówkę.
Druga sprawa - taka samo ważna - to ubiór. Dół-ja używam legginsy Nike tzw. jesienne, a gdy robi się lekko poniżej zera używam wówczas legginsy z puszkiem Crafta.
Jeśli chodzi o górę to najważniejsza dla mnie jest ciepła koszulka z golfem (u mnie pro-zero Crafta, na dodatek posiadająca wydłużony tył dobrze osłaniający nerki i tyłek), która osłania gardło przed zimnem i wiatrem. Jeśli nie mamy takiego golfa to można na szyję wsadzić własny wynalazek np. ucięty kawałek nogawki starych legginsów, który nakładamy przez głowę na szyję.
Na grzbiet niezbyt gruba kurtka biegowa. Też zapinana pod szyję.
Niemniej istotne są rękawiczki z wind stoperem oraz czapka. Nie powinna być zbyt ciepla i np. z przodu powinna także mieć wind-stopper.
No i najważniejsze to przemóc się i wykopać swe leniwe ciało na słotę i szarzyznę
Ale jak cudownie wtedy się człowiek czuje po takim treningu! Jak bohater.
Pusz, fartlek może i daje w kość, ale jeszcze to szalenie urozmaicona forma treningu pozwalająca bawić się podczas pokonywania codziennych, często nudnawych tras. Dużo czasu zajęło mi przyjęcie do świadomości faktu, że na pewnym etapie biegowej przygody samo nabijanie kilometrów już nic nie daje i że organizm musi mieć urozmaicone bodźce biegowe, aby się prawidłowo rozwijać, jeśli chodzi o technikę biegu i szybkość.
Powodzenia
